Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na początku lipca żaliłam się tutaj, że za płotem otworzyli mi knajpę,…

Na początku lipca żaliłam się tutaj, że za płotem otworzyli mi knajpę, która w każdą sobotę urządza bardzo głośne imprezy. Oto kolejna aktualizacja.

Pod ostatnią historią jeden z komentujących praktycznie narysował mi tarczę na tyłku, podsyłając linki do lokalnego urzędu miasta, więc chyba każdy już skojarzył, że rzecz się dzieje w Konstantynowie Łódzkim. A klubokawiarnię nadal mamy tylko jedną.

Po tym jak „nieznani sprawcy” przeleźli przez mój płot od strony klubokawiarni i rozwalili mój sprzęt, a potem grozili, że mnie zaj*ią, następnego dnia wylądowałam na komendzie. Składanie zeznań trwało bite sześć godzin. Kiedy wróciłam do domu, odkryłam, że święta w tym roku przyszły wyjątkowo wcześnie, ponieważ na grupie „jesteśmy za knajpą x” toczy się w najlepsze dyskusja na temat zajść z poprzedniego wieczoru. Była mowa o ludziach, którzy zazdroszczą innym dobrej zabawy, więc włączają syreny. Dostałam nawet ksywkę „Strażak Sam”. A potem, kiedy ktoś spytał, co właściwie się stało, jakaś babka napisała „mieliśmy pokaz sprawnościowy ochrony”.

Kolejna gwiazdka z nieba spadła mi w postaci planu zagospodarowania przestrzennego. Przyznaję, nie wpadłam wcześniej na to, żeby go sprawdzić. Ale faktycznie, działka na której co tydzień są głośne imprezy, ma status terenu ochrony akustycznej. Fajnie, że ludzie, którzy niedawno sobie pobudowali domy na tym osiedlu, płacąc większe pieniądze za zieleń i ZAPEWNIONY PRAWEM LOKALNYM spokój, mogą teraz korzystać z tych dobrodziejstw przez aż sześć dni w tygodniu. Na fali totalnego wkur*enia, zaczęłam słać pisma do większości instytucji, które mi doradziliście.

Odzew był różny, w kilku przypadkach zwykła spychologia, w kolejnych nadal czekam na odpowiedź, w kilku „chwyciło”. Gdzieś po tygodniu odkryłam, że wywalili mnie z grupy „jesteśmy za knajpą x”, więc cokolwiek teraz tam o mnie piszą, już nie przeczytam. W sumie lepiej. Zaczęłam też zasypywać lokalną komendę pytaniami w sprawie interwencji dotyczących klubokawiarni. Dostałam odpowiedź, że poszło już pięć wniosków do sądu o ukaranie za zakłócanie spokoju i jeden wniosek do burmistrza o cofnięcie koncesji.

Potem nadeszła kolejna sobota z łomotem zza płotu (21.08). Korzystając z rad Piekielnych, dałam sobie spokój z klaksonami i po prostu czekałam, aż znowu przegną z głośnością i pierwszy raz w życiu wezwałam policję z powodu głośnej imprezy. Tak, można poczuć się staro. Rozmowa z policjantami nadaje się do jakiegoś programu o kartonowym państwie – zwyczajnie mi szkoda człowieka, który mówi mi, że nie wejdzie uciszyć kilkusetosobowej imprezy, bo ma rodzinę i nie chce skończyć wieczoru z nożem w żebrach, a posiłków też nie ma co wzywać, bo jest kilku funkcjonariuszy na cały powiat. Usłyszałam też przy okazji, że managerka klubokawiarni ich wyśmiała przy którejś tam interwencji, kiedy informowali ją o możliwości utraty koncesji na sprzedaż alkoholu – odparła ucieszona, że się nie martwi, bo burmistrz właśnie pije u niej piwo, więc raczej jej koncesji nie zabierze.

