Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem tu od kilku lat, ale dopiero dzisiaj zdecydowałem, że czas opisać…

Jestem tu od kilku lat, ale dopiero dzisiaj zdecydowałem, że czas opisać coś, co sprawia, że regularnie mi gorzej w mózg.

Otóż moi drodzy, jestem sobie studentem i, jak to ze studentami bywa, wakacje spędzam na pracy w celu niezakończenia mojej egzystencji śmiercią głodową w trakcie roku akademickiego.

W tym roku pracuję jako ochroniarz na dość dużym obiekcie przemysłowym. Praca w skrócie polega na użeranie się z ludzką głupotą dochodząca do nas zewsząd. Piekielności znajdzie się kilka, tak więc zaczynajmy:

1) Początek będzie lekki. Dwa miesiące temu zepsuła się żarówka w kiblu. Zdarza się. Co jednak się dzieje kiedy zły los odbierze nam przywilej przebywania podczas defekacji w świetle? Zapytałem kolegi po fachu i dowiedziałem się że kolejno:
- Ponieważ chodzi o "toaletę" ochroniarzy należy zgłosić usterkę szefowi ochrony.
- Szef ochrony pisze oficjalnego maila do jednej z kierowniczek, która ma za zadanie ogarniać takie rzeczy (podobno).
- Ta z kolei kontaktuje się z zewnętrzną firmą zajmującą się naprawą usterek związanych z instalacjami elektrycznymi (nie mamy własnych elektryków, wszyscy u nas pracujący należą do właśnie zewnętrznych firm.)
- Szef tejże firmy zleca konkretnemu pracownikowi naprawę.

Okej, nie wymagamy zbyt wiele. To że całość z boku wygląda jak przerost formy nad treścią nie znaczy, że jest całkowicie pozbawione sensu. No tyle że właśnie jest, bo sprawa utknęła na pierwszym szczeblu tej drabiny i nikomu nie spieszy się z wymianą tejże durnej żarówki. W ramach ciekawostki mogę dodać, że pracownicy idąc do pracy muszą naturalnie minąć ochronę. Kilka razy dziennie mijam kilkunastu elektryków i żaden nie może wymienić żarówki w kiblu, bo procedury.
Srajcie w ciemności.

2) Kilkukrotnie zdążyło już się, że po przyjściu do pracy dana osoba dowiaduje się, że wypadła nagła zmiana grafiku i dzisiaj jednak nie masz do pracy na rano tylko na noc (zmiany są po 12 godzin). Zakład znajduje się na obrzeżach miasta, samochód to must have. Wiele osób pochodzi z okolicznych wiosek. Dojeżdżaj do pracy 10 km, dowiedz się że jechałeś bez sensu, wracaj do domu 10 km, znowu jedź do pracy za 12 godzin. Gdyby tylko istniały telefony i dało się informować ludzi o takich rzeczach na odległość...
Hmm... No gdyby istniały. Dodam, że każdy z kierowników ma własny telefon służbowy niby właśnie do takich celów.

3) Umowa, którą podpisałem leciała do mnie 1,5 miesiąca, bo szefowej nie chciało jej przynieść ze swojego biurka.

4) W umowie jest jasno napisane, że pracodawca ma obowiązek zapewnić każdemu z nas strój do pracy. Kiedy odbierałem swój powiedziano mi, że nie było mojego rozmiaru buta. Trochę dziwne, bo inny chłopak też tu pracujący, mający ten sam numer i w podobnym wieku jakoś buty dostał, ale spoko. Szefowa ma mi je dowieźć za kilka dni. Minęły dwa miesiące, nadal ich nie dostałem. Ostatnio przypruła się do jednej z pracownic, że chodzi w swoich prywatnych butach, zamiast tych z pracy. Czekam kiedy o to samo przyczepi się do mnie, mimo, że to ona nie dopełniła swoich obowiązków, nie dostarczając mi podstawowych rzeczy pracy. Oficjalnie chyba chodzę boso.

