Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pisałem ostatnio o "grzechach" niektórych gości hotelowych. Dla równowagi - napiszę o…

Pisałem ostatnio o "grzechach" niektórych gości hotelowych.
Dla równowagi - napiszę o piekielnościach, jakie to hotele potrafią zaoferować gościom.

1- overbooking

Czyli "przerezerwowanie". Oznacza tyle, że sprzedano więcej pokoi niż jest dostępnych. Czasem to wina błędu ludzkiego, czasem błąd systemu. A czasem żaden błąd, tylko działanie celowe.

Niektóre (z tego co wiem - wyłącznie duże) hotele poprzez genialnego dyrektora czy innego prezesa decydują, że 10-15% overbookingu (sprzedane 115% stanu) to dobry pomysł, ponieważ zanim gość dotrze na miejsce, zrobi słuszną awanturę i uzyska należny mu zwrot - hotel będzie mógł obracać jego pieniędzmi. Ponadto przecież ktoś może nie dojechać, więc problem sam się rozwiąże.

Najbardziej cierpią w tym wypadku goście (często jeśli w 1 hotelu nie ma miejsc - cała okolica może być już zapełniona, a stres na początku urlopu nigdy nie jest miły), później recepcjoniści (bo przecież to im się obrywa za politykę prezesa), a pomysłodawca zamyka się w gabinecie i ma wszystkich głęboko w nosie.

2- manipulowanie określeniem "w cenie"

Co oznacza "dostęp do stoku narciarskiego w cenie"?

Dla większości klientów - karnet albo przepustka na wyciągi. To dość oczywiste.

Dla chytrego Janusza hotelarstwa?
Wstęp na teren resortu narciarskiego (każdy może wejść z ulicy, gość, nie gość, kosmita też) gratis. Wyciągi płatne. Karnety płatne. Polana saneczkowa płatna. Brak możliwości skorzystania ze stoków bez używania wyciągów. Wszystko płatne, za darmo można popatrzeć na innych narciarzy.

Basen w cenie? Pewnie, można wejść na basen za darmo.
Szafka na ubrania? Płatna. Ręczniki? Dodatkowo płatne. Nie, nie możesz wziąć swoich. A, no i wstęp tylko w godzinach 8:00-9:00 jest za darmo. Nie było informacji wcześniej? Gość robi awanturę? No to tego jednego wpuścimy na cały dzień, ale tych, którzy nie robią awantury? Ich strata.

Tak samo z wieloma innymi atrakcjami czy usługami "w cenie". Zawsze warto dopytać dokładnie, bo nie ma głupich pytań jeśli chodzi o Twoje pieniądze.

3- opinie zadowolonych klientów

Zarówno w restauracjach, hotelach jak i SPA (i pewnie w 100 innych branżach) nagminnie zdarza się, że opinie w Google czy na stronach nie wymagających potwierdzenia, że faktycznie było się gościem danego obiektu są po prostu fałszywe.
Pisane przez management, ale i przez obsługę. Czasem zdarza się to po uprzejmej prośbie przełożonych. Czasem jest to prawie wymuszane na pracownikach, a czasami odwrotnie - za napisanie odpowiednio pochwalnej opinii pracownik może uzyskać małą nagrodę, premię, "lepszy" darmowy posiłek w restauracji albo zniżkę na pobyt rodziny.

Opinie na np. Booking czy podobnych portalach są bardziej wiarygodne, ponieważ opinie tam są powiązane z konkretnymi rezerwacjami. Google? Facebook? Strony typu "nagroda publiczności dla najlepszego SPA w Koziej Wólce"? Zdarza się, że lwia część opinii tam była pisana przez kogoś, kto pisać opinii nie powinien.

Hotelarstwo

by minus25
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
3 3

Wielkie dzięki za informacje o opiniach Google. O tym nie wiedziałem. Ale jak to jest z overbooking? Przecież w takiej sytuacji musi oddać klientowi kasę, więc wychodzi na minus, bo zysk zerowy i traci klienta, bo więcej tam nogi nie postawi. Chyba że o czymś nie wiem.

Odpowiedz
avatar minus25
5 5

@pasjonatpl: Pewnie że musi zwrócić. No i 2/10 takich poszkodowanych zrobi awanturę, a 8/10 da się spławić "zwrot dostanie pan w ciągu tygodnia bo to wina siły wyższej". A w tym czasie jego pieniędzmi zapłaci się np za pralnie czy tam inne sprawy.

