Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielności szpitalnych ciąg dalszy. Tym razem Kamieńska (Wrocław). W sobotę wieczorem doznałam…

Piekielności szpitalnych ciąg dalszy. Tym razem Kamieńska (Wrocław).
W sobotę wieczorem doznałam silnych bóli brzucha i wymiotów, dzwonię po karetkę. Na SOR trafiłam po trzech godzinach (większość spędziłam w karetce stojącej pod szpitalem, miotając się i jęcząc z bólu, czekając na zwolnienie się miejsca).

Numer 1: musiałam dwie godziny dopraszać się o cokolwiek przeciwbólowego. Nospa i Pyralgina na mój organizm nie działają. Po chyba trzech prośbach w końcu dali mi kroplówkę.

Numer 2: w niedzielę rano miałam mieć konsultację z urologiem (wcześniej miałam USG i wyszło podejrzenie kamicy nerkowej). Miał być podobno od ósmej. O dziewiątej rzucili mnie na korytarz i kazali czekać, aż mnie wywoła. Siedziałam tam do chyba trzynastej, aż w końcu ktoś się zorientował, że dalej leżę na tych ławkach. Zabrali mnie z powrotem do łóżka, mówiąc, że ten urolog tak właściwie najpierw musi ogarnąć "swoje" piętro i dopiero potem schodzi do nas. Około czternastej się pojawił, ale w pierwszej kolejności była dziewczyna z 5 lat młodsza (za dwa tygodnie kończę 21 lat). Około piętnastej powiedzieli, że jednak nie ma co czekać na tego urologa, a że nie jest ze mną źle (wciąż czułam ból i lekkie nudności) to dostanę skierowanie i wypis.

Numer 3: nie masz rodziny? Licz na siebie lub łaskę sąsiada. W moim przypadku o tyle pół biedy, że koło trzynastej mój chłopak przyniósł mi plecak z rzeczami, o które prosiłam. Mój sąsiad z łóżka obok nie miał tyle szczęścia. Nie mógł liczyć na kogoś z zewnątrz. Gdybym nie podzieliła się z nim swoim chlebem, to pewnie by padł z głodu. Ja może też, gdyby nie chłopak.

Numer 4: ciąg dalszy numeru 2, czyli wypis. O piętnastej dali mi skierowanie i powiedzieli, że w ciągu pół godziny dostanę wypis. Dogadałam się z teściem (który, swoją drogą, musiał jechać aż z Bielan), że mnie odbierze i odstawi do domu. W skrócie mówiąc, do dwudziestej tego wypisu się NIE doczekałam, mimo tego, że co chwilę się upominałam i niemal cały czas tylko leżałam na ławkach. Teść na szczęście zatrzymał się u starszego syna, ale i tak czekał trzy godziny na sygnał ode mnie. Przy okazji co lekarz to inna informacja (np. dowiedziałam się, że czeka mnie jeszcze jednak konsultacja z chirurgiem, a potem że jednak nie bo chodziło o te młodszą dziewczynkę, z którą ciągle mnie mylili, bo nie wyglądam na swój wiek). Tłumaczenie, że od dawna teść czeka na odebranie mnie i że powinnam być w pracy (pracuję zdalnie, w niedzielę wieczorem dostaję zlecenie i muszę jak najszybciej zrobić, a tym razem trafiło się duże nagranie na parę dni roboty), nic nie dawało. Musiałam cały czas czekać na korytarzu, aż z nerwów dostałam drgawek (źle reaguję na stresujące i nieprzewidziane sytuacje, mam Aspergera) a potem po prostu wybiegłam ze szpitala i zamówiłam Ubera. Mój chłopak ma zamiar napisać maila z prośbą o wysłanie wypisu elektronicznie, bo ja jestem po prostu wycieńczona fizycznie i psychicznie. Nie mogłam odebrać wypisu jutro, bo "na spokojnie, zaraz dostaniesz". Zresztą co, jeśli mieszkałabym dalej, niż 5 km od szpitala lub miała w poniedziałek rano zajęcia na uczelni? Nie posiadam auta i zdaję się wyłącznie na komunikację miejską (która i tak byle jak tam jeździ z mojego osiedla), poza tym w moim obecnym stanie próba wyjścia z domu chyba równałaby się chęciom samobójczym. I gdybym tam pojechała dzisiaj, to nie zdziwiłabym się, gdybym znowu czekała godzinami. Tylko tym razem wzięłabym laptop i słuchawki, by pracować i nie marnować czasu.

