Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam w bloku, co wiąże się z posiadaniem sąsiadów. Należę raczej do…

Mieszkam w bloku, co wiąże się z posiadaniem sąsiadów. Należę raczej do osób, które ciężko wyprowadzić z równowagi, nie przeszkadzają mi imprezy, szczekające psy czy płaczące dzieci. Jednym sąsiadom jednak udało się zakłócić mój spokój.

Kociarze.

Nie wiem, ile mają kotów, do tej pory na pewno widziałam dwa różne. Nie interesowałoby mnie to w ogóle gdyby nie to, że wygląda jakby uważali, że ich koty powinny być zmartwieniem wszystkich mieszkańców.

Państwo mieszkają na pierwszym piętrze. Korzystając z tego mogliby wykombinować jakąś drabinkę czy inne schodki prowadzące na ich balkon, by ułatwić kotkom powrót do mieszkania. Ale po co, skoro stojąc na tym balkonie, można otworzyć bramę do garażu podziemnego? Siedzą tam raczej sporo, bo ślady ich obecności widać dosłownie wszędzie, w postaci np. martwych pająków, jaszczurek i ptaków, czy też kocie łapki odciśnięte na maskach i dachach samochodów. Gorszą wersją tych śladów zdecydowanie jest zapach kociego moczu. Właściciel miejsca parkingowego obok moich skarżył się również na zadrapania na szafce. Do tej pory nie słyszałam jeszcze od nikogo, żeby uszkodziły jakiś samochód, co nie oznacza, że tak nie było. Na razie mojego auta nie ruszyły, aczkolwiek chodziły po nim wielokrotnie.

Z garażu koty przedostają się na klatkę schodową, gdzie kontynuują dzieło rozpoczęte w garażu, wzbogacając je o zrzucone doniczki z parapetów okien i głośnym "śpiewaniem", także późnowieczornym.

Jestem przeciwniczką wypuszczania kotów domowych bez opieki, szczególnie w miastach, gdzie czyha na nie mnóstwo niebezpieczeństw. Skoro jednak już państwo kociarze wypuszczają swoje "pociechy", mogliby od razu zabierać je do mieszkania po ich powrocie. Na wszelkie uwagi, prośby i groźby państwo nie reagują, tłumacząc się tym, że koty muszą mieć swoją wolność i nie mają zamiaru unieszczęśliwiać swoich zwierząt.

Administrator osiedla obiecuje tylko, że zajmie się sprawą, ale jak dotąd nie widać żadnych zmian.

Obawiam się, że ktoś w końcu straci cierpliwość i skrzywdzi niewinne kociaki w odwecie za głupotę właścicieli.

by ~anulkaaa
Dodaj nowy komentarz
avatar Shi
7 13

Sytuacja faktycznie piekielna. Żadnych zwierząt nie powinno się luzem puszczać, szczególnie w mieście (wypuszczenie na własne podwórko jest spoko, o ile zwierzęta nie przekraczają granic tego podwórka). Nie chcę by zostało to odebrane jako czepianie się, ale jedna rzecz w historii jest dla mnie nie jasna - właściciel miejsca parkingowego obok Twoich ma szafkę we wspólnym parkingu podziemnym?

Odpowiedz
avatar JayDiGriz
3 5

Trzeba zasadzić w garażu cytrusy, ponoć koty nie przepadają... A szafka - często w garażach podziemnych można zabudować określone obszary, jeśli zgodzi się zarządca budynku. Poza tym, często są też tzw. komórki lokatorskie.

Odpowiedz
avatar Michail
11 11

@JayDiGriz: Jak zasadzić cytrusy w garażu?

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
3 3

@JayDiGriz: Ja też słyszałam, że one nie przepadają za tym czy tamtym, oprócz tego mam spray, który teoretycznie powinien odstraszyć kota od popsikanych powierzchni. I guzik to daje, mogę sobie skórzaną kanapę spryskać tak, że mnie samą już łeb boli od stania w pobliżu, a kot jak sobie na niej ostrzył pazury, tak dalej ostrzy i ma mnie i mój spray w dupie. Także wątpię, żeby cytrusy coś dały - zakładając, że postawisz je przy wejściu do garażu (bo nie w samym ciemnym garażu?), to kot w najgorszym wypadku ominie je szerokim łukiem tak, jak ty omijasz psie kupy i dalej będzie łaził po samochodach. Zwłaszcza po takich, co dopiero przyjechały, bo maska ciepła i można się wylegiwać. Poza tym, czemu sąsiedzi mają się z futrzakami cackać i mieć wydatki? to nie ich problem, to właściciele się powinni zatroszczyć.

