Chciałabym tu opisać pewną sytuację, choć nie jest to piekielne wydarzenia, a raczej piekielny i wg mnie zupełnie nieracjonalny system.
Na przykładzie z mojej rodzinnej miejscowości.
Były sobie dwa małżeństwa.
W pierwszym z nich oboje małżonkowie całe życie pracowali. Mieli też dwoje dzieci. Przeszli na emeryturę. Żona brała swoją, mąż brał swoją.
W drugim pracował tylko mąż, żona żadną praca się nie skalała. I nie, nie była to też tzw. "niewidoczna praca" - nie mieli żadnej gospodarki/pola, ot zwykły ogródek i parę grządek, nie mieli też dzieci - pani była drugą żoną, mąż miał dziecko z pierwszą żoną, ale w momencie gdy się żenił z drugą, dziecko już miało kilkanaście lat i uczyło się w internacie, potem szybko "poszło na swoje".
Tak się złożyło, że obaj mężowie zmarli.
Żona z pierwszego małżeństwa została tylko ze swoją wypracowaną emeryturą.
Żona z drugiego małżeństwa dostała 80% emerytury męża.
Owszem, w obu przypadkach zmalały koszty życia (jedzenie, ubrania dla jednej osoby), ale już koszty utrzymania zostały takie same, nie da się "nagrzać domu dla jednej osoby", czy zaświecić pół żarówki, żeby mniej prądu wzięła.
Dochody żony pierwszej zmniejszyły się o połowę (ona i mąż mieli emerytury porównywalnej wysokości), a tymczasem dochody żony numer dwa, tej niepracującej, zmniejszyły się tylko o 20%.
Uważam to za skrajnie niesprawiedliwe, że osoba, która wypracowała sobie emeryturę, zamiast być w jakiś sposób uprzywilejowana, to jest wręcz karana za to, że pracowała. Nie rozumiem zupełnie, czemu w takich przypadkach małżonkowi, który nadal żyje, nie należy się 80% tego, co dostawał zmarły.
EDYCJA:
Patrzyłam na tę sytuację bardziej z punktu widzenia dochodu na gospodarstwo domowe, ale uważam, że komentarz @clockworkbeast jest bardzo trafny, dlatego go tu dodaję:
"Dochody żony pierwszej zmniejszyły się o połowę (...), a tymczasem dochody żony numer dwa (...) zmniejszyły się tylko o 20%."
Nie.
Powiedzmy że każdy miał emeryturę po 1000 zł.
Pierwsze małżeństwo miało w sumie 2000, czyli 1000 na głowę. Po śmierci męża żona miała tylko swoją emeryturę, czyli dalej 1000 na głowę.
Drugie małżeństwo miało 1000, czyli po 500 na głowę. Po śmierci miała 800 dla siebie, czyli jej dochody nie spadły o 20% tylko wzrosły, i to o 60%.
I owszem, cholernie to niesprawiedliwe.
polska system emerytura
Hmm, nie było czasem tak, że można było zdecydować, czy brać emeryturę po mężu czy swoją? Znajoma była nauczycielką, ale emeryturę pobiera po mężu.
Odpowiedz@Dominik oczywiście ze tak było i nadal jest. Jeżeli bardziej opłaca się 80%emerytury po mężu to można zgłosić taki wniosek.Oczywiscie w Ty przypadku to i tak niewiele da bo fovhod domu i tak pomniejszy się o jedną emeryturę plus dodatkowo o 20%. Tyle,że nie bardzo rozumiem czego by oczekiwała autorka w tej sytuacji?
Odpowiedz@Dominik: Owszem, można wybrać 80% emerytury męża, ale gdzie jest wypracowana emerytura żony? oboje wypracowali swoją emeryturę.
Odpowiedz@Dominik: Ale to nijak nie rozwiązuje niesprawiedliwości wskazanej w historii.
Odpowiedz@Dominik A co to za różnica jeśli są porównywalne?
Odpowiedz@Dominik Jeśli zarabiali podobnie, dostają podobną emeryturę, czyli przejście na emeryturę męża nie poprawi jej sytuacji, a wręcz przeciwnie.
Odpowiedz@rzepiszka: Ale jak mieli porównywalną to przejście na męża się nie opłaca bo z jego bedzie miała tylko 80% Więc możliwe że bedzie to mniej niż jej emerytura. Może byłoby bardziej sprawiedliwe że oprócz swojej jakiś procent mężowskiej mogliby dać jako dodatek.
OdpowiedzW sumie tutaj trzeba by się bawić w wyliczenia, czy mąż odłożył przez ten czas tyle, by jeszcze "coś mu zostało" po latach. Jak tam, to też uważam, że rodzina powinna większość tego odzyskać
OdpowiedzSystem emerytalny nie był budowany per małżeństwo, ale per osoba. To znaczy, że jeśli ktoś pracował, to mógł na ostatnie lata swojego życia pobierać emeryturę. I dopiero do tej konstrukcji dodali łatkę, że jeśli ktoś miał małżonka, to mógł pobierać 80% jego emerytury, nawet po jego śmierci (wskazując, że nie zostanie "na lodzie" nawet jeśli nie będzie żywiciela rodziny). To jest wyjaśnienie do tej historii. Osobiście jednak nie jestem zwolennika takiego systemu. Tyle, że nie znam żadnego "dobrego", który by rozwiązał problem dochodów na stare lata przeciętnego obywatela. Kiedyś nie było emerytur i jeśli człowiek nie miał dzieci, które go utrzymają - pracował do śmierci. Teraz jest inaczej (i też jest źle, ale nie najgorzej).