Szpital

by ~Prith
Dodaj nowy komentarz
avatar annabel
15 15

Tesc czekal na ciebie godzinami a ty wybieglas i zamowilas ubera? Nie jestes w stanie napisac maila i w tej samej chwili pracujesz zdalnie? Prawie wszedzie jezdza taksowki, wiec jesli mieszkasz wiecej niz 5km, polecam.

Odpowiedz
avatar gawronek
10 10

@annabel bawi mnie argument o dojeździe do domu - szpitale nie są od tego żeby zadowolić pacjenta w kwestii dojazdu. Pod każdym szpitalem jest za to postój taksówek, ubery też jeżdżą. Na upartego to są nawet noce (a dzienne we wro jeżdżą do 23).

Odpowiedz
avatar Prith_Kyriedark
-2 2

@annabel: czekał godzinami, aż się poddał i wrócił. A pracować musiałam zawsze nawet mimo bóli okresowych, poza tym mama nie wie, że byłam w szpitalu i że w ogóle coś się ze mną dzieje (pracuję zdalnie, poza tym usłyszałabym tyradę o wyolbrzymianiu, że to tylko grypa żołądkowa i że powinnam pić herbatę miętową). Jechałabym autobusem gdyby nie to, że pomyliłam przystanek (nie znałam okolicy) i zorientowałam się o tym dopiero, gdy mój autobus odjechał z tego prawidłowego, i nie uśmiechało mi się czekać pół godziny w piżamie i bluzie (do poczekalni nie mogłam wrócić, bo wnosili pacjenta covidowego). A Uber nie dość że jest drogi jak na moje zarobki, to jeszcze czekają mnie kolejne wydatki w postaci np. tomografii

Odpowiedz
avatar Tuga
11 11

Oho, ktoś tu ma syndrom księżniczki... To jest szpital, a nie spa w pięciogwiazdkowym hotelu - i ciesz się, że w ogóle ta karetka po ciebie przyjechała, bo do ataków kamicy przyjeżdżać nie chcą.

Odpowiedz
avatar gawronek
7 7

@Tuga to nawet nie jest kwestia że nie chcą - po prostu są tak obłożeni od dwóch lat że kamica nerkowa jest baaaardzo nisko w triage.

Odpowiedz
avatar gawronek
12 12

Wypisy to niestety problem systemowy - cały myk polega na tym że musi go wystawić lekarz prowadzący pacjenta, a dodatkowo musi go pokwitować kierownik oddziału/ordynator czy jak tam jest nazwany szef. No i wystarczy że szefa nie ma i już jest problem. Dla mnie patologią jest to że w ogóle wypisami musi się bawić lekarz - powinien wpisać w system opis, zalecenia, podpisać się elektronicznie a dalej to już powinna to ogarniać sekretarka na oddziale (oczywiście lekarz powinien być dostępny w razie pytań pacjenta). Najgorzej jest chyba na oddziałach chirurgicznych bo wystarczy że wezwą lekarzy do nieplanowanej operacji i już nie ma kto wystawić wypisu. Kiedyś siedziałem 2h i czekałem aż ordynator wróci z bloku.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
7 9

Za dwa tygodnie kończysz 21 lat, ale o 15-letniej koleżance z pokoju piszesz DZIEWCZYNKA :D wcale nie ma między wami takiej różnicy wieku. Cieszę się, że ten etap mam już dawno za sobą.

Odpowiedz
avatar Prith_Kyriedark
0 0

@Honkastonka: przecież we wszelkich wiadomościach piszą np. 16-letnia "dziewczynka", masa ludzi choćby w komentarzach na fejsie też pisze, że np. 14 lat to jeszcze dziecko, więc?

