Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W budynku, gdzie obecnie mieści się moja firma, biura zajmowane są w…

W budynku, gdzie obecnie mieści się moja firma, biura zajmowane są w większości przez różne mikroprzedsiębiorstwa. Na każde 10-12 pomieszczeń biurowych przypada mała kuchnia, do wspólnego użytkowania. Kuchnia nie była wyposażona - kiedy wprowadzaliśmy się rok temu (byliśmy pierwszą firma, która wprowadziła się na dane piętro), znajdowały się tam szafki, zlew, kuchenka elektryczna, zmywarka i kosz na śmieci. Drobne AGD, naczynia, sztućce, ścierki, środki czystości itp. musieliśmy zorganizować we własnym zakresie. Janusz przyniósł mikrofalę i toster, ja czajnik elektryczny (miałam w domu zapasowy), naczynia i sztućce każdy przyniósł swoje, a płyn do naczyń, gąbki itp. dokupiło się w pobliskiej drogerii.

Przez wiele miesięcy byliśmy jedynymi najemcami w naszym "sektorze", więc korzystanie z kuchni było bezstresowe, problem zaczął się z końcem roku, kiedy budynek się zapełnił, a użytkowników kuchni przybyło. Coraz częściej zastawało się sytuację, że naszych kubków/ talerzy/ łyżeczek albo nie ma w ogóle (niektóre w ogóle wyparowały na stałe), albo, mimo obecności zmywarki, stoją brudne w zlewie lub na blacie kuchennym (zastanawiam się, swoją drogą, kto za tymi ludźmi sprząta w domu - mają służbę czy po prostu żyją w syfie?). Naszą kawę i herbatę musieliśmy zabrać do swoich biur, gdyż ktoś się nimi chętnie częstował.

Zostawiliśmy kartkę z informacją, że wyposażenie kuchni nie jest wspólnym dobrem, tylko naszą prywatną własnością i o ile nie mamy nic przeciwko temu, że ktoś korzysta z czajnika czy mikrofali, to prosilibyśmy o przyniesienie sobie własnych naczyń i sztućców, i niekorzystanie z naszych, gdyż pomijając względy higieniczne, zwyczajnie nie ma ich na tyle. Poza tym prosilibyśmy, żeby tym razem ktoś inny był tak miły i kupił płyn do mycia naczyń i tabletki do zmywarki, które właśnie się kończą. Reakcji zero.

Dzisiaj kończyłam robić sobie herbatę, kiedy do kuchni wszedł jakiś facet. Spytał, czy wiem, do kogo należy czajnik. Odpowiedziałam, że do mnie. W tym momencie typ wyskoczył z pretensjami, że co mi przyszło do głowy, przynosić do służbowej kuchni czajnik, który nie dość, że ma pojemność zaledwie 1l, to jeszcze za długo zajmuje mu gotowanie wody, przez co kompletnie nie nadaje się do używania przez całą "społeczność", taki czajnik to się w domu używa, a nie w pracy. On jest zajętym człowiekiem, wiecznie pod presją czasu i nie może tyle czekać, inni na pewno też nie. Mam go zabrać i prędziutko przynieść inny - większy, szybszy i ogólnie bardziej nadający się do biura. (Myślałam, że roszczeniowi buce to domena korpo, no ale chyba jednak nie)

Zaskoczona poziomem bezczelności, odpowiedziałam facetowi, że raczy sobie żartować. Czajnik jest mój prywatny, przyniosłam go dla siebie i na moje potrzeby wystarcza. Jeżeli jemu nie pasuje, nikt nie każe mu z niego korzystać, może przynieść własny. Ten wzruszył ramionami, burknął, że "no bez przesady" i poszedł.

No to zabrałam czajnik i naczynia do swojego biura i niech sobie towarzystwo gotuje wodę siłą woli.

Biuro

by Crannberry
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
33 35

@Nanatella: sądzac po syfie, jaki zawsze jest w kuchni, po kradzieży naszych naczyń i kompletnym ignorowaniu naszych próśb, buców, którzy nie szanują cudzej własności, jest znacznie więcej niż ten jeden. Zresztą, w jakim sensie karać? To, że uprzejmie pozwoliłam na to, żeby inni korzystali z mojego prywatnego czajnika (nota bene za dwie i pół stówy, a nie kilkadziesiąc złotych, skoro juz sie bawimy w wyliczanki), było z mojej strony wyłącznie gestem dobrej woli. Nie mam obowiązku udostępniać innym swojej własności, tym bardziej, że zamiast słowa "dziękuję" musze za to wysłuchiwac połajanek. Są jakieś granice. To samo z płynem do naczyń. Niby nie zbiedniejemy, jeśli tylko my będziemy go kupować, ale z drugiej strony, dlaczego tylko my mamy wszystko sponsorowac, a pozostałe 15 osób będzie się bujać na naszych plecach?

