Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam w 11-lokalowym bloku. Na samej górze my (małżeństwo, chłopcy 2 i…

Mieszkam w 11-lokalowym bloku. Na samej górze my (małżeństwo, chłopcy 2 i 4 lata), para z dzieckiem (3 lata) i para w średnim wieku. Niżej starsza pani, starsze małżeństwo i młode małżeństwo z mamą. Jeszcze niżej małżeństwo z dziewczynką ok. 10 lat, stary dziad i stara baba. Rzecz będzie o Starym Dziadzie i Starej Babie.

SD „był dyrektorem w Krakowie” i zatrzymał się w tamtym ustroju. SB nie wiem, kim była, mogę się tylko domyślać. Oboje całą swoją życiową energię czerpią z zatruwania życia innym. Dziadowi nie podobało się, że pani z drugiego piętra zatrzymała drzwi od podwórka na nóżce, kiedy wynosiła graty z mieszkania (jej syn i wnuk latali pół dnia góra-dół z pełnymi rękami). Wyobraźcie sobie, że schodził prawie za każdym razem, jak oni wchodzili/wychodzili i zamykał te drzwi. W końcu zeszła właścicielka gratów i stała przy tych drzwiach, przy okazji uskuteczniając „pogawędkę” z dziadem.

Na strychu pełniącym rolę suszarni zaniosłam kilka kartonów z ubraniami moich dzieci. Postawiłam je w kąciku za moją suszarką - nikomu nie zawadzały, były schludnie ułożone i jak wisiało pranie, to praktycznie niewidoczne. Po kilku miesiącach dostaliśmy pismo z administracji, aby uprzątnąć rzeczy, bo stwarzają zagrożenie pożarowe. Postraszyli rewiztą z komendantem Straży Pożarnej. Uprzątnęłam, choć zadowolona nie byłam, bo w końcu tyle czasu tam to stało, a nagle zaczęło przeszkadzać (tak, wiem, że w świetle przepisów mieli rację, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto na wspólnym strychu nie zostawił nigdy ani jednej swojej rzeczy na przechowanie - szwagierka pracuje w spółdzielni - to, co opowiada, jak wyglądają czasem części wspólne, to jakiś kosmos).

Ostatnio Baba z Dziadem zabrali się za wspólne podwórko. „Zabrali”, czyli poucinali iglaki od góry, przez co drzewo już nie urośnie, zasiali trawę na gruzie, powsadzali w ten gruz w randomowych miejscach jakieś badyle udające kwiatki tak, że nie ma teraz dostępu do trzepaka. I w sumie to mała piekielność, bo niech se robią, jak im się nudzi, ale dzisiaj Baba zaczęła się czepiać mojego starszego syna, że bawił się na trzepaku i deptał trawę. Próbowała coś do niego mówić, bo nie wiedziała, że stoję w oknie i wszystko słyszę. Nie dałam jej właściwie nawet zacząć, tylko powiedziałam, że nie życzę sobie, żeby rozmawiała z moim dzieckiem, a jak ma coś do powiedzenia, zapraszam, ja z nią chętnie porozmawiam. Nie powiedziała już w naszym kierunku ani słowa, za to gdzieś dzwoniła, podejrzewam, że do dziada. Usłyszałam, że „trawę deptają i nic sobie nie robią z zasad”. Jakich zasad, ja się pytam?

Dodatkowo, po powrocie z urlopu tydzień temu, w skrzynce było pismo od samej kierowniczki administracji, że mamy uprzątnąć spod schodów wózek i rowerek (o rowerek męża prosiłam już chyba pół roku, ale to nieważne). Wózek stoi w tym samym miejscu nieprzerwanie odkąd urodził się starszy syn, czyli ponad cztery lata. Wcześniej stał tam wózek sąsiadów, którzy wyprowadzili się dwa lata temu (ich córka jest pół roku starsza). 5 lat, a teraz nagle zaczęło im to przeszkadzać? Bo „utrudniamy dostęp do części wspólnych” - owszem, jest tam zawór z wodą, z którego korzystają panie sprzątające co tydzień klatkę, ale wózki w żaden sposób go nie zastawiają, a nawet jeśli, to te panie nie mają absolutnie żadnego problemu z przestawieniem go (pytałam). W dodatku pismo sygnowane, przypominam, przez kierowniczkę było nieskładne i z błędami ortograficznymi.

Generalnie Baba przegięła dzisiaj z odzywianiem się do syna (kiedyś, zaraz po naszej wprowadzce, powiedziała synowi sąsiadki, że jego mama pójdzie do więzienia, a on do domu dziecka, bo jego tata się powiesił, jak się dowiedział o zdradzie żony). Iść do niej nie będę, bo przez to okno powiedziałam, co chciałam, ale teraz wiem, że jak dziecko idzie na podwórko się bawić, nie mogę nadrobić roboty, tylko muszę stać w oknie i pilnować, żeby mu podobnych głupot nie naopowiadała.