Odpowiedz
avatar malutkamrowcia
8 8

System opieki zdrowotnej jest u nas piekielny. Sami lekarze mają ważniejsze sprawy na głowie, niż szykowanie wypisu, a i pacjenci muszą czekać na jeden papier. Tak samo jak można zostawić pacjenta z bólem na tyle godzin na ławeczkach?! Ale twoje zachowanie też mnie dziwi. Z jednej strony jesteś w szpitalu z bólem, nudnościami, cierpisz, a z drugiej myślisz o tym, że mogłaś wziąć laptopa i pracować. Z jednej strony co by było gdybyś musiała iść rano na uczelnię, a z drugiej, że wyjście z domu byłoby jak samobójstwo. Rozumiem, że to jest ciężka sytuacja, ale jednak przy takich procedurach w szpitalu, brakach kadrowych, to w pierwszej kolejności zajmują się ciężkimi przypadkami, a potem jest czas dla innych. No i w szpitalu nikt nie patrzy na to, czy masz dogodne połączenie komunikacją do domu. To już organizujesz we własnym zakresie. A akurat we Wrocławiu możliwości jest dużo.

Odpowiedz
avatar Etincelle
7 7

@malutkamrowcia: to nie pierwsza historia, w której autora oburza konieczność zorganizowania sobie transportu ze szpitala we własnym zakresie. I zawsze mnie to dziwi. Czego takie osoby oczekują? Taksówki na koszt szpitala czy podwózki karetką? Przecież mówimy o dorosłej osobie, dla której ogarnięcie tej kwestii nie powinno być żadnym wyczynem. Btw, mój partner leczy się w klinice, do której ma ok. 200 km. Muszę zasugerować, że powinni wysyłać po niego taksówki na każdą kontrolę, nie wspominając już o dłuższych pobytach. ;)

Odpowiedz
avatar Prith_Kyriedark
-2 2

@Etincelle: @malutkamrowcia: nie denerwuje mnie sama konieczność organizowania sobie transportu, może mój chłopak źle to ujął (bo pisał to w moim imieniu) i nigdy do tego nie miałam pretensji (już to przerabiała moja mama). Bardziej o to, że mówią że max do 16 dostanę wypis, że mogę na luzie umawiać teścia, a potem takie coś się dzieje, i teść wyciąga cztery godziny wolnego czasu tak właściwie po nic. I jak pisałam w komentarzu wyżej, pracować muszę niezależnie od stanu zdrowia, bo terminy są jakie są a mama bagatelizuje mój np. gorszy stan zdrowia (ona się ze wszystkiego rozlicza)

Odpowiedz
avatar gawronek
3 3

@Etincelle pfff, ja mam do swojej kliniki prawie 400 km. Chyba pora się zgłosić po jakiś helikopter do nich.

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 1

@gawronek: koniecznie. Albo niech chociaż lekarz zaproponuje, że się zwolni z dyżuru, żeby odwieźć dorosłego pacjenta do domciu - to już minimum przyzwoitości. I okej, żarty żartami, ale jakoś nigdy mi do głowy nie przyszło, że ktoś (lekarz? pielęgniarka?) powinien się upewnić przy wypisie, że pacjent ma jak wrócić do domu, nawet jeśli mowa o kilkutygodniowym pobycie. Bo nawet gdyby nie miał jak wrócić, to co mają z tym zrobić tak naprawdę?

Odpowiedz
avatar panna_ola
2 2

@Etincelle: Jest transport medyczny, który odwiezie pacjenta z niepełnosprawnością albo takiego, który wraca do domu opieki (w sensie wiadomo, że nikt po niego nie przyjedzie). Ale to opcja dla potrzebujących, a nie dla księżniczek ;)

