Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniało mi się po przeczytaniu https://piekielni.pl/88724 . Pracowałem w niewielkiej, "rodzinnej" firmie.…

Przypomniało mi się po przeczytaniu https://piekielni.pl/88724 .

Pracowałem w niewielkiej, "rodzinnej" firmie. "Rodzinność" polegała na tym, że w firmie pracowała (choć lepszym określeniem jest "była zatrudniona") też żona szefa, ale mniejsza z tym.

Pracowało mi się całkiem dobrze przez pierwszych kilka lat. Po tym czasie trochę zaczęło mi ciążyć, że szefu lubi wściubiać nos wszędzie, nawet w projekty, w których formalnie nie jest częścią zespołu.

Pewnego dnia miałem z nim jakieś spięcie, mówiąc szczerze - wkurzył mnie. Nie pamiętam, czym. Jakieś pół godziny później (jak średnio co pół roku) zadzwoniła rekruterka z firmy headhunterskiej, w której lata wcześniej zostawiłem swoje dane. Na ogół dziękowałem za zainteresowanie i mówiłem, że pracy nie szukam. Teraz postanowiłem porozmawiać.

Rozmowę przeszedłem, dostałem propozycję - dużo atrakcyjniejszą finansowo. Firma to średniej wielkości korporacja, ale ludzie wywarli na mnie bardzo dobre wrażenie. Wciąż się jednak wahałem, w końcu lojalność, rodzinna firma, wypracowana pozycja... Powiedziałem, że dam znać w piątek.

W środę klient (z USA) zażyczył sobie godzinnego spotkania o 19. Do pracy przyszedłem na 8. Powiedziałem swojemu managerowi, że sorry, nie będę siedział cały dzień w biurze. Manager na to, że spoko, on rozumie, w sumie to i tak on będzie gadał, a reszta się będzie nudzić.

A więc o godzinie 16 zbieram manatki i wychodzę. No ale po drodze mijam biurko szefa.
- Ty wychodzisz? Przecież o 19 masz spotkanie.
- Ustaliłem z managerem, że mnie nie będzie. Przepracowałem już dzisiaj 8 godzin.
- No ale jak to? Klient chce się spotkać, musimy o niego zadbać...
- Sorry, ja mam życie prywatne.
- Dobra, jutro i w piątek mnie nie ma, pogadamy w poniedziałek.

Na drugi dzień podpisałem umowę z nowym pracodawcą. W poniedziałek na rozmowę z szefem przyniosłem wypowiedzenie.

Dopiero w nowej firmie zrozumiałem, jak wiele drobnych rzeczy w tej małej firmie, chwalącej się rodzinną atmosferą było nienormalnych i patologicznych.

Teraz wiem, że trzymanie się tej firmy tyle lat to był naprawdę syndrom sztokholmski i strach przed zmianami.

by niepodam
Dodaj nowy komentarz
avatar Michail
10 10

@Honkastonka: Wymaganie pracy ponad normę bez ustalenia tego z pracownikiem, nawet jeśli jest zapewnione 11h wypoczynku na dobę, nie jest fajne.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
6 6

@Honkastonka: idź pracować do januszexa to zrozumiesz gdzie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

"Dopiero w nowej firmie zrozumiałem, jak wiele drobnych rzeczy w tej małej firmie, chwalącej się rodzinną atmosferą było nienormalnych i patologicznych". Skądś to znam. Przez 2 lata pracowałem u jednego Janusza biznesu. Takie były czasy i ciężko było o jakąś dobrą pracę. Jak w końcu znalazłem pracę we w miarę normalnym miejscu, to na początku ciągle byłem zdziwiony, że szef normalnie chce ze mną porozmawiać, powiedzieć, co dokładnie należy do moich obowiązków, spytać, czy wszystko jest ok czy mam z czymś problem. Normalnie co miesiąc dostawałem odcinki z wypłaty.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 3

@pasjonatpl: Dwie rzeczy, które zawsze mnie odrzucają, to "rodzinna atmosfera" oraz "młody, energiczny zespół". Jakoś tak. ;)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@Ohboy Nigdy w żadnej z takich firm nie pracowałem. To był Januszex sprzed wejścia Polski do UE, czyli "nie podoba się to wyp...j, są dziesiątki innych na twoje miejsce".

Odpowiedz
Udostępnij