Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Starszawy jestem gostek, więc oszczędności przywykłem ładować w jakieś pewne (w miarę)…

Starszawy jestem gostek, więc oszczędności przywykłem ładować w jakieś pewne (w miarę) inwestycje, czyli w obligacje dziesięcioletnie Skarbu Państwa.

Są one indeksowane inflacją, a więc wiadomo, że jak się nie zyska, to przynajmniej się nie straci. Kolejne transze przynosiły zyski przekraczające inflację i głównie o to chodziło. Wiem, że mogłem inwestować w Bitcoiny, opcje na sprzedaż ropy w marcu i obstawianie długości skoków Stocha w lutym.

Dziś sobie spojrzałem na oprocentowanie moich dziesięciolatek (ostatnich, czyli z 2019). Z 4.5% skoczyło do UWAGA 9.3%!!! Oznacza to, że nasza gospodarka jest w głębokiej, czarnej d...ziurze. Ciekawe kiedy zaczniemy biletami NBP tapetować ściany. Wiem, co mówię. W swoim czasie najniższym banknotem (10 zł) był Bem. Piwo kosztowało 38000zł, czyli 3800 papierków. Słyszę upiorny chichot powracającej historii.

by jotem02
Dodaj nowy komentarz
avatar Xynthia
6 8

Trochę młodsza chyba jestem, ale pamiętam czasy, kiedy kieszonkowego (w liceum) miałam 5000 zł. I nie było to dużo...

Odpowiedz
avatar gawronek
9 11

To było nie do uniknięcia. Nie da się rozdawać pieniędzy na lewo i prawo, ładować w bezsensowne inwestycje pt. "Odbudujemy sobie pałac za 2 miliardy". To znaczy udałoby im się to gdyby nie pandemia. A tak to my kryzys światowy (wszędzie skoczyła inflacja) spotęgowany w naszym kraju beznadziejną polityką finansową. A poczekajcie na przyszły rok jak podniosą stopy procentowe - kredyty pójdą w górę - co nałoży się w czasie z podwyżkami za energię i gaz. Jesteśmy w czarnej dupie, radzę pozbywać się zapasu złotówek zanim jedyne do czego będą przydatne to jako opal w kominku.

Odpowiedz
avatar didja
6 6

9,3%. A renty mają być waloryzowane 4,8, choć w przepisach waloryzacja miała wynosić sumę wartości inflacji oraz 20% różnicy między minimalną pensją w danym roku i minimalną krajową roku poprzedniego.

Odpowiedz
avatar xpert17
6 6

Gdy piwo kosztowało 38000 zł, dziesiątek z Bemem nie było już w obiegu. Najmniejszy banknot to było 50 zł ze Świerczewskim.

Odpowiedz
avatar jan_usz
2 4

@xpert17: Ja byłem wtedy młody, pamiętam jak setki z Waryńskim były niewiele warte, ale nie pamiętam piwo kosztowało 38000zł, coś za duża ta cena mi się wydaje.

Odpowiedz
avatar JohnDoe
4 4

@jan_usz: 100zł z Waryńskim to po denominacji w 1995r. było 0,01 PLN. Czyli 38000 PLZ = 3,80 PLN

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

@JohnDoe: no to ja wam powiem, ze pamietam piwo W KNAJPIE za 2,5 juz po denominacji

