Pracuję w salonie kosmetycznym.
Szefowa zamówiła niezbędne produkty, ale niestety jedna z najważniejszych paczek nie dotarła na czas i zostałyśmy z jednym pilnikiem. Jako, że jechałam po pracy do galerii, postanowiłam podskoczyć do nowej hurtowni kosmetycznej, która znajduje się po drugiej stronie ulicy od wyżej wymienionej galerii. Wchodzę do hurtowni, witam się z ekspedientką, która oczywiście nie miała maseczki (nawet na brodzie), co zawsze mnie denerwuje, biorąc pod uwagę obecną sytuację epidemiologiczną, ale ok, trudno.
Do zamknięcia zostało już kilkanaście minut, więc pomyślałam, że może już się nie spodziewała żadnego klienta. Wywiązał się taki dialog:
- Dzień dobry, potrzebuję pilników o gradacji 100/180, kształt najlepiej banan albo łódka.
- Eee… - ekspedientka podchodzi do regału z pilnikami i wyciąga mi pilniki o najzwyklejszym prostym kształcie.
- Proszę ich nie wyciągać, bo wolałabym banany, a widzę, że są.
- Nie wiem o czym pani do mnie mówi. - pokazałam jej palcem te nieszczęsne pilniki, które dosłownie wyglądają jak banan.
- Ok, jeszcze pisałam z kimś z hurtowni na Messengerze i polecał mi żel budujący, także chciałabym też go kupić.
Konsternacja na twarzy ekspedientki. Podeszła do regału z lakierami hybrydowymi, później do regału obok, na którym były takie malutkie słoiczki z kolorowymi żelami do zdobień. Coś jak farbka, one nadają się tylko do malowania wzorków. Wyjęła kilka i kładzie zadowolona na ladzie.
- A to nie są paint gele? Takie farbki? - patrzę na etykietę, jak byk napisane było, że to są paint gele właśnie.
- Nie wiem, ja się w sumie nie znam na tym. Tu na górze mamy poligele.
- Tak, widzę, ale poligel to akrylożel, a mi chodzi o zwykły żel budujący, taki do przedłużania paznokci. On pewnie będzie w takim większym słoiczku.
Wreszcie coś zaświtało, podeszła do tego regału, z którego brała pilniki i rzeczywiście, na górze były słoiczki z żelami budującymi.
- Ok, to tu jest przezroczysty, zielony i różowy.
- A mogłaby mi pani gdzieś pokazać jak ten zielony wygląda? Jaki to odcień?
- Pewnie zielony - na mojej twarzy wymalowało się zdziwienie, pomyślałam, ze jak kurde, żel do przedłużania w kolorze zielonym? Przecież to totalnie nie ma sensu.
Dziewczyna skojarzyła, że coś tu jest nie tak i poszła po katalog. Okazało się, że zielony żel to po prostu inny odcień różu. Kupiłam go, zapłaciłam kartą i nie dostałam paragonu, a Pani uciekła na zaplecze.
I teraz tak - idę do miejsca, które reklamuje się jako profesjonalna hurtownia fryzjersko-kosmetyczna, a jej przedstawicielka nie ma pojęcia o totalnych podstawach i nie wie jakie produkty sprzedaje. Mało tego, nie wydaje paragonu, wychodzi na zaplecze z klientem w sklepie, gdzie przecież mogłabym w tym czasie coś ukraść…
Czy tylko ja uważam, że tak być nie powinno?
Hurtownia fryzjersko-kosmetyczna
Chyba rozumiem, jak wygląda opowiadanie o mojej pracy ludziom nie IT. Większość nie zrozumiałem, acz przesłanie oczywiste.