Udało mi się tyle wymóc, że funkcjonariusze zapewnili mnie, że wyślą kolejny wniosek do sądu – tym razem ode mnie, bo z poprzednimi nie miałam nic wspólnego. W kolejny wtorek zostałam wezwana na komendę w Konstantynowie Łódzkim, celem cholera wie jakim – bardzo miły pan policjant poprosił mnie, żebym mu wszystko jeszcze raz opisała. Odparłam, że zeznanie, które już zdążyłam złożyć, jest bardzo szczegółowe, potwierdzam wszystko i nie mam nic do dodania. Zagaiłam przy okazji o pokaz sprawnościowy ochrony i monitoring klubokawiarni. Rozczuliła mnie informacja, że wedle zeznań właściciela klubokawiarni, nie zatrudniają żadnej ochrony. Sami sprzedają bilety i sami pilnują porządku podczas imprez dla kilkuset osób. Jasne.

Tego samego dnia rozmawiałam ze swoją znajomą, która z racji zawodu, wie wszystko o wszystkich. Słyszała, że zamiast profesjonalnej ochrony, w klubokawiarni „pomagają” zaprzyjaźnieni „sympatycy” pewnej drużyny piłkarskiej. I że pilnują porządku z taką pedanterią, że kiedyś sympatyk innej drużyny piłkarskiej z imprezy wracał karetką. Celowo nie podaję nazwy klubu, bo nie chodzi o to, żeby szykanować klub, tylko pokazać patologię w działaniu klubokawiarni. Sprawa dla mnie o tyle przykra, że sama kibicuję tej samej drużynie, co ta „ochrona, której nie ma”, i od lat chodzę na mecze i mam szalik klubowy starszy niż to towarzystwo z knajpy. I niemal codziennie parkuję w pobliżu „mojego” stadionu. Ostatnio, o nietypowo wczesnej godzinie stało tam kilku „sympatyków” i wyraźnie na coś czekało. Nikomu nie życzę takiego strachu. To najprawdopodobniej były kompletnie przypadkowe łebki, ale po tym, jak inne łebki groziły, że mnie zaj*ią, moje poczucie bezpieczeństwa poleciało na wakacje i nie chce wrócić. Wszystko dzięki tej knajpie, a właściwie głupocie właścicieli.

W sobotę 28.08 klubokawiarnia była zamknięta. Oficjalnie z powodu zimna. Ale po mieście krążą plotki, że miała przyjść kontrola WIOŚu i dlatego dali sobie spokój.
W dniu 2.09, na terenie miasta zorganizowano spotkanie mieszkańców. Dotyczyło ono zupełnie innych spraw, niż hałas w klubokawiarni, ale poszłam tam, bo chciałam zapytać Burmistrza, czy w związku z otrzymaniem od komendanta policji wniosku o cofnięcie koncesji na sprzedaż alkoholu, zamierza tą koncesję cofnąć. Dostałam wymijającą odpowiedź, że wniosek komendanta policji był na tyle lakoniczny, że nie jest zrozumiałe, dlaczego właściwie należałoby podjąć taką decyzję, więc Burmistrz zdecydował o wysłaniu pisemnej prośby do komendanta o wyjaśnienie przyczyn złożenia wniosku. Posterunek policji jest niemal przez ścianę z Urzędem Miasta, ale to już ten moment, gdzie papier chroni du*ę lepiej niż żelazny blat, więc produkuje się go coraz więcej. Na tym spotkanie mogłoby się zakończyć, ale głos zabrała mama właściciela knajpy, która bardzo chciała wiedzieć, na czym właściwie polega mój problem z ich działalnością. Nie było miło.

Kiedy mówiłam, że ich prawo do działalności nie może naruszać mojego prawa do spokoju, zaczęła się śmiać. Kiedy mówiłam o wtargnięciu na moja posesję, zarzucała mi kłamstwo. Kiedy mówiłam o hałasie, pytała jakie mam na to dowody, a kiedy mówiłam o tym, że nie mają profesjonalnej ochrony do pilnowania porządku, stwierdziła, że ten klub nie potrzebuje ochrony, bo tam się bawią kulturalni ludzie. Acha.

