Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tragedia pracownika w 3 aktach. Pracuję w branży, w której sytuacja na…

Tragedia pracownika w 3 aktach.

Pracuję w branży, w której sytuacja na rynku pracy jest dość specyficzna. Po pierwsze o doświadczonego pracownika trudno, bo większość ma nastawienie, że przeciętny pracodawca płaci tak mało, że jak się już ogarnie doświadczenie to lepiej iść na działalność.

Po drugie przez te wszystkie mikrodziałalności, oparte na świeżakach i jednym ogarniętym, ceny są notorycznie zaniżane (ech te przetargi) i jedyny sens działalności teraz jest, jeśli ma się spory zespół na start i można próbować celować w większe projekty, których mikro nie ogarną.

Do tego należy dodać, że środowisko hermetyczne, każdy o każdym słyszał i jeśli narobisz sobie smrodu to lepiej zmieniaj województwo, a w porywach kraj (donoszenie na nieuczciwe praktyki pracodawcy to „robienie sobie smrodu”, jakby ktoś się pytał).

I w tym całym bajzlu siedzę ja, po trzydziestce, z doświadczeniem, usiłująca zdobyć mistyczną UoP na czas nieokreślony za pieniądze za które będzie mnie stać i na hipotekę i na życie.

1
Pierwsza praca w zawodzie, na stałe, a nie jakieś fuszki. I nawet płacili. Tyle, że zwracał się dojazd i było na waciki, ale czasem premia skapła. Po roku i podwyżce nawet czasami zostawało na jedzenie. Pracodawca był całkiem sympatyczny, ale był definitywnie typem na mikrodziałalności z tanimi nowicjuszami, dodatkowo typ ratujący świat, co było motywujące, ale niestety finansowo się nie zwracało. Wytrzymałam tam dość długo, bo praca bardzo rozwojowa, ale rozwojem się nie najem. Ogólnie nie żałuję, ciekawie było.

2
Mistyczna UoP na czas nieokreślony (pół sukcesu!) za minimalną (gorzej) plus premie pod stołem (ech…). Ogólnie to był pracodawca z gatunku lekcja na przyszłość (i materiał na liczne historie). Dało się przeżyć, dopóki nie przyszedł covid. Ponieważ szef kompletnie atechniczny, więc idea pracy zdalnej go zupełnie przerosła i istotne osoby dla zespołu odeszły, bo nie chciały narażać swojego zdrowia. Zaczęło się notoryczne niepłacenie (przez ponad pół roku dostałam może w sumie równowartość jednej pensji), kompletny brak zarządzania czymkolwiek, a czarę goryczy dopełniło zatajenie zachorowania na covid przez szefa (tak, przychodził do pracy już chory).

3.
A ponoć do trzech razy sztuka. Zapowiadało się nieźle. Cała pensja oficjalnie, okres próbny średnio płatny, ale daje radę, docelowo umówiliśmy się na jakieś 90% moich oczekiwań finansowych, ale UoP na czas nieokreślony i ze świadomością, że pewnie pójdę po podwyżkę po jakimś czasie. Dodatkowo w zespole sporo ludzi pracujących tam od wielu lat (a nie ciągła rotacja świeżynek). Zespół sympatyczny, robota ciekawa i rozwojowa, no żyć, nie umierać. Szef też sympatyczny. Zgrzyty były, bo nic nie jest idealne, ale zdecydowanie do przeżycia.

Pracodawca postanowił być jednak sprytny, nie pojawiał się w pracy prawie wcale przez 2 tygodnie (nie podpadło, bo miał powody) po czym pojawił się tuż przed skończeniem mojej umowy z przedłużeniem czasowej na maksymalny możliwy okres i jojczeniem, że tak dużo kasy chcę, a on biedny. Oczywiście wcześniej ani be ani me o tym, że umowa będzie inna, albo, że moje oczekiwania finansowe mu nie odpowiadają (znał je od samego początku).

Do czterech razy sztuka?

praca

by Tektura
Dodaj nowy komentarz
avatar Mementomoris
8 8

Chyba raczej pora zmienić branżę. Z historii wynika, że w zwykłym supermarkecie w większym mieście pensja jest wyższa i warunki zatrudnienia o niebo lepsze.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 9

No i znowu zasada niewidzialnej ręki rynku nie do końca się sprawdza, bo skoro ciężko o dobrego pracownika w tej branży, to wg każdego specjalisty od ekonomii (a przynajmniej teoretyka) powinni być bardzo dobrze opłacani. Czyli chodzi albo o mentalność pracodawców, którzy chcą mieć tanią siłę roboczą o wysokich kwalifikacjach albo zleceniodawców. którzy uważają, że takie zlecenia nie są wiele warte, a potem narzekają, że ciężko o dobrego wykonawcę.

