Jestem w miejscu X i moja kobieta ma do mnie dojechać pociągiem. Jestem tu od 26.02, a moja kobieta ma przyjechać 10.03.
23.02, jeszcze przed wyjazdem. Mówię:
- Kup sobie bilet zawczasu, bo potem nie będzie.
- Dobra, dobra.
Już raz tak było, że miała do mnie dojechać, zbyt długo zwlekała z zakupem biletu, a potem nie było.
28.02.
- Kupiłaś już bilet?
- Nie, jeszcze nie, ale kupię.
- Żeby znowu się nie okazało, że nie ma.
- Dobra, dobra.
02.03.
- Kupiłaś?
- Nie, jeszcze czas.
06.03, dzisiaj. Ona:
- Nie ma biletów!
Ja:
- A nie mówiłem?
Ona:
[foch]
Kurtyna.
kobieta
"Moja kobieta" Serio? tak o partnerce myślisz i mówisz?
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: a jak baby mówią "mój facet" to już jest ok? śmierdzi hipokryzją...
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: A co ma mówić, "moja d..a"?
Odpowiedz@Fahren: Luba,narzeczona,niemota,dziewczyna,partnerka tylko nie moja kobieta!!!!
Odpowiedz@Balbina: Spoko. "Oto moja facetka, Kunegunda" ;)
Odpowiedz@Balbina: Całkowicie poważnie, co jest nie tak z "moja kobieta"?
Odpowiedz@Nugaa: W moim odczuciu ograniczenie jej do fizyczności. Jest takie... fizjologiczne. Bez ciepła. Nie lubię
Odpowiedz@Balbina: Tak!!!
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Niekoniecznie. O jednej partnerce w swoim związku mówiłem: nasza wspólna kobieta. :)
Odpowiedz@Balbina: okej, rozumiem wyższość lubej, narzeczonej i partnerki, bo te określają status i/lub powiązane uczucia. Ale jaka jest różnica między "moja kobieta" a "moja dziewczyna"? Przecież to określenia tego samego rzędu. Między "mój chłopak" a "mój mężczyzna" też widzisz jakieś różnice?
Odpowiedz@Nugaa: To był sarkazm.A minusy chyba za niemotę.
Odpowiedz@Etincelle: Ludzie!Wszystko bierzecie na powaznie. Piszą w historiach "luba" jest jazgot.Piszą moja kobieta jest jazgot. Pomiedzy napisałam "niemota" to tego nikt nie zauwazył A to jest w jakimś sensie obraza Mój kolega mówi do swojej moja pierwsza zona(jedyna od 30 lat)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 marca 2022 o 9:14
@Fahren: ha ha, przypomniało mi to sytuację sprzed kilku lat, kiedy w szerszym gronie znajomych byłam na imprezie, i był jeden gość, który właśnie tak się wyraził - "nie wiem, gdzie ta moja d*pa poszła". Za chwilę koleżanka, rzeczona "d*pa" wróciła, na to inna z obecnych dziewczyn, która słyszała tamten tekst, wypaliła na cały głos: "O, dobrze, że już jesteś, bo ten twój fiut już chciał cię iść szukać" :D
Odpowiedz@Balbina: Moja stara mówi że wydziwiasz. ;)
Odpowiedz@marcelka: Słabo. Rzec mogła "Dobrze, że już jesteś, tego twojego chyba kret ciśnie" czy coś.
OdpowiedzO matko, jaki dramat, tyle o tym gadać, to trzeba było jej ten bilet przez internet kupić i po sprawie...
Odpowiedz@marcelka: i odbierać jej prawdo do decydowania?! Udowadniać że się uważa ją za niepoważną?! Narażać się na focha?!
Odpowiedz@kierofca: nie, kupić bilet = rozwiązać problem (jeśli faktycznie z jakichś przyczyn zakup tego biletu jest dla niej problemem, co prawda ciężko mi sobie wyobrazić, co może być skomplikowane w kupnie biletu na pociąg, no ale niektórych przerasta włączenie pralki czy piekarnika, więc może to działa na podobnej zasadzie...); wtedy ona przyjeżdża, zadowolona, że on ogarnął za nią i żyli długo i szczęśliwie. No a jeśli bierzemy pod uwagę wersję foch, to przepraszam, ale po co komu taki "związek"? Będzie się całe życie zastanawiał, że zrobi to, to foch, zrobi tamto - też foch?
Odpowiedz@marcelka przecież mówiła że żaden problem i sobie kupi. Nie ubeznowlasnowolniaj kobiety! Nie Bądź męską szowinistyczną świnią!
Odpowiedz@kierofca: sama jestem kobietą, więc pod męską szowinistyczną świnię raczej ciężko mnie podciągnąć ;) po prostu nie rozumiem takich dramatów...Jest problem? No to: a) rozwiąż go (w tym przypadku sam ogarnij bilet) b) przejdź nad nim do porządku dziennego (czyli nic nie rób, ale licz się z tym, że ona jest jaka jest i może nie przyjedzie, bo nie ma biletu) c) rozstań się, jeśli nie pasuje ani opcja a, ani b. Bo narzekanie na piekielnych i męczenie się w realu wydaje mi się trochę bezsensownym wyborem...
