Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Covid... Dziś na ulicach bardzo śliski dzień. Wywrócił się więc i mój…

Covid...

Dziś na ulicach bardzo śliski dzień. Wywrócił się więc i mój ojciec. Mocno spuchnięty łokieć, przeszywający ból ręki. Do domu wrócił jakoś o własnych siłach.

Pierwszy odruch - telefon na 112. Oczywiście pogotowie nie przyjedzie, bo złamanie nie jest otwarte. Dzwonimy więc do przychodni. Rejestratorka na to - niech przyjdzie. Mówimy, że nie da rady. No to zapisała go na teleporadę. Która odbyła się w jednym zdaniu - wystawię panu skierowanie do chirurga.

Do chirurga dojechaliśmy taksówką (tylko tata ma prawo jazdy, a z bólem ręki jechać nie mógł). Tam prześwietlenie i diagnoza - złamanie z przemieszczeniem i zerwaniem więzadeł. Trzeba operować. Wystawione skierowanie do szpitala.

Podwiózł nas tam sąsiad, który w międzyczasie dowiedział się o całym zdarzeniu. W szpitalu, pielęgniarka z izby przyjęć, po obejrzeniu zdjęcia stwierdziła, że operacja będzie pilna. Ale standardowa procedura wymaga oczywiście antygenowego testu na Covid. Wynik, na początku niejednoznaczny, później okazał się pozytywny. Tata oczekiwał w kontenerze pod szpitalem na decyzję lekarzy, co dalej. Decyzja... Uwaga...

Ręka w gips i idź pan do domu. Mieszkamy jakieś 20 kilometrów od szpitala, więc nie wiadomo, co robić. Dzwonię na infolinię MZ, mówią, że w ostateczności "niestety" można jechać komunikacją miejską... Na szczęście tu znów pomógł sąsiad.

I na zakończenie (choć mam nadzieję, że ciąg dalszy i szczęśliwe zakończenie nastąpi), mieliśmy w domu pakiet do testów antygenowych i zrobiliśmy z ciekawości tacie jeden. Wyszedł wyraźnie i jednoznacznie ujemny.

Tylko ręki szkoda...

EDIT: Pani z sanepidu, dzwoniąca by wsadzić nas na kwarantannę, kiedy opisano jej całą sytuację, skierowała nas na test PCR, żeby w razie gdyby był negatywny, można było zrobić operację.

słuzba_zdrowia

by wojtkiewicz
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar marcelka
10 10

ale że z Covidem nie mogą zoperować? Serio? Jeśli tak, to nasz system służby zdrowia jest jeszcze gorszy niż myślałam, a mniemania zbyt wysokiego o nim nie miałam... a jakby ktoś miał udar czy zawał serca i covid by wyszedł, to co, też idź pan poczekaj w domu dwa tygodnie? Masakra.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
7 9

@marcelka: to samo mnie uderzylo. Po co zrobili oddzialy covidowe. Powinni tam wyslac i dzialac Jakas paranoja. Strasznie wspolczuje temu Panu. Jak ma zlamanie z przemieszczeniem i mowia ze operacja pilna to nie wiadomo co z tego wyniknie

Odpowiedz
avatar gawronek
5 5

@marcelka nie wiem jak w innych szpitalach, ale mój kuzyn - chirurg - normalnie operował pacjentów z Covidem. Fakt, wtedy w grę wchodzą dodatkowe zabezpieczenia więc mniej się zoperuje w trakcie doby - ale działali cały czas. Zresztą w 2020 cały ich oddział (chirurgię) przekształcili na covidowy.

Odpowiedz
avatar Presti
6 16

Taaaa już widzę jak złamanie z przemieszczeniem pakują w gips. Druga sprawa to od kiedy z złamaniem dzwoni się do przychodni i chce się umówić na wizytę? To chyba oczywiste, że jedzie się do szpitala

Odpowiedz
avatar Morog
11 13

@Presti: Bajkopisarz nie dopracował szczegółów

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 3

@Presti: chyba mogą wpakować. Tzn. nie wiem, czy sami z siebie, ale kolega miał złamaną nogę i też konieczna była operacja. Tyle że musiał wyrazić na nią zgodę; gdyby nie wyraził, to by ten gips dostał.

Odpowiedz
avatar hulakula
2 4

@Presti: ja miałam złamanie z przemieszczeniem, po nastawieniu: gips ;-)

Odpowiedz
avatar Presti
4 4

@hulakula słowo klucz po nastawieniu, nie przed

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
6 8

Czyli ze względu na covid odmówiono prawidłowego leczenia a Wy pochyliliście głowy i tyle? ...

Odpowiedz
avatar wojtkiewicz
2 6

@ICwiklinska: Działania trwają, tylko w nocy nikt za bardzo nie odbiera telefonów. Dziś rano pani z Sanepidu i lekarz POZ umówili tatę na test PCR

Odpowiedz
avatar Morog
1 5

Pogotowie nie przyjedzie bo złamanie nie jest otwarte? Ciekawe gdzie.......