W międzyczasie głos zabrała jakaś pani z załogi knajpy, która zarzuciła mi, że w ogóle nie próbowałam się z nimi skontaktować. O próbach kontaktu pisałam już dużo w poprzedniej historii, ale nawet kiedy zaczęłam je wyliczać, byłam wyśmiewana, bo nie przyszłam do nich porozmawiać, więc wedle ekipy nie warto mnie słuchać. Najlepszy był komentarz po przypomnieniu jak odzywali się na próby kontaktu przez Facebooka: „A skąd Pani wie, kto prowadzi naszą stronę na Facebooku?”. Cała ta pyskówka miała mniej więcej ten poziom żenady. Co by się zmieniło, gdybym w którąś sobotnią noc zapłaciła za wstęp i podeszła do baru ze skargą, że jest za głośno? Miałam taką absurdalną wizję barmanki, która na mój komunikat wyciąga głowę z akwarium i zdziwiona stwierdza „o kurcze, rzeczywiście!”, po czym wszyscy rzucają się do głośników, żeby ściszyć… Bo pamiętacie? Tylko o to mi chodziło – żeby ktoś to ściszył… Niestety wizja, choć kusząca, nie dojdzie do skutku, bo pani barmanka, jak reszta załogi klubokawiarni, nie biega z akwarium na głowie i doskonale słyszy głośną muzykę dookoła, ale zwyczajnie to ignoruje.

Dyskusji z obiema paniami przyglądała się załoga knajpy wraz ze sporą grupą zaprzyjaźnionych „sympatyków piłki nożnej”. Panowie bardzo radośnie przyjęli informację, że policja boi się wejść na teren knajpy, żeby uciszyć imprezę. Kiedy tak stałam i dyskutowałam z paniami o ich wizji świata, trudno było nie zastanawiać się, czy wrócę do domu cała i zdrowa. Znowu, nikomu nie życzę takich myśli.

Wymianę uprzejmości w końcu przerwał burmistrz, zalewając nas potokiem frazesów o sile dialogu i współpracy. A potem nastąpił gwóźdź programu, czyli apel o pomoc dla kilkumiesięcznego maluszka, który urodził się z tak poważną wadą serca, że pomóc może tylko operacja za granicą. Zaczęły się też podziękowania dla mamy właściciela klubokawiarni za pomoc w organizowaniu zbiórek i pikniku charytatywnego na rzecz dziecka. Pojawił się też ojciec tego chłopca, również wylewnie dziękując za pomoc klubokawiarni. Więc oto stoję sobie ja, „pieniaczka”, która „zazdrości ludziom dobrej zabawy” i mama właściciela klubokawiarni ze złotą grzywką zamiast aureoli. Taki „chwyt marketingowy” prawie jak z kabaretu.

Do domu wracałam mocno zdenerwowana i z poczuciem, że zostałam zmuszona do walki przeciw sporej grupie osób, która nie szanuje nikogo i niczego. A potem pół nocy zastanawiałam się, jak mogłam lepiej i bardziej błyskotliwie odpowiedzieć na te wszystkie pyskówki. Tylko właściwie po co? Przecież to nie debata, tu nie chodzi o argumenty, tylko o to, żeby mnie zakrzyczeć.
Co dalej? Ilekroć zaczynają podkręcać basy w nocy, dzwonię na policję. Potem przepycham się z lokalną komendą, żeby kogoś faktycznie przysłali na potwierdzenie mojego zgłoszenia. Raz odpuściłam przepychankę i kilka dni później dostałam informację, że funkcjonariusze nie stwierdzili hałasu, bo pojawili się na miejscu już po imprezie. Krew mnie zalała i od tej pory dodatkowo nagrywam te imprezy. Potem wysyłam zapytania, czy moje zgłoszenia zostały potwierdzone i czy w wyniku interwencji zostały wysłane wnioski o ukaranie za zakłócanie spokoju.

