O tym, jak mój narzeczony został pantoflarzem i męską pipą, a ja samolubną zołzą.
Przynajmniej w oczach moich znajomych z pracy.
Podczas rozmowy zeszliśmy na tematy około macierzyńsko - ojcowskie. Któraś ze znajomych narzekała, że miała pełne ręce roboty na jej "urlopie", inna, że jej partner zajmował się dziećmi wyłącznie na jej wyraźną prośbę, a kolega chwalił się, że swoją żonę odciążał w każdej wolnej chwili. Wywołana do tablicy pytaniem, jak to wygląda u nas, zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że gdy już dorobimy się potomka, planuję wrócić do pracy tak szybko, jak to możliwe, a mój partner chce zostać w domu i zająć się dzieckiem.
Nie wiedziałam, że jest to bardzo kontrowersyjny układ w ich oczach. Zostałam nazwana jak we wstępie (bo pewnie nawet nie przeszło mi przez myśl, że facet nie będzie czuł się dobrze w roli kury domowej) oraz feminazistką, której lewackie głupoty uderzyły do głowy. Znajoma od męczącego macierzyńskiego stwierdziła, że chcemy zaburzyć naturalny porządek, i że najwyraźniej męczę narzeczonego, który musi dostosować się do mojego widzimisię. Ktoś inny jeszcze stwierdził, że przedkładamy nasze dobro nad dobro dziecka, bo pomieszamy naturalne role w rodzinie.
Posłuchałam chwilę ich wypocin i ucięłam dyskusję stwierdzeniem, że mogą sobie myśleć, co chcą, ani mnie to grzeje, ani ziębi, ale niczego to nie zmieni.
Najzabawniejsze w tym dla mnie jest to, że to był pomysł mojego narzeczonego, nie mój, a to ja zostałam "dyktatorem" w mojej rodzinie.
Czyli to co opowiadasz to czysta teoria a nie praktyka. I pisze to jako dziecko, którym od urodzenia opiekowal się ojciec to w roku 1981.
Odpowiedz@maat_: Ale co za różnica? Oni również czepiają się teorii, a nie praktyki.
Odpowiedz@Ohboy: Teoretycy to najbardziej pewni swych racji ludzie
Odpowiedz@maat_: Ale autorka nie napisała nigdzie, że ma rację i nie próbowała nikogo przekonywać, tylko powiedziała, co planują. Standardowi piekielni - wymyślę sobie coś i się przyczepię do autorki, a nie ludzi, którzy ją zaatakowali".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 października 2021 o 21:18
@Ohboy: kompletnie nie zrozumiałeś. Obie strony nazywam teoretykami i wrzucam do jednego worka. Nie bardzo wiem ba czym polega moje wymyślanie, mnie wychował ojciec i wiem jaki szok to wywoływało w latach 80. U mnie oboje rodziców pracowało. Czyli poprzeczka byla wyżej
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 października 2021 o 9:11
@maat_: nie ogarniam, co sie z toba stalo przez te kilka lat
OdpowiedzU znajomych to też ojciec zostanie z dzieckiem po pierwszych miesiącach (dziecko już jest na świecie), bo znajoma zarabia dużo więcej i to ona utrzymuje dom. Tylko idioci doszukują się czegoś zdrożnego w tym, że ojciec zajmie się maluchem (a potem ci sami idioci płaczą, że więź między ojcem i dzieckiem jest słaba).
Odpowiedz@Ohboy: sama znam kilka takich rodzin, gdzie kobieta jest głównym żywicielem, a ojciec zostawał w domu i zajmował się dzieckiem. Trudno pozbywać się głównego źródła dochodu w imię „tradycji”
Odpowiedz@Crannberry: Różne są powody i nie ma tu czego krytykować. Czasy się zmieniają i też nie udawajmy, że to "tradycyjne" zostawanie matki z dzieckiem było motywowane tylko i wyłącznie wyjątkową więzią między nimi.
OdpowiedzOczywiście jest to zaburzenie naturalnego porządku, ale czasem tak wychodzi. Z mojego doświadczenia wygląda to tak że jak jest dobrze to jest dobrze. Jak jest kłopot (alergia, lęk rozwojowy, jadłowstręt itd) to lepiej w sytuacji krytycznej sprawdza się matka (kobieta) Nawet w sytuacji gdzie kolega został sam z córką i matki jako takiej nie było to babka dziecka była nieodzowna. Nie wystarcza szczere chęci.
