Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tym razem dodam historię z mojego życia zawodowego. Branża w sumie nieważna,…

Tym razem dodam historię z mojego życia zawodowego.

Branża w sumie nieważna, ważny jest schemat przebiegu dopinania pewnej umowy firmy, dla której pracuję z pewną Bardzo Poważną i Dużą Firmą na rynku hiszpańskim.

Procedura standardowa, wysyłam zapytanie o wykonywanie dla naszej firmy pewnego zakresu usług. Szybciutko zadzwoniła do mnie pani z działu obsługi klienta zagranicznego - w domyśle rozmowa z języku angielskim. Pierwszy zonk - pani średnio ogarnia angielski. Nie bardzo potrafi mnie zrozumieć, a tym bardziej cokolwiek powiedzieć po angielsku. Przełącza do koleżanki. Koleżanka już bieglejsza w angielskim. Omawiamy najlepsze warunki, dopasowujemy umowę do naszych parametrów - et voila, zaraz otrzyma pani propozycję umowy na maila.

Umowę przeczytałam i coś mi śmierdzi. Wpisane zupełnie inne parametry niż omawiane. Dzwonię i chcę wyjaśnić - no tak, pani wpisała inne dane, bo wtedy będziemy mieć korzystniejsze ceny. Tylko, że jeśli parametry zostaną niedotrzymane, czekają nas kary umowne. Proszę o przedstawienie oferty dopasowanej do podanych parametrów.

Dostaję znów umowę, parametry się zgadzają. Informacja, że usługa uzupełniająca, na której nam zależy, jest dodatkowo płatna, tylko brak informacji, ile będzie kosztować. Znów telefon - dlaczego tej informacji nie ma. A no dlatego, bo pani nie wie, ile to będzie kosztować. Pytam w takim razie, jak mam podpisać umowę, w której nie są wymienione wszystkie koszty, które z pewnością się pojawią, bo usługa dość istotna. Pani mówi, że poda numer do działu odpowiedzialnego za tę usługę.

Dzwonię, zostaję połączona z działem obsługi klienta prywatnego. Zdziwiłam się, ale wyłuszczam problem. Pan zdziwiony, dlaczego dzwonię do nich, skoro jestem klientem biznesowym. W tym momencie sama zadałam sobie to pytanie, ale mówię, że numer dostałam od pani z innego działu. Pan niemiłym tonem kazał kontaktować się mailowo z tamtym działem, bo jak twierdził nie prowadzi on obsługi telefonicznej. No to wracam do poprzedniej konsultantki. Ona nie wie o co chodzi, tym się zajmuje tamten dział. Rozłożyła ręce. Poprosiłam o przełączenie mnie do innego konsultanta. Pani z fochem przełączyła mnie do swojej przełożonej. Powiedziałam, że chcę udzielenia rzetelnej informacji o kosztach WSZYSTKICH usług, a poprzednia konsultantka jest niekompetentna i proszę o innego konsultanta. Przełożona stwierdziła, że jest to niemożliwe, gdyż wygląda na to, że z pierwszym lepszym konsultantem jestem związana przysięgą świętszą niż małżeńska. Poprosiłam w takim razie o anulowanie zlecenia przygotowania oferty.

Zrobiłam drugie podejście, wysłałam zapytanie od nowa. Tym razem trafiłam na bardziej trzeźwego konsultanta, który poinformował, że i tak nie może mi udzielić informacji o kosztach tej usługi, gdyż jest ona wykonywana przez firmę zewnętrzną. Podał numer na zasadzie "se pani zadzwoni i zapyta". Było to dla mnie debilne, ale tak zrobiłam.
Połączyłam się z konsultantem tamtej firmy - pan prosi o numer klienta pierwszej firmy. Zgodnie z prawdą odpowiadam, że nie mam go jeszcze nadanego, bo nie mamy jeszcze podpisanej umowy. Na co pan odpowiada, że on w takim razie nie może mi udzielić żadnych informacji z obawy przed wyciąganiem informacji przez konkurencję.

Poddałam się. Mam w ciemno podpisać umowę z pierwszą firmą, a potem u ich podwykonawcy dowiadywać się, ile będzie kosztować niezbędna nam usługa, której koszt jest dość decydujący dla decyzji o podpisaniu umowy w ogóle.
Umowę podpisaliśmy z inną firmą, w której obsługa doskonale mówiła po angielsku, była kompetentna, a umowa jasna i przejrzysta.