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 8

@pasjonatpl: Właściciele hoteli nie są jedynymi, którzy robią tego typu przekręt. Zanim kasa zostanie zwrócona zazwyczaj zdąży na siebie zarobić, jeśli właściciel w coś ją włoży.

Odpowiedz
avatar Crannberry
15 17

@pasjonatpl: powiem Ci na przykładzie linii lotniczych, ale obstawiam że sieci hoteli działają tak samo. Podczas szkolenia w liniach tłumaczono nam to w ten sposób, że zawsze jest około 10% „no-shows”, czyli osób, które albo odwołują rezerwację w ostatniej chwili, albo w ogóle się z przyczyn losowych nie stawiają (Jeden utknął w korku w drodze na lotnisko, drugi zachorował, trzeciemu się plany zmieniły). W związku z tym, w celu maksymalizacji zysków, sprzedaje się około 10% więcej biletów niż fizycznie jest miejsc w samolocie, zakładając, że te 10% faktycznie się nie stawi. Oczywiście pojawia się problem, jeżeli wszyscy pasażerowie, którzy kupili bilety, stawią się na lot. Wtedy tym dodatkowym 10% trzeba odmówić lotu, zapewnić nocleg w hotelu i wypłacić odszkodowanie. Z tym że, biorąc pod uwagę, że przy lotach europejskich odszkodowanie wynosi 160 €, nocleg w hotelu max 200€ (i to w drogim mieście), a ostatnie bilety z puli na popularny lot potrafią kosztować nawet 700€, dla linii to nadal czysty zysk. Oczywiście, zdarzy się ilus wk*wionych pasażerów, którzy przysięgną sobie, że nigdy więcej nie będą latać tą linią, Ale jakie te kilkaset osób w skali roku ma tak naprawdę znaczenie, szczególnie w regionach gdzie dana linia jest monopolistą… Ryanair w czasach przed wprowadzeniem odprawy online radził sobie jeszcze sprytniej. Po osiągnięciu limitu pasażerów, zamykano stanowisko check-in I wmawiano pozostałym pasażerom, że się spóźnili i w związku z tym nie należy im się nic, a bilet przepada. Tak czy inaczej, pomysłodawcę powinno się je*ać prądem bez litości

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 lutego 2022 o 12:58

avatar pasjonatpl
7 7

@Crannberry: Jakby co, to mogę przerobić jakiś stary kabel do takich celów. Ryanair to jednak trochę inna bajka, bo chociaż często ich praktyki to czyste skur...o, to jednak są praktycznie monopolistami na rynku tanich linii lotniczych. Wiele razy chciałem polecieć czymś innym, ale z linii, na które mnie stać, na tej trasie latał tylko Ryanair. Za to hoteli jest od cholery, więc w dalszym ciągu nie ogarniam tej logiki.

Odpowiedz
avatar gawronek
5 5

@Crannberry przy liniach lotniczych jest chociaż ta zaleta że w końcu polecisz - nie tym to następnym. Być może opóźni to twój urlop o 24h ale na niego dotrzesz. W przypadku hotelu sprawa się komplikuje - np. w Polsce w górach na dolnym Śląsku znalezienie na już czegokolwiek co jest w promieniu godziny drogi samochodem od stoków jest praktycznie niemożliwe (pisze tu o feriach). Overbooking samolotu wpływa na pierwszą dobę twoje urlopu (a jak się gdzieś leci to raczej nie na 3 dni). Overbooking hotelu może wpłynąć na cały twój wyjazd. Co nie zmienia faktu że overbooking po prostu powinien być zakazany, a jego uskutecznianie karane chłostą na środku lokalnego rynku.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 4

@gawronek: owszem, o ile z linią lotniczą to jeszcze pół biedy (pod warunkiem, że nie spieszysz się np. na własny ślub lub rejs wycieczkowcem), to overbooking w wykonaniu hoteli to wyższy poziom sk...syństwa. To jest jedna rzecz, która zniechęca mnie do wyjazdów urlopowych na własną rękę i sprawia, że zwłaszcza w przypadku egzotycznych kierunków wybieram biuro podróży. Jeżeli po dotarciu na miejsce okaże się, że nie mam gdzie spać, znalezienie mi innego noclegu o tym samym standardzie będzie problemem biura.

Odpowiedz
avatar MissPurrfect
5 5

@gawronek: ja akurat latam na 3 dni czasem, więc dla mnie byłby to problem, ale znam swoje prawa i liczę się z ryzykiem overbookingu.