Odpowiedz
avatar Tektura
4 4

Szczerze mówiąc wszelkie zasady "niewidzialnej ręki rynku" jakoś się u nas sypią mam wrażenie. Sporo nowicjuszy zgadza się pracować za waciki (nie oceniam, też tam byłam) i to trochę pewnie psuje rynek, ale no bez przesady (ekonomistą nie jestem, to nie oceniam), wiem, że ogłoszeń szukających doświadczonych pracowników jest BARDZO dużo, ale jak podasz swoją stawkę to lęk ich ogarnia i tylko potem patrzę jak to samo ogłoszenie jest wbijane co miesiąc. Rekordziści jechali od marca i w listopadzie jeszcze szukali, chyba się jeleń nie znalazł.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 7

@Tektura: Pod tym względem rozbrajają mnie fanatyczni Korwiniści. Wycofać wszystkie regulacje, składki na ZUS itp. i pracownik sam będzie sobie opłacał, co będzie chciał. Wiem, że te wszystkie składki są za wysokie w stosunku do jakości usług, bo lwia część idzie na utrzymanie całkowicie zbędnej biurokracji, ale ich wywody opierają się na założeniu, a wręcz wierze, że jak pracodawca nie będzie odprowadzał tych wszystkich składek i podatków, to pracownik dostanie tę kasę do ręki i sam zdecyduje, co z nią zrobić. Poznałem kilku Januszy biznesu i jakoś śmiem w to wątpić. Będą biadolić, że jest stawka minimalna, że muszą odprowadzać składki za pracownika, ale jakby tego nie było, to i tak by biadolili, że ten pracownik nie chce pracować za darmo. Najlepiej, żeby jeszcze im dopłacał. A na pewno płaciliby poniżej dzisiejszej minimalnej i nie odprowadzali żadnych składek, gdyby tylko mogli. Nie muszę chyba tłumaczyć, w jakiej sytuacji byłby wtedy pracownik. Zwłaszcza, gdyby mu się coś stało, miał jakiś wypadek czy zachorował.

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

@pasjonatpl: prawda, prawda. Pracuję w sklepie - średniej wielkości markecie. Sklep to sklep, więc wydaje się, że zadowolony klient powinien być najważniejszy, tak? Bo przecież o to chodzi, tak? A u nas (i zresztą w wielu innych sklepach) - kiepskie warunki finansowe, kiepski socjal, warunki fizyczne i psychiczne nie bardzo,bhp w dupie, jak prawo pracy przestrzegane to już sukces, praca, wiadomo, zmianowa i w soboty, na 10 godzin pracy masz tylko 15 minut przerwy... w związku z tym chętnych do pracy brak, bo po co je8ać w sklepie, jak na produkcji dostaniesz więcej i wszystkie weekendy i święta wolne, a i nieraz normalne przerwy. Efekt? Syf, błędne ceny, kolejki na kilometr, sprzedaż spada... ale po co poprawić warunki pracy, żeby zatrudnić obsługę na poziomie. Pracuję w handlu od 10 lat i nie licząc pierwszych dwóch lat cały czas jest to samo - cały czas brak pracowników i nikt z tym nic nie robi, bo kasjer ma miec ujowe warunki, bo to tylko kasjer.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

@Tektura Bo niewidzialna ręka rynku działa tylko w modelu. Pozwólcie, że przypomnieć kilka założeń do modeli: 1. Ludzie są racjonalni 2. Istnieje doskonała informacja (czyli wiesz ile płaci każdy pracodawca w kraju) 3. Transakcja między stronami jest dobrowolna (więc jeśli ci nie pasuje wypłata to nie umierasz z głodu, tylko odżywiasz się fotosyntezą a za mieszkanie płacisz uśmiechem). W takim modelu Januszy Biznesu byłoby znacznie mniej ;)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@szafa: No i wg wolnorynkowych ortodoksów (czyli wolny rynek sam wszystko wyreguluje i państwo w żaden sposób nie powinno się wtrącać), to po usunięciu wszystkich regulacji nagle ci sami pracodawcy zaczną lepiej traktować pracownika albo lepiej płacić (a może i jedno i drugie), albo powstanie dużo innych i lepszych miejsc pracy i pracownicy będą mogli się tam zatrudnić. @mama_muminka I tu jest sprzeczność w logice Korwinistów, bo związki zawodowe są złe, ale zrzeszenia przedsiębiorców są mile widziane. Czyli przedsiębiorcy z danej branży mogą się dogadać ze sobą, wprowadzić tzw zmowę płacową, czyli wszyscy będą płacić pracownikom takie same grosze, albo mogą się dogadać, że nie będzie przejrzystych informacji o zarobkach i warunkach zatrudnienia. Ot, takie lobby Januszy biznesu. Poza tym opiera się to też na założeniu, że pracownik może zmienić miejsce zamieszkania w poszukiwaniu pracy. A w praktyce nie zawsze może z róznych przyczyn. Czasami sprawy rodzinne, czasami problemy zdrowotne albo zwyczajnie brak kasy na start w nowym miejscu, póki nie dostanie pierwszej wypłaty.

Odpowiedz
avatar Kitmen
0 2

@pasjonatpl Akurat jestem pracodawca i rozumiem o co chodzi kowrinistom. Pracownika interesuje tylko wypłata netto( w sumie nie ma nic złego) Ale jest totalnym ignorantem podatkowym i nie wie że tak naprawdę 40% realnie wypracowanej kwoty trafia do Państwa. Rozmawiam ze swoimi pracownikami i konkluzja jest taka: - nikt nie wie ile oddaje na ZUS na emeryturę -nikt nie wie jak się oblicza emeryturę -nikt nie interesuje się ile płaci podatku dochodowego. Ale mam kolegów którzy też nigdy się tym nie interesowało ale są teraz na samozatrudnieniu i teraz każdy z nich jest świadomy i widzi błędy systemowe które wcześniej ignorowali bo o czyli się tylko netto. Jak dla mnie mają trochę racji że jeżeliby każdy dostał faktyczne koszty pracodawcy i sam opłacał swoje składki zupełnie inaczej patrzby na świat. Z góry przepraszam za błędy.

Odpowiedz
avatar mich102
0 0

A co to za branża jeśli można spytać?

Odpowiedz
Udostępnij