Najczęściej dostaję lakoniczne i dość wymijające odpowiedzi, ale chodzi głównie o to, żeby był ślad moich wniosków, bo wtedy nie da się tego zbyć notatką. Potem tułam się po komendach i składam kolejne zeznania, że było głośno. A potem znowu jest sobota i nie śpię, i dzwonię, i tak w kółko. Czekam aż Rada Miasta rozpatrzy, czyli pewnie odrzuci moją skargę na działania burmistrza. Czekam aż WIOŚ zmierzy, że jest za głośno. Czekam aż ruszą sprawy w sądzie. Czekam aż „sympatycy” faktycznie kogoś zaje*ą i wtedy knajpa zamknie się sama. Mam tylko nadzieję, ze to nie będę ja. Generalnie którejś sobotniej nocy przyszło mi do głowy, że rok wcześniej moim największym problemem był zarośnięty ogródek i że nie rozumiałam, jakim skarbem był spokój dookoła. Teraz czuję się osaczona obrzydliwym zachowaniem właścicieli knajpy i biernością instytucji, które miały chronić moje prawa.

Na koniec mały apel: Drodzy Piekielni, osobiście nie wierzę w dobre intencje właścicieli klubokawiarni, ale tragedia tego dziecka jest niestety prawdziwa. Jeżeli możecie, pomóżcie – choćby po to, żeby nikt więcej sobie tym dzieckiem nie wybielał wizerunku.
https://www.siepomaga.pl/serce-milosza

impreza u sąsiada

by Chrupki
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
30 32

Poprawka. Państwo, w którym policja boi się wejść do knajpy, a burmistrz mimo wniosków nie odbierze koncesji, bo pije z właścicielem, nie jest z kartonu, tylko z guana i rozmiękłej dykty

Odpowiedz
avatar mesing
25 25

Jak już wcześniej wspominałem. Poinformuj ZAIKS oraz STOART o zaistniałej sytuacji. Oni naprawdę potrafią przywalić dużą karę za rozpowszechnianie utworów muzycznych bez stosownego zezwolenia. A raczej jest mało prawdopodobne, że muzyka w tym lokalu jest na licencji CC (nie wymaga podpisania umowy z ZAIKS).

Odpowiedz
avatar plokijuty
23 23

Jeśli miejscowa policja odmawia pomocy to wzywasz wojewódzką. Wtedy miejscowi policjanci mają obowiązek poczekać na przyjazd wojewódzkiej.

Odpowiedz
avatar Grav
10 10

@plokijuty: A w międzyczasie każdy brak interwencji należy dokumentować nagraniami i składać skargi do prokuratury :)

Odpowiedz
avatar Kitty24
8 12

Mhm.. A jakby tak poprosić o pomoc "sympatyków" tego drugiego klubu sportowego? Taka ustawka...

Odpowiedz
avatar Leme
6 6

@Kitty24: nakręcanie przemocy nie rozwiąże problemu, kuszące rozwiązanie ale tylko spowoduje więcej agresji, poza tym autorka raczej nie chce ustawek pod własnym domem (ja bym nie chciała)

Odpowiedz
avatar Kitty24
-1 3

@Leme: pewnie masz rację ale jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.. Autorka jest dręczona długo i wyczerpująco, myślę zatem, że jedna dodatkowa burda nie zrobi jej różnicy a może przynieść wymierne efekty.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 12

Ochroną w knajpie zajmują się kibole, a kibole często też zajmują się handlem narkotykami. Także może warto złożyć donos gdzieś wyżej i może ktoś się temu bliżej przyjrzy. Może akurat znajdą się dowody. A jak już na wyższym szczeblu zostanie udowodnione, że na terenie knajpy sprzedawano prochy, to właściciel się nie wywinie.

