Jestem matką i nie kocham własnego dziecka. Wyczekiwanego i wystaranego. Codzienna pielęgnacja jest mechaniczna. Przewinąć, nakarmić, przytulić... może w końcu pojawi się ta iskra, to uczucie bezgranicznej i bezwarunkowej miłości. Na razie jedyne co wzrasta to moje obrzydzenie, do niego i do mnie, do wyrodnej matki nie potrafiącej pokochać własnego dziecka.
Nie jesteś wyrodną matką. Nie da się powiedzieć na podstawie samej historii, czy przyplątała Ci się depresja poporodowa, czy coś innego, ale koniecznie powinnaś poszukać profesjonalnej pomocy
OdpowiedzNie jesteś wyrodną matką i nie jesteś też osamotniona w tym, co czujesz. Takich kobiet jest sporo. Warto poszukać pomocy, żebyś się nie męczyła. Zwłaszcza, jeśli to np. depresja poporodowa.
OdpowiedzNie wiem, ile Twoje dziecko ma dni/tygodni/miesięcy, ale to rzadko kiedy jest tak, jak pokazują w filmach, że dziecko się rodzi i serce matki wypełnia miłość bez końca. Pamiętam, że po całej akcji porodowej położyli mi płaczęce dziecko na piersi, a ja nie czułam nic poza cholernym wyczerpaniem i ulgą, że dzieciak w końcu wylazł. Mój facet twierdzi, że cały personel medyczny dziwnie się patrzył, bo nie było po mnie widać żadnych, ale to żadnych emocji. Natomiast ja sama po porodzie większość rzeczy przy dziecko robiłam "bo trzeba", a taka szczerza miłość? Dopiero chyba po kilku tygodniach, jeśli nie miesiącach. Co by nie mówić, pierwsze tygodnie z dzieckiem to jest dla większości rodziców jeden wielki szok i kołowrotek. Masz odpowiednie wsparcie emocjonalne ojca dziecka i bliskich ludzi? To jest ważne. Człowiek zostawiony sam sobie w takiej sytuacji zamiast rozwijać powoli pozytywne uczucia względem dziecka, może ze zmęczenia i szoku zacząć czuć się zupełnie inaczej niż powinien. Ale poszukaj pomocy, koniecznie. Inaczej zrobisz krzywdę nie tylko sobie, ale i niczemu niewinnemu dziecku.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 kwietnia 2022 o 21:56
Znam to. Pierwsze dziecko, zakochałam się od razu i z rąk nie wypuszczałam. Drugie dziecko, wyczeka też. Po porodzie ja nic nie czułam. Byłam przerażona. Przecież pierwszą pokochałam co jest teraz nie tak. To był dramat. Ryczałam nie wiedząc czemu nie czuję tego co przy pierwszej. Trwało to chyba ze dwa miesiące, może trzy. Teraz kocham obie córy. Zależy ile u Ciebie to trwa. Jak dłużej niż miesiąc, dwa to popytaj położnej. Ja miałam świetną babkę co rozumiała i umiała rozmawiać. Parę razy jej do słuchawki ryczałam. Może dasz radę poprosić o pomoc przy dziecku? By mieć więcej czasu dla siebie? Nie bój się mówić o tym do bliskich
OdpowiedzPowiedzmy prawdę w dziób, w tej chwili po prostu jesteś osobą przemęczoną i tyle. Noworodek potrafi dać w kość. Jednak myślę że spróbuj potraktować swoje dziecko jak "szczeniaczka". Małe szczeniaczki są słodkie, itp. Wiadomo że szczeniak też ci w domu narobi, coś rozwali itp, mówisz do takiego pieska, a on ma to gdzieś XD. Ale za rok czy dwa podrośnie i już będzie z nim "kontakt".