Odpowiedz
avatar marcelka
5 5

Niby piszesz, że masz 21 lat, a historia jakbyś była tą 15-latką... Nie znam się na medycynie, ale jeśli ktoś jest w takim stanie zdrowia, że może pracować, to chyba nie powinien leżeć w szpitalu, gdzie mają setki poważniejszych spraw? Poza tym się to wszystko nie klei, pracować zdalnie jesteś w stanie, wręcz rwiesz się do tego, a napisać meila z prośbą o wypis już nie da rady? To samo dojazd, a co mają powiedzieć ludzie mieszkający na wsiach, gdzie do szpitala kilkadziesiąt kilometrów, komunikacja publiczna jeździ rzadko albo wcale i nie każdy ma rodzinę lub znajomych z samochodem dostępnych od ręki? Te 5 km w Warszawie to śmiech na sali, istnieją taksówki/ubery - nawet jeśli to droższa opcja, to raz można skorzystać, a zresztą taką odległość to na piechotę można powolutku przejść. Poza tym zawracałaś głowę teściowi żeby w końcu uberem pojechać? A teść co, do dzisiaj siedzi i czeka? Fakt, że biurokracja ogólnie w Polsce i w szpitalach też to koszmar, i kwestię wypisów pewnie dałoby się uprościć, ale... ale na razie działa to jak działa, i wg mnie nie ze względu na złą wolę kogoś tylko ogromne niedofinansowanie i braki kadrowe/systemowe, które narastały latami...

Odpowiedz
avatar Prith_Kyriedark
-2 2

@marcelka: pracować muszę niezależnie od stanu zdrowia, termin wynosi tydzień a ja muszę to zrobić w maksymalnie cztery dni (wyjaśniane wyżej). I tak pracować zaczęłam pracować dopiero dzisiaj, a w środę wracają zajęcia w uczelni i nie mam fizycznej możliwości słuchać wykładowcy i podcastu (i przepisywać to drugie). Odnośnie pięciu kilometrów spacerkiem - przy zimnym wietrze, ogólnym osłabieniu przez głodówkę i mdłości, wciąż bolącym brzuchem, w piżamie i skarpetach (w takim stanie ubiorowym mnie zabrali a chłopak nie wiedział, że nie mam kurtki i butów - przed jego przyjazdem miałam rozładowany telefon a wokół mnie sami starsi ludzie) - spoko, może Ty tak dasz radę, sama jestem nienaturalnie odporna na zimno, ale jednak tym razem by to nie przeszło. W historii jest wspomniane, że teść czekał trzy godziny - mi wydawało się, że na logikę można się domyśleć, że po tych trzech godzinach wrócił do siebie

Odpowiedz
avatar marcelka
2 2

@Prith_Kyriedark: pracować musisz niezależnie od stanu zdrowia - serio? Czyli jakbyś miała zawał czy operację na otwartym sercu, to też z przerwą na laptopa, jak rozumiem? Ironizuję, ale chodzi o to, że albo stan zdrowia pozwala na pracę, albo nie. A jeśli pozwala, to wg mnie nie jest to stan zdrowia wymagający hospitalizacji. Poza tym to się nie klei, dałaś radę zadzwonić po ubera, ale do chłopaka po buty/kurtkę już nie? Lub powiedzieć mu, jak przyniósł ci jedzenie, że jeszcze kurtka i buty by się przydały? Nie rozumiem też po co w całej tej historii ten teść, czekający 3 godziny, skoro od początku można było skorzystać z taxi lub ubera. Po prostu ogólnie całe to zachowanie wydaje mi się bardzo chaotyczne i roszczeniowe.

Odpowiedz
avatar KatiCafe
7 7

Przede wszystkim to nie jest tak, że pacjent prosi o lek przeciwbólowy i od razu go dostaje. Pielęgniarka nie może sama dać pacjentowi nawet pół tabletki. Lekarz musi wydać zlecenie, dopiero jak je pielęgniarka dostanie, może przygotować tabletkę lub kroplowke. Z wypisem jest sprawa taka jak piszą inni tutaj, to znaczy że lekarz wypisuje pacjenta i robi to tylko i wyłącznie wtedy kiedy ma czas. A jeśli ma duże obłożenie na oddziale, zrobienie takiego wypisu jest już wyższa szkołą jazdy.