Odpowiedz
avatar Etincelle
10 12

@Morog: mnie to akurat nie dziwi. Wszystkie znane mi osoby, które miały złamaną rękę albo nogę, do szpitala przyjeżdżały same, tzn. taksówką albo ktoś ich wiózł. To tak naprawdę nie jest nic poważnego (jakkolwiek by to źle nie brzmiało). Jak połamany przyjedziesz na SOR, to też często poczekasz dobre parę godzin, bo większość pacjentów będzie pilniejsza.

Odpowiedz
avatar Morog
-2 12

@Etincelle: pracowałem w pogotowiu 12 lat i wielokrotnie woziło się zwykłe złamania, nawet ludzie tak woleli bo z pogotowiem była szansa załatwienia poza kolejnością

Odpowiedz
avatar gawronek
7 7

@Morog jakby nie patrzeć złamanie nie jest stanem bezpośredniego zagrożenia życia (no chyba że mówimy o osobie starszej/schorowanej). Owszem, boli masakrycznie itd. ale w dobie niedoboru karetek ta raczej pojedzie do kogoś z zawałem niż że złamaniem.

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 14

@Morog: A skąd ty, Morog, wiedziałeś, że to było "zwykłe złamanie", a nie silne stłuczenie, na przykład? Pacjent z urazem ręki, jeśli jest w stanie chodzić, powinien dotrzeć na dyżur sam, bo jego dolegliwość nie zagraża życiu. Zawsze słyszałam, że "karetka to nie taksówka". A ty - proszę! Za taryfę robiłeś, bo "ludzie tak woleli". Nie dziwne. Też bym wolała.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 4

@Morog: chyba wszystko zależy od miasta, dnia, dyspozytora itd Do mnie karetka przyjechala gdy sobie udo poparzylam. Ogolnie super ratownicy, a pewnie to mniej od zlamania boli xD i pewnie po zlamaniu duzo wiecej czasu trawa leczenie. Do mojego dziadka przyjechali bo goraczke mial. Coz, mysle ze wszystko zalezy jeszcze od przedstaeienia sprawy. Kazdy innaczej reaguje na bol. Ja zamawiajac karetke wylam z bolu, ale np jakby ktos umial sie opanowac, czy adrenalina by dziala i spokojnie dzwonil i mowil ze upad i boli, to rozumiem ze skierowali do lekarza rodzinnego lub zalecili samodzielny przyjazd

Odpowiedz
avatar Etincelle
0 2

@Morog: widocznie różnie bywa; w każdym razie ja tam wierzę autorowi. U nas nawet zdarza się, że GOPR odsyła np. ze złamaną ręką i "niech żona zawiezie na SOR". Chociaż może to też kwestia tego, że zimą w górach dużo więcej poważniejszych wypadków niż "jakieś tam zwykłe" złamania. Z drugiej strony moją kuzynkę z zerwanym więzadłem grzecznie odtransportowali do szpitala.

Odpowiedz
avatar AimeeSi
1 5

@Etincelle a ja pojechałam z synem z raną tłuczoną czoła na SOR (syn 3 lata, wypadek na działce). Krwawił okropnie. Z łaski dostałam gazik, bo to, co miałam momentalnie przemokło. Czekaliśmy 2,5h. Trzyletnie silnie krwawiące dziecko. Prosiłam, nawet krzyknęłam - czekać, karetka przyjechała. Aż chciałam wyjść przed szpital i zadzwonić po tę karetkę.

Odpowiedz
avatar timka
1 1

@AnitaBlake: ale złamanie ręki to nie to samo co poparzenie uda

Odpowiedz
avatar Honkastonka
6 12

Serio trzeba karetkę wołać do złamania RĘKI? żeby to chociaż noga była, to jeszcze...

Odpowiedz
avatar Malomiasteczkowa
-1 3

Bardzo współczuję, niestety borykam się z lekarzami od lat. Ale nigdy nie działy się takie rzeczy, jakie dzieją się odkąd mamy pandemię... Życzę dużo zdrówka dla taty :)

Odpowiedz
avatar StaraLadyPank
0 4

Kwarantanna i izolacja są nakładane z automatu przez system.Zadna "pani z Sanepidu"nie dzwoni.

Odpowiedz
avatar wojtkiewicz
3 5

W moim rejonie dzwoni, jak chorowałem kilka miesięcy temu też dzwoniła i pytała z kim mieszkam i z kim miałem kontakt

Odpowiedz
avatar jass
5 7

Akurat półtora tygodnia temu moja mama złamała biodro. Karetka przyjechała bez problemu (fakt, że po jakichś 20 minutach), test na covid ujemny. Potem zaczęła się makabra, bo zostawili ją na SORze, najpierw spędziła kilka godzin tam i mimo próśb nie dostała żadnych środków przeciwbólowych. Po zrobieniu zdjęcia i wyznaczeniu pilnej operacji wstawienia endoprotezy na następny dzień, zostawili ją po prostu na korytarzu. Przez ból nie była w stanie nawet zmienić pozycji, a nie mogła się doprosić nawet o podanie wody. 2 dni po operacji (operacja w środę w południe), w piątek po południu odesłali ją do domu. Gdyby nie to, że pielęgniarki na jej prośbę pomogły jej wstać i kawałek przejść, tuż przed odjazdem, to przed wypisem nie sprawdzono by nawet, czy może chodzić, bo lekarz nie był tym zainteresowany. Tuż przed złamaniem miała zabieg usunięcia kaszaka (dosłownie dzień wcześniej) - szczelina na plecach na 3cm. Chirurg na podstawie zdjęcia wysłanego przez pielęgniarkę stwierdził, że rana nie wymaga jego uwagi...

