Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Podczas studiów medycznych trafiłam na bardzo różnych ludzi, po obu stronach "barykady"…

Podczas studiów medycznych trafiłam na bardzo różnych ludzi, po obu stronach "barykady" ochrony zdrowia. Piekielni lekarze, pielęgniarki, ratownicy, sekretarki i pacjenci to niestety smutna norma. Dziś będzie o tych ostatnich.

Lekarz zabrał grupę do poradni, więc pacjentów przewija się dużo - łącznie było ich 14. Większość neutralna, ale ci trzej zapadli mi w pamięć.

1. "Ja tu byłam, gdzie moja dokumentacja?!"
Pacjentka nie taka stara, bo koło 60. Ale roszczeniowa za pięciu. Własnej dokumentacji nie wzięła, zarzeka się, że była miesiąc temu, nawet u tego lekarza, i na pewno on ma "te papiury, ona dźwigać nie będzie i starego kręgosłupa obciążać". Jako że choroba z gatunku tych, których leczenie trzeba sprawdzać i w miarę możliwości modyfikować, jednak dane z przeszłości by się przydały. A tu - nie ma, no zniknęły. Lekarz kombinuje: Zmiana nazwiska? Imienia? Przeniesienie między gabinetami? Po dłuższej chwili okazuje się, że ona jednak była rok temu (a te dokumenty idą do archiwum), w innym gabinecie i u innego lekarza. "Przepraszam" nie było, ale zajęła dwa razy tyle czasu, co powinno
PS. Brak dokumentacji elektronicznej, tylko papierowa - dlaczego tak to funkcjonuje, to nie wiem.

2. Nieco mniejszy, ale irytujący kaliber. Podczas badania innej pacjentki wchodzi facet. Bez pukania, bez dzień dobry, on potrzebuje konsultacji na już. Nieważne, że akurat była osłuchiwana kobieta... bez niczego powyżej pasa. Doktor nie przebierając w słowach wygonił jegomościa na korytarz. Ten wepchnął się tuż po tej pacjentce, zażądał, żeby studenci wyszli, na słowa, że to szpital kliniczny i mamy tu prawo być postraszył znajomością z dyrektorem i ordynatorem, lekarz dla spokoju powiedział, że mamy chwilę przerwy. Okazało się, że gość potrzebował tylko przedłużenia recepty. Czemu nie załatwił tego u rodzinnego? Nie wiadomo.

3. Tu już większy problem. Pacjentka w średnim wieku, przychodzi z mężem. Podczas osłuchiwania widoczne siniaki w różnym stadium "rozkładu", na klatce piersiowej, brzuchu i ramionach. Patrzymy na siebie - studenci i doktor - porozumiewawczo. Albo babka uprawia boks, regularnie spada ze schodów, albo przemoc domowa. Raczej to ostatnie. Na pytanie o urazy odpowiedziała, że tak, regularnie się potyka i to dlatego, no sam pan wie, te dywany, można się przewrócić. Nie brzmiało zbyt przekonująco. Prowadzący się zastanawiał, jak tu wyprosić faceta, żeby zapytać się pacjentkę o to. Wymyślił, że z racji leków przez nią przyjmowanych musi zrobić jej EKG (ma to sens, niektóre mogą wpływać na pracę serca), a w sali do tego nie może być nikt poza pacjentką i pielęgniarką, ewentualnie studentami, jeśli zainteresowana się zgodzi. Ta pokiwała głową, poszła, razem z nią dwie najbardziej ogarnięte dziewczyny. Zdołały jej tylko przekazać, że jeśli się boi, jest źle traktowana, to żeby skontaktowała się z tymi a tymi organizacjami, one mogą pomóc.

Czy dobrze zrobiły - nie wiem, nie jesteśmy uczeni, jak reagować w takich sytuacjach, lekarz po ich wyjściu powiedział, że zgłosi sprawę na policję jako podejrzenie przemocy domowej.

słuzba_zdrowia

by ~piatyrocznik
Dodaj nowy komentarz
avatar marcelka
12 14

Ad. 1 - organizacja też piekielna, po nazwisku kobiety powinno dać się wyszukać, czy faktycznie była pacjentką i jeśli tak - to czy jest dokumentacja czy nie oraz jeśli jest - to gdzie. Nie chodzę zbyt często po lekarzach ale starsi członkowie rodziny już częściej i nigdy żadne z nich nie zabiera ze sobą do lekarza/przychodni (gdzie już się było) dokumentacji żadnej, chyba nawet nie mają w domu nic takiego... Ad. 3 - problem jest poważniejszy, taka kobieta powie, że przemoc, i co? Musi wrócić do domu z mężem, który nie dość, że przemocowy, to jeszcze wk****ony. A może jeszcze dzieci w tle. Jak nie ma gdzie pójść (np. do rodziców) i nie ma za co sama utrzymać siebie i dzieci, to jest patowa sytuacja.