Odpowiedz
avatar Prith_Kyriedark
-1 1

@KatiCafe: sugerowałam się tym, co słyszałam od rodziny chłopaka (teściowa jest częstym klientem szpitali, jest pacjentem onkologicznym), że wypis daje się w maksymalnie trzy godziny i że powinnam być pod kontrolą lekarską, a nie rzucona na korytarz. Gdy pierwszy raz spytałam o kroplówkę, to lekarz mówił, że dawka jest przygotowana, ale mogę dopiero za pół godziny, bo wcześniej dawali mi w karetce kroplówkę

Odpowiedz
avatar ja_2
7 7

Nie będę się powtarzał o wypisie, bo już wielokrotnie tutaj napisano jak to działa. Rozumiem niedogodność, ale wypis nie jest rzeczą ratującą życie i stąd robi się go w jednej z ostatnich kolejności lub gdy lekarz jest i tak tak zmęczony, że nie może przyjmować pacjentów. Natomiast ucieczka ze szpitala ;) Dołożyłaś pracy lekarzom - bo to trzeba zgłosić na policję i w dokumentach. Tak, tak - a jak sobie zrobisz kuku podczas takiego samowolnego oddalenia się, pęknie ci szew pooperacyjny lub zwyczajnie stan się pogorszy bo nie bierzesz leków (bo ich nie masz wypisanych) to patrząc na twoje pretensje do świata byłabyś pierwsza do pozywania szpitala i lekarzy ;) Dałaś radę pracować, dałaś radę wybiec, wiesz jak zamawia się ubera, masz obok chłopaka i nadal tragedia. Dodatkowo drgawki z nerwów. Bardziej szedłbym w diagnostykę psychosomatyki :P

Odpowiedz
avatar Prith_Kyriedark
-1 1

@ja_2: tylko zwróć uwagę na to, że nie uciekłam świadomie, najprawdopodobniej dostałam ataku bo "ocknęłam się" w drodze na przystanek. Leków też mi nie wypisali (bo urolog miał wypisać, zresztą w poniedziałek byłam na wizycie i tam dostałam receptę), dali tylko skierowanie do poradni. A mój chłopak nie może tak z minuty na minutę rzucić wszystkiego i do mnie jechać, bo ma chronicznie chorą mamę

Odpowiedz
avatar louie
3 3

Skoro rzecz działa się w sobotę to dużo lepszą opcją było udanie się do Nocnej Opieki Zdrowotnej, która w dni wolne od pracy jest świadczona całodobowo - przynajmniej według mnie, opierając się o ostatnie doświadczenie. Mojego partnera przez dwa dni męczył ból w boku, nie mógł spać i czuł się dziwnie - no ale nie umiera, może chodzić, gorączki wysokiej nie ma, a SOR jest raczej dla ludzi, którym np. odrąbało palec i naprawdę muszą NA JUŻ bo czekanie skończy się śmiercią a nie przedłużającym się dyskomfortem. I nawet dotarcie na SOR karetką nie gwarantuje szybszego wjazdu jeśli nie ma wskazań. A wracając do partnera - w sobotę o 2 w nocy pojechaliśmy taksówką na nocną opiekę przy szpitalu, stamtąd na izbę przyjęć - bez kolejek, na miejscu zrobione wszystkie potrzebne badania (prześwietlenie, usg, morfologia, mocz) i rano do domu z wypisem (na szczęście nic poważnego nie znaleziono). Na SOR byśmy tylko zmarnowali nerwy sobie i innym, tam lekarze nie mają czasu jak kogoś boli brzuszek bo salę obok mogą właśnie tracić pacjenta. Co do jedzenia, każdy szpital, w którym byłam posiadał kiosk, automaty z przekąskami i stołówkę dla lekarzy oraz pacjentów. Nie wiem czy to standard czy kwestia rozmiaru szpitala, wszystko rzecz jasna pozamykane na noc - ale do śniadania pan raczej by nie umarł z głodu. Nie każdy ma rodzinę, która coś przywiezie - od tego są posiłki na miejscu, gwarantowane przez szpital. Myślę, że trochę za bardzo się ze sobą pieścisz. Jeśli masz siłę pracować to nie jest jeszcze z tobą tak źle - przynajmniej nie na tyle, żeby pchać się na SOR. Naprawdę nie warto tam chodzić jeśli nie wymagasz pomocy medycznej NATYCHMIAST.