Odpowiedz
avatar Leme
6 6

@pasjonatpl: donos na co? "ci ludzie tam siedzą i piją więc może i narkotyki sprzedają, proszę FBI o interwencję"? to nie serial kryminalny...

Odpowiedz
avatar SyrenkaKopenhaska
13 15

Nie mam dla Ciebie niestety zlotych rad, ale zycze Ci duzo cierpliwosci i wytrwalosci

Odpowiedz
avatar gawronek
16 16

Idź wyżej. Skoro powiat nie pomaga to interweniuj na poziomie wojewódzkim. Nad każdym burmistrzem jest jeszcze wojewoda, nad każdym miejscowym policmajstrem jest jeszcze komendant wojewódzki. Do tego WIOŚ bo ich opinia może być ważna. No i donosy że sprzedaż alkoholu nieletnim, do US że nie wystawiają paragonów. Wal wszędzie gdzie się da, może zainteresuj tematem media? Tylko nie lokalne, coś wyżej też na poziomie wojewódzkim.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
6 8

@gawronek: Nad burmistrzem jest starosta powiatowy, później marszałek województwa, wojewoda to stanowisko jednostki rządowej, nie samorządowej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

Państwo z gówna, nie z kartonu :(

Odpowiedz
avatar YellowFly
11 13

Skoro to jest teren ochrony akustycznej, to kupujesz prosty sonometr (miernik natężenia dźwięku) i wykonujesz pomiary podczas hałasu. Możesz nagrywać to telefonem, jeśli urządzenie nie ma możliwości zapisania pomiaru. I wysyłasz do burmistrza, mediów, wiosiu, na policję (przepisy o immisji). Skarga do BSW w policji i do komendanta wojewódzkiego pomagają. Jeśli dobrze pamiętam, to na terenie ochrony akustycznej obowiązuje maksymalny poziom hałasu w dzień 50dB i 40dB w nocy. To jest naprawdę niewiele. Jeśli ktoś nie wie, to wzrost poziomu hałasu o 3dB oznacza dwukrotny wzrost poziomu hałasu. To jest dobre pole do walki. W żadnym wypadku nie należy wdawać się w dyskusje z idiotami. Tylko pismo za pismem. I skargi na bezczynność policji. Nie chcą interweniować, to pismo do wojewódzkiej ze skargą. A i jeszcze jedno, sonometrem nie może być aplikacja w telefonie. Najlepiej miernik ze świadectwem kalibracji (świadectwo wzorcowania jest dość drogie, gdyż musi być zgodne z wymogami PCA).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 14

@YellowFly Zakładając oczywiście, że właściciel lokalu nie ma powiązań z partią rządzącą.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
4 6

Nie poddawaj się !!! Dasz radę :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

WIOS I ZAIKS, może jeszcze o ustawie z wychowania w trzeźwości, o I czy mają poprawna umowę o wywozie odpadów.

Odpowiedz
avatar iks
10 10

Wyślij skargę na działanie Policji do biura spraw wewnętrznych Policji ale w innym województwie. Opisz tam działanie Burmistrza, dopisz wszystko + to że sie obawiasz o swoje bezpieczeństwo bo wyczuwasz że mógł powstać układ. I zobaczysz jak się dzieje magia.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
9 17

Myślę, że możesz spróbować uderzyć do większych mediów, Wyborcza słusznie lubi tępić kibicowską patologię. listy@lodz.agora.pl