Odpowiedz
avatar szafa
4 6

@marcelka: Święta prawda. Nienawidzę ludzi bezmyślnie zgłaszających przemoc nie mających pojęcia, jak wszystko działa w praktyce. Przykład A: bliska osoba w bardzo przemocowym małżeństwie, mąż już z niebieską kartą; pewnego dnia przychodzi (ona) do mojej matki tak pobita, że ledwie chodzi - no to do lekarza, obdukcja, sąd... i co sąd? ano sąd stwierdza, że nie ma dowodów na to, że to mąż. No tak, w sumie nie ma, nie pobił jej przy ludziach przecież. Koniec rozprawy, mąż oczywiście ją pobił jeszcze bardziej po. Przykład B: moja kumpela w przemocowym związku. Pytam, czy zgłaszała na policję - nie, skądże, ona matka z dzieckiem (nie jego, wziął ją do siebie, gdy była samotną matką) ani nie zameldowana u niego (choć prosiła) ani oczywiście ślubu, wiadomo; boi się, że wyląduje na ulicy. Co zrobiliśmy? Znaleźliśmy jej mieszkanie, sensowniejsza pracę i dopiero jak stanęła na nogi zaproponowaliśmy świadkowanie w ewentualnym procesie (ale nie chciała)

Odpowiedz
avatar Ohboy
13 13

W 2 to przede wszystkim lekarz powinien zamknąć drzwi na klucz, skoro pacjenci się u niego rozbierają...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 kwietnia 2022 o 15:01

avatar Attentat
10 10

@Ohboy: Ewentualnie ustawić parawan w taki sposób, aby zasłaniał pacjenta przed osobą wchodzącą (nieraz pielęgniarki lubią tak wpadać, przez co pacjenci w poczekalni też mogą swoje zobaczyć).

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 8

@Attentat: Albo. Cokolwiek, co zagwarantuje pacjentowi trochę intymności, w końcu lekarze doskonale wiedzą, jak to wygląda. A o pielęgniarkach coś wiem, bo mi pewnego razu wpadły dwie, jedna po drugiej, jak akurat leżałam sobie rozebrana do pasa. :)

Odpowiedz
avatar dayana
2 4

1 - Ja tam oczekuję, że jak idę się leczyć do tej samej placówki to oni mają dostęp do mojej dokumentacji. Możesz w to nie uwierzyć, ale nie dla każdego wizyta u lekarza to tak istotne wydarzenie w życiu, żeby zapamiętać kiedy była ostatnia. Oczywiście raczej normalny człowiek określi czy to było miesiąc, czy może rok temu, ale jak to stara babka to można się spodziewać, że w jej głowie czas płynie inaczej, może mieć jakąś demencję, czy cokolwiek. 2 - Zamki w drzwiach lub parawany są tak drogie, że faktycznie nie warto w to inwestować. Pacjent to śmieć, nie ma żadnej godności, więc co tam się przejmować. Cycem w stronę drzwi i lecimy z badaniem! Mam nadzieję, że rolet w oknach też nie ma. Ja się mocno niekomfortowo czułam jak byłam u fryzjera i było 3 praktykantów, co tak stali i się każdy pod innym kątem gapił jak mi fryzjer włosy ścina. Co czuje osoba, która musi przejść badanie, a tu stoi cały tłum obserwatorów to potrafię sobie wyobrazić. Nie dziwię się, że ten facet nie chciał tłumu w gabinecie. 3 - Przemoc domowa to złożony problem. Zgadzam się, że jak mamy osobę dorosłą, która nie jest ubezwłasnowolniona to należy wyrzucić towarzystwo z gabinetu (wyjątek: kobieta w ciąży i badania jak tam się płód rozwija, bo tutaj to zrozumiałe, że ojciec dziecka też może być zainteresowany i ma prawo wiedzieć), ale w tym kraju pomoc osobom doświadczającym przemocy domowej jest żadna.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@dayana Jeśli nie chcesz obecności studentów, nie lecz się w placówce akademickiej. W zwykłej przychodni lub szpitalu możesz się na studentów nie zgodzić. Co do reszty zgoda.

Odpowiedz
Udostępnij