5) Nawet nie zamierzam podejmować się dzisiaj opisywania wszystkich nieprzyjemnych sytuacji z kierowcami przyjeżdżającymi do nas po towar. W skrócie: kierowcy tirów to serio stan umysłu i nie wiem kim trzeba być, żeby opsikiwać opony swojego pojazdu czy też wypróżniać się na trawniku, bo za daleko do łazienki znajdującej się przy samym wejściu. Rozumiem że można nie znać języka i nie wiedzieć gdzie jest toaleta, aczkolwiek istnieje coś takiego jak tłumacz Google i skoro są ci kierowcy na tyle pojętni, że dają radę odebrać towar w innym kraju niż swój to dlaczego przerasta ich znalezienie w internecie słowa "toaleta"? Z radością w głosie osobiście bym ich tam prowadził.

Moim ulubieńcem został pan, który owszem chciał skorzystać z toalety, ale tak intensywnie, że się w niej zatrzasnął. O 2 w nocy szukałem awaryjnych kluczy do łazienki, celem uwolnienia szanownego kierowcy. Klucze były nieopisane. Znalezienie ich trwało z pół godziny. Wcześniej lekko licząc pan spędził tam godzinkę. Pozostali nie byli w stanie zrozumieć sytuacji, dlatego równolegle do szukania kluczy, zajmowałem się swoimi standardowymi zajęciami.

6) Zakończymy opowieścią o prawdziwym człowieku pracy. Każdy zna ten typ. Przychodzi do pracy ostatni, wychodzi pierwszy. Ostatnio miałem ochotę zrobić mu fizyczną krzywdę, kiedy spóźnił się do roboty pół godziny. Ja po nocce padnięty, ledwo żywy, a ten na bezczela pyta czy na pewno wszystkie dokumenty z mojej zmiany zostały wypisane. No tak, jeszcze by się królewicz pracą zmęczył, mimo, że logicznym jest, że każdy po sobie swoje rzeczy kończy. Rzuciłem krótkie "tak" i pojechałem do domu. Dwa dni później to ja zmieniam Janusza. Zostawia po sobie stertę dokumentów i mówi, że miał bardzo trudny dzień. Aha. I że niby ja mam się tym zająć za niego. Powiedziałem że opcji takiej nie ma. Po wysłuchaniu obelg na swój temat, cierpliwie poczekałem aż wypisze co jego i tyle. Tyle? Nie. Oczywiście że nie.
Z niewiadomych mi przyczyn zajął się jedynie jakąś mizerną częścią tego co zostawił i wyszedł zostawiając mnie ze stertką dokumentów do zaopiekowania się.

Kolejne dwa dni później (o zgrozo) mamy pracować razem. Przychodzę na stanowisko, Janusza jeszcze nie ma. Po chwili przychodzi i... Mówi mi, że jestem niewychowanym bachorem, bo jak się gdzieś wchodzi to się mówi dzień dobry. Ja tam stałem. On tam wszedł. Sama praca z nim była piekłem, bo mimo wieloletniego stażu nie ogarniał podstawowych czynności, które należą do naszych obowiązków.

Pomijam w tym momencie jego regularne chamstwo. Powiedziałem szefowej, że nie ma opcji, żebym kiedykolwiek jeszcze z nim pracował. Obiecała nie wstawiać nam razem zmian. Okej. Obietnica działała do dzisiaj, gdyż na skutek rozchorowania się jednego z pracowników, musiałem przyjść dzisiaj na noc. Konkretnie obudzono mnie o 5 rano telefonem czy mogę przyjść na rano, bo ktoś im wypadł, po czym kiedy już mając dość ich trucia du*y zgodziłem się, oddzwonili do mnie po 2 minutach mówiąc, że jednak mam przyjść, ale na noc, bo komuś się coś pomyliło. Aha. Niech im będzie.

