Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Córka sąsiadów, jak wiele innych dzieci, wróciła do szkoły. Nie minęły nawet…

Córka sąsiadów, jak wiele innych dzieci, wróciła do szkoły. Nie minęły nawet dwa tygodnie, a już jest chora. Czemu? Ano temu, że rodzice jednej z jej koleżanek są ludźmi z gatunku "chora, nie chora, do szkoły musisz iść, bo się opuścisz w nauce".

Pandemia? Jaka pandemia?

szkoła

by Grav
Dodaj nowy komentarz
avatar Bryanka
10 18

W "naszej" wioskowej szkole za to epidemia grypy żołądkowej. Lekarze mówią, że to dlatego, iż dzieciaki przez prawie rok nie mieszały się ze sobą, więc odporność diabli wzięli.

Odpowiedz
avatar digi51
7 19

@Bryanka: Podobnie jak dziecko mojej koleżanki, które przez pierwszy rok życia obsesyjnie chroniła przez wszystkimi bakteriami, wirusami, w ogóle innymi dziećmi, a potem szok i niedowierzenie, że jak poszło do żłobka,to 3 dni chodzi, a potem dwa tygodnie chore w domu - i tak w kółko.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
7 9

@digi51: duzo w tym racji. Młodsza córa mniej chorowała. Miała kontakt z innymi dziećmi. Dopiero covid wszystko zniszczył i teraz dwa dni spokój, a potem się zaczyna, dobrze ze starsza ciut mocniejsza. Mam nadzieję że to już końcówka hustawki bo widze wieksze przerwy :P

Odpowiedz
avatar metalurgia
4 10

@Bryanka wybacz ale to nie tak, że nagle cała odporność zanika. Nie uwierzę, że dziecko nie miało z nikim kontaktu przez rok i żyło w sterylne pokoju, bo wtedy można było u dopiero dyskutować o zmniejszeniu odporności. Wiesz jaki jest tego powód? 1. Nieważne czy chory czy nie musisz iść do szkoły/pracy. Rodzice wysyłają chore dzieci do szkoły i zawsze nawet przed pandemią dzieci zdrowe chorowały. 2. Obniżenie higieny. Jak już nie każą myć dłoni to znów pewnie 1/3 Polaków nie będzie myć rąk. Wystarczy wtedy, że jedno dziecko pójdzie bez umytych rąk, a reszta się zarazi, szczególnie przy jelitówce. Po za tym, są to argumenty anegdotyczne. Ja mogę powiedzieć, że zarówno u młodszej siostry, młodszego brata, a także bratanicy nie ma "magicznych" epidemii po powrocie.

Odpowiedz
avatar annabel
4 6

@metalurgia moja siostra synka zawsze trzymala pod kloszem, ale od poczatku pandemii to w sumie w ciaglej kwarantennie, nie bawil sie z dziecmi, nie wychodzil nawet do sklepu. W lipcu mial wrocic do przedszkola- 2 dni (6dzieci w grupie)- tydzien w domu bo cos zlapal. Znow 3 dni i w domu. Teraz w wrzesniu mial powrot do przedszkola, po dwoch dniach znow w domu. Podobno trzeba bo chronic, bo ma oslabiona odpornosc. Chyba do emerytury bedzie go w domu trzymala…

Odpowiedz
avatar gawronek
0 6

@Bryanka no tak, bo te dzieci od początku pandemii zostały zamknięte w kulkach i żyły przez rok sterylnie. Tylko że nie - nie wierzę że nie miały kontaktu między sobą, szczególnie w ostatnich miesiącach kiedy pandemia się uspokoiła. Poza tym co, nagle te dzieci przestały w ogóle wychodzić z pokoju? A grypa żołądkowa to niezły killer i niejednego zdrowego dorosłego powali na parę dni.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-1 1

@gawronek: może akurat w Twoim otoczeniu nie ma takich osób. Ja mieszkam na wsi. Sąsiadka, dom obok, ze swoimi rodzicami mieszka, maz czesciej w pracy w duzym miescie, chyba nawet byl czas ze mial nie przyjezdzac by nie zarazac. Zero kontaktu z dziecmi w okolicy (na naszej ulicy z 10 bedzie) wychodzila na spacery z dala od wszystkich, z nikim kontaktu zeby nie zarazic sie. Az sie dziwie ze do przedszkola poszlo dziecko. Wiesz mi sa osoby trzymajace sie totalnie z dala od innych Na plac zabaw nie bo w ogrodzie maja. Dzieci inne nie zapraszane od covida, a tym bardziej zaproszen nie przyjmowali.