Kurczę, jakim człowiekiem trzeba być, żeby tak strasznie i to bez większego powodu robić innym pod górkę? Po nas to generalnie spływa i więcej mamy z tego ubawu, ale jednak męczy coś takiego.

Edit: Żeby ukrócić wasze zarzuty, że wózek faktycznie przeszkadza i to ja jestem piekielna - https://ibb.co/BfRV5fr
https://ibb.co/G7jzT8Y

sąsiedzi

by AimeeSi
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
14 16

Pytanie czy wózek stał tak, że zostało półtora metra przejścia? Bo jak nie, to mógł przeszkodzić np ratownikom medycznym gdyby musieli przejść z pacjentem na noszach. To, że "zawsze tak było" to nie usprawiedliwienie.

Odpowiedz
avatar majkaf
6 10

@bloodcarver dodatkowo kartony w suszarni - skoro szwagierka opowiadała jak czasem wyglądają części wspólne to autorka powinna wiedzieć, że kartony to jest początek do tego żeby zaczęły tak wyglądać i w waszym bloku.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 11

@bloodcarver: Jeśli "pod schodami" oznacza to samo co u mnie w bloku to ktoś musiałby zrobić niezłą gimnastykę mózgu, żeby wymyślić powód, dla którego cokolwiek tam odstawione przeszkadza komukolwiek. Pod schodami jest przy wejściach do piwnic i nie zastawia w żaden sposób wejścia nigdzie - jest po prostu pustą przestrzenią na poziomie -1

Odpowiedz
avatar AimeeSi
2 4

@bloodcarver pod schodami, to znaczy pod schodami. Nie ma tam absolutnie nic, nawet wejścia do piwnic, bo u nas takich po prostu nie ma.

Odpowiedz
avatar Habiel
7 9

@digi51: No a dlaczego ma tam stać akurat wózek dziecięcy, a nie rower innych sąsiadów, czy wózki na zakupy starszego Państwa? Albo czyjeś kartony, które nie mieszczą się w domu. Przecież to by nikomu nie przeszkadzało, a posiadanie dzieci nie legitymuje cię do zostawiania wózka pod schodami, o ile nie ma tam na niego miejsca wyznaczonego ;) Klatka schodowa jest częścią wspólną, co oznacza, że prywatne rzeczy nie powinny się tam pojawiać na stałe (bo zrozumiem chwilowe zaparkowanie wózka/zostawienia roweru, gdy ma się w planach za chwilę wyjść gdzieś dalej) ale na zabieranie wspólnej przestrzeni prywatnymi rzeczami nie ma zgody. No i co w wypadku, gdy w klatce pojawi się kolejny wózek? Bitwa o miejsce, czy upychanie dwóch wózków, bo skoro sąsiadka może, to ja też.

Odpowiedz
avatar digi51
1 3

@Habiel: Prawda, ale ja odnoszę się do powyższego komentarza, że wózek mógł przeszkadzać w akcji ratowniczej

Odpowiedz
avatar AimeeSi
-1 5

@Habiel wózki stoją dwa, a nawet trzy. Nadal jest miejsce na czwarty. Ludzie…

Odpowiedz
avatar AimeeSi
-1 5

@Habiel ależ mogą. Kto powiedział, że nie? Z tym że na rowery mamy specjalną wiatę. Generalnie od zawsze każdy w tym miejscu stawiał różne rzeczy. Łącznie z Babą.

Odpowiedz
avatar didja
18 28

Aha. Czyli robisz graciarnię ze wspólnej suszarni i blokujesz przestrzeń wspólną pod schodami gratami swoich bombelków (aż Cię administracja dwukrotnie upominała pisemnie), ale piekielni są dziad i baba?

Odpowiedz
avatar Armagedon
11 13

@bloodcarver: @didja: Że się czepiają o części wspólne - to jedno. Ale, że wygadują głupoty małym dzieciom, dewastują drzewa i "zagospodarowują" podwórko na swoją modłę - to drugie. Reasumując. Wydaje się, że ci państwo uważają siebie za najważniejsze osoby w bloku, które mają najwięcej dopowiedzenia i których wszyscy inni mają słuchać - i nie dyskutować. A ja myślę, że w tak małej społeczności (11 mieszkań) naprawdę można się dogadać, a nie zadzierać nosa i robić reszcie lokatorów "pod górkę" - trzeba, czy nie trzeba. Najwyraźniej Dziad z Babą pragną zwrócić na siebie uwagę i tak się dowartościowują. A złośliwych, niesympatycznych ludzi nikt nie lubi.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 9

@didja: XD z całej historii wyciągnęłaś kwestię wózka (z opisu bloku domyślam się, że wiem o jaki chodzi i zastanawiam się w jaki sposób mogłoby to komuś przeszkadzać, ale ok, przepisy przeciwpożarowe itd) oraz kartony postawione za suszarką autorki (czyli tam, gdzie i tak nikt nie powinien się kręcić - bo to koło prania autorki i może przeszkadzać najwyżej jej) i sugerujesz, że stara baba z dziadem nie są piekielni i prawilnie się przypierd.lają? Hmmm

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 18

No straszne rzeczy, jak komuś mogą przeszkadzać sprzęty zagracające część wspólną korytarza.