Odpowiedz
avatar Morog
-4 8

Psy szczekają a karawana jedzie dalej

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
3 5

W marcu-kwietniu 2020, gdy zaczęła się pandemia, rynek bankowy przeżył natychmiastowy kryzys. Brak nowych kredytów zamroził wszystko. Banki centralne (nie tylko nasz) żeby zrekompensować brak wirtualnego pieniądza w obrocie, uwolnił swoje zasoby. W ten sposób utrzymał inflację na "w miarę" stałym poziomie (co według aktualnej polityki ekonomicznej było właściwym krokiem). Oczywistym było, że po uwolnieniu rynku kredytowego ten nadmiar gotówki, jeśli nie będzie zebrany, spowoduje kryzys. Nikt nie wiedział kiedy będzie, ale wiadomo było, że prędzej czy później nastąpi. Jestem więc niezmiernie zaskoczony, że ludzie się dziwią na aktualny stan rzeczy. Inflacja galopuje niemal w każdym kraju zachodniej cywilizacji, w niektórych bardziej (np. u nas), w innych nieco mniej. Dało się to przewidzieć i można było się przygotować. Przykłady: 1. Inwestycje pozagotówkowe - krypto, akcje, kruszce, dobra ruchome, nieruchomości. 2. Jeśli chciałeś coś kupić, miałeś odłożone na to pieniądze - kup nieco wcześniej, zanim kryzys zje Ci gotówkę / ceny podskoczą. 3. Zainwestuj w siebie - szkolenia, książki, certyfikaty - jeśli zarobisz więcej niż rok wcześniej + inflacja, jesteś do przodu.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 8

@kartezjusz2009: Ludzie w większości nie są zdziwieni (a przynajmniej nie samą inflacją, a tym, jak zapierd*la u nas), tylko przerażeni.

Odpowiedz
avatar jan_usz
7 7

@kartezjusz2009: Chyba mówisz o kimś kto ma setki tysięcy złotych o które się martwi że traci na oprocentowaniu lokaty. Te same problemy nie są od wczoraj, ani nawet sprzed pandemii. Ile kilogramów złota i nieruchomości można kupić za średnią pensję, uprośćmy że całą i uwzględniając podwyżki wskaźników? Jeśli ktoś miał pieniędzy tylko tyle że wystarczyło mi na życie w 2020 roku, to po jakim czasie zwróciłby się koszt pożyczki żeby "zainwestować w siebie"? A jak ktoś zainwestował w coś a zabrakło mu i wziął kredyt, to ma teraz problemy ze spłatą, nie wspominając jakby dzisiaj ktoś chciał kupować inwestycyjnie na kredyt.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 5

@jan_usz: Chyba większość "prawdziwych" inwestycji jest dla osób co najmniej zamożnych. Najfajniejsze są rady typu: inwestuj w nieruchomości, które można znaleźć w różnych poradnikach internetowych :D Są jeszcze akcje, które same w sobie nie muszą być drogie (można zacząć od małych kwot), ale tutaj trzeba się znać i jest duże ryzyko utopienia kasy. Inwestycje nie są dla biednych, którym najbardziej by się przydały.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-5 5

@jan_usz: Możliwości inwestycji jest na prawdę wiele. Ostatnio dobry znajomy chwalił się, że swoją pasję przekuwa na biznes. Zbudował sobie warsztat i go sobie urządza. A wszystko to u człowieka z najniższą krajową (bo ile osoba pracująca fizycznie może zarabiać?). Nie musisz zarabiać kokosów, żeby mieć oszczędności, czy poszukiwać możliwości inwestycyjnych. Jedynie co, to trzeba zmienić sposób myślenia, zobaczyć perspektywę na zmiany i - co najtrudniejsze - zadziałać.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

@kartezjusz2009: "NA PRAWDĘ"? xd mozliwosci jest wiele, o ile MASZ OSZCZEDNOSCI a wiekszosc zyje z miesiaca na miesiac, bo ich dochodom blizej do najnizszej niz do sredniej krajowej

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-2 2

@bazienka: Jeśli nie masz pieniędzy, to nadal możesz inwestować. W siebie. Jest cała masa szkoleń, blogów, forów internetowych gdzie możesz poszerzyć swoją wiedzę i w ten sposób dodać coś do swojego CV. To pierwszy i najważniejszy krok w wyjściu z "biedy". Jednocześnie jest on najtrudniejszy. Bo trzeba zobaczyć perspektywę na zmianę. Perspektywę, że można coś zrobić i zmienić swoją sytuację życiową. Nikt nie obieca góry złotych monet, ale każdy kto tego spróbował stwierdzi, że się da.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 3

@kartezjusz2009: Gadasz jak coach, to raz. Dwa, że poruszasz tak naprawdę dwie różne kwestie, bo inwestycja w siebie jest czymś innym niż inwestycje finansowe nastawione na w miarę pewny i spory zysk, które na dodatek można szybko wprowadzić w życie.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-2 2