Odpowiedz
avatar Shi
1 1

@JayDiGriz: nigdy nie słyszałam o szafkach na parkingach podziemnych (nie ma co się dziwić, bo raczej rzadko mam styczność z parkingami podziemnymi, które nie są publiczne, a w tych mieszkaniowych, które miałam okazję zwiedzić nigdy nie było mebli), stąd moje zdziwienie. O komórkach lokatorskich coś słyszałam, ale nadal bardziej mi się kojarzą z piwnicami pod blokiem (oczywiście blokiem bez garażu ;) ).

Odpowiedz
avatar logray
3 3

@Shi Widziałem takie szafki parę razy, zazwyczaj w blokach gdzie nie ma komórek. Całe metalowe i chyba postawione przez developera bo były identyczne.

Odpowiedz
avatar Shi
1 1

@logray: Dobrze wiedzieć, że takie coś jest. Nie wygłupię się więcej pytając o rzeczy, które dla wielu są raczej wiedzą powszechną

Odpowiedz
avatar weron
6 6

jakbym słyszała swoją sąsiadkę. W mojej szopie okociła się kotka jednej z sąsiadek, ale że ta była zbyt przejęta swoim nowym chłopakiem, kot został u mnie. Jedno z kociąt trafiło do wspomnianej na początku sąsiadki (aka Ruda). Kociaki podrosły, niestety, nie znając się na kotach, zdarzyło się, że zaciążyła drugi raz. Po drugiej ciąży chciałam umówić ją na kastrację, ale weterynarz kazał poczekać, aż przestanie karmić kociaki. Ruda chciała kolejnego kociaka, ale się nie zgodziłam. Kiedy w końcu udało się umówić kotkę na sterylizację, co w koronie było niezłym wyzwaniem, trafiła się kolejna ruja. Koty sąsiadki, w tym syn mojej kotki, przychodziły i jęczały całe dnie, drapały drzwi i sikały w ich okolicach, moja kotka też warowała przy drzwiach i chciała się wymknąć. Poprosiłam sąsiadkę, żeby w miarę możliwości potrzymała swoje koty w domu, bo moja się denerwuje, w nocy ja spać nie mogę i mój ogród capi, no i jeden z jej kotów jest synem mojej, więc nie chciałabym kazirodczego romansu. Naskoczyła na mnie, czy zapytam też wszystkich innych sąsiadów o to samo, zaproponowała, żebym koty odstraszała pryskaniem na nie wodą i stwierdziła, że to w kociej naturze i ona ich w domu nie będzie trzymać, bo one lubią być na dworze i że ona nigdy by mnie o coś takiego nie śmiała poprosić. Po czym przyszła nawrzeszczeć na mnie, że to moja wina że kotka niewykastrowana, jej siostrze wet powiedział, że kastruje się wyłącznie w rui (jakiś debil, bo z tego co ja przeczytałam, kot się może wykrwawić w trakcie, ale może było to kłamstwo tej idiotki) i tak dalej. Moja kotka się przestraszyła i zwiała i dobre parę godzin próbowałam ściągnąć ją do domu. Teraz już na szczęście jest po kastracji. Za to koty sąsiadki żyją już praktycznie tylko na dworze, jeden wchodzi przez klapkę do mnie i u mnie śpi i je. A ta kretynka wzięła sobie dwa kolejne kociaki, jeden, na oko sześciomiesięczny, również przychodzi do mnie najeść się i schować przed deszczem, a drugi, jeszcze maluszek, póki co siedzi w domu. Swoich kotów oczywiście nie wykastrowała, niech inni się martwią o potencjalne ciąże.

Odpowiedz
avatar metalurgia
7 7

@weron kurcze aż mi się przypomniała dziewczyna z grupy na studiach. Miała 14 kotów. Oczywiście jedna kotka się okociła (z jednym z jej kotów) i z 9 zrobiło się 14. Na moje pytanie czemu nie wykastrowała powiedziała "bo weterynarz powiedział, że za wcześnie". Okej, są debile-weterynarze ale potem tak myślę "mówiła, że miała wykastrować młodego kota i weterynarz stwierdził, że za wcześnie. Ale przecież nic nie mówiła o kotce, która, z tego co koleżanka mówiła o kotach, miała już ponad 2-3 lata". W sumie do dziś nie wiem, czemu nie wykastrowała kocicy. Ostatnie co pamiętam, że jeden z kotów miał Fip, więc pewnie już żaden nie żyje. Niektórzy nie powinni mieć zwierząt.