Odpowiedz@juzwos: Racja, tak nas ukształtowała ewolucja. Kobieta opiekuje się potomstwem a mężczyzna zapewnia byt. I z tego powodu płcie się różnią. Mężczyzna jest silniejszy i bardziej agresywny. Kobieta bardziej opiekuńcza, drobniejsza i wyglądająca tak, żeby niwelować męską agresję.Tego typu cech i różnic jest mnóstwo. I te kilkaset lat tego nie zmieni. Ale to jest czysta statystyka. I taka sytuacja jak opisuje autorka jest jak najbardziej możliwa i OK. A to, że otoczenie odbiera to w taki sposób to nic innego jak nieuświadomiona reakcja obronna zaatakowanego porządku rzeczy.
OdpowiedzHehe, znam temat. Podzieliliśmy się urlopem rodzicielskim z mężem przy dzieciach. Ja wracałam do pracy po 9/10 miesiącach, a on spędzał z dzieckiem czas dodatkowe 3-4 miesiące i ponad roczne dziecko szło do żłobka. Trochę wynikało to z faktu, że zależało nam na dobrej relacji taty z dziećmi, a trochę też z faktu, że zarabiam więcej. Ja, która spędziła z dzieckiem 9/10 miesięcy jestem wyrodna matka, która nie kocha swoich dzieci, a on który spędził z dziećmi 3/4 miesiące jest ojcem roku ;) Jak dziecko szło do żłobka, to mnie ludzie pytali dlaczego ja nie zrezygnuje z pracy zawodowej żeby zostać w domu z dziećmi - mimo że jeśli już ktoś miałby rezygnować to raczej bez sensu żebym to była ja ;) (a pytali ludzie, którzy wiedzą że zarabiam więcej). Takie życie, jak robisz coś co pasuje tobie, a nie innym to inni mają z tym problem :)
OdpowiedzCieszyć się, że ma się normalnego faceta :). Mam znajomych - on zarabia jakieś śmieszne pieniądze jako zastępca w markecie średniej jakości (niezbyt znanym z dobrych pensji ;) ), ona zarabia dobrze w korpo. I kto musiał siedzieć z dzieckiem? Oczywiście, że ona, bo znajomy stwierdził, że "od tego jest matka"
OdpowiedzZ mężem już dawno ustaliliśmy, że jeżeli uda nam się mieć potomka, to mąż idzie na tacierzyński. Moja matka już dawno stwierdziła, że to dlatego, że jest leniwy :D A prawda jest taka, że ja więcej zarabiam i ogólnie więcej pracuję, bo jestem po prostu aktywniejsza i wszędzie mnie pełno. Mąż jest bardziej domatorem.
OdpowiedzOstatnio znowu oglądałem jeden z moich ulubionych filmów, "Władcę Pierścieni". I w drugiej części jest pewna całkiem zabawna scena (chyba ze sam musiałbym to jeść), którą wszyscy zwolennicy tradycyjnego podziału ról powinni zobaczyć. W wersji reżyserskiej dodano scenę, w której jedna z najważniejszych postaci kobiecych próbuje zrobić dobre wrażenie na mężczyźnie i gotuje gulasz. Cóż. Facet stara się być uprzejmy i mówi, że mu smakuje. Ja jestem za równouprawnieniem, ale nie w sensie dzielenia się obowiązkami dokładnie pół na pół, tylko niech każdy robi to, w czym jest lepszy. Jak facet dobrze gotuje, a kobieta wręcz przeciwnie, to zmuszanie jej do gotowania w imię cholera wie czego jest czystym debilizmem. W końcu ja potem musiałbym to jeść. Podobnie jest ze wszystkim. Oczywiście chodzi mi o podział ról, a nie że ktoś stwierdza, że druga połówka jest w czymś lepsza i nie zamierza nic robić. A tu jest ta scena z filmu. Polecam puścić ją każdemu zwolennikowi tradycyjnego podziału ról. https://youtu.be/MBLwkGb71W4
OdpowiedzPo jakimś czasie facet usłyszy od autorki, że jest zerem, bo nie zarabia, dlatego też nie ma prawa głosu w żadnej sprawie i to ona rządzi. Ona znajdzie sobie kochanka, on się prędzej czy później dowie, będzie afera a potem rozwód, dziecko pójdzie z nią, a on jeszcze będzie musiał płacić alimenty, na które nie będzie go stać, bo przecież nie pracuje i dobrze płatnej pracy nie znajdzie, jak na te kilka lat wypadnie z obiegu. Życie to nie bajka, a rozwój cywilizacji nie bez powodu ułożył pewne role tak, a nie inaczej. Mężczyzna, który nie zarabia pieniędzy, nigdy nie był i nigdy nie będzie traktowany poważnie, a tym bardziej szanowany. No, chyba że facet ma kupę hajsu i nie musi pracować, to co innego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2021 o 0:04
@HelikopterAugusto No cóż, wydaje mi się, że ten komentarz więcej mówi o Tobie i o tym jak ty traktujesz/yraktowałbyś swoją partnerkę, jeśli mniej by zarabiała, niż o autorce tego wpisu.
Odpowiedz