OdpowiedzCóż, zapewne "profesjonalna hurtownia" zatrudnia jako sprzedawczynię osobę bez przygotowania i nie mającą pojęcia - bo inaczej musiałaby jej więcej zapłacić albo jeszcze (kto by pomyślał) zatrudnić ją na etacie, a nie na "śmieciówce"… Taki to i profesjonalizm…
Odpowiedz@janhalb: ot, właśnie. U nas ludziom daje się 2600 na rękę (Wrocław, sam wynajem pokoju kosztuje mnie 1200), bierze dowolnych ludzi "z ulicy", byleby ktoś w ogóle chciał się zatrudnić (chętnych za bardzo nie ma), nie robi się im zupełnie żadnego szkolenia, tylko od razu stawia do sprzedaży, nie pozwala zapoznać z produktami (nie mamy żadnych zniżek pracowniczych, o darmowych próbkach nie wspominając), a wymaga dużej wiedzy gastronomicznodietetycznej. Haha. Efekty są takie, jak w historii wyżej.
Odpowiedz@szafa 2600 na rękę kosztuje pracodawcę 4293,00. Czy naprawdę uważasz że 4293,00 to mało jak dla dowolnego człowieka z ulicy bez wykształcenia i doświadczenia? Bo jeśli uważasz że 4293,00 to godna kwota to może odpier... się od pracodawcy i czep się polityków i wyborców, bo to ich wina że różnica jest aż tak duża.
OdpowiedzIdąc dalej, w typowym sklepie specjalistycznym marża to może 5%. Z tych pieciu jeden zje transport, zatowarowanie, drugi i trzeci koszty magazynowania (czynsz, ogrzewanie, woda itd), czwarty obsługa księgowa/podatkowa/prawna. Czyli pracownik sprzedaży na którego wydaje się 4293,00 miesięcznie, musi miesięcznie sprzedać towaru za 429 300 tylko po to, żeby jego praca nie przyniosła STRATY. Jak średni wynik sprzedawców jest gorszy to nie ma wyjścia, zostaje zamknąć firmę zanim sama zbankrutuje, lub szukać lepszego balansu między wypłatą a obrotem.
Odpowiedz@bloodcarver: tylko, że to nie jest mój problem ile kosztuje pracodawcę zatrudnianie mnie. Interesuje mnie czy będę mieć wystraczająco pieniędzy żeby mieć z czego zrobić opłaty, mieć za co się ubrać i za co zjeść. I tak dalej i tak dalej.
Odpowiedz@FlyingLotus a to nie jest problem pracodawcy ile kosztuje żarcie czy mieszkanie! Skoro wyciągasz argument "to nie mój problem", to nie masz moralnego prawa marudzić że pracodawców twoje problemy nie obchodzą. Może zamiast tego bullshitu po prostu zastanów się przed następnymi wyborami i jednak zagłosuj na partię która zdecyduje się zmniejszyć różnicę między tym ile pracodawcę kosztujesz a tym ile dostajesz.
OdpowiedzSytuacja piekielna ale niekoniecznie z winy hurtowni. Ja ostatnio w specjalistycznym zakładzie poprosiłem o X do Y spełniające warunek Z a pani za ladą mi mówi, że nie wie, mam pokazać palcem. Ja oczy jak 5 złotych i takie wielkie CO na twarzy a pani z przepraszającym uśmiechem: - Bardzo mi przykro, ale wie Pan, ja tu w zasadzie nie pracuję, tylko wszyscy chorzy a ktoś musiał stanąć za kasą, wydawać zamówienia i inkasować. Więc ten, no. Może warto hejtować tą hurtownię. Ale może nie?
Odpowiedz@bloodcarver: Wróżem nikt nie jest, a dla klienta sytuacja piekielna, niezależnie od przyczyny.
Odpowiedz@Ohboy: Jakby byli po prostu zamknięci, to dla autorki byłoby jeszcze gorzej.
OdpowiedzPewnie nowa była, nikt jej dokładnie nie pokazał gdzie co jest, więc się zestresowała.
Odpowiedz@Honkastonka na to akurat jest świetny sposób. Cytuję: „Dzień dobry. Od razu powiem, że pracuję tu od niedawna i jeszcze uczę się produktów. Mam nadzieję, że Pani się nie pogniewa.” Wszystko z szerokim szczerym uśmiechem. Wtedy jest zupełnie inny odzew od klienta.
