Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Krótko o tym jak w przyrodzie nic nie ginie i prędzej czy…

Krótko o tym jak w przyrodzie nic nie ginie i prędzej czy później do ciebie wraca.

Moja ciotka od młodości miała słabość do żonatych mężczyzn. Każdy poważniejszy związek w jaki wchodziła miał gdzieś w tle zdradzaną żonę. Conajmniej trzy rodziny doprowadziła do rozwodu. W jednym przypadku żona jak się dowiedziała to zaczęła ją błagać żeby zostawiła jej męża w spokoju i nie wbijała się między nich. Oczywiście bezskutecznie. Gdy taki mąż przestawał być mężem, prędzej czy później się nim nudziła i zaczynała szukać kolejnego. Wszystko za cichym przyzwoleniem dziadków, bo przecież ukochana córeczka i jak to się jej można czepiać? Gdy trzeźwiejsza część rodziny próbowała ją naprostować i prosiła żeby się opamiętała, ta zawsze tłumaczyła że musi się wyszaleć i eksperymentować. Finalnie wyszła za mąż za wuja, który również rozwiódł się z żoną przez ciotkę. Dorobili się nawet dzieci.

Ostatnio okazało się że wuj ma kochankę. Ciotka nieustannie biadoli, jak można tak rozbijać rodziny. Nie, nie widzi swojej hipokryzji.

by Brzeginka
Dodaj nowy komentarz
avatar Grav
19 23

Zawsze mnie zastanawiało to, że ludzie tak ochoczo rzucają się w stały związek z osobą, która z nimi zdradzała poprzedniego partnera/kę. Przecież skoro (ta osoba) puściła kantem poprzednią osobę, to znaczy, że nie będzie mieć oporów, żeby zrobić to samo nowej osobie. A później płacz, że "jak on/ona mógł/a" - no normalnie, tak samo jak wcześniej poprzedniej osobie z tobą :D

Odpowiedz
avatar Crannberry
14 20

Istnieje typ człowieka, który lubi "gonić króliczka" i chce tylko tego, czego nie może mieć. Jak już to zdobędzie, traci zainteresowanie. Jeśli chodzi o pakowanie się w "związki" z żonatymi, to już nawet pomijając zwględy moralne, jaki jest sens takiej relacji i jakie ma się na dobra sprawę z tego korzyści (pomijając sponsoringi i inne takie, mówię o kwestii czysto uczuciowej). Znakomita większość nie odejdzie od żony, bo mu za wygodnie, więc taka relacja nie rokuje na przyszłość, ergo strata czasu. Natomiast taki, który faktycznie odejdzie od żony to człowiek, który nie ma problemu, żeby porzucić rodzinę, jak tylko mu ktoś dupą zakręci, w związku z czym również nie rokuje na przyszłość - ergo strata czasu

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 8

@Crannberry: Zdarzają się wyjątki, kiedy ktoś jest nieszczęśliwy w związku, ale potrzebuje jakiegoś impulsu, żeby zebrać się w sobie i odejść, ale to wyjątki. Sytuacje, jakie opisujesz, są znacznie częstsze.

Odpowiedz
avatar bazienka
13 25

nie do konca ciotka doprowadzila do rozwodu, doprowadzili niewierni mezowie jakby jeden z drugim byl porzadny to bylby nieczuly na jej wdzieki i kazal sie odczepic chociaz zachowanie piekielne nie rozumiem tez, co maja w glowie osoby "odbijajace" komus meza czy zone, co kaze im twierdzic, ze im akurat ten czlowiek bedzie wierny, skoro poprzedniemu partnerowi nie byl?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

@Fahren: ale jesli kusi i przekraczasz te predkosc, to bierzesz na siebie cale ryzyko otrzymania mandatu i punktow i, dosc ekstremalnie, spowodowania wypadku/ stluczki, a nie obwiniasz samochod/ jego wlasciciela/ producenta auta.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
4 6

@Pattwor, @Fahren, @bazienka: Ta dyskusja sprowadza się do tego, czy czyny jednego człowieka mają wpływ na konsekwencje czynu drugiego. Prawo (przynajmniej w Polsce) mówi jasno: nie. Bo gdyby tak było, to nie można byłoby nikogo skazać za żaden czyn. "Wina" jest tylko po stronie spełniającego czyn. Jedynie w sądzie można wnioskować o łagodniejszy wyrok. Natomiast filozofia chrześcijańska mówi jasno: tak, ma wpływ. Twoje czyny są przyczynkiem do czynów drugiego człowieka. Dlatego też nawet najmniejszy grzech (zły czyn) może spowodować lawinowe złe czyny innych ludzi. Stąd też pojawia się pojęcie "winy" nie tylko w kontekście kto daną rzecz zrobił, ale także kto inny do tej sytuacji doprowadził.