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 września 2021 o 14:58

avatar yfa
11 11

Nie czytam całości wpisu, tym bardziej komentarzy, ale: 1. policjant jak się boi, to wzywa wsparcie. Jeżeli kilku posterunkowych z powiatu to mało, wzywa kominiarzy. To jest jego OBOWIĄZEK. Oczywiście policja może tymczasowo odstąpić od czynności w celu zapobiegnięcia eskalacji konfliktu, ale NIE WOLNO im pozostawić ofiary bez pomocy. Spisujesz dane policjanta sugerując złożenie skargi na niedopełnienie czynności służbowych, co w skrajnym przypadku może dla niego skończyć się wydaleniem ze służby. 2. Koncesja i koneksje burmistrza - to się zgłasza do CBA. Przeczytaj ustawę o wychowaniu w trzeźwości (chyba ona o tym jest), znając warunki przydzielania i odbierania koncesji dokumentuj to, co powinno zakończyć taką działalność. Burmistrza powiadom pisemnie o łamaniu konkretnych przepisów, będzie musiał pisemnie odpowiedzieć. 3. Dla celów dowodowych musisz mieć monitoring - wtedy nikt nie będzie zarzucał kłamstwa, czy ktoś przelazł przez płot czy nie. 4. Ochrona - imprezy masowe mają odpowiednie wymogi. Uwagi ogólne: 0. dokumentujesz wszystko. Dane funkcjonariuszy przyjmujących zgłoszenia, podejmujących interwencje, godziny zgłoszeń, pisma, konkretne naruszenia miru domowego. Zrób sobie do tego dzienniczek po prostu. Po kilku latach to będzie dowodem razem ze zdjęciami i nagraniami. 1. pisma składaj przez ePUAP - masz natychmiastowe doręczenie, więc na całej ścieżce oszczędzisz kilka miesięcy, 2. szykuj się na kilka lat batalii, bo procedury są długie (patrz terminy na odpowiedzi stron), a trywialnie się je przedłuża. Po prostu nastaw się psychicznie na to, że musisz ponieść pewne wydatki i swój kawałek życia zmarnować. 3. Zbieraj faktury za te wydatki - monitoring, grupa interwencyjna, dźwiękoszczelne okna, stopery do uszu, wyciszenie ścian, może jakieś murowane ogrodzenie. Część z tych wydatków być może za kilka lat odzyskasz z postępowania cywilnego. 4. Najważniejsze - weź sobie prawnika. Taki konflikt nie należy ani do łatwych, ani do szybkich i o ile masz na to całego własnego etatu, to nie zrobisz wszystkiego, co można. A tutaj mamy do czynienia zarówno z naruszeniem MPZP, immisją, jak i zakłóceniem miru domowego, niedopełnieniem obowiązków służbowych i potencjalnie korupcją. Na prawnika poniesiesz wydatki, ale na końcu tej drogi jest pozew cywilny o odszkodowanie i zadośćuczynienie. 5. Zgłoś próby zastraszania. Będą one podstawą do wydania pozwolenia na broń. 6. Nie obawiaj się być bezpośrednia i domagać się wykonywania zadań przez wszystkich urzędników i funkcjonariuszy. Ale nigdy, przenigdy do nich nie krzycz, nie przerywaj im ich wypowiedzi, nie wyzywaj. Pamiętaj, że każda czynność urzędnika ALBO jest udokumentowana pisemnie (minimum notatka), ALBO jej NIE BYŁO (!). Masz prawo żądać sporządzania protokołów. Gdy urzędnik nie wykonuje swojego obowiązku, wzywasz policję celem spisania notatki ze zdarzenia (policjant nie przymusza do wykonania samej czynności). 6a. masz prawo dokumentować czynności we własnym zakresie. Zaopatrz się w monitoring osobisty - tj. kamerki wygodniejsze w użyciu niż telefon. Tak po prostu dla własnego komfortu, choćby po to, żeby mieć wolne ręce. 7. Jeżeli nie umiesz trzymać nerwów na wodzy, idź do lekarza po środki uspokajające. Postaraj się o opinię lekarską. Wydatki na leczenie, a być może i wyjazd do uzdrowiska celem wypoczynku, dołączysz do pozwu cywilnego. Najważniejsze - oszacuj, czy jesteś w ogóle gotowa do takiej walki. Czy masz na tyle funduszy, sił, zdrowia, nerwów. Najgorsze, co możesz zrobić, to poddać się po kilku latach, bo wtedy cały wysiłek na marne. Być może lepszym rozwiązaniem jest rzucić ręcznik już teraz i po prostu się przyznać do porażki, tj. albo zacząć tolerować nową sytuację, albo wyprowadzić. Niektóre wojny się po prostu przegrywa, a przed tobą wiele bitew. Pamiętaj, że nawet gdy ostetecznie wygrasz, może to być zwycięstwo pyrrusowe. Nie mówię tu nawet o kosztach, bo wszyskich na pewno nie odzyskasz, ale np. jakieś pobicie może nie być warte wszystkieg