Odpowiedz
avatar Samarkanda
-4 6

@Crannberry jezdzenie z biurami w 2022 roku to jest najwieksza glupota jaka mozna zrobic xD jak nie wiesz czemu to sobie google poczytaj

Odpowiedz
avatar timka
6 6

@Samarkanda: Może i jest ale przynajmniej jest pewność, że się na lodzie nie zostanie, tym bardziej w jakimś egzotycznym kraju.

Odpowiedz
avatar minus25
4 4

@timka: od kilku ładnych lat biura podróży przestają być gwarantem czegokolwiek.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@minus25: owszem, to już nie jest to co kiedyś, ale jednak coś tam daje. Jezeli np wybrany przez ciebie hotel okaze się być speluną, w której nie da się mieszkać, masz możliwość zażądania zmiany obiektu. Do tego, w ostatnich 2 latach, w czasie randomowo zamykanych granic, niewpuszczania turystów, zamykania hoteli i odwoływanych lotów, przy zorganizowanym wyjeździe masz jednak jakieś tam poczucie bezpieczeństwa, że z problemem nie będziesz musiał kopać się sam, a w razie jeśli któryś z elementów nawali, bez problemu odzyskasz kasę za cały wyjazd. W przypadku wyjazdu na własną rękę już tak wesoło nie jest - co linię lotniczą lub hotelarza obchodzi, że twój wyjazd stracił sens, bo cię straż graniczna nie wpuści do kraju?

Odpowiedz
avatar Ginsei
2 2

@Crannberry: co do linii lotniczych - nie wiem, czy to nadal jest praktykowane, ale kiedyś, w takiej sytuacji, pytano pasażerów, kto byłby chętny polecieć następnym lotem, dostając przy tym jakiś prezent. więc jak komuś nie zależało na czasie, to mógł lecieć później i samolot miał 100% obładowanie. Tylko nie wiem, co działo się w sytuacji, kiedy kolejny lot również był przeładowany, a tu jeszcze dochodzili klienci z poprzedniego lotu...

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 5

@Ginsei: tak, najpierw szuka się ochotników, najlepiej takich, którzy podróżują tylko z bagażem podręcznym, żeby nie trzeba było tracić czasu na szukanie ich walizek. Przy braku ochotników, personel podejmuje decyzję, komu odmówi się lotu (tu są brane pod uwagę różne kryteria). Bilet przebukowuje się na najbliższy lot, na którym są wolne miejsca, czyli jeżeli na popołudniowy lot tego samego dnia jest już komplet, przebukowuje się na lot następnego dnia albo na lot inną linią. Gdzieś zawsze będzie miejsce. Też nie na wszystkich lotach stosuje się overbooking. W przypadku np lotu wakacyjnego Momachium-Malaga, gdzie większośc pasażerów stanowią rodziny lecące na zaplanowany urlop, overbooking nie ma sensu, bo jest duża szansa, że wszyscy się stawią i linia tylko stworzyłaby sobie problem. Inaczej wygląda poranny lot Monachium-Frankfurt, który wybierają ludzie lecący na spotkania biznesowe. Zawsze kilku z nich w ostatniej chwili odwołają spotkanie i zrezygnują z podróży, więc na takich trasach można sobie pozwolić na overboking. A w razie czego, kolejny lot jest za godzinę

Odpowiedz
avatar Error505
2 2

@Crannberry: Dodam jeszcze, że ten odsetek no-shows jest dość precyzyjnie obliczany (ze statystyk) i zależy od wielu czynników typu destynacja turystyczna czy biznesowa, pora roku, tygodnia i wiele innych. Chodzi o to, żeby tak regulować ceny i overbooking, żeby samoloty były zawsze pełne. I to działa tyle, że statystycznie. A właściwie działało przed pandemią bo zakazy lotów rozsypały system, który opierał się na przeczłych danych.

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 11

Atrakcję nr 1 zafundował moim rodzicom w zeszłe lato hotel w Międzyzdrojach. Dla ludzi po 60 to jest wspaniałe uczucie, kiedy po całodziennej podróży z drugiego końca kraju dowiadują się, że nie mają gdzie spać, ponieważ pazerny hotelarz sprzedał więcej pokoi niż miał i jeszcze idzie w zaparte, że ich w pełni opłaconej rezerwacji w ogóle nie ma w systemie

Odpowiedz
avatar timka
6 6

@Crannberry: Skoro rezerwacja była opłacona to powinno pokazać jakiś dowód wpłaty. Powinni wezwać kierownika też jak coś.

