Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kolejna historia o mojej kobiecie, która jest fanatyczną pracoholiczką. Poprzednie tutaj: https://piekielni.pl/86106…

Kolejna historia o mojej kobiecie, która jest fanatyczną pracoholiczką. Poprzednie tutaj: https://piekielni.pl/86106

Jest od dłuższego czasu covid i oboje pracujemy z domu. Ja pracuję od 8 do 16, a za każdą nadgodzinę mam płacone. Dużo roboty jest, więc nierzadko siedzę do 18. Ona pracuje od 10 do 18. Za nadgodziny nie ma płacone, bo ogólnie jej firma nie przewiduje czegoś takiego jak nadgodziny. Jedynie w wyjątkowych sytuacjach jak trzeba zostać dłużej, to można sobie odebrać. Tak czy inaczej, siedzi od 8 do 20. Robi po 12 godzin dziennie, z czego 4 za darmo. W piątek to już w ogóle szaleństwo, bo jak zacznie o 8 to kończy dopiero jak idziemy spać, czyli między północą a drugą w nocy. Najlepiej jak w piątek po pracy chcemy jechać na tygodniowe zakupy. Zawsze się zarzeka, że skończy punktualnie i pojedziemy. Zwykle jedziemy po 20, czasem po 19.

W weekend twierdzi, że nie pracuje, tylko "coś musi sprawdzić" albo "zobaczyć co się dzieje". W efekcie firmowy komputer jest włączony od samego rana kiedy wstaniemy do późnej nocy, kiedy idziemy spać.

Zrozumiałbym to jeszcze gdyby za nadgodziny miała płacone tak jak ja, ale nie, ona swój prawie drugi etat robi za darmo. Delikatne sugestie by się ogarnęła zbywa śmiechem albo obróceniem tematu w żart, a jak naciskam to robi się nerwowa.

pracoholizm

by ~kjkjkk
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bryanka
14 16

Twoja partnerka jest uzależniona od pracy i powinna iść na terapię.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-2 6

@bazienka: dokładnie. Ludzie myślą, że ktoś się zmieni, a tak nie będzie. Mój tata był jest i będzie pracoholikiem, mama nigdy tego nie akceptowala. Same klotnie o to

Odpowiedz
avatar livanir
5 5

@AnitaBlake: Jestem pracoholikiem. Moze nie umiem olewać pracy i w wyjątkowych sytuacjach dale głupio zostaje w pracy, ale zmieniło się to w nad minuty, a nie nadgodziny

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 5

@bazienka: Czyli wg ciebie jak małżonka / narzeczona / dziewczyna jest chora to należy od razu odejść? Bo pracoholizm to choroba, to się leczy.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 7

@bloodcarver: choroby się leczy. Z uzależnienia też można wyjść, trzeba tylko chcieć, a przede wszystkim uświadomić sobie problem. Jeżeli dla kogoś własny nałóg jest ważniejszy niż związek, to niech sobie będzie szczęśliwy sam ze swoim nałogiem i nie niszczy życia drugiej osobie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
6 6

@Crannberry: No a ja akurat uważam, że jak partner jest chory to najpierw trzeba podjąć przynajmniej próbę leczenia. Zwłaszcza przy wieloletnim związku. Dopiero jak partner pokaże jednoznacznie, że leczyć się nie chce, można z czystym sumieniem odejść. Ale to ja. Rozumiem i akceptuję, że nie każdy może mieć na to siłę, cierpliwość czy zdrowie. Po prostu nie zgadzam się z przedstawieniem rozpadu związku jako uniwersalnego rozwiązania tego problemu, które można i należy stosować niejako z automatu.

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 6

@bloodcarver: ależ ja się w pełni zgadzam, że najpierw należy spróbować uświadomić partnerowi czy partnerce, że ma problem i wspierać go wychodzeniu z tego problemu. Natomiast jeśli partner uparcie nie chce tego problemu zobaczyć, odmawia jakiejkolwiek pomocy, do tego oszukuje, kłamie i kręci, a już zwłaszcza kiedy przy tym zagrożone jest nasze dobro, należy ratować siebie. Nie jestem fanką umywania rączek i ewakuacji przy pierwszych problemach (oczywiście zależy, o jakie problemy chodzi - Jeżeli ktoś stwarza zagrożenie dla naszego zdrowia i życia, to inna sprawa), ale też nie wyznaję „trwania do grobowej deski” choćby nie wiem co.