Odpowiedz
avatar yfa
5 5

[ciche ucinanie, 21 wiek...] Pamiętaj, że nawet gdy ostetecznie wygrasz, może to być zwycięstwo pyrrusowe. Nie mówię tu nawet o kosztach, bo wszyskich na pewno nie odzyskasz, ale np. jakieś pobicie może nie być warte wszystkiego. Jesteś gotowa chodzić z całą rodziną na krav-magę? Nosić broń? To i tak mało... ...czy wiesz, że nawet z bronią palną nie odeprzesz ataku nożownika? Dowiedz się, czyje interesy naruszasz. Jeżeli jest to "koleżanka burmistrza", to można walczyć. Ale jeżeli dziupla jakiejś bandyterki, to nie licz na państwo. Części wydatków nie odzyskasz na pewno - czy to samochód porysowany gwoździem przez "nieznanego sprawcę" (tj. zwyżek na AC - generalnie ubezpiecz wszystko co się da, zwracając uwagę na działania przestępcze, aby nie były wyłączone), czy wyjazdu na urlop celem odpoczynku od tego wszystkiego (bo na urlop jeździ się po prostu). Całych kosztów monitoringu też nie odzyskasz - postaraj się, aby firma go instalująca zrobiła dwie oferty, jedną "normalną", drugą "wzmocnioną z racji sąsiedztwa", wtedy może o różnicę zawalczysz. Zmieniając okna również zamawiaj dwie wyceny - normalne i dźwiekoszczelne (ważne, aby pozostałe parametry były takie same). Jeżeli w domu masz wentylację grawitacyjną, założ rekuperację i klimę, dzięki czemu zamkniesz okna. To raczej na koszt własny, aby następne lata żyć w nieco wyższym komforcie. No i niestety żaden sąd raczej nie zamknie knajpy w ramach zabezpieczenia, bo hałas nie jest bezpośrednim zagrożeniem wywołującym trwałe skutki. Pamiętaj też, że jest takie powiedzonko: ty masz rację, ja mam święty spokój.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 września 2021 o 11:49

avatar yfa
6 6

Z takich jeszcze "drobnych uprzykrzajek" (aczkolwiek nie sądzę, aby one były skuteczne): 1. jeżeli goście przyjeżdżają samochodami, obserwuj i zgłaszaj na policję zataczających się klientów, którzy nimi odjeżdżają. Utrata kilku praw jazdy może skutecznie zniechęcić gości. Jeżeli masz widok na ulicę, to możesz zgłaszać jazdę bez zapiętych pasów i inne wykroczenia (nie tylko drogowe - śmiecenie, palenie w miejscu publicznym, nieobyczajne zachowanie itp.). 2. obserwuj wiatr. Gdy wieje w ich stronę, możesz generować smród. W przeciwieństwie do innych immisji, niemal nikt nie dysponuje narzędziami do jego pomiaru.