Odpowiedz
avatar timka
3 3

@jass: ale złamanie biodra to co innego niż złamanie ręki...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 7

Ja miałem podobny cyrk dawno temu, jak jeszcze nikt o Covidzie nie słyszał. Na szczęście nie było złamania, tylko stłuczenie, ale tego jeszcze nie wiedziałem. Ręka mi puchła i nie miałem dość ograniczone ruchy. W jeden dzień udało się dostać do lekarza i zrobić prześwietlenie, ale już po prześwietleniu nie było na miejscu żadnego chirurga ani ortopedy. Na drugi dzień dostałem się do szpitala, gdzie chirurg powiedział mi, że minęło więcej niż 24 godziny, więc to nie jest zdarzenie nagłe i się mną nie zajmie. Na szczęście łaskawie rzucił okiem na zdjęcie z prześwietlenia i stwierdził, że nie było złamania. Dobrze, że się nie mylił. W sumie, gdyby jednak było złamanie, to nie mam pojęcia, gdzie mógłbym z tym iść, kto mógł się tym zająć. Chore procedury i beznadziejny lekarz.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 1

@pasjonatpl: to podstawowa wiedza. Jedziesz na sor i mowisz :przed chwilą, rano, niedawno; oraz boli, slabo mi itd Wtedy Cie zbadają. Wazne by jechac tam gdzie sa w miare lekarze i pielegniarki. Gorzej jak jest jeden szpital w rejonie xD

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@AnitaBlake To jedyny szpital w regionie. Kolejny jakieś 30 km dalej. Do tego był weekend, więc przychodnie były nieczynne. Także niewiele dało się zrobić.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 5

@pasjonatpl: "Chore procedury i beznadziejny lekarz." Poprawka. Chore procedury i beznadziejNI lekarzE. @AnitaBlake: No sama widzisz. Żeby ktoś się zajął, po pierwsze - musisz nałgać, a po drugie - celować w "lepszy szpital". To jest chore!

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@Armagedon: Nie wspominając o tym, że trzeba najpierw w ogóle wiedzieć, który szpital jest "lepszy". To jest naprawdę dramat, że osoby pracujące w służbie zdrowia potrafią być tak nieludzkie.

Odpowiedz
avatar sanuspg
6 6

Chcieliście wzywać karetkę z powodu podejrzenia załamania ręki? W takim przypadku po prostu jedzie się na SOR, a nie wzywa karetkę... (znajomy/rodzina/sąsiad z samochodem lub taksówka). https://pacjent.gov.pl/szpitalny-oddzial-ratunkowy-sor: "Idź na SOR, jeśli: doznałeś urazu, uległeś wypadkowi (np. zranienie, złamanie)"

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 stycznia 2022 o 11:37

avatar BordoKropka
5 5

Do złamanej kończyny górnej karetka raczej nie jest potrzebna. Karetka ma służyć do transportu rannych/chorych w zagrożeniu zdrowia i życia. Jeżeli złamanie jest do operacji, to wierzyć mi się nie chce, ze został odesłany. Chyba, ze po przeanalizowaniu wspolvhorobowosci zostało stwierdzone, ze operacji może nie przeżyć. Wtedy łatwa kalkulacja- życie z kiepskim łokciem, czy narażać pacjenta na zgon? No i co do samego „trzeba operować”. Napisałeś, ze powiedziała to pielęgniarka. To nie pielegniarka decyduje o przebiegu leczenia ortopedycznego. Naprawdę, doświadczonej pielęgniarce się może wydawać, ze wie, ale nie wiedzieć. Niejednokrotnie słyszałam błędne diagnozy wystawiane przez doświadczoną pielęgniarkę tonem pełnym przekonania. Z drugiej strony głupotą i arogancją jest niesłychanie doświadczonych pielęgniarek, bo często mają naprawdę ogromną wiedzę. Po prostu nie we wszystkim.

Odpowiedz
avatar pyzior
0 0

W komentarzach na fb ładnie tą bajkę wyjaśnili...

Odpowiedz
avatar Leme
2 2

Mieliście opcję wzięcia taksówki, ale w pierwszej kolejności dzwoniliście na 112? Z urazem ręki? Bardzo dobrze, że dyspozytor odmówił, karetek (i ratowników) i tak mamy za mało, potem ludzie umierają bo karetka z pełnym wyposażeniem jedzie sobie przetransportować do szpitala kogoś kto mógł równie dobrze dojechać tam sam.

Odpowiedz
Udostępnij