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 6

@timka: to oczywiste. Nie będę wchodzić w szczegóły awantury, jaką zrobili, ale ostatecznie dostali nawet lepszy pokój niż ten, za który zapłacili. Mój ojciec nie jest typem człowieka, który odpuści cokolwiek komukolwiek

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
9 9

To nic innego jak oszukiwanie klientów. Powinien się tym zająć UOKiK. Walić januszom milionowe kary. Jeden z drugim pójdą z torbami, to reszcie się odechce.

Odpowiedz
avatar timka
3 3

@HelikopterAugusto: ha ha ha dobre, tyle, że kompletnie nierealne, po pierwsze jak udowodnisz komuś, że działał celowo? Każdy z pracowników zostanie pouczony, że ma mówić iż system się stale zawieszał, a po drugie zaprzyjaźniony informatyk to potwierdzi. Do tego jeszcze: jak gość udowodni, że był w ogóle overbooking?

Odpowiedz
avatar minus25
4 4

@timka: niestety masz rację - zawsze to będzie "wina systemu", a do systemu gość nie dostanie wglądu bo "dane osobowe tu są", monitoring nie działa a pańskiego płaszcza nie mamy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

nr 3 Dlatego czytam tylko opinie negatywne i te 50/50 aby wyrobic sobie zdanie o obiekcie. Korzystam tez z bookingu i tripadvisor. Opinie na google ignoruje bo i tak zazwyczaj jest ich kilka a na bookingu 100+

Odpowiedz
avatar minus25
4 4

@nursetka: Moim zdaniem bardzo słusznie robisz, sam też tak robię. Same negatywne są czasami wystawiane bez sensu, tzn komentarz "za drogo i brzydki pokój", a w ocenie lokalizacja obiektu czy obsługa 0/10. Ludzie którym chce się zastanowić nad oceną (nie 10/10 ani nie 0/10) najczęściej piszą szczerze.

Odpowiedz
avatar gawronek
3 3

@nursetka kocham negatywne opinie o miejscach. Np. o sklepach - "nie znalazłem XYZ" i jeb 1 gwiazdka. Albo "przyjechałem w niedzielę, było zamknięte" i jeb 1 gwiazdka. Ja sprawdzam opinie hoteli tylko na booking (zresztą wszystkie wyjazdy rezerwuje już tylko przez nich od paru lat). Na google to sobie mogę wejść przy okazji, często pośmiać się z niektórych wpisów.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 7

@gawronek: Jakiś czas temu bodajże na Kwejku był screen z recenzji Google, gdzie jakaż Grażyna wystawiała masowo po 1 gwiazdce z komentarzem „nie znam. Nigdy tam nie byłam” :D

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 2

@gawronek: Ja się na bookingu kilka razy przejechałam na przesadnie dobrych opiniach do bardzo średnich miejsc. Ludzie czasami wystawiają wysoką opinię na zasadzie "na jedną noc spoko", gdzie ja wychodzę z założenia, że jeśli nie zatrzymałabym się w hotelu na dłużej, to chyba jednak nie jest spoko i najwyższa ocena, na jaką hotel zasługuje, to 'przeciętna', a nie 'dobra'.

Odpowiedz
avatar KaroKarolina
2 2

@nursetka ja również tylko negatywne opinie czytam. Głównie dlatego, że pracowałam kiedyś w restauracji i wiem jak bez sensu potrafią one być.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@nursetka Ja z kolei rzadko patrzę na opinie. Chyba że miejsce ma bardzo niską ocenę. Jestem z tych, to często na wakacjach śpią w namiocie, więc naprawdę ciężko o standardy poniżej moich potrzeb. Mogę spać na dość twardym łóżku (deski i cienki materac), nie musi też być specjalnie czysto. Oby nie śmierdziało i łazienka była w miarę ogarnięta, co bym mógł bez obaw się wykąpać, umyć i wypróżnić. Dlatego na ogół sugeruję się ceną lokalizacją, żeby nie musieć zasuwać przez całe miasto do miejsc, które mnie interesują. Aczkolwiek było jedno miejsce, hostel w Londynie które nie sprostało moim oczekiwaniom. I do tego to był chyba najdroższy nocleg w moim życiu. Ogólnie noclegi w tym mieście (chyba największe i jedno z najdroższych miast w Europie) są drogie i wziąłem to, na co było mnie stać. Standard przerósł moje najśmielsze wyobrażenia. Jak opowiadam znajomym, którzy znają moje podejście do tych spraw, to nie mogą uwierzyć.