Odpowiedz
avatar Prith_Kyriedark
-1 1

@louie: wysłanie mnie na SOR było decyzją ratowników, poza tym nie znam się na działaniu szpitali itp. bo wychowałam się w rodzinie "antymedycznej". Poza tym pracuję na laptopie w łóżku

Odpowiedz
avatar timka
-1 1

Jeśli to jest w ogóle prawda (w co wątpię bo po kroplówce na pewno by Ci przeszły te bóle i nudności- mam kamicę to wiem jak to wygląda)to powinnaś "teścia"(bo chyba teściem nie był skoro dalej piszesz, że masz chłopaka a nie męża) poprosić o to by zrobił tam awanturę i pomógł uzyskać wypis. A ten "teść" to też w takim razie dupa wołowa, że sam nie zaproponował, że przyjedzie i zrobi tam z nimi porządek. Chłopak to samo, powinien do nich iść z awanturą- to nie tylko prześle maila o wypis- serio ktoś maila o wypis wysyła? A jak nie odczytają to się nigdy nie doczekasz? I twój "teść" musiał przyjechać aż z Bielan? Serio? To mój wujek, który jest wżeniony w naszą rodzinę (mąż kuzynki mojej mamy) przyjechał do mnie z innego miasta by mnie zawieźć na SOR. Dziewczyno weźcie wy się wszyscy ogarnijcie.. (P.S. 15-16 letnia dziewczyna to jest dla Ciebie dziewczynka? Jeszcze Cię z nią mylili bo nie wyglądasz na swój wiek? To co obie wyglądacie na 10 lat wg Ciebie??)

Odpowiedz
avatar Prith_Kyriedark
-2 2

@timka: jestem dość odporna na typowe leki przeciwbólowe (na okres dosłownie nic mi nie pomaga) i nie wiem, jakie leki mi tam podali. Teścia też nie obwiniam, bo dosłownie raz w życiu się widzieliśmy, kiedy pierwszy raz przyjechałam do Wrocławia. Chłopak był w trakcie kursu, który ma w weekendy (jest od miesiąca bezrobotny). I nie rozumiem czepiania się tej "dziewczynki", skoro ogrom osób gada, że osoby w wieku np. 16 lat to jeszcze dzieci. Sama mam 21 lat tylko chronologicznie, psychicznie miałabym więcej gdyby rodzice nie olali mojej terapii, mimo włosów farbowanych henną nigdy nikt nie dał mi więcej, niż 16 lat.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
0 0

@timka akurat czepianie się zwrotu 'teść' w takiej relacji jest ostro boomerskie.

Odpowiedz
avatar Kamaiou
-1 1

@timka: negowanie prawdziwości historii, bo ktoś reaguje na leki inczej niż Ty, jest słabe. W zeszłym roku mialam taki ból głowy, że wylądowałam w szpitalu. Żadne kroplówki, ketonale nie działały, a nie mam żadnej odporności na takie leki. Już szukali udaru albo jakiegoś guza mózgu, nic nie znaleźli, ale dopasowali leki, po których wreszcie przestało boleć - jeden na padaczkę, drugi na depresję, a żadnej z tych chorób nie mam, ale zadziałało. Konkluzja taka, że nie ma co wyrażać sądów, bo ktoś reaguje na leki inaczej niż Tobie się wydaje, ze powinien.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 2

@Prith_Kyriedark: masz 21 lat, od trzech możesz samodzielnie korzystać z terapii, jeśli taka jest potrzebna; nie znam Ciebie ani sytuacji rodzinnej, ale z historii i wpisów trochę wynika, że "cały świat przeciwko Tobie" i wszyscy wkoło są winni.

Odpowiedz
avatar Iras
0 0

@Kamaiou: Przeczytaj sobie dokładnie tą bajeczkę i komentarze - każde kolejne zdanie zalatuje ściemą na kilometr, a dodatkowo sposoby wypowiedzi sugerują, ze autorka pomyliła kolejnosć cyfr w swoim wieku....

Odpowiedz
avatar wazka
4 4

A nie jest czasem tak, ze DZIEWCZYNKA 15 lat powinna lezec na dzieciecym??

Odpowiedz
avatar Magnifique
1 1

@wazka: też mi się tak wydaje, rok temu mój 17 letni syn leżał na oddziale dziecięcym jak był chory na nerki.