Odpowiedz
avatar BlackDragon321
9 9

@Fahren: Zawsze możesz po prostu odmówić. A o to, że jednak uległeś pokusie i dostałeś ten mandat możesz winić wyłącznie siebie.

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
9 17

@Fahren: Rozumiem, że jesteś z tych, którzy uważają, że jak kobieta idzie latem w miniówce i wydekoltowanej bluzce, to nie powinna się oburzać, że mężczyźni za nią obleśnie gwiżdżą i nie powinna mieć pretensji jeśli padnie ofiarą molestowania i/lub zgwałcenia "bo przecież kusiła"? A nie sądzisz, że zamiast wciskać dziewczynkom "nie prowokuj" raczej należałoby uczyć chłopców, by trzymali ręce przy sobie? Molestowaniu winny jest tylko ten, który molestuje. Przekroczeniu prędkości winien jest tylko ten, który przyciśnie gaz do dechy. I zdrady również winna jest tylko osoba, która zdradza.

Odpowiedz
avatar CecilFenwick
-1 1

@kartezjusz2009: Nie jest to prawo (przynajmniej w Polsce) wcale takie jasne. Polecam lekturę art. 18 kodeksu karnego. Myślę, że gdyby zdrada była czynem zabronionym to taka osoba mogła by odpowiadać na przykład za pomocnictwo. Z drugiej strony komuś kto popełnił czyn zabroniony nie zawsze można udowodnić winę. Prawo karne nie jest takie proste i jasne.

Odpowiedz
avatar Fahren
-1 5

@ZjemTwojeCiastko i cała reszta wyżej - Zgadzam się. Można odmówić, można się oprzeć pokusie, a jeśli się dasz, to bierz konsekwencje z całym dobrodziejstwem inwentarza. Ale czy tylko niewierni mężowie doprowadzili do rozwodów? No nie - z historii wynika, ze to ciotka się interesowała żonatymi - ci faceci jej nie szukali. Wina więc - moim zdaniem - jest "po połowie". Ciasto, dopowiadasz sobie niestety. Chyba, ze jesteś w stanie mnie zacytować na poparcie swojego toku rozumowania

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
7 9

@Fahren: "z historii wynika, ze to ciotka się interesowała żonatymi - ci faceci jej nie szukali". Interesować się mogła, bo kto jej zabroni? Ale jeśli facet mający swoje zobowiązania wobec rodziny nie spuścił jej na drzewo, tylko ochoczo odpowiedział na jej zaloty tym samym, to wina leży po jego stronie. To strona "zajęta" powinna powiedzieć "nie jestem zainteresowany/-a". Ewentualnie najpierw doprowadzić do końca obecną relację, a dopiero później (już z czystym kontem) rozpoczynać związek z osobą z zewnątrz, która wykazywała zainteresowanie. Kolejność jest prosta. Odnosząc się do drugiej części Twojego komentarza, poszłam w kierunku analogicznych przykładów. Była mowa o zdradzie, Ty podałeś przykład przekroczenia prędkości, ja podałam przykład molestowania. Nie rozkładamy tu na czynniki pierwsze każdej z tych trzech sytuacji, a jedynie dyskutujemy o tym, po czyjej stronie leży wina. Z mojego punktu widzenia, w opisanych trzech przypadkach wina spoczywa na jednej stronie.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 5

@bazienka: "co kaze im twierdzic, ze im akurat ten czlowiek bedzie wierny, skoro poprzedniemu partnerowi nie byl?" To, że to nie działa tak z automatu. Człowiek nie jest maszyną wykonujacą program, jak najbardziej możliwa jest sytacja, że facet będzie zdradzał żonę, a po rozwodzie w kolejnym małżeństwie będzie wierny. I na odwrót. Jeśli ktoś wejdzie w kolejny związek małżeński, może zdradzać, nawet jeśli w poprzednim małżeństwie był wierny.

Odpowiedz
avatar Logo
1 1

@CecilFenwick za współudział :) już sobie wyobrażam jak szanowny małżonek się broni : „Ja tylko leżałem!”

Odpowiedz
avatar janhalb
0 2

@bazienka: Tak z ciekawości: czy jakby sytuacja była odwrotna (wujek zadał się z mężatką i ostatecznie się z nią ożenił) też napisałabyś, że "to nie wujek doprowadził do rozwodu, tylko ta niewierna mężatka, bo jakby była nieczuła na jego wdzięki i kazała się odczepić, to…"? Jeśli ktoś wchodzi w romans z osobą pozostającą w małżeństwie (nieważne - facet z mężatką, kobieta z żonatym czy jeszcze w innym dowolnym układzie), to jest dla mnie oczywiste, że "winne" potencjalnego rozwodu są OBIE strony. Jasne, jakby ona była porządna i nieczuła na podryw, to b do rozwodu nie doszło. Ale jakby on nie startował do mężatki (albo natychmiast wycofał się, dowiedziawszy się, że jest mężatką) - to też by pewnie nie doszło.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@janhalb: alez oczywiscie, ja gleboko gardze zdrada niezaleznie od sprawcy nie mowie, ze ciotka z historii byla bez winy, bo to tez swinstwo i chory sposob na podbijanie ego ale to wujek mial kogo zdradzac, nie ona w sytuacji odwrotnej plciowo myslalabym tak samo, winna jest glownie osoba pozostajaca w zwiazku, bo jakby olala adoratora/ke ze swedzacym przyrodzeniem, to na nic by sie zdaly umizgi