Do tej pory żałuję. Oczywiście nikt mi nie powiedział, że zmiana wypada z Januszem. Z racji przyjścia wcześniej zająłem sobie wygodniejszy fotel i zająłem się swoimi obowiązkami. Po chwili przychodzi spóźniony Janusz i mówi, że po pierwsze to mam mu oddać ten fotel, bo on to go tu kiedy przywiózł i gdyby nie to to byśmy wszyscy z du*ami na ziemi siedzieli, a po drugie to szacunku do starszych śpiący królewiczu. Autorytetem jest on żadnym, więc rzuciłem twardą odmowę. Usiadł na drugim fotelu obok,, marudząc na cały świat i po jakimś czasie słodko sobie zasnął.

Przypominam - chwilę wcześniej nie wiem dlaczego nazwał mnie śpiącym królewiczem. Typ śpiący w pracy na każdej nocnej zmianie. Prawdziwy powód jego miłości do okupowanego przeze mnie fotela jest taki, że miejsca, w którym on stoi nie widać na kamerach.

Siedzę sobie właśnie obok chrapiącego Janusza i czekam na koniec tej zmiany, umilając sobie czas opisywaniem tej historii. Może nie jest to najmądrzejsze wrzucać ją tutaj teraz, skoro nadal pracuję w tym szacownym miejscu, ale w sumie to mnie to nie obchodzi.
Życzcie mi powodzenia.

Praca

by Ezik
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar tycjana12
11 11

Skoro znasz swój grafik,to po co w czasie pory swojego snu(nieważne,czy to dzień,czy noc)masz włączony telefon i odbierasz sms-y i połączenia?Podstawowa zasada-nie dać pracodawcy kręcić sobą jak mu pasuje.Mam swoje życie i plany i po odrobieniu obowiązków nie ma mnie do kolejnej zmiany.Jak się nie dodzwoni to poszuka innego jelenia.Lubię swoją pracę,ale lubię też swoje życie poza nią.I nie daje sobie tego odbierać kosztem snu i zmęczenia.

Odpowiedz
avatar Ezik
4 6

@tycjana12 jedyny powód dla którego się na to zgodziłem to pieniądze. Tak jak mówiłem jestem studentem i każdy grosz się liczy, dlatego jeśli pojawiają się dodatkowe zmiany to nie pytam, tylko biorę. Masz jednak całkowitą rację, że nie powinno tak się robić i mogę z całą pewnością powiedzieć, że te kilka złotych więcej mnie nie zbawi. Nigdy więcej brania cudzych zmian i zostawiania telefonu na wibracji na noc

Odpowiedz
avatar mg1987
-3 7

1) - z reguły wymiana żarówki to robota administratora budynku, a nie obowiązek każdego elektryka pracującego w firmie. Sam tak chętnie bierzesz się za pracę która jest obowiązkiem kogoś innego? Jak ci tak strasznie to przeszkadza to możesz używać latarki w telefonie, albo sam tę żarówkę zmień. 2) i 3) - skarga do pip? 4) - jedyny powód czepiania się obuwia jaki widzę tutaj to brak ochronnych nosków. Ochrona raczej tego nie potrzebuje, więc możesz chyba być spokojny. 5) Wyciszaj telefon jak śpisz czy coś?

