Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzień dobry, drodzy Piekielni. Pojawiają się tu czasem historie o dzieciach i…

Dzień dobry, drodzy Piekielni.

Pojawiają się tu czasem historie o dzieciach i młodzieży, a pod nimi komentarze, że znakiem naszych czasów jest skrajne rozpieszczenie dzieci, które prowadzi do ich roszczeniowości i agresji. W związku z czym przypominają mi się historie z moich czasów szkolnych, kiedy to podobno dzieci były cudowne, grzeczne i szanujące dorosłych. Moje czasy szkolne przypadają na całe lata 90. i początek lat 00. - tak dla wyjaśnienia. Chodziłam do szkoły w mieście wojewódzkim, osiedle normalne - żadna dzielnica patologiczna.

1. Druga lub trzecia klasa podstawówki. Miałam w klasie oczywiście kilku gagatków, kilkoro z rodzin dysfunkcyjnych, kilkoro z "normalnych" rodzin. Ci z rodzin patologicznych byli owszem, niegrzeczni, słabo się uczyli. Ci z rodzin "normalnych" byli rozwrzeszczani, pewni siebie i bezczelni.

Jednym z takich dzieci był powiedzmy Michał. Michał często wyzywał inne dzieci, zabierał zabawki, jedzenie, wszczynał bójki. Raz, zupełnie bez powodu, podszedł do grupy dziewcząt, w której byłam też ja. Zaczął nas popychać, kopać i szarpać. Zerwał mi z nadgarstka zegarek (taki na gumce) i uszkodził. Nauczycielka zaalarmowana naszymi krzykami usiłowana wszystko zbagatelizować. Ja jednak musiałam jakoś wytłumaczyć rodzicom zniszczony zegarek, więc powiedziałam prawdę.

Doszło w szkole do spotkania najpierw z nauczycielką, która powiedziała, że ona nic nie widziała, Michałek jest ogólnie grzeczny i ona sobie nie wyobraża, aby zrobił coś takiego. Później u dyrektorki moi rodzice spotkali się z rodzicami Michała, domagali się zwrotu kosztów zegarka i przeprosin. Dyrektorka powiedziała, że ona nie rozumie, czemu moi rodzice chcieli się spotkać w szkole, przecież to sprawa między naszymi rodzinami i szkoła nie ma z tym nic wspólnego.

Rodzice Michała zaś wyśmiali moich rodziców, najpierw idąc w zaparte, że Michałek to grzeczny chłopczyk, oni nie mają żadnych sygnałów, że jest agresywny czy niegrzeczny, a zegarek to sobie sama zniszczyłam. Po tej zauważyłam, że nauczyciele po prostu udawali, że nie widzą agresywnych zachowań Michała, nawet gdy to ewidentnie on był agresorem próbowali wmawiać, że może ktoś go sprowokował. Do dziś nie potrafię sobie tego wytłumaczyć.

2. Bodajże siódma klasa. Mieliśmy bardzo surowego nauczyciela historii. Większość uczniów go nie lubiła, ale szanowała. Była jednak grupka chłopców, która robiła cyrk na lekcji, z czasem każda lekcja historii była szarpaniną słowną między chłopakami a nauczycielem. Chłopaki byli co i rusz wysyłani do dyrektorki, wracali po kilku minutach i jazda zaczynała się od nowa.

Na którymś zebraniu rodziców ktoś podniósł ten temat, mówiąc, że traci na tym cała klasa, bo te lekcje nie mają żadnej wartości dydaktycznej. Rodzice chłopaków podnieśli raban, że to wina nauczyciela, bo on nie ma podejścia do ich dzieci i zaczęli domagać się zmiany nauczyciela. I dopięli swego... Dostaliśmy cichutką panią, która pozwalała się na lekcji zakrzyczeć przez chłopaków i całe lekcje sprowadzały się do czytania podręcznika, a pani gapiła się w sufit.

3. Liceum.

Poszłam do przeciętnego ogólniaka, szkoła jak szkoła. Tu już nie było żadnych "patusów" - przynajmniej w klasycznym znaczeniu tego słowa.

W drugiej klasie, na zastępstwo za nauczycielkę matematyki na zwolnieniu chorobowym, przyszła starsza pani. Od razu zyskała sobie antypatię całej klasy, gdyż była wymagająca. Szybko lekcje przekształciły się w jeden wielki chaos. Pod koniec roku szkolnego okazało się, że kilka osób jest zagrożonych - w tym klasowa gwiazda. Gwiazda ta zwyzywała nauczycielkę na lekcji od kretynek i idiotek i zapowiedziała, że "jeszcze się może zdziwić".