Odpowiedz@marudak mi tego nie tłumacz.
OdpowiedzZ historii wynika, że to były zakupy służbowe. I tak po prostu zapłaciłaś nie biorąc nie tylko faktury, ale nawet paragonu?
OdpowiedzPaaaani, a kto dobrze robi? Wiadomo, powinno zatrudniać się ludzi co coś wiedzą lub ewentualnie chcą się szybko doszkolić. Ale przedsiębiorcy maja coraz bardziej prze*rane to obciążeń coraz więcej (ZUS, podatki, zdrowotne), No i ratują się zatrudniając statystów byle ktoś w pracy był i coś robił i nie brał za to tyle ile prze*ebali na wybory korespondencyjne. Ja sam jestem pracownikiem a nie pracodawcom ale tym drugim współczuje bo w tym kraju coraz trudniej robić interesy. A podejście wielu młodych pracowników iście z PRL (czy się stoi, czy się leży…) też nie poprawia sytuacji.
Odpowiedz@ILLogic Biedni ci pracodawcy bo ci wredni pracownicy chcą zapłaty za pracę. Wg " przedmówcy" pracownik może powinien dokładnie się do pracy i sam płacić szefowi za przywilej pracy u niego. Właściciele nie mogą przeżyć, że się częściowo urwało eldorado związane z wysokim bezrobociem. I tak w ogóle to chyba zatrudniają stażystów a nie jak wyżej statystów.
Odpowiedz@barakuda Jak to dobrze widzieć czubek własnego nosa o nic dalej. Nikogo nie tłumaczę, tylko piszę, że są dwie strony medalu i nie tylko pracownicy maja ciężko. Ale ponieważ to nie wypisuje się w Twoją wizję świata, więc biedactwo musisz wyśmiać opinię i tego co ją wygłasza. Buziaczki :***
Odpowiedz@barakuda pamiętaj, że jak na umowie jest 3000 zł to pracodawcę kosztuje to 3614,40 zł a pracownik dostaje do ręki tylko 2202,72 zł. Pozostałe 1411,68 zł zabiera skarb państwa. Czyli żeby pracodawca wyszedł na zero, pracownik musi mu dostarczyć pracy wartej o połowę ~ trzy czwarte więcej, niż to co tenże pracownik dostanie na konto. No i nie jest to wina pracodawców. Ich jest za mało. O wynikach wyborów decydują pracownicy, emeryci i bezrobotni. A potem mają czelność marudzić że dostają w wypłacie połowę tego zysku co wypracowali, zupełnie ignorując że to był ich wybór, i że pracodawca większości tych pieniędzy nie zatrzymuje.
Odpowiedz@ILLogic: pracodawcĄ*
Odpowiedz"...także chciałabym też go kupić" *Tak że (bo "także" znaczy tyle, co "również").
OdpowiedzHistoria mało piekielna, minus za durną wstawkę o nielegalnych szmatach.
Odpowiedz@Nulini no facepalm kompletny. Możesz mieć maskę tylko na brodzie, ale miej cokolwiek bo YPIDYMIA jest. To nawet nie jest śmieszne, to straszne.
Odpowiedz@ZjemCiSzalik: przecież szmaty służą tylko i wyłącznie temu, żeby pokazać, kto jest uległym baranem...
OdpowiedzHurtownia nowa, więc dziewczyna pewnie nie zdążyła poznać towaru i tyle. Co do zaplecza - skoro była sama, to co miała zrobić? Wyprosić Cię na ten czas ze sklepu i zamknąć drzwi na klucz, czy zabrać Cię ze sobą? Dla mnie szukanie piekielności na siłę.
Odpowiedz@Nanatella: ja to czuję, że piekielnością w tej historii miała być szmata, a cała reszta, to lanie wody i otoczka...
Odpowiedz"która oczywiście nie miała maseczki (nawet na brodzie)" weź skończ...
OdpowiedzTak, bo maseczki ustrzegą cię przed zarażeniem... może mieć nawet na brodzie!
Odpowiedz