Odpowiedz@marcelka: jestem za równouprawnieniem! Kobieta może być męską, szowinistyczną świnią i basta! ;) ad a) - traktuje mnie jak półgłówka który nie potrafi nic sam zrobić/jest nadopiekuńczy itp. ad b) - to w sumie autor zrobił, tylko że wariatowi na niej zależy to przypominał kilka razy. ad c) - wstrzymuję się od głosu ;) To przecież jest strona do narzekania na piekielnych! :)
OdpowiedzCiesz się pobytem, a ona jak będzie chciała to dojedzie osobowym z trzema przesiadkami i na koniec z buta te kilka km. A jak się jej nie będzie chciało to poszukaj takiej której się będzie ;-)
Odpowiedz@kierofca: dokładnie
Odpowiedz@kierofca: Kocham Cię! Za komantarz, żeby nie było.
OdpowiedzKiedyś czytałam, że takie napominanie przynosi odwrotny skutek, bo upewnia napominanego, że napominający bierze pod uwagę te negatywne konsekwencje (tu: brak biletu), że się ich poniekąd spodziewa. I że wtedy łatwiej takiej osobie się później do nich przyznać (a więc: ma mniejszą motywację, by do nich nie dopuścić) niż gdyby zakończyło się na jednym konkretnym: "okej, to przyjeżdżasz do mnie 10.03" (...i radzisz sobie z tym sama).
Odpowiedz@Etincelle: coś w tym jest. Pamiętam, że nigdy nie uczyłam się gdy Mama mi wciąż o tym mówiła. Gdy sama brałam się za naukę i nagle Mama się pytała czy się uczę to dość szybko kończyłam i zajmowałam się głupotami. Chyba to od człowieka zależy. Ja nie znoszę gdy się mnie pogania czy upomina
Odpowiedz@AnitaBlake: Mam podobnie. Uraz wyniesiony z domu rodzinnego. To znaczy, nie mam nic przeciwko, wręcz doceniam, jesli np mąż mi przypomni, że "w czwartek rano przychodzą zczytywać liczniki", ale nie znoszę, kiedy np. pakuję się na jakiś wyjazd, a ktoś stoi mi nad głową i pie*doli: "paszportu nie zapomnij, ani telefonu, a ładowarkę wzięłaś, pieniędzy nie zapomnij spakować" - w momencie, kiedy właśnie pakuję kosmetyczkę i staram sie skupić na tym, co do niej włożyć. Mam w głowie listę rzeczy, a kiedy ktos stoi i rozprasza, wtedy na pewno czegoś zapomnę. Albo kiedy wykonujesz jakąś czynność, wiedząc, że masz mało czasu, a ktos do ciebie dzwoni, albo cię woła, przerywając ci tę czynność i zajmując twój czas, tylko po to, żeby ci powiedzieć, żebys sie pospieszyła, bo masz mało czasu...
Odpowiedz@AnitaBlake: a wiesz, jak już dodałam swój komentarz, to pomyślałam sobie, że to właśnie przypomina relację rodzic - dziecko. I w takim razie zupełnie mnie taka zasada nie dziwi. Bo przecież jak ktoś niczym matka przypomina X razy, co trzeba zrobić, to ten drugi ktoś automatycznie może wejść w rolę dziecka - czyli ma świadomość, że jak nie zrobi, to przecież jest "matka", która wszystkim się zajmie, wszystko załatwi i rozwiąże; weźmie na siebie konsekwencje. Dla mnie brzmi to całkiem logicznie, ale trudno mi się odnieść jakoś do praktyki, bo akurat rodziców miałam stawiających bardzo na moją niezależność - trochę w stylu "nie jesteś głupia, umiesz sobie wyobrazić konsekwencje różnych działań, więc podejmujesz własne decyzje; póki nie odpierdzielasz nic wyjątkowo głupiego, to robisz, co chcesz". A że nie odpierdzielałam, to jakiejkolwiek kontroli miałam mało już jako dziecko.
OdpowiedzNormalny poziom kobiecej speirdoliny.
OdpowiedzNie wolno mówić - A nie mówiłem? Trzeba -czemu nie chcesz do mnie przyjechać, pewnie już mnie nie kochasz. To zawiesza system.
Odpowiedz@vezdohan: Trzeba się jeszcze rozpłakać na koniec i przez dobę nie odbierać telefonu. ;)
OdpowiedzPrzynajmniej idiotka nie będzie truć dupy. A to że obraża się za to, że ona nawaliła, znaczy tylko, że wciąż jest gimbusiarą, a nie kobietą do związku xD
OdpowiedzA mi się podoba, za napisał " kobieta" . Ostatnio słyszałem tylko o " kobitach" i juz się zastanawiałem , czy przegapiłem jakąś zmianę w naszym pięknym, polskim jezyku.
Odpowiedz