Dzień później samochód nauczycielki został oblany farbą. Oczywiście nikt nic nie widział... Do tego rodzice oburzeni tym, że tyle uczniów jest zagrożonych domagali się spotkania z nauczycielką na zebraniu. Zarzucono jej, że uwzięła się na nielubianych uczniów i specjalnie daje im trudniejsze zadania. Nauczycielka zaproponowała dla zagrożonych uczniów test ostatniej szansy przed poprawką. Rodzice pomarudzili pod nosem, po czym jednak z matek rzuciła "No dobrze, ale niech to będzie taki test, żeby każdy zdał". Tadam!

4. Pobiło się dwóch uczniów. Jeden z nich wyciągnął nóż. Zareagował nauczyciel w-f. Na szczęście akurat on, bo chłopak wcale nie stracił animuszu, gdy pojawił się nauczyciel i usiłował zranić drugiego ucznia. Gdyby nie został bardzo sprawnie obezwładniony, nie wiadomo jakby się skończyło. Wezwana policja, wydalenie ze szkoły. Chłopak podobno w skutek rozprawy sądowej dostał kuratora. Nadal często kręcił się w okolicach szkoły i chwalił się, że koło tyłka mu to lata i do szkoły, do której teraz chodzi nadal nosi nóż.

5. Klasa maturalna - niestety, zmieniono nam nauczycielkę języka polskiego na kilka miesięcy przed maturą. Kobieta bardzo się starała, jednak nie przypasowała klasowej "elicie", która otwarcie dawała jej do zrozumienia, że jej nie lubi i nie słucha. Tu jednak reszta klasy protestowała i uciszała tych przeszkadzających, bo po prostu chcieliśmy się czegoś nauczyć.

Jedna z dziewczyn zwróciła się bezpośrednio do tej grupy uczniów, mówiąc, że jeśli nie chcą się niczego nauczyć, to niech wyjdą i dadzą słuchać innym. O dziwo, zamknęli się. Dziewczynie następnego dnia "nieznany sprawca" włamał się do szkolnej szafki i zniszczył, wszystko, co w niej miała...

szkola

by ~wspomnienczar
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
-1 15

Lata 00 to całkiem porażka jeśli chodzi i o muzykę, i o modę, i o mentalność i o ogólny obraz Polski wtedy i całą resztę

Odpowiedz
avatar hardcor
3 21

Dajesz obraz "dzieci neostrady" a to prawie to samo co współczesne, dzieci miały same prawa a żadnych obowiązków i odpowiedzialności. Ja podstawówkę kończyłem w 92 a średnie 96 i tak, w podstawówce jak ktoś podskakiwał czy by odwalał takie numery jak opisałaś, to: nagana, dyr, rodzice, zostawał na następne lata albo klasa specjalna(okrojony program a większa dyscyplina, u nas jeden kończył 8 klasę jako 18 latek i obowiązek nauki ustał) po której można było iść tylko do zawodówki a jak to nie pomagało to kończyło się szkołę w poprawczaku. Średnia czy zawodówka: nagana, dyrektor, rodzice. Nie pomaga? wydawali papiery i wylatujesz, to rodzice musieli znaleźć "skarbowi" inną, tam gdzie było jakieś miejsce. Najczęściej to w innym mieście lub na takim poziomie że o maturze można zapomnieć, ewentualnie zawodówka. To rodzice musieli się martwić żeby dziecko wypełniało obowiązek szkolny, nie szkoła, MEN czy kuratorium

Odpowiedz
avatar niepodam
4 6

@hardcor: podstawówkę kończyłem w 94, mieliśmy w klasie Marcinka, który był wypisz wymaluj jak Michałek z punktu 1. Ale miał dzianych rodziców i nie było opcji, żeby go do następnej klasy nie przepuszczono nawet, jak strzelił z procy jakiemuś dzieciakowi w oko. Do szkoły specjalnej nikogo nie przenieśli, nawet dwóch braci bliźniaków, którzy kiblowali w podstawówce do 18 roku życia terroryzując pół szkoły.

Odpowiedz
avatar digi51
5 9

@hardcor: Widzę, że leciesz klasykiem "byliśmy ostatnim normalnym rocznikiem".

Odpowiedz
avatar hardcor
0 0

@digi51: Nie, nie lecę, po prostu napisałem jak było, to nie jest pisane "a dawniej to było", uczniowie odwalali nawet gorsze numery, tylko ponosili za to odpowiedzialność. Wywalenie ze średniej czy poprawczak w podstawówce to nic dziwnego. Czasem mnie to dziwi? śmieszy? że nie uczeń może robić co chce i nie poniesie konsekwencji. Siostra pracuje w szkole od początku 90-tych lat i wiem co się działo i dzieje teraz.