Odpowiedz
avatar minus25
7 7

@Ohboy: Ostatnio "mój" obiekt dostał ocenę 7/10 (niska jak na nas) z dopiskiem "gdyby nie pogoda, byłoby idealnie".

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 5

@minus25: Dlatego zawsze czytam komentarze, a nie tylko patrzę na ocenę. Jak widzę głupie argumenty, to sobie w głowie podnoszę ocenę miejsca, a jak widzę, że "ogólnie super miejsce, tylko łazienki bardzo brudne" to odejmuję ;) Hitem był dla mnie hostel z oceną ponad 6, w którym były pluskwy...

Odpowiedz
avatar minus25
4 4

@Ohboy: Może ktoś się ucieszył, że ma zwierzątka gratis :)

Odpowiedz
avatar logray
5 5

@Ohboy Do tej pory pamiętam opinie o pewnym hotelu ze zdjęciem robala na nocnej szafce. Hotel nie był w Polsce, a robal byl duży i kolorowy. Entomologami nie jesteśmy to i hotel na wakacje wybraliśmy inny.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@pasjonatpl: Też jestem z tych niewymagajacych, spanie w tanich hostelach mnie nie przeraża i tez biore najtanszy w dobrej lokalizacji :) ale od czasu do czasu mam ochote na odrobine luksusu i wtedy czytam opinie :) a Londyn to standard, wynajem mieszkan czy zakwaterowania turystycznego jest drogi a standard niski. Za kazdym razem jak jade gdzies poza Londyn to dziwie sie jaki mozna miec standard za cene londyńska ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 3

@pasjonatpl: @nursetka: Londyn jest "specyficzny". Pamiętam jak w czasach pracy w liniach lotniczych w londynie kwaterowano nas w hotelu Kensington High (obecnie Holiday Inn Kensington - po gruntownym remoncie). Hotel wówczas niby 5-gwiazdkowy, owszem w świetnej lokalizacji, natomiast wnętrze wyglądało jak żywcem wyjęte z lat 80 i taka też była w nim infrastruktura (spłuczka ze sznurkiem itp). Nocleg bez śniadania w pokoju 1-osobowym kosztował wtedy ponad 400 funtów. Natomiast w Glasgow, czy nawet w Gatwick już wyglądało to zupełnie inaczej. W tej chwili widzę, że Dublin ochocze depcze Londynowi po piętach. Szukałam noclegów na sierpień i ku swojemu zaskoczeniu zobaczyłam, że za 3 noclegi bez śniadania jakiś aparthotel (czyli obiekt niebędący nawet prawdziwym hotelem) życzy sobie 800 euro. Ktoś się z nie powiem czym na głowę zamienił.

Odpowiedz
avatar Ginsei
2 2

@nursetka: A ja czytam TEŻ pozytywne. Jeżeli jest "bla, bla, bla" typu "Smaczne jedzenie, miła obsługa hotelowa, świetnie się bawiłam", no to to mi nic nie mówi. A jak są konkretne historie opowiedziane, no to co innego. Sama, nawet jak daję pięć gwiazdek, a coś mi się nie spodobało (choć nie na tyle, by gwiazdkę odejmować), to o tym piszę.

Odpowiedz
avatar Ginsei
4 4

@Crannberry: tu akurat jest proste wyjaśnienie - pani nowa w internetach, przechadza się ulicą, gdzieś przystanie, bo np. odsapnąć musi, a Google stwierdza, że skoro jest w jakimś miejscu dłużej niż X czasu, to zapewne weszła do tej pobliskiej kwiaciarni. I potem atakuje taką panią informacjami "jak oceniasz tę kawiarnię, w której byłaś?", a pani grzecznie odpowiada "nie było mnie tam". Swego czasu krążyła historia o kulturalnych dziadkach, którzy dziękowali Google'owi za wyświetlenie wyników :)