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

Ja podpisuje sie pod tym, co napisali @Grav, @Crannberry i @Bazienka i dodam, ze jest jeszcze cos, czego nie rozumiem- jak osoba zdradzana obwinia jedynie kochanka, a nie swojego meza / swoja zone. Kochanek / kochanka nic nie ryzykuja. Ot, czuja pociag do tej osoby i tyle, zwiazek czy zwykle spotkania w lozku nic w ich zyciu nie przemebluje. Zonaty facet / mezatka kladzie na szali czesto budowany przez lata zwiazek. Jesli ta osoba uzna, ze romans jest wart ryzyka, to tylko i wylacznie ona jest temu winna. Bieganie za ciotka o blaganie o odczepienie sie od meza jest strasznie ponizajace i BEZ SENSU- raczej mezusia nalezalo wtedy prosic o opamietanie, ciotka raczej sila go do romansu nie zmuszala.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lutego 2022 o 14:13

avatar Crannberry
7 11

@Pattwor: Też tego nie rozumiem, a jest to machanizm patologicznie częsty u kobiet: jej misio jest niewinny niczym lilija, to ta bladź mu na pewno siłą wskoczyła do łóżka, a on się nie mógł obronić, bo jest za delikatny. I nie bierze pod uwagę, że "bladź" nawet nie musiała wiedzieć, że misio jest żonaty, bo się zapomniał pochwalić. I zgadzam się w pełni, że zachowanie jak z "Jolene" jest poniżające

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
6 10

@Crannberry: Cóż, kobiety są generalnie obwiniane za wszystko co ze zdradą związane, mężczyznom z reguły nikt złego słowa nie powie. Mąż zostawił żonę dla kochanki? Ta kochanka to ladacznica, jak tak mogła kobieta kobiecie zabrać misia?! Żona zdradzi męża? A to ladacznica, zamiast męża oporządzać, domem się zajmować, dzieci do szkoły wyprawiać, to ta za facetami biega! A jak mąż zdradzi żonę? No biedny, widocznie żona nie dawała mu radości, zapuściła się, no facet potrzebuje wrażeń. Ehh, mam nadzieję, że takie myślenie z biegiem lat odejdzie w niepamięć, bo to przypomina czasami groteskę. Nikt nikogo do niczego nie zmusi. Każdy podejmuje suwerenną decyzję co zrobić ze swoim życiem i związkiem. Takie traktowanie zdradzających jak bezwolnych przedmiotów, które można sobie zabrać jest bardzo słabe.

Odpowiedz
avatar bazienka
5 9

@Crannberry: nono, "stalo sie" samo ;p ta blerwa go zmusila, rozebrala i przywiazala do kaloryfera oraz zgwalcila albo sam sie nadzial, przypadkiem, i tak 17 razy ;) biedny niewinny misio @ZjemTwojeCiastko: o taaaak, uczestniczylam niedawno w uroczej dyskusji, w ktorej kobieta stwierdzila, ze zdrada to wina zony, bo za slabo o meza dba xd

Odpowiedz
avatar Crannberry
11 11

@bazienka: często słyszy się argument, że jak ktoś "naje się w domu, to nie je na mieście". I to jest gucio prawda, bo jak ktoś ma k*wią naturę, to w domu może mieć wypas jak z restauracji Michelin, a i tak pójdzie do Maca, bo tam ma "coś innego"

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
4 6

@Crannberry: Przykład, który podałaś jest idealnie w punkt.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-1 1

@ZjemTwojeCiastko Z tym się nie zgodzę. Słyszałem już różne wersje, w tym usprawiedliwianie kobiet i krytykowanie facetów. Co do obwiniania kochanki zamiast faceta, to chyba ta słynna kobieca solidarność. Oj często słyszałem o sytuacjach, gdzie kobiety obgadywały się nawzajem bez żadnego powodu. Sam raczej nie byłem świadkiem, bo kto mnie zna, to wie, że mam takie rzeczy głęboko gdzieś i nie chcę tego słuchać. Jak się komuś zdarzy zacząć przy mnie taki temat, to mówię krótko, żeby to sobie wyjaśnili między sobą, a nie truje mi 4 litery. A faceci w takich sytuacjach krytykują się nawzajem. Nie wszyscy, ale jednak. Tzn jeśli znają sytuację i wiedzą, że w domu facet nie ma na co narzekać, że naprawdę mu się udało, jeśli chodzi o dobór partnerki, to nie zostawią na takim głąbie suchej nitki. Co innego, jeśli widać, że między nimi jest naprawdę źle i prędzej czy później odejdą od siebie albo będą skoki w bok.