OdpowiedzSkarbie na FB wpisz przystanek mama,jest info z infolinią wsparcia,miałam podobnie, depresją w ciąży i poporodową, teraz mam antydepresanty lekkie Sertranorm za ok 6pln paczka na mc. Nie jesteś sama z tym problemem to piekło i niełatwo powiedzieć bliskim i samej szukać pomocy. Odezwij się i pomogę,dobrze że napisałaś ten tekst, to już dużo, jeżeli możesz łatwo czuć na wsparcie powiedz bliskim, udaj się do lekarza nawet pierwszego kontaktu. Ja długo zwlekałam i miałam wiele miesięcy piekła i beznadzieji, a teraz fajnie się bawię z tym krasnalem. Odezwij się i nie bądź silniejsza niż jesteś,głową też ma prawo się czasem psuć ;)
OdpowiedzPonieważ się nie znam, to się wypowiem - życie to nie je bajka. Dzieciak tylko ryczy, je, uzupełnia pampersa i od czasu do czasu śpi. Aż nagle zrobi coś więcej. I to może być ta iskra
OdpowiedzMasa mądrych ludzi mnie ubiegał, więc zamiast po nich powtarzać napiszę jeszcze, że trudno pokochać dziecko, jeśli się nie kocha samej siebie. Daj sobie czas. Może spróbuj zostawić go z kimś zaufanym i wypocząć, może to zmęczenie? Może depresja? A może po prostu potrzebujesz więcej czasu.
OdpowiedzNie jesteś sama! Bardzo dużo kobiet tak ma. Rodzicielstwo nie wygląda tak jak na instagramie czy reklamie gerbera, że rozkoszny maluszek w białych śpioszkach i rozanielona matka, a wokół ptaszki ćwierkają. Ale o tym się nie mówi (ani w mediach ani nawet w gronie znajomych czy bliskich bo kobiety się właśnie boją etykietki wyrodnej matki), a potem kobiety takie jak Ty myślą, że to z nimi jest coś nie tak. Zatem po pierwsze - nie biczuj się myślami, że coś z Tobą nie tak, i że wszystkie inne matki są wspaniałe, a Ty jedna nie. Po drugie - spróbuj, jeśli masz możliwość, odpocząć. Odzyskać nieco życia "sprzed dziecka". Jakieś zakupy, kawa z koleżanką, popołudnie z książką czy serialem tylko dla Ciebie, spacer - cokolwiek, co sprawiało Ci przyjemność kiedyś. Po trzecie - rozważ rozmowę z położną, albo przez infolinię zaufania (jeśli np. mieszkasz w małej miejscowości i nie masz na tyle zaufania), bo być może to jest depresja poporodowa, a wtedy bez leków się nie obejdzie.
OdpowiedzDziewczyno, dwie rzeczy. 1. NIE, nie jesteś żadną "wyrodną matką", nie daj sobie nikomu tego wmówić. Nie mamy wpływu na nasze emocje, to, co czujesz nie zależy od Ciebie. 2. ZARAZ, jak najszybciej, poszukaj profesjonalnej pomocy. Może to być forma depresji poporodowej - przypadłości, na którą zapada nawet 20% kobiet po urodzeniu dziecka. Idź do psychologa, nie musi to być od razu konkretna terapia, na początek normalna rozmowa. Nie daj się wmanewrować w myślenie typu "samo przejdzie". Nie katuj się. Będzie lepiej.