A ja się tylko zastanawiam jak wiodąca na rynku firma może sobie pozwolić na tak beznadziejne zagrywki.

Duża hiszpańska firma

by ~kimjajestem
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Rzezzzznik
12 12

Może sobie pozwolić na takie zagrywki, bo właśnie jest wiodącą. I widocznie mają tyłu zdecydowanych klientów, że jeden w tą czy w tamtą, nie robi na nich wrażenia. Nie mniej, jednak historia sama w sobie jest piekielba.

Odpowiedz
avatar digi51
7 11

@timka: a u ciebie jak z trzeźwością? Umysłu i tak ogólnie?

Odpowiedz
avatar krzycz
6 6

"jak wiodąca na rynku firma może sobie pozwolić na tak beznadziejne zagrywki." - podpowiem: outsourcing. Oni nie mają płacone za zadowolenie klienta, tylko za działanie zgodnie z wytycznymi Zamawiającego.

Odpowiedz
avatar Michail
4 6

Gdybym nie miał do czynienia z Hiszpanami to bym nie uwierzył.

Odpowiedz
avatar helgenn
7 7

@Michail mieszkałam tam przez jakiś czas, ogólnie jak miałam wolne i wychodziłam coś załatwić to o 10-11 ulice były pełne byznesmenow w garniturach na porannej kawie. Później obiad 14-16, także jakąkolwiek robotę zaczynali o 17 i siedzieli do późna biadoląc jak to nie mają kiedy pracować. Ja się nie umiałam do tego przystosować z moim "niemieckim',jak usłyszałam, stylem pracy. W sumie przyjść, zrobić co ma zrobić i wyp******** do domu

Odpowiedz
avatar forrester
0 0

@helgenn: mieszkam i pracuję w Portugalii i podpisuję się pod tym co piszesz. Zaczynamy o 9:00, no to pierwsze co trzeba zrobić to udać się na półgodzinną kawkę. Później drugie śniadanie (11:00) - mowy nie ma o jedzeniu przy biurku, lepiej pójść z nim do strefy kawy i znów postać tam 30/45 minut. No, a o 13:00 to już czas godzinny lunch. Później o 14:00 już tylko 30 minut przerwy na kawę, to samo o 17:00 i o 18:30 do domu albo biadolenie, że ma się tyyyle roboty. Ja na te kawy nie chadzam, więc w dużej mierze w pracy się nudzę, bo wyrabiam się ze swoimi obowiązkami w 4 godziny. No i ludzie patrzą na mnie z byka, bo wychodzę wcześniej niż oni. Znaczy się, patrzyli - bo po 3 latach chyba już się do mojego stylu przyzwyczaili.

Odpowiedz
avatar MasterMJ
1 1

Ostatnio pracowałem dla hiszpańskiej firmy w Londynie. Projekt trwał już parę lat, ale w ostatnich 3 miesiącach potrzebują więcej ludzi. Zatrudnili mnie z agencji, wiedzę i doświadczenie mam w branży ale była potrzeba paru dodatkowych kursów do dodatkowego zadania (bardziej papierologia niż brak umiejętności) , za które firma zapłaciła (za mój czas na kursach również). Projekt dobiega końca, na drugim już mają dość ludzi i nagle firma 2 tygodnie przed zakaczeniem projektu zwalnia ludzi w tym mnie. Nie żeby byli niezadowoleni czy coś w prost przeciwnie - to jest całkiem normalne bo umówiliśmy się na jeden projekt (ludzie z agencji to dużo większy koszt niż bezpośredni pracownik). Piekielne było to że powiedzieli nam: "jutro wasz ostatni dzień", co prawda szef wiedział już wcześniej że nas nie będą potrzebować ale jakoś nic o tym nie wspomniał. Teraz mamy problem żeby coś sensownego szybko znaleźć, a wystarczyło wspomnieć wcześniej.

Odpowiedz
avatar Mikhail91
-1 1

Do Hiszpanii się jedzie na wakacje a nie pieniądze zarabiać. Jak się szuka rzetelnych ludzi do pracy to na północy Europy a nie południu.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

Firma nie tyle może sobie na coś takiego pozwolić, ile nie bardzo ma inne wyjście, bo tacy niekompetentni pracownicy są mocno chronieni przed utrata pracy przez bardziej prosocjalne niz w Polsce prawo i silniejsze związki zawodowe. Druga firma miała po prostu szczęście, że udało jej się zatrudnic bardziej kompetentną załogę.

Odpowiedz
Udostępnij