Odpowiedz
avatar Magnifique
0 0

Mieszkam we Wrocławiu już prawie 30 lat i o takim szpitalu jak Kamieńska jeszcze nie słyszałam. Jak już piszesz jakąś historię to przynajmniej sprawdź porządnie ulice i nazwy.

Odpowiedz
avatar Nanatella
0 0

Dawno takich bredni nie czytałam. Jesteś tak roszczeniowa i skupiona na sobie, że aż szkoda słów. Boli Cię brzuch, dzwonisz po karetkę, która w dodatku Cię zabiera, a Ty narzekasz, że czekasz przed szpitalem. Trzeba było powiedzieć, żeby nie dowozili ludzi z wypadków, bo Ciebie boli brzuszek. To, że młodszą dziewczynę lekarz zbadał w pierwszej kolejności chyba świadczy o tym, że jej stan był poważniejszy? Co Ciebie boli - to, że jesteś starsza i niby przysługuje Ci pierwszeństwo? W szpitalu dają jedzenia, więc z głodu nikt by nie padł, a szczególnie Ty podczas tego dwudniowego pobytu. Co do tego "teścia", którego widziałaś raz z życiu - wystarczyło zadzwonić po niego, jak już miałaś wypis, żeby nie czekał niepotrzebnie - Ty wolałaś jednak, żeby to on czekał na Ciebie. Niby taka dojrzała jesteś, a nie rozumiesz, że w szpitalu są ważniejsze sprawy niż Twój wypis i Ty? Nikogo nie obchodzi Twoja praca, bo być może w sali obok lekarze walczą o życie. A to mega stresujące oczekiwanie na korytarzu, rzekoma nieświadoma ucieczka ze szpitala i już całkowicie świadome zamówienie ubera, to już w ogóle śmiech na sali. Co kogo obchodzi Twój powrót do domu? Mieli Ci zamówić (i oczywiście opłacić) limuzynę? Chłopak będzie pisał za Ciebie maila z prośbą o wypis? Chłopak napisał tę historię? Na komentarze też odpowiada chłopak? Jeśli takie sytuacje wykańczają Cię fizycznie i psychicznie, to nie wiem jak uda Ci się przeżyć kolejne kilkadziesiąt lat.

Odpowiedz
avatar Ida
0 0

A Ty zdajesz sobie sprawę, że jesteś dorosła, prawda? To znaczy, że skoro wypis miał być o 15:30 to czekasz do 16:30 i po prostu ubierasz się i wychodzisz. I nikt Cię nie zatrzyma, bo nie ma do tego podstaw. Nie musisz wybiegać ani czekać 3 h. Co więcej nie ma żadnych konsekwencji tego. Wypis jest de facto średnio potrzebny, zresztą można go odebrać kiedy indziej.

Odpowiedz
avatar Konradek
0 0

Współczuję autorce tych przeżyć i bóli. :( Mam 44 lata i od 18 r.ż. męczę się właśnie z kamicą nerkową i kolkami nerkowymi. Ostatnio doszły mi kamienie W WORECZKU ŻÓŁCIOWYM. 2 tyg. temu złapała mnie taka olbrzymia kolka żółciowa, że rady nie było i mama w nocy zawiozła mnie na SOR Szpitala Dzieciątka Jezus na Lindley'a w Warszawie. Tam po TK brzucha okazało się, że mama zapalenie woreczka żółciowego. No więc lekarka prowadząca mnie na SOR'ze zadecydowała o przyjęciu mnie na Oddział Chirurgii. Na tym Oddziale zadecydowano o operacji metodą laparoskopową tego samego dnia. Następnego - już wypis do domu. Nie narzekam na opiekę ani na SOR'ze ani na Chirurgii. Personel miły, na nic nie czekałem. Na SOR'ze przyjęli mnie od razu i od razu kroplówy p/bólowe i TK. No może już na Oddziale czekałem ok. 2 godz. (operacja miała być o 16:00 a wzięli mnie o 18:00) ale to tylko dlatego, że poprzednia operacja się przeciągała. Naprawdę polecam SDJ na Lindley'a w Warszawie.

Odpowiedz
Udostępnij