Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia sprzed paru lat. Tak, sprzed 500+, jeśli dla kogoś ma to…

Historia sprzed paru lat. Tak, sprzed 500+, jeśli dla kogoś ma to znaczenie. Sama nie wiem, kto albo co było tu piekielne.

Urodziłam dziecko, przesiedziałam rok w domu, czas wracać do pracy. Dziecko do żłobka (prywatnego), wybraliśmy z mężem na początku cały możliwy urlop, aby w razie choroby czy złego przebiegu integracji mieć jakiś bufor czasowy.

Dziecko, no owszem chorowało, na szczęście rzadko były to choroby o cięższym przebiegu (gorączka, osłabienie, bóle), potem już zwykłe katarki, lekkie przeziębienia. W żłobku nie robiono żadnego problemu, aby przyprowadzić dziecko z katarkiem lub z resztkami kaszlu po przeziębieniu. Szczęśliwie tylko raz musiałam wziąć zwolnienie lekarskie na dziecko, kilka razy pomogła teściowa i została z małym, gdy był poważniej chory.

No i super, latka mijały, czas na przedszkole. Państwowe. Mały miał wszystkie szczepienia, całkiem niezłą odporność, bo choroby przechodził raczej łagodnie. Przez pierwsze kilka miesięcy mały był w przedszkolu może 3-4 tygodnie. Pociągnął nosem? Proszę jutro nie przyprowadzać. Zakaszlał? Może się zachłysnął, ale proszę jutro nie przyprowadzać. Ma ciepłe czoło. Ale zmierzyliśmy temperaturę i jest w normie, ale proszę jutro nie przyprowadzać. Kupka dzisiaj była luźna. Proszę jutro nie przyprowadzać.

Zaczęło się robić głupio. Teściowa się nie uskarżała, ale wiadomo, starsza osoba nie ma już tyle energii, aby całymi dniami zajmować się żywym kilkulatkiem, szczególnie, że wcale nie był chory, więc chciał do kolegów, na plac zabaw, żeby się z nim bawić w szalone zabawy. Coraz częściej któreś z nas musiało brać zwolnienie, więc i w pracy zaczęło się robić głupio. Co lepsze, w przedszkolu najczęściej zamiast 20 dzieci w grupie było 7-8. Wszystkie chore. Doszło do absurdów, że wraz z rodzicami, których dzieci nie były wpuszczane do przedszkola zaczęliśmy się łączyć w grupy i tak jak już siedziałam w domu z małym, zajmowałam się też 2-3 innych dzieci, aby ktoś inny mógł iść do pracy.

I po paru miesiącach stwierdziłam, że to jest cyrk. Cyrk i paranoja. Zapisaliśmy dziecko do prywatnego przedszkola, gdzie dziecka nie można było przyprowadzać tylko z gorączką lub jeśli wyraźnie źle się czuł. Nikt nigdy do mnie nie wydzwaniał, aby zabrać dziecko, nikt nie miał pretensji, że dziecko ma katar albo kaszlnęło. Dyrektorka powiedziała wyraźnie - dzieci i tak się od siebie zarażają, nieważne czy pani weźmie dziecko po godzinie, czy po całym dniu czy będzie normalnie chodził. I dziwnym trafem od czasu gdy go przepisaliśmy katarki i kaszelki niemal zniknęły.

Mam tylko taką refleksję. Jak człowiek może ze spokojną głową planować rodzinę i pogodzenie wychowania dziecka z pracą, skoro z państwowego przedszkola wywala się dziecko co drugi dzień pod byle pretekstem?

Nie wiem, czy mieliśmy pecha czy taki jest po prostu standard w państwowych żłobkach i przedszkolach.

przedszkole

by ~sloana
Dodaj nowy komentarz
avatar merenre84
2 4

Zdecydowanie pech. Mam dziecko w przedszkolu państwowym obecnie i nie był od września łącznie 15 dni. 5 wtedy, gdy pojechaliśmy na wycieczkę, i 10, gdy trafił na kwarantannę przez kolegę z grupy i wtedy cała kadra się posypała i złapała covid, więc przedszkole było zamknięte. Raz nawet zwymiotował u nich i dostałam informację, że to pradopowodbnie przez to, że się kręcił na krześle po śniadaniu.