Odpowiedz
avatar livanir
-2 10

Sama miałam końskie zdrowie, ale mój partner był chorowity. Gdyby za każdym katarem nie chodził do szkoły, to więcej by go nie było, niż było. W sumie sama teraz mam zapalenie zatok i gdybym miała iść na L4... Cóż dobrze że pracuje zdalnie, bo nie widzi mi się 3 tyg. L4

Odpowiedz
avatar Presti
1 17

@livanir Trochę nie rozumiem twojej logiki. Jeśli ktoś dużo choruje to może zasmarkany przychodzić do szkoły i zarażać innych bo by za dużo materiału opuścił? To twój problem jeśli często chorujesz i to ty musisz zadbać o poprawę odporności czy korki. Jak dla mnie nauczyciele powinni za takie rzeczy obniżać oceny z zachowania.

Odpowiedz
avatar livanir
-5 15

@Presti Idę właśnie waszą logiką. Skoro mój problem to przeziębienie i nastawianie materiału, to waszym problemem jest, że się zarazicie. Wystarczy dbać o odporność i się nie zarazicie. To nawet bardziej praktyczne pilnować siebie, niż nakazywać innym. Ta moneta ma dwie strony

Odpowiedz
avatar gawronek
5 11

@livanir to jest absolutnie najgłupszy argument jaki mogłaś przytoczyć. To co, jak chorowałem na zakaźną chorobę w podstawówce to też mogłem przychodzić do szkoły zamiast leżeć na zakaźnym? No przecież budowanie odporności, a to że ktoś mógł trafić do szpitala? Oj tam.

Odpowiedz
avatar Presti
1 11

@livanir Na szczęście nie każdy jest takim dzbanem jak ty. I mnie w pracy jak ktoś spróbuję przyjść zasmarkany traci cała premii i jest odsyłany do domu. Od dobrych paru lat w firmie jest spokój. Ja nawet nie pamiętam kiedy chorowałem

Odpowiedz
avatar Presti
4 8

@livanir Idąc dalej twoim tokiem rozumowania. Rozumiem, że gdybym ciebie spotka i wklepał ci oraz ciebie okradł, mógł bym powiedzieć, trzeba było się uczyć samoobrony. W końcu to w twoim interesie :D

Odpowiedz
avatar Blankawooo
8 10

To zależy też, jak chore jest dziecko. U mojego dziecka w przedszkolu dopóki nie było gorączki, wymiotów czy biegunki dzieciaki normalnie uczestniczyły w zajęciach, codziennie wychodziły na zewnątrz. "Smarkate" miały dostęp do chusteczek, dzieci z kaszlem uczone były kaszleć w rękaw. Tym sposobem sezon chorobowy przechodziły prawie wszystkie równolegle, nie tracąc możliwości wspólnej zabawy. I z każdym rokiem ten okres trwał krócej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

Dziecko może mieć do 10 infekcji w roku i to jest norma. Natomiast ważny jest rodzaj tej infekcji - bo jeśli to zwykły katar to bez sensu jest opuszczać lekcje (zwłaszcza po prawie dwóch latach nauki zdalnej) i robić zaległości. Słowo klucz - hartowanie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-1 13

