Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniało mi się po przeczytaniu https://piekielni.pl/88612 . Kolega pracował kiedyś w serwisie…

Przypomniało mi się po przeczytaniu https://piekielni.pl/88612 .

Kolega pracował kiedyś w serwisie samochodowym.
Pewnego zimowego dnia przyjechał do nich kumpel szefa - nazwijmy go Januszem. Lawetą. Z rozwalonym busem na pace.
Za chwilę mechanik dostał od szefa polecenie zmiany wszystkich czterech opon w tym busie na jakieś używane, ale jeszcze dobre.

Czemu tak?

Firma transportowa Janusza zatrudniła nowego kierowcę, młodego chłopaka z niewielkim doświadczeniem. Chłopak dostał busa na łysych oponach i trasę na Czechy. Przez góry. Zimą.

Co mogło pójść nie tak?

Nie wyrobił na którymś zakręcie, zatrzymał się na drzewie. Na szczęście obrażenia kierowcy niewielkie, bus natomiast skasowany konkretnie. Janusz natychmiast zajarzył, że gdy rzeczoznawca z firmy ubezpieczeniowej zobaczy, w jakim stanie są opony to o odszkodowaniu będzie mógł pomarzyć. No ale od czego jest kumpel - właściciel serwisu...

by niepodam
Dodaj nowy komentarz
avatar Grav
16 16

I potem jest zdziwienie, że ubezpieczalnie postrzegają ubezpieczonych jak wroga, którego trzeba zmusić do walki o swoje...

Odpowiedz
avatar gmiacik
-1 1

@Grav: pamiętaj, że to działa w dwie strony, klient kombinuje by wcyiągnąć jak nawięcej kasy z ubezpieczenia bo płaci a ubezpieczalnia nie chce wypełnić swojej części umowy. nie żebym janusza bronił

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
10 10

można coś z tym zrobić? tak, żeby szef się nie dowiedział? bo donieść do ubezpieczyciela nie ma jak - nie wiadomo, do którego. Ale chłopak nieogarnięty, że w ogóle pojechał w taką trasę i nie sprawdził opon. "Niedoświadczony kierowca" a "niedoświadczony ZAWODOWY kierowca" to jednak dwie różne rzeczy.

Odpowiedz
avatar ampH
13 15

@clockworkbeast: skąd pewność, że nie sprawdził? Równie dobrze mógł sprawdzić, ale „potrzebował tych pieniędzy z pracy”. :)

Odpowiedz
avatar niepodam
6 6

@clockworkbeast: to było dobre parę lat temu, ja historię usłyszałem już po tym, jak się mój kumpel stamtąd zwolnił. A że szefu z takich, co lubią bruździć byłym pracownikom - pomysły szły, ale każdy się bał.

Odpowiedz
avatar oilkm
3 7

Takie przemyślenia: 1. Teraz nie ma problemu sprawdzić ubezpieczyciela (na pewno OC nie wiem jak AC) strona: www.ufg.pl 2. Przyznaję, że gdybym miał ratować własną rzyć i miał możliwość też bym zmieniał opony. Nazywał bym to instynktem samozachowawczym. Wiem, że narażam się Wam tym stwierdzeniem ale mleko się wylało. Zmiana opon była głównie w interesie kierowcy. Bo szef piekielny jak nic.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
-1 1

ja tu widzę trochę inną piekielność, że policja drogowa i prokurator nie wymusili na laweciarzu - prywatnym czy przetargowym? żeby takie wraki zwoził na policyjny parking, do ekspertyzy, no niestety to brutalne, ale nie ma innej metody aby tępić pracodawców, którzy zmuszają pracowników do wsiadania w jeżdżące na trumny. niestety taki pracownik mu si się bać bardziej swojej odpowiedzialności finansowej i karnej niż utraty pracy i najlepiej powiadomić organy ścigania.

Odpowiedz
Udostępnij