@Ohboy: A jak mam inaczej mówić, skoro to działa w moim (i nie tylko moim) życiu? Coachem nie jestem, daleko mi do niego, ale staram się pokazać, że trzeba zmienić swoje myślenie z "tak mi źle" na "jak mogę to zmienić?". Co do inwestycji w siebie, to da się ją przeliczyć na realne pieniądze, a więc jest to forma inwestycji finansowej. Różnica jest tylko w kwotach i skąd bierzesz pieniądze. Co więcej ta forma inwestycji jest najpewniejsza i najłatwiejsza do wykonania dla osób o bardzo niskich dochodach. Tracą niewiele, a potencjalne zyski są bardzo duże.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 1

@kartezjusz2009: Rozumiem, o co Ci chodzi. Tyle, że w sytuacji kryzysu, ta inwestycja nie jest nic warta, bo nie stanowi żadnej pomocy. Złoto możesz spieniężyć, aktywa również, a tutaj? Tutaj nic, bo to jest coś, co zacznie przynosić profity w przyszłości, której nawet nie da się określić. No i wcale nie jest to tak pewna inwestycja, jak inne, chociażby dlatego, że nie każdy ma predyspozycje do tego, co potencjalnie może przynieść większe pieniądze. Jak najbardziej jestem za tym, żeby się rozwijać, ale nie jest to tak pewna inwestycja, jak te dostępne dla zamożnych.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-2 2

@Ohboy: Co według Ciebie oznacza osobę zamożną? (to nie sarkazm ani pytanie retoryczne) Za czasów studenckich uzbierałem około 1000 zł oszczędności. Szukałem sposobu na pomnożenie tej kwoty. Kupiłem dolary w dołku i po kilku miesiącach sprzedałem. "Zysk" był na poziomie 20 złotych. Jako, że zainwestowałem tylko połowę, to zwrot był na poziomie 8% (w skali roku). Znacząco więcej niż inflacja (w tamtych czasach), lokaty (które były niedostępne dla mnie, bo nie miałem 5 tysięcy), konta oszczędnościowe albo inne wymyślone formy inwestycji. Wtedy byłem na studiach - co też jest formą inwestycji*, bo dzięki nim mam pracę jaką mam, oraz narzędzia do dalszego pogłębiania wiedzy. W sytuacji kryzysu dodatkowe papierki są jak najbardziej przydatne. Przykład nasuwa mi się sam: dobry kolega Staszek, lat 55. Stracił pracę przez Covida. Zawsze pracował za najniższą krajową. Teraz z racji wieku ciężko mu znaleźć pracę. Ale nie poddał się. Pozbierał kilka stów na kurs na wózki widłowe (jeździć umiał, ale brakowało mu oficjalnego papierka), zdał egzamin i z papierkiem dostał pracę od ręki. Wiedział jaka jest sytuacja na rynku. Inwestycja ta "zwróciła się" niemal od razu. A jeśli chodzi o najbogatszych ludzi na świecie, to ich majątek nie bazuje na inwestycjach finansowych, ale przede wszystkim na znajomościach. Bez tego żaden z ich biznesów nie przyniósłby większego dochodu. Każdy z nich miał bogatego wujka/tatę/dobrego kolegę, który popchnął ich biznes na właściwy tor we właściwym momencie, potem polecił go swojemu znajomemu, a potem to już szło samonapędzającym się kołem. * - Oczywiście inwestycja głównie moich rodziców, bo bez nich nie mógłbym studiować w innym mieście. I oczywiście jestem za to im bardzo wdzięczny.

Odpowiedz
avatar jan_usz
2 2

Inflacja inflacją, ale obligacje państwowe mają często oprocentowanie zmienne które rośnie wraz ze zbliżaniem się do dnia wypłaty.

Odpowiedz
avatar jotem02
0 0

@jan_usz: Dziesięciolatki mają kiepskie oprocentowanie w pierwszym roku tylko. Potem są indeksowane inflacją (o ile pamiętam 1.5 punktów procentowych ponad stopę)

Odpowiedz
avatar Morog
-1 1

Pomyśl w jakiej byś był czarnej dupie gdyby dalej rządził twój nieudolny Tusk

Odpowiedz
Udostępnij