Odpowiedz
avatar rodzynek2
14 14

@Nanatella: No i? Prywatny czajnik Crannberry i może robić z nim co jej się żywnie podoba, w tym udostępniać komu chce, a nawet wyrzucić do kosza, jeżeli będzie miała taki kaprys.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
11 13

@Nanatella: Tak. Z całej opowieści wyhaczyłaś tylko to, ze jeden facet zażądał wymiany czajnika prywatnego na prywatny ale lepszy. A poza tym wszystko inne u Ciebie w porządku? Wzrok, inteligencja itp? Bo dla mnie za to, ze prywatne naczynie i sztućce sa traktowane jak dobro wspólne i do tego zostawiane zasyfione, podbieranie produktów spożywczych bez zapytanie choćby czyje to, już nie mówiąc o jakieś formie rekompensaty, kwalifikuje się do opróżnienia kuchni i trzymanie WSZYSTKIEGO prywatnego w biurze. Włącznie z płynem i tabletkami. Nie żyjemy w socjalizmie do ch... wafla. A gość za taką pyskówkę wygarnąłby ode mnie w dziób i przeleciałby przez regipsy do swojego pokoiku, nawet kosztem późniejszej sprawy w sądzie. Zastanawiam się czy Ty nie z tych roszczeniowych, co im się należy, że tak się obruszyłaś na ten czajnik...

Odpowiedz
avatar Tee_can_do_that
13 13

Jak za studenckich czasów... mieszkałam w akademiku, gdzie była wspólna kuchnia na 4 pokoje. Każdy miał teoretycznie własne przybory kuchenne, ale zmywać nie lubił nikt. Zwłaszcza po imprezie do białego rana. Miałam tego pecha, że koleżanka z pokoju obok robiła imprezy dla swojego grona w każdy poniedziałek. Bo mieli wolny wtorek na uczelni. Więc nie dość, że co wtorek byłam niewyspana, to jeszcze wszystkie moje przybory kuchenne leżały brudne w stercie wszystkich znajdujących się w kuchni naczyń. Nie pomagało wkładanie na najwyższą półkę, tam tez znaleźli :(. Kilka rzeczy ktoś pożyczył i już nie wróciły. Na takich nie ma lekarstwa. Trzymać swoje pod kluczem i już.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

Oduczyłem się takiego altruizmu w mojej pierwszej pracy. Żadnych naczyń tam nie było i nie było na to miejsca, poza szklankami, więc to nie było problemem. Ale było gdzie zostawić jakąś herbatę, cukier itp. Raz się zapytałem, jak to rozwiązują, kto gdzie zostawia swoje rzeczy, to usłyszałem, że wszystko jest wspólne. Tylko później okazało się, że dla fanów wspólnoty oznaczało to, że oni korzystają ze wszystkiego do woli, ale niczego nie uzupełniają. Czajnik na wodę był, a kilka torebek herbaty czy mały słoiczek cukru bez problemu mogłem sobie przynieść. I tak nosiłem prowiant, więc to nie robiło mi różnicy.

Odpowiedz
avatar rafik54321
4 6

Dlatego właściciel budynku który udostępnia tę kuchnię oraz szafki, powinien temat rozwiązać prosto. Suszarka na naczynia w formie szafki, każda szafka na kluczyk i każdy "segment" ma swoją szafeczkę na swoje tematy. Wrzucasz swoje naczynia do zmywarki, wrzucasz swoją tabletkę, jak zmywarka skończy, do swojej suszarki, cyk na kluczyk i papa. Nie ma opcji że komuś coś ginie, albo coś podobnego. Każdy ma swój kącik i każdy musi się w nim zmieścić.

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 7

@rafik54321: nie da się. Tam już i tak jest clusterfuck. Kuchnia ma 2m kw, pod blatem jest zmywarka 45cm, minilodówka i kosz na śmieci, na blacie minizlew, 2-palnikowa kuchenka i max 50cm powierzchni roboczej. Na ścianie półka z mikrofalą i niewielka wisząca szafka na wszystko. O ile w dużej kuchni brudne gary jeszcze da się wytrzymać, to w tej, kiedy w zlewie stoją 3 kubki, a na blacie leży talerz, nie masz nawet jak zrobić sobie herbaty

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@rafik54321: I za każdym razem obliczać, ile z pojemności zmywarki zajmuje twój kubek i widelec oraz odłamywać stosowny kawałem ze swojej tabletki.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 10