Odpowiedz
avatar Jorn
4 4

@Crannberry: A to jest skutkiem kretyńskiej polityki Gógla, który śledzi użytkownika smartfona i potem zawraca mu głowę pytaniami typu "byłaś w miejscu x, odpowiedz na kilka pytań o nim). I dalej idzie 5 pytań o każde z 15 miejsc odwiedzonych w ostatnim tygodniu. Grażyna się pewnie wkurzyła własnie na to, a nie do końca załapała, że to nie sklep ją pyta, a Gógiel.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Crannberry: W Irlandii ceny nieruchomości strasznie poszły do góry. Przynajmniej w miastach i okolicach miast. A Dublin jak zwykle jest najdroższy. Zakładam, że ceny nieruchomości przełożyły się na ceny noclegów. No i Covid. Może próbują się odkuć. ale robią to w bardzo głuoi sposób. Kto musi, to przyjedzie, ale kto ma wybór, pojedzie gdzie indziej. A te €400 w hotelu w Londynie to bylo za jedną noc?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2022 o 0:40

avatar Crannberry
0 2

@pasjonatpl: o tym, że ceny wystrzeliły, to słyszałam. Kuzynka wynajmuje kawalerkę w pobliżu Parnell Square i przez ostatnich pare lat jej czynsz poszedł w górę praktycznie dwukrotnie. Dom, który mieliśmy z byłym i który w momencie wyprowadzki z Dublina udało nam sie dużym wysiłkiem wynająć komuś za 800euro miesięcznie, w tej chwili kosztuje około 2000euro. Jak porównuję ceny na AirBNB, to za te same pieniądze, za które przed covidem można było wynająć na weekend apartament z 2 sypialniami w georgiańskim domu przy Merrion Square, w tej chwili dostaniesz najwyżej studio przy Temple Barze. Z ciekawości, w jakim mieście Ty mieszkasz i czy tam też ceny tak poszły w górę? Tak, w Londynie te 4 stówki były za jedną noc. Bez śniadania

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Crannberry W Galway. Tak. Tu też ceny strasznie poszły do góry. Być może gdzieś na głębokiej prowincji, skąd ludzie uciekają, ceny aż tak nie wzrosły. Tego nie jestem pewien. Ale w promieniu kilkunastu kilometrów od miast ceny wynajmu są praktycznie takie same jak w mieście. Czyli jak pracujesz w mieście, to za czynsz płacisz mniej więcej tyle samo plus czas i koszty dojazdu. Jednym słowem masakra. Ale ten nocleg w Londynie €400 za noc bez śniadania to w ogóle kosmos.

Odpowiedz
avatar krogulec
0 0

Opinie Google? LOL. Pozytywy napisane przez użytkowników, którzy przez parę lat wystawili tą jedna i jedyną opinię, sa gówno warte

Odpowiedz
avatar Jorn
1 3

W porządnych hotelach overbooking też jest normą, ale motywacja jest inna niż opisałeś: po prostu doświadczony kierownik rezerwacji potrafi ocenić, ilu gości posiadających rezerwację się nie zjawi, więc o tyle można sprzedać więcej pokoi niz się ma. Zwykle trafia, ale nie zawsze. Na taką okoliczność ma się umowy z innymi porządnymi hotelami o tym samym standardzie i kieruje się nadwyżkowych do nich (oczywiście przejazd na koszt hotelu). Z czasów mojej pracy w takim hotelu pamiętam codzienne odprawy, na których dyskutowało się, ile takich nadwyżkowych pokoi w okresie wzmożonego popytu możemy sprzedać, i jak to się później ma do rzeczywistości. I te nerwy, kiedy po południu zeszlismy do z -3 do -1 (tzn. wynajęliśmy o 3 pokoje więcej niż mieliśmy, ale dwie rezerwacje zostały w ostatniej chwili odwołane i jeszcze mamy potencjalny deficyt jednego).

Odpowiedz
avatar arokub
2 2

@Jorn a jeśli inne hotele też mają overbooking? Mają takie powiązania i ilość umów, że dają radę? Z ciekawości pytam.

Odpowiedz
avatar minus25
2 2

@Jorn: To prawda, czasem jest to "dobrze przemyślane", choć ja nadal uważam, że to nieuczciwa praktyka (o ile gość nie jest bardzo jasno poinformowany o tym, że może zostać przeniesiony do innego obiektu).

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@arokub: Pracowałem w hotelu pięć i pół roku i w tym czasie nigdy się coś takiego nie zdarzyło. Mieliśmy takie porozumienia ze wszystkimi większymi pięciogwiazdkowymi hotelami w naszym mieście i zawsze się miejsce w którymś z nich znalazło. Zresztą hotele wymieniały się informacjami na temat obłożenia i kierownik rezerwacji mógł ocenić spodziewaną liczbę wolnych pokoi również u konkurencji. Poza tym okresem z hotelarstwem miałem kontakt tylko jako klient.

Odpowiedz
Udostępnij