Odpowiedz
avatar weron
3 3

@metalurgia: sasiadka jest z tych, ktorym nie dalabym sie zajac sztucznym kwiatkiem, a ona ma jeszcze dzieci. No i te biedne koty. Ja mam trzy koty, ale wszystkie juz wysterylizowalam,, bo ich mamuska wyjatkowo plodna jest. Jak znalazlam ja w szopie, miala szesc kociat, a za drugim razem, juz u mnie, siedem. Dwa zostaly u mnie, a reszcie znalazlam domy. Kot tej idiotki ma poltora roku, wiec za mlody juz na pewno nie jest. W dodatku pobierajac zasilki mozna wysterylizowac zwierzaka za 10 funtow, wiec to nie kwestia braku funduszy tylko nieskonczonej glupoty wlascicielki

Odpowiedz
avatar Grav
5 11

Straż Miejsca wyłapuje bezdomne zwierzęta. Skoro koty włóczą się po klatce schodowej, to wystarczy ich wezwać, powiedzieć, że jakieś koty z dworu wlazły przez otwarte drzwi garażowe i łażą po budynku, prosisz o odłowienie i przetransportowanie do schroniska. Jeśli koty mają chipy, sąsiedzi dostaną mandaty. Jeśli nie mają - problem z kotami łażącymi po okolicy rozwiązuje się sam na amen, przynajmniej dopóki nie kupią sobie nowych kotków.

Odpowiedz
avatar Blekotek
1 1

@Grav: W którym mieście Straż Miejska wyłapuje bezdomne / wolno żyjące zwierzęta?

Odpowiedz
avatar Grav
0 0

@Blekotek: W Łodzi, jak zadzwonisz, że jakiś bezpański pies się pałęta, to powinni przyjechać.

Odpowiedz
avatar jan_usz
0 0

@Grav: Psy może i tak, ale kotki w mieście są pod ochroną, no chyba że udowodnisz że to czyjś kot domowy. Jest to jakaś zaszłość prawna z czasów kiedy koty broniły zapasów przed myszami, a dzisiejsze koty są wyłącznie zainteresowane miską.

Odpowiedz
avatar iks
4 6

Pisemne wezwanie do administratora z wyznaczonym terminem rozwiązania problemu i informacją ze jego brak działania zostanie zgłoszony do sanepidu ze względu na to iż koty mogą roznosić choroby.

Odpowiedz
avatar Trepcio
-5 9

Jak często tych sąsiadów posiadasz? Może stąd się bierze problem...

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
5 7

Trzeba być debilem żeby wypuszczać kota na dwór mieszkając w mieście.

Odpowiedz
avatar cebulaklubelak
-5 7

@HelikopterAugusto ale po co od razu takie wyzwiska ? Mam dwie kotki , jedna boi się wyjść chociażby na klatkę schodową, za to druga - pierdoła jakich mało domaga się co wieczór wypuszczenia na dwór. Za miękkie mam serce dla tego sierściucha i płaczu jakby ze skóry obdzierali - wypuszczam na dwór. A ona siada zawsze w tym samym miejscu pod klatką i obserwuje . Naprawdę, nie każdy jest debilem .

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 8

@cebulaklubelak: Jednak każdy. Kotów domowych sie nie wypuszcza.

Odpowiedz
avatar Nulini
3 5

@cebulaklubelak: do czasu :) Nie zliczę, ile kotów w okolicy zginęło pod kołami samochodów, a mieszkam na bardzo spokojnym osiedlu domów jednorodzinnych z ograniczeniem prędkości do 30km/h. Niestety, koty są głupie, kot wskoczy pod pędzący samochód bez zawahania i później będzie płacz... Mój sierściuch też kocha biegać po dworze, miauczy, że chciałby wyjść, ale nie ma takiej opcji, mimo, że dom z ogrodem i miałby gdzie buszować. Kot domowy nie wychodzi z domu i tyle w temacie.