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
5 5

@Chrupki 1) Nie rób nic, co mogą użyć przeciwko Tobie. Każde "wykroczenie" w Twoim wykonaniu to broń do ich ręki. 2) Dokumentuj wszystko. Mogę zasugerować zakup urządzenia do mierzenia głośności i rejestrację jego wskazań na nagraniach. Nie jest to certyfikowane urządzenie, ale już pokazuje, że problem nie jest wyssany z palca. 3) Zamontuj sobie monitoring całodobowy wokół domu. Dobrze jakby ten monitoring rejestrował także jakiś dalszy obszar, gdyby Cię znów odwiedzili sąsiedzi. 4) Zgłaszaj problem do wyższych instancji. Zgłaszaj problem opieszałości lokalnych służb. Pewnie narobisz sobie wrogów w urzędzie. Bądź na to gotowa. Nie ma bata na "znajomości". Znam podobny przypadek z bliskiej relacji. Chociaż w tamtej sytuacji chodziło o smród odzwierzęcy, ale też dotyczyło nieprawidłowego zagospodarowania przestrzeni. Nie muszę Ci tego mówić, bo już to wiesz, ale szefowie pobliskich służb są w kieszeni właściciela, i będą go wybielać. Będzie Ci bardzo pod górkę i może się to ciągnąć latami. Sądzę, że warto. Nie słuchaj też kretynów, którzy Ci radzą robić psikusy sąsiadowi. Jeśli Cię złapią choć raz, będą mogli robić z siebie ofiary. Udawać, że znowu im coś zepsułaś czy podłożyłaś. W ogóle nie zbliżaj się i najlepiej nie wchodź na ich teren.

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@kojot__pedziwiatr: Ad. 4 - ale niech się nikt nie obawia wrogich urzędników. Wystarczy odpowiednio postępować (dokumentować wszystko i nie dawać im argumentów), a będą działali jak potulne ...albo głupie baranki. Oni w końcu też się boją zarzutów o korupcję, a działać mogą tylko I WYŁĄCZNIE w granicach prawa. Z jednej strony wisi nad nimi niedopełnienie obowiązków, z drugiej przekroczenie uprawnień. To samo dotyczy "znajomości" - o ile te znajomości nie sięgają bardzo wysoko (np. ta sama partia, co marszałek i wojewoda). Bo jeżeli znajomści sięgają "tylko" lokalnej policji czy sądu, to tam również można sytuację prostować. Pamiętaj, że urzędnik nie będzie swoim tyłkiem ryzykował dla kogoś, kto nie jest mu BARDZO bliski albo zależny. Przy czym nie może być to powiązanie ewidentne, bo wtedy łatwo stawiać zarzut nepotyzmu.

Odpowiedz
avatar Lenerox
4 4

Chyba jestem zarąbistym detektywem :) w dwie minuty znalazłem klub o którym mowa :D przydała by mi się tylko informacja o barwach klubu z którego są "ochroniarze", ponieważ mam pomysł jak pokojowo rozwiązać Twój problem ale wymaga to serii wiadomości do środowiska sportowego o niewłaściwym zachowaniu ich fanów... a wiemy, że kluby sportowe bardzo próbują się odciąć od pseudokibiców dzięki zakazom stadionowym ;)

Odpowiedz
avatar Nieswiadoma
1 1

@Lenerox wrzuć namiary na lokal, zrobimy im nalot Piekielnych na opinie na google i Facebook xD

Odpowiedz
avatar Lenerox
0 0

@Nieswiadoma plac Wolności 15, Konstantynów Łódzki Komentarzy jest mało ale wszystko się zgadza z opisem.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
0 0

@Lenerox dlaczego nie widzę na mapach google nic konkretnego w tej lokalizacji?

Odpowiedz
avatar janhalb
7 7

Media. Raczej nie te małe, lokalne - tylko duże. Albo Wyborcza, albo TVN czy Polsat. To często naprawdę działa: jak się sprawę nagłośni, jak powstanie artykuł czy program w TV, to pan burmistrz nie będzie miał wyjścia, będzie musiał jakoś zadziałać. A policjantów, którzy odmawiają interwencji i wezwania posiłków, zawsze proś, żeby Ci dali tę dezycję na piśmie.

Odpowiedz
Udostępnij