Parę dni temu jeden z pracowników powitał mnie słowami "kawa się skończyła!". Pytam kiedy się skończyła. On na to "Teraz!". Kawę, herbatę, itp. organizuje pracodawca, ja zamawiam, to co nam potrzeba, ale pomimo moich wielokrotnych próśb, żeby chłopaki informowali nas, że zapasy zaczynają się kończyć, to jak grochem o ścianę. Przynajmniej sprzątają po sobie, oprócz naszego młodego buca. W domu on też nie sprząta, robi to za niego żona. W domu rodzinnym też nie sprzątał, z tego co wiemy, to rodzynek z trzema starszymi siostrami, więc ukochany i wymiziany cherubinek.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 4

@Bryanka: Ha, to mi się przypomniało jak ja byłam na praktykach. Na "moim" piętrze było parę innych biur i jedno z nich też miało młodego stażystę. Chłoptaś nie robił wokół siebie nic i wielokrotnie był proszony (przez kobiety) by po sobie sprzątał i przestał kraść kubki (nie wiem co on z nimi robił). Najczęściej odpowiadał krzykiem, żeby się od niego odczepić bo on nie jest od sprzątania. Jeden raz usłyszał go jakiś inny facet, jak się później okazało - jego przełożony, to go bardzo szybko to pionu ustawił. Nie został zatrudniony na stałe.

Odpowiedz
avatar marcelka
9 13

Niektórzy tak mają, że rączek nie użyją, choćby nie wiem co... Do dziś pamiętam sytuację z czasów studenckich, gdy jechałam w piątek popołudniu do domu na weekend (autobusem) i jechał też kolega z tej samej miejscowości. Ja z torebką i laptopem, on z wielgachnym plecakiem, takim na stelażu, a środek semestru, więc się zdziwiłam, na to on, że jeździ do domu co dwa tygodnie i pranie wozi. No to ja ze współczuciem, że brak pralki w wynajmowanym mieszkaniu to lipa, a on... że pralka jest, ale on nie wie jak się pierze... Dodam, że to była jakoś połowa drugiego semestru, a nie pierwszy tydzień, no i przecież mógł zapytać mamy, google'a, kogokolwiek... ale nie, łatwiej wozić stertę brudnych gaci do mamusi, żeby wyprała... a chłopak tak ogólnie spoko, w życiu bym nie pomyślała, że taki nieogar. Szok.

Odpowiedz
avatar Arry
7 7

To ja się odniosę do jednej kwestii: "(zastanawiam się, swoją drogą, kto za tymi ludźmi sprząta w domu - mają służbę czy po prostu żyją w syfie?)" Na podstawie obserwacji mojego teścia dochodzę do wniosku, że mają żony/partnerki/matki które są przywiązane do czystości w domu ale równocześnie nie potrafią na tyle mocno postawić na swoim, żeby takiego gagatka zmusić do sprzątania po sobie, więc to one za niego wszystko robią. Dodaj do tego podejście "ja zawsze mam rację, a jak nie mam racji to i tak będę się z tobą kłócić i wymyślać argumenty z dupy, żeby udowodnić, że mam rację". Najciekawsze jest to, że często u takiego osobnika można zaobserwować wyparcie i racjonalizację. Bo przecież wiadomo... tani marketowy czajnik elektryczny na 100% ma funkcję samoodkamieniania, co nie? :) Ogólnie jest to typ, który posprząta tylko i wyłącznie jak nie będzie absolutnie żadnej szansy, że zrobi to za niego ktoś inny. Co ciekawe (albo i nie, zależy czy patrzeć od strony naukowo-socjologicznej czy może od strony bytowo-socjalnej) takie osoby, jeżeli coś robią, to mają tendencję do robienia większego syfu niż inni ludzie, bo to nie oni ten syf będą sprzątać.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
0 0

Ja to w ogóle nie rozumiem, czemu tych podstawowych rzeczy nie zapewni pracodawca? Wszędzie, gdzie do tej pory pracowałam, to firma zapewniała takie podstawy jak kawa, herbata, nie mówiąc o kubkach czy płynie do naczyń. Oczywiście problem z brudnymi kubkami występował, albo komuś nie chciało się wyjąć czystych ze zmywarki i dokładał brudne. Roszczeniowosc ludzi niestety rosła wraz z większą "dobrocią" ze strony firmy, w jednej z nich ludzie potrafili robić wyrzuty, że skończyło się mleko kokosowe (podczas gdy mieli do wyboru jeszcze sojowe, migdałowe, no i oczywiście kilka zwykłych) albo, że o 11 nie było już dla nich darmowych kanapek (które były dostarczane ok 8 rano). Nie mówiąc o zostawianiu po sobie syfu na stole, włącznie z opakowaniami po ostatnim ciastku itp

Odpowiedz
Udostępnij