Odpowiedz
avatar lusia19900
-5 7

@merenre84 przy wymiotach od razu się dzwoni do rodziców, aby zaraz cała grupa nie była chora, łącznie z nauczycielką. Dziecko z byle powodu nie wymiotuje.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

@lusia19900 Zależy od dziecka

Odpowiedz
avatar OnaMaKota
2 8

Oj panie w przedszkolu bardzo wygodne. Łatwiej zająć się 7-8 dzieci niż 20. Legaty i tyle.

Odpowiedz
avatar lusia19900
-5 9

@OnaMaKota no tak. To lepiej żeby reszta dzieci się pochorowała oraz nauczycielka i by nie miał się kto dziećmi zajmować.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
5 7

@OnaMaKota Dokładnie, po co mieć na głowie 20 dzieci, jak można mieć 7, a resztę odesłać pod byle pretekstem. Do koleżanki dzwonili, że gorączka! Zabrać dziecko! Przyjechała, patrzy na dziecko (żywotne jak mały szatan) i prosi o zmierzenie temperatury przy niej. 36,8. Faktycznie, no zagrożenie życia po prostu, warto było zrywać człowieka z roboty.

Odpowiedz
avatar digi51
4 6

@lusia19900: Nie, lepiej, żeby dziecko 3/4 czasu siedziało w domu, bo mu coś poleciało z nosa albo pani się wydaje, że ma ciepłe czoło. Wspaniała metoda, widać jej efekty po tym, że większość grupy ciągle siedziała w domu :D

Odpowiedz
avatar lusia19900
-3 7

@digi51 ja właśnie siedzę na zwolnieniu bo rodzice chore dzieci przyprowadzają

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@lusia19900: i?

Odpowiedz
avatar lusia19900
-4 4

@digi51 no i dla Ciebie to jest normalne, że z 20 dzieci z zeszłego tygodnia została 9? I jeden nauczyciel, a potem dzieci są rozdzielane do innych grup? Gdyby rodzice nie przyprowadzali chorych dzieci to by się nie rozsialo to choróbsko w ciągu kilku dni. W grupie obok z 25 dzieci została 12 z tego samego powodu.

Odpowiedz
avatar lusia19900
-2 4

@digi51 przez takie Wasze puszczanie chorego dziecka do orzexszkola, potem nie jeden rodzic a nawet 17 musi szukać opieki dla dziecka albo brać wolne. To jest normalne?

Odpowiedz
avatar jonaszewski
2 4

@lusia19900: Zburzę Twój ogląd świata. Po pierwsze, wiele chorób jest zakaźnych jeszcze przed wystąpieniem objawów. Na przykład wiatrówka. Dotyczy to również przeziębień. Po drugie, wirusy popularnych przeziębień są tak powszechne, że równie dobrze dziecko może złapać je od Ciebie, w autobusie, na placu zabaw albo u cioci na imieninach. Po trzecie, z poważną chorobą dziecka się nie posyła. Poważna choroba objawia się ciężkim kaszlem i/lub gorączką, wszelkimi objawami biegunkowymi czy wymiotami. Katarek to nie choroba i wcale nie musisz zrywać się z pracy dlatego, że dziecko kichnęło.

Odpowiedz
avatar lusia19900
-3 3

@jonaszewski rodziców nie znasz w takim razie.

Odpowiedz
avatar digi51
0 2

@lusia19900: Tzn? Nikt nie neguje tego, że z poważnymi chorobami dziecka się do żłobka czy przedszkola nie powinno wysyłać ani tego, że są ludzie, którzy mimo wszystko to robią. A to, że wiele chorób roznosi się nim cokolwiek z nosa poleci albo dziecko zdąży zakaszleć to fakt. Nie da wyeliminować wirusów kompletnie z naszego otoczenia, choćby skały i srały, a Ty z każdą pierdołą wydzwaniała do rodziców, żeby dziecko zabrali. Jak dziecko zaczyna kaszleć i smarkać to już i tak jest musztarda po obiedzie, bo wira zdążyło roznieść wśród kolegów. I dlatego należy zachować zdrowy rozsądek i nie wpadać w panikę z powodu lekkiego kataru czy kaszlu, o ile dziecko ogólnie poza tym czuje się dobrze. A przede wszystkim zadbać o swoją odporność. Od 10 lat nie miałam przeziębienia z poważniejszym przebiegiem. Kończy się na lekkim bólu gardła, katarze, ewentualnie kaszlu. Zawsze czuję się na tyle dobrze, że nie zaburza mi normalnego życia. Jak się bierze 2 tygodnie L4, bo rano trzeba było nos wydmuchać to nic dziwnego, że tacy ludzie jak Ty potem uważają, że 3/4 dzieci z grupy powinno siedzieć w domu, bo Adrianek kaszlnął, a Moniczka wytarła nos rękawem. Są przedszkola, gdzie dzieci nie odsyła się do domu dopóki się dobrze czują, są żywotne i jedzą. I efekt jest taki, że fakt, jak już chorują to choruje prawie cała grupa. Ale raz w sezonie, a nie pernamentnie!