Odpowiedz
avatar hardcor
1 5

@hardcor: Czasem mnie to dziwi? śmieszy? że nie uczeń może robić co chce i nie poniesie konsekwencji. Siostra pracuje w szkole od początku 90-tych lat i wiem co się działo i dzieje teraz, dzieci są raczej taki same, tylko odpowiedzialność za czyny ucznia została przeniesiona z dziecka czy rodzica na bogu ducha winnego nauczyciela. Pobicia, wymuszenia kasy to była codzienność. Gdzie widzisz pochwałę że dawniej to było? to i tak wersja ocenzurowana

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@hardcor: A gdzie Ty widzisz, że ja Ci sugeruję, że pochwalasz, że wcześniej było lepiej? Piszesz, że osoby kończące szkołę kilka lat po Tobie to już "dzieci neostrady", same prawa, żadnych obowiązków, odpowiedzialności - rozumiem, że Ty (kilka lat starszy) i Twój rocznik to po prostu nieba a ziemia w porównaniu do kilka lat młodszych kolegów - odpowiedzialni, obowiązkowi i w dodatku żadnych praw nie mieliście. Z Twoich porównań jasno wynika, że "za Twoich czasów" przestępczość wśród młodzieży kwitła, więc wow, faktycznie ponosili odpowiedzialność jak diabli, z pewnością młodociany bandzior potwornie bał się przeniesienia do klasy dla imbecyli albo do innej szkoły. Jedyna różnica jest taka, że wtedy łatwiej było szkole się takie delikwenta pozbyć i zasadniczo to bym polemizowała, czy to było takie dobre. Poprawczak w podstawówce to normalność? No wiesz, a może kilka a tym bardziej kilkanaście lat później nie było to już normalność, bo pobicia, wymuszenia, handel narkotykami nie był już taką normalnością wśród młodzieży? Poza tym w historii jest o wydaleniu ze szkoły jednego ucznia. Jeśli w pozostałych przypadkach nie ma dowodów, to nie można też nikogo ukarać, nawet jeśli tajemnicą Poliszynela jest, kto to zrobił. I bardzo dobrze. Nie można dopuszczać karania kogoś na podstawie domysłów, nawet jeśli karą miałoby być "tylko" wydalenie ze szkoły.

Odpowiedz
avatar babubabu89
1 1

@hardcor: podstawówkę zacząłem w 96r i ta historia to dość dokładny opis moich doświadczeń ze szkołą.

Odpowiedz
avatar Bryanka
9 11

Aż mi wspomnienia z młodości wróciły :D Jedyna różnica, to taka, że nie było FB, IG, a komórki zdjęć nie robiły i całe szczęście.

Odpowiedz
avatar Attentat
18 24

Ja tylko zwrócę uwagę, że za wychowanie tej "roszczeniowej i rozwydrzonej" młodzieży odpowiadają pokolenia, które teraz narzekają na tę "roszczeniowość i rozwydrzenie".

Odpowiedz
avatar katem
11 13

@Attentat: Też ciągle na to zwracam uwagę, ale przecież "to nie my, to inni".

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 4

Szczerze mnie śmieszą takie teksty, że "oj kiedyś to było lepiej". Jak czasami posłucham rodziców czy ich przyjaciół to miejscami aż się włos jeży na głowie. Było tyle roszczeniowości i patologii umysłowej co teraz. Jedyna różnica, że jak kogoś przyłapali to dawali linijką po łapach. Ale oczywiście nie dziecko, które jest z "dobrego domu". Były ustawki, było znęcanie się, alkohol, papierosy i kombinowanie. A za "moich czasów"? Lata 90 i 00? To samo. No i zawsze to ten co się bronił dostawał w tyłek od nauczycieli a nie ten co go dręczył przez miesiące/lata. Plus ustawki, alkohol, fajki... Nie było lepiej. Dzieci nie były grzeczniejsze. Ot, łatwiej nam teraz to dokumentować bo każdy ma kamerę w kieszeni i dostęp do internetu.

Odpowiedz
avatar CANDY18
0 0

Czytam czytam i jedno mi chodzi po głowie, że jak bede miala dzieci dla bezpieczeństwa zapisze takie dziecko na sztuki walki. Skoro szkoła nie radzi sobie z podejściem to trzeba samemu kombinowac i to tez nie jest tak, że młode pokolenie jest gorsze. Bo Ci rodzice uczyli się od dziadków. A dziadkowie zapewne tacy sami

Odpowiedz
Udostępnij