Szlag mnie trafia, jak coś takiego czytam. Już miałem nadzieję, że przez lockdown ludzie się nauczyli, że jak jesteś chory, to ograniczasz kontakt z innymi ludźmi, żeby ich nie zarazić, ale nie. Ciągle zdarzają się debile, którzy mają to gdzieś. Jestem z tych, którzy łatwo się przeziębiają. I dla mnie plusem całej tej sytuacji jest to, że ostatniej zimy tylko raz lekko się przeziębiłem. Na ogół to było 2-3 razy i za każdym razem jakieś 2 tygodnie się z tym męczyłem. Tym razem tylko przez kilka dni było mi lekko zimno. Już miałem nadzieję, że ludzie zmienią nastawienie i może już tak zostanie, będą bardziej uważać, żeby nikogo nie zarazić. Ale nie wszyscy jak widać. Czy nie może być chociaż tak, jak od dawna w Japonii i być może innych krajach Dalekiego Wschodu? Jesteś chory, kaszlesz, smarkasz, nosisz maseczkę.

Odpowiedz
avatar ooomatko
4 8

@pasjonatpl: a co ma wspólnego przeziębienie z innymi ludźmi? Skoro się przeziębiasz to, a: - nie jesteś zahartowany - nie ubierasz się stosownie do pogody - nie dbasz o dietę - żywienie ma wpływ na odporność i to nie tylko witamin, ale cała flora bakteryjna - być może palisz - dopiero na ostatnim miejscu inni ludzie

Odpowiedz
avatar Meliana
8 12

Choroba chorobie nie równa. Jeśli ktoś wygania do szkoły dziecko z gorączką, biegunką, wymiotami, ewidentnie słabe - jest piekielny i to do kwadratu. Jeśli ktoś biadoli nad dzieckiem, które kichnęło i pociągnęło nosem dwa razy, "że znów chore i musi zostać w domu, pandemia hurr durrr!" - no, to w sumie też jest piekielny, tyle że zgoła z innego powodu.

Odpowiedz
avatar Felina
7 11

Nienawidziłam tego w czasach szkolnych. Podstawówka - trzeba iść nawet z gorączką, zawrotami głowy i traceniem kontaktu z rzeczywistością. Tak jakby dziecko w takim stanie miało siłę na przyswajanie tego arcyważnego materiału, który jest cenniejszy niż zdrowie tak samego zainteresowanego, jak i innych dzieci w klasie.

Odpowiedz
avatar Shi
3 7

@Felina: też nie rozumiem co takimi rodzicami kieruje. Mnie też tak posyłano, ale rodzice dali sobie spokój gdy podrosłam i zaczęłam chodzić do pielęgniarki za każdym razem. Gdy po raz 10 danego roku mama musiała robić niezłą akrobatyke by wyjść z pracy po chore dziecko zaczęła, nawet wbrew ojcu, mnie zostawiać w domu. Ja wiem, że mój ojciec od zawsze miał mnie za idiotkę, ale po tym gdy przez nogę w gipsie miesiąc do szkoły nie chodziłam i potem nadrobilam zaległości w tydzień mógłby się nauczyć, że tydzień nieobecnosci, nawet co 3 tygodnie bycia w szkole, różnicy w moich ocenach nie zrobi. "Paradoksalnie" dopiero gdy przestalam chodzić do szkoły chora moja odporność zaczęła się polepszac.

Odpowiedz
avatar marcelka
4 4

a ja myślę, że to niekoniecznie jest straszna troska o ewentualne zaległości w nauce, i że jak dziecko zostanie w domu dzień, dwa czy tydzień to już do samiutkiej matury nie nadrobi (sarkazm), tylko raczej kwestia pracy rodziców - jak oboje pracują, może nie mają pod ręką babci na emeryturze gotowej przybyć na wezwanie, tym bardziej niani, która pojawi się na przykład we wtorkowy poranek 15 minut po telefonie, no to trzeba brać zwolnienie z pracy - a nie u każdego jest to proste/możliwe.

Odpowiedz
avatar Nulini
-2 4

Cieszę się, że kolejna osoba zauważyła, że nie ma żadnej pandemii :) Napawa to optymizmem :)

Odpowiedz
Udostępnij