Odpowiedz
avatar cebulaklubelak
-5 7

@Nulini co mogę powiedzieć o moich kotach to mogę - jednak moje głupie na pewno nie są. Nie mam zamiaru trzymać mojej kotki na siłę w bloku , tym bardziej dlatego że tak jak pisałam wyżej- po wypuszczeniu z klatki idzie od razu w krzaki i stamtąd się nie rusza. Parking jest kawałek oddalony od bloku , więc wiem że nie ma możliwości aby potrącił ją samochód

Odpowiedz
avatar yfa
2 4

@cebulaklubelak: "Naprawdę, nie każdy jest debilem" "Każdy" to nie, ale "każdy wypuszczający koty" - tak, zdecydowanie jest debilem.

Odpowiedz
avatar Shi
6 6

@Nulini: "Kot domowy nie wychodzi z domu i tyle w temacie" może usciślijmy, że samopas nie wychodzi, bo jeśli ktoś ma w ogrodzie specjalny "kojec" (widziałam nawet drzewa czy większość powtórka w "klatkach" bo był to teren zabaw kotów i by nie uciekły to była gigantyczna klatka. Dorosły człowiek spokojnie by się w niej wybawił) lub wyprowadza kota na smyczy, to czemu nie?

Odpowiedz
avatar yfa
2 2

@cebulaklubelak: w jaki sposób odpowiadasz za zabite zwierzątka? Zaciekawiłeś mnie, napisz coś więcej. A, pewnie odpowiadasz na zasadach polaczka cebulaczka - nikt nie widział, to się szybko zmyję i udam, że to nie ja. Zarysowany samochód na parkingu? Nikt nie widział, odjadę sobie. Ktoś upuścił portfel? Cap go szybko i za pazuchę. Ale pisanie o Kocie Wieliki Literami, nono, szacunek godny starej panny kociary...

Odpowiedz
avatar cebulaklubelak
-5 5

@yfa jeśli mój Kot wyrządzi jaką kolwiek szkodę np. na samochodzie , pierwsze co bym zrobiła to zostawiła kartkę z numerem telefonu do siebie i za szkodę zapłaciła. Jeśli jakiś kierowca potrącił by Pierdołę i była bym tego świadkiem , również najpierw sprawdziła bym czy są jakieś szkody i opłaciła je , biorę odpowiedzialnośc za Kota w tym również za ewentualne szkody które wyrządza.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 2

@cebulaklubelak: Nikogo nie obchodzą samochody. Tłumacz, jak bierzesz odpowiedzialność za to, że wypuszczany przez małomądrego właściciela kot morduje gatunki rodzime, które są o wiele ważniejsze dla naszego ekosystemu niż inwazyjny kot?

Odpowiedz
avatar cebulaklubelak
-5 5

@Ohboy Moja Kotka przez wszystkich nazywana jest Pierdoła. A to dlatego,że jest we wszystkim niesamowicie powolna. Proszę mi uwierzyć,że zanim ona by ruszyła za ptakiem/myszą to obiekt zainteresowania byłby już poza zasięgiem jej wzroku. Gdyby była szybsza w tym wszystkim co robi najprawdopodobniej nie wypuszczała bym jej na dwór

Odpowiedz
avatar K_o_c_i_a_r__k_a
2 2

@cebulaklubelak Ja też uważałam, że moja kotka jest bardzo odpowiedzialna... W otwartym oknie siedziała zawsze na parapecie wewnątrz domu - nigdy nie wychylała nawet nosa za granicę okna, więc bez strachu otwierałam okna bez siatki zabezpieczającej przez 1,5 roku. Aż pewnego dnia biegłam sprintem na podwórko pod blokiem i modliłam się bym nie znalazła tam kociego trupka. Kot to tylko zwierzę, ma instynkt i nim się kieruje - nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak zareaguje gdy blisko przeleci ptak/motyl lub coś go wystraszy itp. Żałuję, że nie byłam odpowiedzialną właścicielką, przeze mnie moja kotka cierpiała - na szczęście złamała jedynie łapkę, biorąc pod uwagę co mogło ją spotkać po upadku z 3 piętra.

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@cebulaklubelak: masz na tym kocie monitoring zainstalowany? Wow.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Generalnie sytuacja piekielna i daję plusa, ale rozbawił mnie ten wstęp, że nic Ci nie przeszkadza. Serio imprezujący sąsiedzi są mniej uciążliwi od smrodu kociego moczu w garażu? ;)

Odpowiedz
Udostępnij