Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio była historia o forach rodzicielskich i tak mi się jakoś skojarzyło.…

Ostatnio była historia o forach rodzicielskich i tak mi się jakoś skojarzyło.

Jeśli chodzi o metody wychowawcze obcych ludzi, mam je głęboko w czterech literach dopóki nie zaczynają bezpośrednio wpływać na mnie lub co gorsza moje dziecko.

Pojechaliśmy z synem parę tygodni temu nad austriackie jezioro (mieszkamy w Niemczech przy granicy z Austrią). Pluskamy się w wodzie, mnóstwo dzieciaków, więc mały ma zabawę, sielanka po prostu. Pierwszy zgrzyt - syn jest na tyle mały, że dopiero uczy się co znaczy "moje" i "twoje". Staram się wpajać mu na bieżąco, że jeśli chce pożyczyć zabawkę to należy zapytać i nie wolno się gniewać, jeśli ktoś się nie zgodzi. Tu dzieciaki bawiły się razem, wymieniały zabawkami bez większych komplikacji.

Był tylko jeden chłopczyk, który niestety zabawkami się nie chciał się dzielić, no ale trudno, takie jego prawo. Tłumaczę więc synowi, aby oddał zabawkę, bo chłopczyk nie chce pożyczyć. Nim skończyłam zdanie, chłopak wyrwał małemu łopatkę z ręki i nie bacząc nawet na moją obecność mocno go popchnął. Zwróciłam mu uwagę, że nieładnie się zachowuje, na co szczenię rzuciło we mnie naszymi zabawkami, po czym uciekł. Za chwilę wrócił i bez ceregieli zabrał nasze zabawki i wrzucił do wody. Przywołałam gówniarza do porządku, ten znowu uciekł i wrócił z matką. Mamusia wypala do mnie:

- To pani na moje dziecko krzyczała? On przez panią płacze!
- Trudno, mógł się nie zachowywać tak wstrętnie
- Co?
- Co co?
- Jakie wstrętnie?
- A popychanie mniejszego dziecka i rzucanie cudzymi zabawkami to jest ładne zachowanie?
- Widocznie miał powód!
- Widocznie miałam powód zwrócić mu uwagę i wcale przy tym nie krzyczałam
- Dzwonię na policję!
- ???

Kolejna sytuacja jakiś czas później - dwie starsze dziewczynki przeganiały mniejsze dzieci z nad brzegu "bo one się tam bawią". Ja:

- Halo, dziewczynki, ale tu się może każdy bawić, nie tylko wy
- Ale my tu byłyśmy pierwsze
- Ale to bez znaczenia, to nie wasza prywatna plaża
- Hahaha, a ty (tak, 8-letnia dziewucha wali do mnie na ty) nie wiesz, że mój tata wykupił tę plażę
- To chętnie zobaczę akt własności
- To ja zawołam tatę
- Poproszę

Tata z piwkiem i papierosem nie był jednak skory wychodzić z cienia, więc nie miałam przyjemności poznać, przynajmniej od razu.

Gdy pod wieczór poszliśmy na parking spotkaliśmy tam rodzinkę dwóch dziewczynek. Mama, tata i córeczki coś między sobą poszeptali, pochichotali, po czym mijając nas wyjeżdżając z parkingu, matka wychyliła się przez okno i widząc nasze niemieckie rejestracje, wydarła się:

- Niemiecka qrwa!!!

A potem się zastanawiamy, czemu dzieci są takie, a nie inne...