Odpowiedz
avatar paudzla
13 19

Jezuuu, jak ja uwielbiam wszelkiej maści graty pozostawione w korytarzu... Wózki, rowerki, zabawki, hulajnogi. Już pomijam kwestie BHP to wygląda to OKROPNIE. Droga autorko - TY jesteś tu piekielna - nie masz miejsca w domu to Twoja sprawa i Twój problem. Korytarze to część wspólna i nie każdemu może podobać się Twój bałagan

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 sierpnia 2021 o 8:01

avatar AimeeSi
0 6

@paudzla wchodząc do bloku nikt nie widzi ani wózka, ani rowerka. Wchodzisz i widzisz schody na górę, mieszkanie na parterze i skrzynki. Żeby zobaczyć ten wózek, musiałabyś skręcić lekko w lewo, zejść po trzech schodkach i spojrzeć w prawo. Niżej jest wyjście na podwórko. Nikt, prócz mieszkańców i pań sprzątających tam nie chodzi. BHP też nie ma tu nic do rzeczy, bo to zwyczajnie niezagospodarowany kąt.

Odpowiedz
avatar Habiel
2 4

@AimeeSi: BHP to też przepisy pożarowe. Myślisz, że ogień wie, że nie może zająć wózka, który stoi w niezagospodarowanym kącie pod schodami? Czy wózek jest jednak palny i spowoduje, że ogień będzie miał pożywkę do dalszego rozprzestrzeniania się?

Odpowiedz
avatar digi51
-5 21

Trzeba było nie pisać o tym wózku pod schodami, bo jak widać ultraprawilna część piekielnych jak to przeczytała dostała piany i przybijają piątkę starym dziadom :D

Odpowiedz
avatar paudzla
1 13

@digi51: Taaa, bo wszystkie graty pozostawione we wspólnych częściach są taką wielką ozdobą :) Ty zapewne również pozostawiasz buty na wycieraczce :D Włóż do nich trochę słomy jeszcze :D

Odpowiedz
avatar AimeeSi
-1 7

@digi51 teraz też tak uważam. Ale trudno. Ja generalnie też jestem z tych prawilnych, ale bez przesady. Kiedyś Baba ubrudziła mi ziemią bielutkie prześcieradełko w gondoli, a spacerówkę zmoczyła ze szlaufa tak, że z niej kapało. A potem zawołała na koszt wspólnoty speców, bo „cieknie” z tego zaworu pod schodami. Akurat naszłam speców i pytam, o co cho. Wyjaśniłam im, że jak Baba odkręca na maksa, to ciśnienie wali takie, że trzeba mocno w konewce trzymać końcówkę, bo wyskoczy. Panie sprzątające ani razu nie zgłaszały problemów, a ona dwa razy te swoje badyle podlała i jej cieknie.

Odpowiedz
avatar digi51
-2 12

@paudzla: musiałabyś mi trochę ze swoich pożyczyć :*

Odpowiedz
avatar mg1987
2 4

@digi51 trzeba też było nie pisać o pudłach we wspólnej suszarni. I o pretensjach, że ktoś złożył skargę do administracji.

Odpowiedz
avatar digi51
1 7

@AimeeSi: Całe życie mieszkam i blokach i prawilni mieszkańcy dzielą się na dwa typy - normalni prawilni, szanujący zasady, przepisy, zwracający grzecznie sąsiadom uwagę, gdy ci zachowują się w sposób naruszający ich komfort życia. Ultraprawilni - trzepiący do spółdzielni jedną skargę za drugą i wypatrujący z lornetką do czego by tu się przyebać. Ci drudzy zjadają własny ogon, bo na ogół sami mają za uszami. Przykładowo, gostek, który napisał na moich rodziców skargę, bo przy remoncie przez kilka godzin na korytarzu stały stare meble (nie blokując przejścia - klatka bardzo szeroka), a sam od lat składuje w wózkowni swoje śmieci w kartonach, notabene przyebał się też do mnie, że gdy byłam u rodziców w odwiedzinach to zastawiłam mu te kartony, uwaga, WÓZKIEM. Albo debil nawalający codziennie przez kilka godzin muzyką na full zrobił nam awanturę, bo mieliśmy w gościach kilka osób i do 23 trwały u nas głośniejsze rozmowy i trochę muzyczki w granicach rozsądku. Prawilny zwróci Ci uwagę, że zostawianie wózka na korytarzu i kartonów na strychu też jest nie do końca teges, a ultraprawilny napisze, że jedyną piekielną jesteś Ty, bo zawłaszczasz wspólną przestrzeń, a że piekielne dziady poniszczyły wspólne podwórko i utrudniły innym dostęp do wspólnej przestrzeni - oj tam oj tam.