Odpowiedz
avatar timka
5 5

@bazienka: jest z nią bo ją pewnie kocha, co za durne pytanie masakra

Odpowiedz
avatar Allice
-1 5

Partnerce oprócz terapii polecałabym zerwanie, bo sposób załatwiania takich spraw jest bardzo słaby

Odpowiedz
avatar licho13
5 7

I jak widzisz wspólne życie przyszłości,za kilka lat? Jak widzisz z taką osobą wychowywanie dzieci albo wspólne wakacje,remonty itp? Tracisz czas na cos co będzie Ci przeszkadzac przez całe życie. Albo to naprawcie albo zmień

Odpowiedz
avatar Armagedon
8 10

"ona swój prawie drugi etat robi za darmo" No robi za darmo, bo może kocha to co robi? A ktoś mądry kiedyś powiedział "jeśli kochasz to co robisz, nie przepracujesz z życiu ani jednego dnia". Więc panna traktuje robotę jak hobby, od którego - w dodatku - uzależniła się, jak inni od gier (na przykład). Ciężka sprawa. "jak naciskam to robi się nerwowa" Jak każdy nałogowiec, który jeszcze nie rozumie, że ma problem. Swoją pierwszą historię zamieściłeś dokładnie 3 lata temu. Jak widać - nic się nie zmieniło, a nawet jest jeszcze gorzej. Wygląda na to, że cierpliwości masz jednak dużo. Za to chyba nie masz pomysłu, jak rozwiązać ten problem. A tu nie cierpliwości trzeba, tylko konkretnych działań. Tłumaczeniem i prośbą niczego nie wskórasz. Tu trzeba sprawę postawić na ostrzu noża. Albo - albo. Obawiam się jednak, że na lasce za bardzo ci zależy i boisz się, że - przyciśnięta do muru - prędzej wybierze wolność i robotę, niż ciebie i terapię odwykową. PS Nie wiem w jakim jesteście wieku, ale w żadnym wypadku nie wpadaj na pomysł, żeby "usadzić" kobitę macierzyństwem. Bo raczej usadzisz sam siebie. To ty będziesz siedział na wychowawczym. Jak w banku.

Odpowiedz
avatar Jorn
5 7

@Armagedon: "jeśli kochasz to co robisz, nie przepracujesz z życiu ani jednego dnia". Jest to jedno z najgłupszych powiedzonek, jakie słyszałem. Robiąc, co się lubi, też można się zarżnąć. Poza tym, nawet w najfajniejszej robocie są elementy, których (prawie) nikt nie lubi, typu różnego rodzaju katalogowanie czy inna administracja. W hobby to można olać, w pracy nie za bardzo.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 4

Kwestia nr 1: co to za praca? Czy sprawia jej przyjemność? Czy jest jej pasją? Czy to jej wymarzone zajęcie? Jeśli ktoś pracuje tylko dla pieniędzy, to dokładnie sobie godziny policzy i trudno takiej osobie zrozumieć, że ktoś inny po prostu uwielbia to, co robi i tak jak inni pracują a potem mogą godzinami czytać książkę/oglądać seriale/grać i nieraz zarwą noc z tego powodu, tak jeśli w jej przypadku praca = pasja, no to analogicznie... Kwestia nr 2: jakiego typu jest jej praca? Czy faktycznie jest tak dynamiczna/ciągła, że coś się zmienia, że ona chce nad tym czuwać/sprawdzać poza godzinami pracy? Inna jest specyfika pracy np. urzędniczki a inna dziennikarza. Kwestia nr 3: jakie są warunki w jej firmie "odgórne"? Czy jest nacisk na nadgodziny? Czy gdyby odmówiła, groziłoby jej zwolnienie? Czy ma na tyle doświadczenia/wykształcenia, że znalezienie innej pracy byłoby dla niej w miarę łatwe, czy raczej trudne? Te 3 kwestie warto rozstrzygnąć, żeby znaleźć powód, dlaczego tyle pracuje. Bo dopiero jak poznasz przyczynę, to będziesz wiedział z czym i jak ewentualnie walczyć. Natomiast szczerze... czarno to widzę. Mam pracę, którą bardzo lubię. Zdarza mi się poświęcać jej mnóstwo czasu (choć nie bezpłatnie, to przekłada się na finanse). I często ta praca była i jest dla mnie ważniejsza, niż ludzie, którzy mnie zwyczajnie mniej interesują. Zdarzyło mi się być w związku z kimś, kto na dłuższą metę okazał się dla mnie po prostu mniej interesujący niż praca. Problemem było wspólne spędzanie czasu - okazało się, że mamy mało wspólnych zainteresować, a jak miałam do wyboru spędzić wieczór z pracą czy z nim, oglądając np. jakiś film, który mnie totalnie nie interesował, no to wolałam pracę. No ale taka sytuacja nie trwała latami... dość szybko doszliśmy zgodnie do wniosku, że my razem raczej nie mamy przyszłości. Z kolei jak ktoś jest dla mnie ważny, jak jestem zakochana, to nie ma opcji, żeby praca wygrała. W sytuacji autora na pewno nie jest dobrym wyjściem stawianie ultimatum. Moim zdaniem Autor powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, czemu w ogóle w tym związku jest? I czy chce być nadal, mimo wszystko? A jeśli chce - to po pierwsze dotrzeć do przyczyn pracoholizmu partnerki, a po drugie - zastanowić się, czy i co robiliście kiedyś wspólnie, co wam obojgu sprawiało radość, jak spędzaliście czas zanim ona wpadła w pracoholizm? No bo jak takich wspólnych zainteresować nie było, to czarno to widzę, bo co - partnerka miałaby zrezygnować z długiej pracy (którą najwyraźniej chce wykonywać) żeby w tym czasie co, siąść na kanapie i rozmarzonym wzrokiem wpatrywać się w partnera godzinkę tudzież trzy?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 2