plaza

by ~oreore
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Aniela
10 10

Też zwracam innym dzieciom uwagę bo zazwyczaj rodzice wpatrzeni w telefon mają gdzieś co ich pociechy wyrabiają. I zdarzyło mi wrzasnąć na gnojka jak na zjeżdżalni (takiej dobre 2,5 metra w górę) popchnął moję córkę bo mu się nie podobało, że musi czekać w kolejce. Dobrze, że się trzymała bo poleciałaby na buzię z tej wysokości. Dzieciak z 6 lat miał, opierdzieliłam ostro ale oczywiście żadnego opiekuna nie było. Myślałam, że go wtedy rozszarpię. Zdarzają się dzieci, którym się wydaje, że dana atrakcja na placu zabaw jest tylko i wyłącznie ich i zabraniają sie bawić innym, albo robią sobie z młodszego dziecka niewolnika i każą mu robić różne rzeczy, albo zwyczajnie obrażają kogoś i wyśmiewają ot tak bez powodu. Nie ma mojej zgody na takie zachowanie i zawsze reaguję. Może wychodzę na nadgorliwą mamuśkę(ma 5 lat już) ale gdyby nie moja obeność w odległości kilku metrów od córki to już kilka razy zostałaby złośliwie uderzona przez jakiegoś gnojka. Raz myślałam, że ojciec małego diabełka mnie opierniczy ale przyznał rację, ochrzanił dzieciaka i poszedł. A szczyl dalej robił to samo. I wiecie co, ja wiem, że to nie do końca wina dzieci. To wina rodziców, którzy chowają swoje pociechy a nie wychowują i nie tłumaczą. Mam znajomych, którzy na swoje córki po prostu nie zwracają uwagi od małego. Widać, że je kochają, dbają o nie ale nei zwracają uwagi np. na placu zabaw co one robią. Roczniak chodził grzebał w śmieciach i brał je do buzi albo raz 3 pety miętoliła w buzi bo znalazła. A oni zagadani nie zwracali na to uwagi co się dzieje. Ostatnio młodsza 3 latka wybiegła na ruchliwą ulicę osiedlową. Ojciec obudzil się jak już stała na jezdni 30 metrów od niego bo się zagadał. Wrzasnął na nią, opierniczył a później rzucił ze złością do siostry 5 letniej, żeby jej pilnowała. Młodsza chodzi po placu zabaw, wyzywa dizeci od głupków, wmawia innym, że ktoś coś na nie powiedział, zabiera zabawki jak swoje i odchodzi, popycha. ma 3 lata. I to nie kwestia charakteru ale braku wychowania bo rodzice się cieszą, że taka asertywna dziewczynka. Mam znajomych, którzy wychowują swoje dzieci czasem inaczej niz ja, czasem podobnie ale poświęcają im uwagę i takich zachowań nie ma...

Odpowiedz
avatar digi51
8 8

@Aniela: Mam bardzo podobne obserwacje. Sama pewnie nie jestem matką roku, bo nie chodzę za dzieckiem krok w krok i czasem wolę usiąść na ławce i coś poczytać, ale zawsze mam go na oku, żeby zareagować. Gdy dziecko było bardzo małe i dopiero zaczęło wchodzić w interakcję z innymi dziećmi nie ośmielałam sie zwracać im uwagi, ale w końcu miałam tego dość, że starsze dzieciaki czują się jak państwo na włościach na placu zabaw i potrafią się wręcz ode mnie domagać, żeby dziecko zabrała ze zjeżdżalni czy z piaskownicy, bo one się tam bawią. Teraz już nie mam oporów, żeby zwracać im uwagę na podłe zachowania wobec mniejszych dzieci i serio robię to co najmniej do drugi dzień. Raz zdarzyło mi się nawet obce dziecko tknąć (nie uderzyć oczywiście), gdy dzieciak przepchnął na chama w kolejce przed mniejsze dzieci. Gdy próbował zrobić to drugi raz, chwyciłam go za rękę i kazałam ustawić się na końcu kolejki. Co lepsze, po niektórych dzieciach widzę, że autentycznie są w szoku, że ktoś im na zachowanie zwraca uwagę. Raz tylko miałam ścierę z inną matką, bo przecież 7-letni brajanek nie miał wcale złych intencji waląc mojego wtedy 18-miesięcznego syna wiaderkiem w głowę i głupio się przy tym śmiejąc. W dodatku naszym wiaderkiem. Zgarnęłam dwa opieprze, jeden za to, że brajankowi wyrwałam wiaderko z ręki, drugi za to, że zapytałam się go, jak mu nie wstyd takie małe dziecko bić i czy było by mu miło, gdyby mu dorosły przywalił takim wiaderkiem w łeb. Usłyszałam, że to groźby karalne i kradzież (tak, ukradłam gówniakowi własne wiaderko :D)

Odpowiedz
avatar digi51
4 6

@OlaBar: Polak???

Odpowiedz
avatar szaramucha
-2 2

Czy "niemiecka qrwa" było wykrzyczane po polsku?

