Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję (jeszcze) w McDonaldzie na północy kraju. Padają określenia "kołchoz", "pie***nik" czy…

Pracuję (jeszcze) w McDonaldzie na północy kraju. Padają określenia "kołchoz", "pie***nik" czy "obóz pracy" i to prawda. Na początek ciężki kaliber.

Mamy kierowniczkę - Ludwikę. Podobno jest związana z tym przybytkiem od niepamiętnych czasów. Nic więc dziwnego, że po zwolnieniu poprzedniej kierowniczki restauracji, Justyny, to Ludwika była "najlepszą" kandydatką. Szkoda tylko, że nowe osoby szczerze jej nienawidzą i nie rozumieją, a starzy pracownicy albo są pupilkami albo po prostu wolą się nie wychylać by nie stracić pracy.

Ciągłe braki w zaopatrzeniu, brak szacunku zarówno do pracowników jak i gości, zwalanie winy na innych i nie przyjmowanie logicznych argumentów to norma. Wszystko jest robione za wolno i zawsze źle. Nie dociera do niej, że na przykład robienie niektórych kaw może zajmować nawet dwie minuty, bułki muszą się opiekać przez te dwadzieścia kilka sekund, i że przy dużym ruchu, i dużych zamówieniach cel stu sekund na zamówienie jest nie do spełnienia. Mówi szybko, często za głośno i za dużo. Sam jej widok sprawia, że mam ochotę czasami wrzasnąć. Nie widzę w niej żadnych pozytywów. Nie twierdzę, że Justyna nie miała wad. Ale to nie był poziom Ludwiki.

by ~mckolchoz
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
11 13

A gdzie druga,trzecia,czwarta część?

Odpowiedz
avatar JohnDoe
9 11

@Balbina: no jak gdzie. Dopiero się pisze. Jedna część - jedna historia. Trzeba czekać jak na odcinki dobrych seriali :D

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 3

@JohnDoe: Już kupiłam ciastko i zaparzę sobie kawę. Będę czekała na ciąg dalszy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Balbina: Ale ciastko z mcdonalda, prawda?

Odpowiedz
avatar Librariana
6 6

Z doświadczenia wiem, że skargi pracowników nie działają. Ale gdyby klienci zaczęli się skarżyć to kto wie...

Odpowiedz
avatar Tee_can_do_that
2 4

A taka była kiedyś fajna reklama maka, że od szeregowego pracownika do kierownika. I frytki do tego. Ale z tego, co wiem jest dużo franczyz i ludzie, którzy mieli wątpliwą przyjemność doświadczyć przejścia z zarządzania sieci do franczyzobiorcy mają tego typu problemy, albo i gorsze, niż tu. A, że często w okolicy to jedyny większy pracodawca, to ludzie zaciskają zęby i pracują.

Odpowiedz
avatar ann87
4 6

Zdradź autorze czy to te 100 sekund spowodowało że zamówienia są usuwane z tablicy oczekujących, a człowiek musi nadstawiać ucha. Nie chodzę często do maka ale strasznie mnie to irytuje.

Odpowiedz
avatar Doktoreq
2 2

@ann87: W maku nigdy nie pracowałem, ale jestem na 90% pewien, że tak właśnie jest. Jak to jest, że zawsze cała historia zaczyna się od wprowadzenia ułatwiającego życie klienta rozwiązania, a potem jakiś mikromenadżer (ten typ co mówiłby pracownikom jak trzymać "instrument" żeby na nim "zagrać") wpada na pomysł żeby zrobić z tego metrykę. Potem następuje śrubowanie norm, a w momencie gdy stają się one nie do przeskoczenia zaczyna się, moim zdaniem uzasadnione, obchodzenie systemu przez pracowników. Kończy się to na tym, że wszyscy są zirytowani: pracownicy - bo muszą kombinować a klienci się złoszczą, klienci - bo system nie działa tak jak powinien co rodzi więcej problemów niż jak systemu nie było i menedżerowie - bo pracownicy kombinują, metryki szlag trafił i nie będzie premii za innowacyjność.

Odpowiedz
avatar Kefir33
1 1

@ann87 tak właśnie jest. Pracuję w mcd w Irlandii i ze względu na narzucone normy R2P (czyli od momentu kiedy zostaje wydrukowany paragon na kasie/kiosku do momentu usunięcia zamówienia z tablicy) wynoszą 110-120 sekund, to się da zrobić tylko z kawą, a jak jest większe zamówienie, albo nietypowe albo tysiąc innych rzeczy, ta norma jest niemożliwa do utrzymania. Więc tak - zamówienia znikają a ucha trzeba nadstawiać.

Odpowiedz
avatar Dominik
1 5

To dziwne. Moje dziecko pracuje w Macu i sobie chwali.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Pracowałam w Maczku w W-wie u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej (pierwszy Mak w PL ;)). Może to była "popisowa" restauracja, ale nie pamiętam, żeby kiedykolwiek zabrakło czegoś z zaopatrzenia. Warunki pracy i płaca (15 lat temu) były naprawdę bardzo dobre. Dodatkowo dało się dostosować grafik do zajęć dziennych na uczelni. W tym punkcie na co dzień był duży ruch, a czasami (jakieś imprezy przy PK, marsze itp.) był OGROMNY! Kilkanaście czynnych kas i po 2 osoby na każdej (jedną przyjmuje, druga składa). Wyrabialismy się w określonym czasie z wydawką :) jeśli i was to nie funkcjonuje przy (zakładam) mniejszym ruchu, to jest to wyłącznie kwestia organizacji = kierownictwa. Myślę, że sieć (której notabene bardzo zależy na opinii) mogłaby się zainteresować sytuacją tego konkretnego franczyzobiorcy, gdyby dotarło do niej to, co tu opisałeś... ;)

Odpowiedz
Udostępnij