Odpowiedz
avatar Ezik
0 6

@mg1987 1) to nie jest bezpośrednio obowiązek każdego elektryka, tylko szefa żeby pośrednio zlecił to jednemu z elektryków. Wtedy to już będzie ich obowiązek. Dlatego napisałem, że zaczynamy lekko, bo nie jest to niczyja wina, że przepaliła się żarówka. Jednocześnie zaznaczam, że jak na obiekt przemysłowy przeliczenia ilości procedur na powagę problemu nie powstydziłby się żaden polski urząd. To błahostka, nic więcej. I moje luźne spostrzeżenie, że pewne rzeczy możnaby było usprawnić, a przez to załatwiać szybciej. 2 i 3) Prawidłowo pierwszy dzień pracy to ostatni dzień, w którym pracodawca ma czas na oddanie umowy. Upomniałem się o nią, jednak cały czas byłem zbywany, że zaraz będzie. Prawidłowo nie powinienem wtedy w ogóle przyjść do pracy. Prawidłowo powinienem postawić na swoim. Jeśli chciałbym to teraz zgłosić sam również miałbym problemy, bo nie powinienem tam pracować przez te 1,5 miesiąca. Mój błąd, przyznaję się do grzechu. Sprawdzę jeszcze czy na pewno nic się nie da zrobić i jeśli pojawi się możliwość wniesienia skargi to ja złożę. Fakt, że nie mogą być one anonimowe skutecznie zniechęca, ale cudów nie oczekuję. Z tego co wiem inni też planują wnieść skargi, więc być może jestem w błędzie. Zachowam się jednak tutaj jak egoista i zadbam najpierw o własny tyłek. 4) Naszym obowiązkiem jest robienie patroli. Sami czepiamy się pracowników, kiedy marudzą że im w nich niewygodnie, ale specyfika obiektu wymaga noszenia odpowiedniego obuwia. Chodzimy po tych samych pomieszczeniach. Czy dobrze rozumiem że im się może stać krzywda i dlatego noszą te buty, ale ja jestem niezniszczalny i nie potrzebuję takich wymysłów? 5) Stare przyzwyczajenie + pisałem o tym w komentarzu wyżej. Od dzisiaj wyciszam. Miłego dnia

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

@mg1987: wow tyle bezużytecznych „dobrych rad”, o które nikt nie prosił!

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 5

@Ezik: Po co się tłumaczysz?

Odpowiedz
avatar Kasia777
0 0

@mg1987 a kto tu napisał, że bierze się za wymianę żarówki. Tu po prostu opisana jest nieco w prześmiewczym tonie procedura wymiany żarówki.

Odpowiedz
avatar mg1987
-1 1

@Pixi wow twój komentarz jest równie "bezużyteczny" i też nikt o niego nie prosił. Jakoś sobie nie przypominam punktu w regulaminie zabraniającego pisania takich komentarzy.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
1 1

Nie może zmienić sam tej żarówki, bo procedury. Jeśli podczas wymiany tej żarówki, piźnie to prąd, to Pan od BHP nie uzna mu wypadku w pracy. Ja praktycznie codziennie przyjmuje dostawy, teoretycznie, nie wolno mi odbierać palety z windy auta, ale żeby było szybciej ściągamy z kierowca dwie naraz. Ale, jak ta paleta, która ja biorę, spadnie, zniszczy się towar, albo spadnie na mnie, to po pierwsze, gora nie uzna szkody w transporcie, koszty szkody poniesie sklep, a ja nie mam wypadku uznanego. Są firmy, gdzie ktoś wymyślił stos procedur, i pracownik musi się do nich stosować. A prawda jest taka, że skoro nie dopuszczaja możliwości samodzielnej wymiany żarówki przez pracownika, powinni szybko reagować na zgłoszenie problemu.

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@Ezik: Umowa i buty to sprawa dla PIPu. I nie Twój problem, że pracowałeś bez umowy. Zgłoszenie do PIPu nie może być anonimowe ale nie mają prawa ujawniać danych pracodawcy. I wbrew powszechnej opinii raczej to się nie zdarza. A jeśli ujawnią i Cię zwolnią to tak naprawdę problem niewielki.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
4 6

Fajnie się czyta, pisz więcej :)

Odpowiedz
avatar Ezik
1 1

@BiAnQ dziękuję :)

Odpowiedz
avatar Jorn
-4 4

@BiAnQ: Że co?

Odpowiedz
avatar Kasia777
1 1

@BiAnQ też tak uważam. Z reguły jak widzę tak długi tekst to sobie myślę o niee będzie lanie wody. A tutaj miłe zaskoczenie. Przyjemnie się czytało

Odpowiedz
Udostępnij