@marcelka: W momencie kiedy zaczynają się kłamstwa na temat godzin pracy, fałszywe obietnice itp, to mamy do czynienia już nie z pasją a z uzależnieniem. Jak praca jest pasją, albo jak jest się zmuszonym siedzieć po godzinach, to zdrowy człowiek mówi to swojemu partnerowi wprost. Człowiek uzależniony zaś kręci, kłamie obiecując że przestanie pić, zarzeka się że to ostatnia działka, mówi że skończy pracę punktualnie tym razem. To są zachowania patologiczne, w sensie że chorobowe, nie zachowania kogoś kto zdrowo pracuje z pasji lub pod przymusem.

Odpowiedz
avatar marcelka
3 3

Jeszcze uzupełnienie mojego (i tak długiego) komentarza. A jaka była sytuacja, jak się poznaliście? Czy ona już wtedy pracowała dużo/za dużo? Bo jeśli tak to... z jednej strony "widziały gały co brały", z drugiej bardzo wątpliwe, że ona się zmieni z dnia na dzień jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A jeśli nie, to jak spędzaliście wspólnie czas? O czym rozmawialiście? I kiedy/czemu to się zaczęło zmieniać? No bo teraz z boku to wygląda trochę tak, jakbyś chciał ją, ale żeby była trochę inna, a ona w sumie nie rozumie, o co się czepiasz. Zero porozumienia, a dla obu stron sytuacja chyba trochę męcząca.

Odpowiedz
avatar irulax
1 3

@marcelka: Czy sprawa zakończona sukcesem: Ty możesz skupić się na pracy, Twój były chłopak może znaleźć sobie dziewczynę, która chętnie spędzi z nim czas. Wszyscy zadowoleni.

Odpowiedz
avatar marcelka
1 1

@irulax: tak - decyzja o rozstaniu była wspólna, zgodna, oboje byliśmy zadowoleni. No ale nasz związek trwał parę miesięcy, a nie lata, jak u Autora historii. To już parę lat temu tak ogólnie miało miejsce, a mój kolejny związek upewnił mnie, że to nie moja praca była problemem samym w sobie tylko objawem problemu - że nie wystarczająco byliśmy dla siebie interesujący na dłuższą metę. Nadal lubię moją pracę ale mojego obecnego partnera lubię bardziej :D I nie czuję nigdy, że spędzając z nim wieczór czy weekend "marnuję czas" czy że wolałabym pracować lub że to z mojej strony kompromis.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 7