Odpowiedz
avatar AimeeSi
-2 6

@digi51 No i o to właśnie chodzi. A co do strychu, to w tym samym momencie pismo dostała też kobieta z drugiego piętra, bo też ma tam swoje graty (i to serio graty, a nie schludnie ułożone i niewidoczne kartony) i zaczęła płakać, że ona ma małe mieszkanie (wszyscy mamy takie same) i ona nie ma gdzie tego przełożyć. Ona tam ma kołdrę z merynosa i ekspres do kawy, do komórki przecież nie da, bo ukradną hurr durr. Są równi i równiejsi.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 3

@AimeeSi: Ale kto tu jest tym równiejszym, skoro ona również dostała pismo? Chyba sama nie do końca rozumiesz, co piszesz.

Odpowiedz
avatar AimeeSi
-2 4

@Ohboy Bo jej graty stoją dalej. I to wcale nie schowane, jak moje stały.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 2

@AimeeSi: Ty się "wystraszyłaś", ona nie. O nierówności mogłabyś mówić, gdybyś nie schowała gratów i czepiano by się tylko Ciebie.

Odpowiedz
avatar Librariana
10 12

To, że nie każdy chce mieć graciarnię w częściach wspólnych rozumiem, natomiast zastanawia mnie ten rowerek, o który autorka "prosiła męża pół roku" - w sensie dziecięcy rowerek stanowi taki ciężar i przeszkodę nie do pokonania, że trzeba pół roku chłopa namawiać, zamiast po prostu go zabrać?

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 6

Główną piekielnością jest to, co baba wygaduje dzieciom, jest to karygodne. Ale mogłaś sobie darować opis suszarni czy wózka, bo to Ty jesteś tu piekielna. No, chyba że o to chodziło. Jakby wszyscy w bloku zachowywali się tak, jak Wy, to mielibyście burdel na kółkach.

Odpowiedz
avatar Mavra
7 7

Zacznę od tego: "niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto na wspólnym strychu nie zostawił nigdy ani jednej swojej rzeczy na przechowanie" dobra to gdzie mam przyjechać, żeby rzucić kamień? Co do reszty to SD i SB są może upierdliwi, ale tak z ręką na sercu powiedz, czy ty jesteś takim aniołkiem? Moim zdaniem też nie jesteś idealnym sąsiadem.

Odpowiedz
avatar Error505
2 2

Obie strony siebie warte. Starsi ludzie ze swoimi dziwactwami (np. zamykanie drzwi i sianie trawy na gruzie) i baba, która wie lepiej co komu przeszkadza a co nie (kartony na strychu, wózki w części wspólnej) jak lew broniąca swoich bąbelków.

Odpowiedz
avatar dayana
0 4

To ile Ty masz metrów tego mieszkania, że ani nie jesteś w stanie wygospodarować przestrzeni na kilka kartonów, ani na własny wózek, ani też na pranie? Ja w ogóle nie rozumiem idei suszarni, nigdy nie miałam takiego wynalazku w bloku i bałabym się, że jak coś tam zostawię to mi ktoś ukradnie. A trzepak nie jest miejscem do zabawy. No super jak dzieciak zrobi fikołka, spadnie i sobie łeb rozwali. Ubaw po pachy. Tylko te gadanie babska jest piekielne i to, że dziad zamyka drzwi mimo, że widzi, że ludzie coś tam noszą. Z drugiej strony, ja mam takich miłosiernych sąsiadów, co wpuszczają na klatkę bezdomnych, więc rozumiem, że ktoś chce tego pilnować.

Odpowiedz
avatar AimeeSi
-2 2

@dayana mamy 43 metry. Salon, pokój dzieci i kuchnię. Szał, nie? Jak wiesza się pranie w mieszkaniu, to prosta droga do zagrzybienia go. Z suszarni korzystam generalnie tylko ja, bo mam ją nad swoim mieszkaniem i mam blisko, innym nie chce się tak wysoko chodzić. A jak MOJE dziecko spadnie z trzepaka, to to jest MÓJ problem, a nie baby ani twój, nie uważasz?

Odpowiedz
Udostępnij