Odpowiedz
avatar Fahren
-3 3

Będę prąciem i się czepnę - Niemcy i austriacy nie używają określeń "pan/pani" w zwykłych rozmowach, do obcych walą na "ty". "Pan/pani" do obcych ludzi jest typowo polskim zwyczajem

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 3

@Fahren: skąd takie informacje? Nie wiem jak w Austrii, ale w Niemczech miedzy obcymi ludźmi, dopóki nie uzgodnią, że się będą "dutzen", obowiązuje forma "Sie". Jedyni, którzy "tykają" wszystkich, to niedouczeni imigranci. Owszem, na Bawarii występuje to trochę częściej niż w reszcie kraju, ale też są to tylko sporadyczne przypadki,że mnie ktoś "tyknie" bez wcześniejszego uzgodnienia. Co więcej, w języku niemieckim rozczula mnie ta możliwośc nawtykania komuś, mówiąc do niego na Pan, np. Sie Arsch! (takie cudo słyszałam na parkingu przed supermarketem, kiedy jeden kierowca wjechał w auto drugiego)

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Crannberry: Dokładnie, nie wiem, skąd w Polsce przekonanie, że w Niemczech wszyscy walą do siebie na "ty". Przecież tu nawet filmy i seriale są tak dubbingowane, że bohaterowie w dużej mierze mówią do siebie na "pan/pani", podczas gdy w Polsce to samo tłumaczy się na "ty". Mnie też mówiono w szkole, że w Niemczech wszyscy mówią do siebie na "ty", o ile prawdą jest, że często np. rodzice partnera już przy pierwszym spotkaniu proponują mówienie sobie po imieniu (w Polsce to chyba dopiero po ślubie albo latach bycia razem), tak NIGDY nie zdarzyło mi się, aby obca osoba w sklepie, na ulicy czy w jakiejkolwiek sytuacji nie powiązanej z sytuacjami towarzyskimi, typu impreza czy jakieś spotkanie w gronie znajomych, waliła do mnie na "ty".

Odpowiedz
avatar Crannberry
-1 1

@digi51: masz pełną rację. Żeby było tak superdokładnie, to jeszcze uzupełnię. Czasami zdarza się, że w sklepie czy w restauracji obsługa zwraca się do klienta na "ty", ale występuje to w miejscch, gdzie ta forma jest w jakiś sposób związana z kulturą marki, np. Apple Store, Abercrombie czy restauracje typu Burger House lub kluby, gdzie panuje bardzo luźna atmosfera. W miejscach typu klub książki, szkoła tańca czy kurs języka, na "ty" przechodzi się często i chętnie, ale zawsze poprzedzone jest to oficjalną propozycją prowadzącego, ktry upewnia się, że nikt nie ma nic przeciwko.

Odpowiedz
avatar Schweinshaxe
-1 1

@Crannberry nie zgodzę się, na Bawarii przeważa dutzen, za wyłączeniem urzędów czy innych instytucji oraz bardzo dużych miast, przynajmniej z mojej 10letniej obserwacji ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 0

@Schweinshaxe: serio? Mieszkam od 10 lat pod Monachium i nikt mnie bez pytania nie „tyka”. Czy na ulicy, czy w sklepach, knajpach czy innych miejscach - zawsze Sie. Nawet jak sama mówię do ludzi „du”, to mi odpowiadają „Sie” i mnie jest głupio, że się na siłę spoufalam. I teraz się zaczynam zastanawiać, czy ja przypadkiem nie wyglądam jak jakaś nieprzystępna sucz ;) „Tykają” owszem Turcy, Jugole i inni Albańczycy, ale to ze względu na swój łamany niemiecki

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@Schweinshaxe: no to z mojej 8-letniej obserwacji wynika co innego. Forma "ty" występuje częściej niż w Polsce, ale bez przesady. Do dorosłej osoby druga poważna dorosła osoba nie wali na "ty", chyba, że gdzieś poznając się przez znajomych albo w miejscach mocno nieformalnych jak knajpa.

Odpowiedz
avatar Fahren
0 0

@digi51: No to może zależy od regionu - przez 2 lata w Saaralandzie tylko policja i urzędnicy walili do mnie per "Herr", cała reszta na ty

Odpowiedz
Udostępnij