Napisałem poprzednio, napiszę ponownie, może dotrze. Pracoholizm to choroba i uzależnienie takie samo jak alkoholizm, narkomania, hazard czy seksoholizm. Serio, nie ma istotnej różnicy w tym co się w mózgu dzieje. Słyszałeś kiedyś by mąż wyleczył żonę (lub odwrotnie) z narkomanii bądź alkoholizmu bez pomocy psychologa, psychiatry, psychoterapeuty uzależnień? Bo ja jakoś nie. Pouczać, nalegać i naciskać to sobie możesz. Tylko że to nic nie zmieni, najwyżej rozwalisz swój związek. Jeśli twoja kobieta nie widzi problemu, i nie daje się namówić na wizytę samodzielną, może terapia dla par? Natomiast ty też potrzebujesz pomocy psychologicznej. Zdradzasz objawy typowe dla żony alkoholika. "Przecież się zmieni", "przecież zrozumie jak porozmawiamy", "ale po co ktoś z zewnątrz?". Brakuje tylko "jak będą dzieci to będzie lepiej!". Chyba że nie brakuje, ale to wtedy dla dobra tych (potencjalnych) dzieci im szybciej pójdziesz do psychoterapeuty tym lepiej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2022 o 11:06

avatar Armagedon
5 5

@bloodcarver: Brawo! W punkt.

Odpowiedz
avatar didja
2 2

Uzależnienie uzależnieniem, ale może wytłumaczenie jest bardziej prozaiczne, może kobieta jest ofiarą mobbingu, szef grozi jej zwolnieniem, jak nie zrobi tego i tego - tu oczywiście góra obowiązków w nierealnym terminie. Sam fakt, że firma "nie uznaje" uprawnień z kodeksu pracy, świadczy, że coś tu nie gra. A może wymiar obowiązków jest odpowiedni do czasu pracy, ale kobieta zmaga się z jakimiś problemami zdrowotnymi, nawet może nieuświadomionymi, które bardzo obniżają jej wydajność i ona oszukuje, może nawet samą siebie, że to nadmiar pracy, a to po prostu obniżona sprawność wykonywania tej pracy? Pewnie, że każda z opcji jest do dogadania z partnerem, ale może partnerka się wstydzi?

Odpowiedz
avatar Alien
-3 5

Nie dziwię się, że robi się nerwowa, ja też się robię nerwowa jak mi chłop truje dupę, że niby "pracuję za dużo". Jak się w coś wciągnę, to tracę poczucie czasu i siedzę dopóki nie skończę, to dla mnie oczywiste. Nikt mi nie płaci za nadgodziny, ale to nie ma znaczenia, uczę się czegoś i się rozwijam. Zostaw partnerkę w spokoju.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
0 2

@Alien aż się ucieszyłam, że nie jestem Twoim partnerem, bo zdaje się, że szybko mogłabym w mordę dostać :D

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 5

@Alien: Jeśli obiecujesz partnerowi że skończysz punktualnie a potem zakupy / randeczka / cokolwiek, a jak przyjdzie co do czego to masz za złe że "truje dupę", to sama jesteś piekielna. By the way, tak zwany hiperokus, czyli zatracenie się w zadaniu i utrata poczucia czasu, to jeden z objawów ADHD. Tak zwany wewnętrzny, częściej spotykany u kobiet, i generalnie mniej przeszkadza rodzicom więc rzadziej dziewczynki trafiają z tym na leczenie. Niemniej istnieją na to terapie, nie tyle żeby wyleczyć, bo ADHD to niezupełnie choroba, ale żeby pomóc takim ludziom zintegrować się społecznie i nie dać się ruchać na kasę w robocie XD

Odpowiedz
avatar Alien
-3 5

To nie moja wina, że często po prostu coś na ostatnią chwilę "wyskakuje" i MUSZĘ się tym zająć od razu, bo inaczej i tak będę o tym ciągle myśleć. Lepiej zrobić i mieć spokój. Ale w weekendy już od dłuższego czasu nie siedziałam. I bujałam się po psychiatrach od 15-tego roku życia, ale żaden nigdy słowem nie wspomniał o ADHD. Ech, dzisiejsze dzieciaki nie zostaną nawet 5 minut dłużej w pracy bo by korona im spadła z głowy, a wymagania mają z kosmosu...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lutego 2022 o 22:32

avatar bloodcarver
3 3

@Alien: Nie no, sorry, jeśli często wyskakuje, a mimo to potrafi to być zaskoczeniem, to to już jest twoja wina. Jak wyskoczy wyjątkowo, to co innego, ale jak jest regularne to po prostu należy dobrze planować czas. Zazwyczaj wyskakuje coś co trzeba zrobić w godzinach 17-18? To zamiast pracować 8-16 czemu nie robić 10-18? To, że dzisiejsze "dzieciaki" się szanują to coś złego? A czemu nie ponarzekać na dzisiejszych szefów, zawsze płacą tyle ile na umowie, korona by im z głowy spadła jakby zapłacili kilka stówek więcej! A wymagania w ofercie pracy z kosmosu!