OdpowiedzSwoja droga to jest dopiero spoleczna piekielnosc. Kobieta MUSI od pierwszej chwili poczuc wielkie poklady milosci, wzruszenie i dopiero teraz poczuc po co zyje!! Ple ple ple, sranie w banie i kultura popcornowa wyniesiona z filmow i kretynskich seriali. I jeszcze te matki, babki i ciotki swiergocace: no widzisz jakie to szczescie niepojete, jaka radosc, musisz byc obsrana ze szczescia! No musisz, bo jak nie to co ludzie powiedza! A jeszcze innym cudownym zjawiskiem jest: nie chcesz dziecka? Jak urodzisz to natychmiast pokochasz te piekkna istotke co ja pod sercem nosilas. A jednak czasami pozostaje swiadomosc, ze nie pod sercem, tylko pod zoladkiem i jak nie chciala dzieciaka tak nie chce, tylko teraz juz wyboru nie ma.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 kwietnia 2022 o 10:50
@Samoyed: Właśnie. Kiedyś, jak byłam młoda i głu...psza niż teraz, też uważałam, że to przecież normalne, że każda kobieta chce mieć dzieci. Na szczęście z tego wyrosłam ;) Ciekawe jest to, że ja od zawsze chciałąm mieć dziecko. Serio, od zawsze, odkąd -pamiętam, WIEDZIAŁAM, że chcę być matką. Ale że nie miałam śmiałości do facetów, to fantazjowałam, że w ostateczności pójdę na jakąś imprezę i jakiegoś lokalnego podrywacza zaciągnę do kibla, żeby mnie zapłodnił. Fajne marzenia dla szesnastolatki, nie? Miałam jeszcze tyle rozumu, że zamierzałam poczekać aż zdam maturę i znajdę dobrą, stałą pracę. I nikogo nie zastanowiło to, że nastolatka ma takie parcie na rozmnażanie się. Tak samo jak nikogo nie niepokoi fakt, że niektóre kobiety odmawiają innym wartości, póki te się nie rozmnożą. Co innego jest, gdy nie chcesz mieć dzieci. Ta cecha traktowana jest jak choroba, która ma przejść albo zostać wyleczona. Chore jakieś to wszystko...
Odpowiedz@singri: oo widzę że tak samo miałyśmy we łbach poprzewracane xD inni myśleli o zabawie a ja o zakladaniu rodziny xD Teraz na wiele rzeczy patrzę inaczej. Kiedyś też było dla mnie niepojęte jak można nie chcieć gromadki dzieci xD
Odpowiedz@singri: A ja z kolei nigdy miec dzieci nie chcialam, wiec rozumiem te druga strone. Zawsze bylam asertywna, wiec nie to ze uleglam otoczeniu. Jak idiotka uznalam, ze zobaczymy co sie stanie. Jest mi z tym dobrze, ale musialam na dobrze poczekac, Ale u ilu takich idiotek jak ja, ktore czy to pod wplywem otoczenia, czy jakiegos naglego przyplywu zmiany zdania sie zdecydowaly i dobrze nigdy nie przyszlo?
Odpowiedz@singri: "Tak samo jak nikogo nie niepokoi fakt, że niektóre kobiety odmawiają innym wartości, póki te się nie rozmnożą." - serio? Większość normalnych ludzi to niepokoi, bo większość normalnych ludzi niepokoi ocenianie i umniejszanie wartości człowieka z powodu jego osobistych wyborów. I jeśli już to chyba prędzej "trendy" jest mieszanie rodzin wielodzietnych niż bezdzietnych z błotem.
Odpowiedz@AnitaBlake: A u mnie kompletnie na odwrót. Gdzieś do 24-25 roku życia mówiłam, że coooo, jakie dzieci, ja nigdy nie będę mieć dzieci, nie lubię, nie chcę, nie nadaję się. I sama nie wiem kiedy nagle zaczęłam z zazdrością patrzeć na matki z dziećmi i wyobrażałam sobie moje przyszłe dziecko, jak je tulę, wożę w wózeczku, rysujemy razem... No, rzeczywistość nie jest aż taka kolorowa, ale jest fajnie ;)
Odpowiedz@digi51: i dlatego nie ma co nikogo zmuszać ani namawiać :) ktoś będzie miał kiedyś a jak nie to nic się nie stanie.