Odpowiedz@kartezjusz2009: a wystarczyloby, by srodki byly dziedziczne (tak, wiem, ze na dzisiejsze emerytury przcujemy my- ludzie w wieku produkcyjnym, ale jakby tak wprowadzic konto osobiste, na ktorym hajs by sie odkladal, to mialoby to sens)
Odpowiedz@bazienka: Jasne, zgadzam się. Tyle, że jakakolwiek zmiana w tej (i nie tylko tej) kwestii byłaby wielką rewolucją, bardzo często odbijającą się negatywnie na najuboższych. A to strzał w kolano dla rządzących. Im nie zależy na przeciętnym obywatelu.
Odpowiedz@bazienka: A co jeśli komuś zbraknie środków na emeryturę?
OdpowiedzLogicznie rzecz biorąc 80% emerytury małżonka zawsze powinno byc dziedziczone albo nigdy
Odpowiedz@maat_: też tak właśnie uważam!
OdpowiedzTymczasem w Niemczech wdowa/wdowiec dostaje dożywotnio 50% emerytury zmarłego współmałżonka. Wystarczy co roku wysłać papieru do Finanzamtu czy jak to się zwie. Czyli w cywilizowanym kraju się da.
OdpowiedzDostaje dodatkowo oczywiście, oprócz swojej emerytury.
OdpowiedzJa uważam, że ZUS powinien być nieobowiązkowy dla ludzi którzy chcieliby sobie sami opłacać fundusz emerytalny. Co roku przedstawiasz dokument, że prywatny fundusz z odpowiednimi zabezpieczeniami gromadzi środki na odpowiednim poziomie i wtedy ZUS się odczepia. Ale racjonalnych decyzji nie można się spodziewać bo nasz składki to za dużo „darmowych pieniędzy” dla rządu.
OdpowiedzObiektywnie patrząc to dochód żony numer dwa zwiększył się o 30%. Żyjąc wspólnie z męża emerytury, można powiedzieć, że oboje mieli po 50% z jego wypłaty a teraz żona 2 ma 80% dla siebie. Pomijam czy to jest sprawiedliwe społecznie cz nie.
OdpowiedzJa się tylko do obliczeń przyczepię, bo jestem zołzą: "Dochody żony pierwszej zmniejszyły się o połowę (...), a tymczasem dochody żony numer dwa (...) zmniejszyły się tylko o 20%." Nie. Powiedzmy że każdy miał emeryturę po 1000 zł. Pierwsze małżeństwo miało w sumie 2000, czyli 1000 na głowę. Po śmierci męża żona miała tylko swoją emeryturę, czyli dalej 1000 na głowę. Drugie małżeństwo miało 1000, czyli po 500 na głowę. Po śmierci miała 800 dla siebie, czyli jej dochody nie spadły o 20% tylko wzrosły, i to o 60%. I owszem, cholernie to niesprawiedliwe.
Odpowiedz@clockworkbeast: > Po śmierci męża żona miała tylko swoją emeryturę, czyli dalej 1000 na głowę. Przy równoczesnym wzroście kosztów utrzymania mieszkania. Tzn stałe koszty typu czynsz, stałe części prądu i gazu.
Odpowiedz@krogulec: wiem, dlatego powiedziałam: czepiam się obliczeń. Autorka twierdzi, że obydwóm dochody zmalały. Ja twierdzę, że tej drugiej wzrosły. Nawet jeśli pani numer dwa ma nadal ten sam czynsz i stałe części mediów, to, powiedzmy to sobie brzydko, zyskała na śmierci męża. No chyba że przed śmiercią czynsz i stałe media pochłaniały 80% emerytury, a 20% pozostawało na jedzenie, leki i zużyte media ich obojga, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne.
Odpowiedz@clockworkbeast: dzięki za ten komentarz, faktycznie - wyliczenia robiłam patrząc bardziej pod kątem gospodarstwa domowego, a nie indywidualnej sytuacji żon; edytowałam historię i wkleiłam do niej ten komentarz, bo może nie każdy czyta wszystkie, a uważam, że to jeszcze bardziej pokazuje, jak niesprawiedliwy jest ten system.
Odpowiedz@marcelka: spoko :-) Tyle że te wyliczenia to trochę na wyrost, bo nie uwzględniają stałych kosztów, jak to wspomniał @krogulec.
OdpowiedzAż założyłam konto żeby uświadomić parę osób. Jest coś takiego jak renta rodzinna gdzie trzeba spełnić kilka warunków i można dostać 80 procent emerytury małżonka. Mój ojciec pracuje i po zmarłej niedawno mamie ma ok 80 procent jej emerytury w ramach renty. Dostał tez legitymację rencisty więc ma zniżki itp.
Odpowiedz@Lizan90: Chyba coś Ci się pomyliło. Renta rodzinna nie uprawnia do legitymacji rencisty i żadnych zniżek, bo ona dotyczy świadczenia po zmarłym, a nie orzeczenia o niezdolności do pracy pobierającego. Ale żeby dostać rentę rodzinną, trzeba mieć nabyte prawo do własnej emerytury, przynajmniej tej wcześniejszej. Wtedy niejako automatycznie (choć wirtualnie) przenosi się delikwenta na emeryturę, którą zamienia mu się jednym kliknięciem na rentę rodzinną po zmarłym (nie mówię tu o dzieciach, które uprawnienie mają z innego artykułu ustawy). Może więc chodziło Ci o uprawnienia emeryckie i rentę rodzinną? Jaki kolor legitymacji ojciec dostał?
OdpowiedzSystem mamy, jaki mamy. Sami głosowaliśmy i wybieraliśmy naszych przedstawicieli w rządzie. Ale czy wobec tego było by sprawiedliwe, żeby ta niepracujaca nic nie dostała?
Odpowiedz@shpack: niech dostaje, ale niech ta pracująca też dostaje, wtedy byłoby sprawiedliwie
Odpowiedz