Odpowiedz
avatar Alien
-4 6

Robię 10.30 - 18.30 jeśli musisz wiedzieć. Nie mam wpływu na to, co i kiedy się wykrzaczy, albowiem jestem zwykłym grafikiem. Jeśli jednak mogę coś naprawić, to naprawię. I nie jestem jedyna, team menadżerka też robi rzeczy w późnych godzinach wieczornych. Uroki małej firmy, jak sądzę. A szefowie to wyciągają pieniądze z magicznej skarpety czy jak? A jak wymagania są z kosmosu, to cóż, nie trzeba aplikować jeśli się nie dorasta do oczekiwań. Wolny rynek. Ten kraj przerabiał już opcję "czy się stoi czy się leży..." i źle się to skończyło.

Odpowiedz
avatar Habiel
2 2

@Alien: Szanujmy się. Praca to transakcja wymienna. Ty oferujesz swoje umiejętności w określonych godzinach, a w zamian dostajesz pensje. Jeśli robisz coś ponad to albo dostajesz dodatkowe wynagrodzenie, albo odbierasz te godziny jako możliwość szybszego wyjścia/dnia wolnego po uzbieraniu konkretnej puli. Nigdy nie powinno się pracować za darmo, bo poświęcasz swój czas, którego nikt ci już nie odda.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 2

@Alien: Pracownik więcej godzin czy dni życia nie ma i miał nie będzie. A pracodawca więcej pieniędzy - możliwe. To dość istotna różnica, nie uważasz? I w tym świetle wypłaty ponad umowę mają więcej sensu, niż praca w czasie większym niż umowa przewiduje. I to naprawdę nie chodzi o to że czy się stoi czy się leży, tylko po to jest umowa, by obie strony wiedziały dokładnie co i za co dostają. X czasu za Y pieniędzy, proste. Za mało ci czasu danego pracownika? Zapłać mu za nadgodziny lub zatrudnij kolejnego. Oczekujesz że czasem zostanie dłużej? No to on ma prawo oczekiwać że czasem zapłacisz więcej. Czemu tylko pracownik ma mieć dobre serce?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2022 o 21:32

avatar Alien
-3 3

Ale jeśli ktoś chce więcej pracować, nawet za darmo to to jest tylko jego sprawa, nie wiem, w czym problem. Lubię swoją obecną pracę. I nadal pamiętam, jak okres bezrobocia (nie z mojej winy, była redukcja etatów, poleciało 40 osób, głównie graficy) mnie o mało co nie zniszczył, więc muszę dawać z siebie jeszcze więcej. To jedyny sposób na przetrwanie. Ja nie wymyśliłam tego systemu, więc po cholerę się mnie czepiacie.

Odpowiedz
avatar panna_ola
2 2

@Alien: Ale nie widzisz, że Ty ten patologiczny system współtworzysz? Bo się podporządkowujesz zasadom obliczonym na wyzysk. Ci którzy chcieliby zawalczyć o wspólną sprawę i dobre warunki wylecieli, a ty dobry pracownik zostałaś na ich miejscu i robisz za trzech. I jeszcze się cieszysz, bo lubisz swoją pracę. Jedyny sposób na przetrwanie, muszę dawać z siebie jeszcze więcej, przełożona też haruje po godzinach - to brzmi jak opis farmy niewolników, a nie urocza mała firma... Nikt się nie czepia, rób co chcesz, po prostu przykro się to czyta.

Odpowiedz
avatar mduzy123
2 2

Mineły 3 lata i nic się u Was nie zmieniło. Poczyniliście jakiekolwiek kroki (proponowane 3 lata temu), aby poprawić sytuację? Wątpię. Tkwisz w takim związku wyłącznie z własnej winy od TRZECH LAT. Podejrzewam jednak, że ta historia to odgrzewany fejk.

Odpowiedz
avatar smigly123
1 1

Zacznij wychodzić z domu kiedy skończysz pracę, spędzać czas na przyjemnościach poza domem, moze kiedy jej pokażesz ze tak można zainteresuje się tym i będzie Ci towarzyszyć.

Odpowiedz
avatar broneq
0 0

Odświeżyłem sobie wszystkie te histroie i spytam wprost: Dlaczego Ty dalej z nią jesteś?

Odpowiedz
Udostępnij