Odpowiedz@singri: Jak ty masz rację z tym zdaniem: "nikogo nie niepokoi fakt, że niektóre kobiety odmawiają innym wartości, póki te się nie rozmnożą". Kurczę, jakie to prawdziwe! same sobie zgotowałyśmy ten los. Moja ciotka, gdy miałam chłopaka: a ile dzieci byś chciała mieć? Moja ciotka, gdy urodziłam pierwsze: a powiedz, nie czujesz się teraz bardziej wartościowa? Bo ja, jak pierwszy raz urodziłam, to czułam, że nareszcie jestem wartościowa! Moja ciotka, gdy urodziłam drugie: oooo super, to nareszcie masz prawdziwą rodzinę! Bo jedno dziecko to nic, dopiero jak masz dwójkę, to to jest rodzina! A to jeszcze nie ta najgorsza z ciotek.
OdpowiedzPiezę tylko dlatego, żebyś zobaczyła kolejną osobę z tą samą radą. Poszukaj profesjonalnej pomocy. To co Cie spotyka nie jest ani niezwykłe ani złe ani wstydliwe.
OdpowiedzDo lekarza a nie na piekielni!
Odpowiedzjeśli jest to dziecko chciane i wyczekane, to będzie dobrze. ale musisz poszukać pomocy. chciałaś być matką więc musisz po prostu nauczyć się matkować. stygmatyzowanie kobiet które choć trochę odbiegają od "tak chcę być matką piątki dzieci nie pracować tylko wychowywać a każde kocham nad życie nieprzerwanie od momentu jego wyjścia z dróg rodnych" musi się skończyć.
OdpowiedzTeż tak myślałam. Też nic nie czułam. Dwa lata minęły, kolejne w drodze. Wiele się nie zmieniło. Mam depresję. Leczę się. Tylko ja dość szybko trafiłam z dzieckiem do szpitala. I wtedy okazało się, że pod warstwą „nie czucia” jest więcej miłości i troski niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Nie wierz temu co wmawia ci depresja i zmęczenie. Jesteś najlepszą matką dla swojego dziecka. I bez względu na to co teraz czujesz codziennie mów mu że je kochasz. Ono tego potrzebuje. I ty też.
OdpowiedzU mnie przyszło . Jak zaczęliśmy się wygrzebywać z najgorszego okresu / łajna / szamba które początkowo często towarzyszy niemowlakom - nie śpi, drze się, je i sra, a jeszcze choruje czasem. Ze starsza siostra. Ehhh… było ciężko , ale im dalej tym lepiei i miłość przyszła :)
OdpowiedzWydaje mi się, że wyrodna matka nie widziałaby w tym problemu, że ma takie odczucia, a Ty widzisz, że coś jest nie tak jak powinno, a to pierwszy krok do sukcesu :). Teraz trzeba tylko zacząć działać żeby coś zmienić,może to np. depresja poporodowa i lepiej zapisać się na terapię.
OdpowiedzTo brzmi jak bardzo klasyczny objaw depresji poporodowej. Zgłoś się do lekarza. 20% mam to ma, to nie wyrodność, to choroba. Hormony nie zawsze sobię radzą z tym sajgonem ciąża-porod-polog i niestety czasem trzeba się wspomóc lekami.
OdpowiedzMasz ewidentnie przedłużająca się depresję poporodową, przedłużającą się ze względu na jej nieleczenie. I jak zdążyłaś już w poprzednich komentarzach przeczytać - nie jesteś taka jedyna. A swoją drogą - tym biednym dziewczynom wciskają, że dziecko to sama radość, miłość i szczęście, które cię doświadczy i opanuje natychmiast po porodzie, a to wcale tak nie jest, zwłaszcza, jeśli poród był trudny. Sama wcale tego po porodzie nie czułam, a nawet potem - nie było to żadne wielkie uczucie - ot odpowiedzialność za istoty, które powołałam na ten świat (i to właśnie było najsilniejszym uczuciem, nie jakaś tam miłość).
OdpowiedzA takie to macierzyństwo słodziutkie podobno, te śliczne bobaski takie oh i ah, brajanki i dżesiki drące mordy wniebogłosy. A, i pięć stówek w portfelu co miesiąc macie, wyprawkę do szkoły i inne bonusy z moich podatków. Pozdro dla tych, co nie muszą się użerać z bachorami.
Odpowiedz