Odpowiedz
avatar mama_muminka
8 8

Niektóre przedszkola i opiekunki to stan umysłu... Do nas dzwonili z przedszkola, bo dziecko ma 37.4! Standardowa temperatura dziecka to 37,2, więc umówmy się, że nie spanikowałam jakoś specjalnie i zapytałam tylko, czy dziecku dali pić, bo samo na pewno nie pamięta o tym. Ooooo faktycznie! Odwodnione tylko było. To miło, że dzwonicie, żeby mi powiedzieć że nie ogarneliście, że 4 latkom trzeba przypomnieć żeby się napiły...

Odpowiedz
avatar Always_smile
0 2

U nas w państwowym żłobku było to samo, przenieśliśmy do prywatnego i nagle dziecko nie choruje

Odpowiedz
avatar digi51
3 3

@lusia19900: jaka Ty jesteś głupia i ograniczona, to aż człowiek się słabo robi, że Ty z dziećmi niby pracujesz. Większość dorosłych ludzi zapomina się w ciągu dnia odpowiednio nawodnic, a myślisz, że kilkuletnie jest jakieś niedorozwinięte, bo w trakcie zabawy zapomni o piciu? Jak ja jestem że swoim 2,5-latkiem na sali zabaw, to jakbym mu nie podstawiała szklanki pod nos co kilkanaście minut, to by przez 5 godzin nic nie pił, co nie znaczy, że ogólnie nie potrafi rozpoznać, że chce mu się pić albo o picie poprosić.

Odpowiedz
avatar lusia19900
-4 4

@digi51 ograniczona

Odpowiedz
avatar lusia19900
-4 4

@digi51 to jest właśnie powód dlaczego chorego dziecka nie przyprowadza się do przedszkola. W grudniu panował u nas w przedszkolu covid i przez przyprowadzanie chorych dzieci z 25 została ich cała 6. A jakim cudem dziecko może się odwodnić w ciągu kilku godzin skoro do każdego posiłku dostaje picie?

Odpowiedz
avatar jonaszewski
0 0

Pech. My to znamy z odwrotnej strony - wieczne problemy w prywatnych placówkach, a spokój dopiero, kiedy syn dostał się do państwowego przedszkola. Nagle jedno czy drugie kichnięcie przestało być problemem, a temperatura 37,1 stopnia "poważną gorączką" (nie żartuję). Nie pomagały nawet zaświadczenia od lekarza, że dziecko jest zdrowe. Panie wiedziały lepiej.

Odpowiedz
avatar Jorn
-3 3

Od ponad 30 lat nie ma w Polsce czegoś takiego jak państwowe przedszkole.

Odpowiedz
avatar lusia19900
0 2

@Jorn potocznie się mówi w taki sposób

Odpowiedz
avatar Natas
-1 3

Dla mnie piekielna jesteś Ty. Każdej matce się wydaje, że z tylko katarkiem i tylko kaszelkiem, to bez problemu Rafałek może pójść do przedszkola. A później wychodzi, że dzieciaki non stop chorują, bo znowu ktoś przylazł z tylko kaszelkiem i pozarażał pozostałych. Sama studiowałam pedagogikę i musiałam odbyć praktyki w przedszkolu, na pierwszym roku praktyki 2-tygodniowe odbywałam przez 4 miesiące, bo co się pojawiłam, to kolejny Rafałek z tylko katarkiem i ja również chora. Przedszkola to siedliska zarazków. W stu procentach rozumiem personel, który nie chce narażać siebie i innych.

Odpowiedz
Udostępnij