Odpowiedz
avatar PodniebnyKartofel
3 3

@Crannberry: To jest bardziej skomplikowane niz wam sie wydaje. I nie ma nic wspolnego z gloryfikowaniem mezczyzn i demonizowaniem kobiet w zwiazkach. To reakcja ochronna zdradzonego. Kobiety zrzucaja cala wine na kochanke, bo uznanie, ze to partner zdecydowal swiadomie o zdradzie, to przyznanie jednoczesnie, ze: (1) pomylilas sie przy wyborze partnera (2) nie zauwazylas odpowiednio wczesnie, ze w Twoim zwiazku czegos brakuje. (3) czlowiek ktorego kochalas, badz nadal kochasz swiadomie wybral kogos innego. Dodatkowo przerzucenie winy na kogos z zewnatrz, ulatwia pojednanie, jesli nadal tego chcesz niekoniecznie nawet dla siebie (tylko np dla dzieci). Nie mowie, ze to nie jest chore, ale wydaje mi sie, ze podsumowanie tego slowem patologia jest zbyt plytkie. Umowmy sie, ze zona zdradzajacego meza juz cos stracila - dla niektorych dodatkowa utrata poczucia wlasnej wartosci wynikajaca z przyznania tych 3 rzeczy jest zbyt duzym obciazeniem. Dlatego wybieraja czesto utrate twarzy walczac o zwiazek. Tym bardziej ze czasem moga np minimalizowac utrate twarzy wmawiajac sobie i wszystkim, ze to ze wzgledu np na dzieci i ze dostaja ten dodatkowy booster do poczucia wlasnej wartosci (jestem ta dobra ktora przebaczyla) Moim zdaniem najzdrowsze byloby przyznanie przed soba tych 3 rzeczy i dopiero potem podjecie decyzji co z tym zrobic. Ale to tylko teoretyzowanie...

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
9 9

Winnym zdrady jest osoba, która ma rodzinę, zobowiązania i mimo to wskakuje do cudzego łóżka. Jasne, w każdy związek może wkraść się rutyna, zmęczenie codziennością, przygaśnięcie iskry namiętności. Dojrzała emocjonalnie osoba w takiej sytuacji analizuje sprawę, rozmawia z partnerem/partnerką na temat swoich odczuć i albo decydują się ratować związek albo go kończą. Jeśli z ratowania nic nie wyjdzie, to dojrzałe osoby się rozstają i jako wolne jednostki każde idzie w swoją stronę. Wikłanie się w romans świadczy o niedojrzałości osoby, która zdradza. Nikt nikogo do zdrady nie zmusi. Jeśli dana osoba kocha swoją partnerkę/partnera i jest uczciwa, to choćby podrywała go/ją piękność/przystojniak nie z tej ziemi to i tak powiedzą "Stop, jestem w związku". Osoba bez zobowiązań ma pełne prawo "próbować szczęścia", bo nikomu nic nie przysięgała. Na pytanie, czy jest to etyczne każdy powinien odpowiedzieć sobie sam, według własnych zasad, natomiast jeśli osoba w związku "da się skusić" (jak to ktoś wyżej ujął), to odpowiedzialność leży tylko po stronie tej osoby. Każdy ma swój rozum, prawda? To należy z niego korzystać i brać na klatę konsekwencje swoich czynów.

Odpowiedz
avatar timka
1 1

@ZjemTwojeCiastko: dokładnie, myślę tak samo jak Ty, nie rozumiem zwalania winy na kobiety, przecież faceci nie mieli 3 lat by nie wiedzieć co można a czego nie

Odpowiedz
avatar timka
3 3

Tyle, że ona nie rozbijała wcześniej związków tylko faceci, którzy zdradzali żony to robili. Co z tego, że ona wiedziała, że mają żony? Jakby kochali żony to by ich nie zdradzili i nie rozwiedli się z nimi

Odpowiedz
avatar boom_boom
-2 2

Żeby życie miało smaczek raz kochanka, raz żonkeczka ;)

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
1 3

Bo facet w związku to takie ciele mele i swojego mózgu nie ma. Kiepscy to byli mężowie, którzy zdradzają, i którzy rozbijają swoje małżeństwa. Przestańcie się czepiać kobiet, które "rozbijają małżeństwa", bo nie ma czegoś takiego.

Odpowiedz
Udostępnij