Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Crannberry https://piekielni.pl/88396 przypomniała mi, jak ponad 10 lat temu wybraliśmy się…

Historia Crannberry https://piekielni.pl/88396 przypomniała mi, jak ponad 10 lat temu wybraliśmy się ze znajomymi na wczasy.

Zgadaliśmy się w 6 osób - 3 pary. Rozważyliśmy destynacje, padło na Bułgarię.

My z (wtedy jeszcze nie) żoną mieliśmy samochód, kolega z pary A także. Para B była niezmotoryzowana, oboje świeżo po zrobieniu prawka - ale 2 samochody na 6 osób to aż nadto. Koszty paliwa i tak się zsumuje i podzieli na 6.

Pierwszy zgrzyt pojawił się przy wyborze konkretnej miejscówki. Propozycja - okolice Warny lub okolice Burgas. Kolega z pary B kategorycznie odrzucił Burgas, bo to 100km dalej, "on nie będzie płacił za paliwo, żeby te 100km dalej dojechać". Wyśmialiśmy go, że przecież i tak jedziemy 1300km w jedną stronę, 100km w tą czy w tą to żadna różnica, tym bardziej, że na miejscu też będziemy jeździć. Nie i już, możemy jechać bez niego albo mu zasponsorować te 100km. W końcu ulegliśmy, nie robiło nam to specjalnie różnicy.

W końcu osiągnęliśmy porozumienie, miejscówka i urlopy zaklepane, umawiamy się na wyjazd - o ile pamiętam czwartek, godzina 7 rano mieliśmy się spotkać pod domem B, rozmieścić ich i bagaże w samochodach po czym ruszać w świat. Wszystko dogadane 2 miesiące wcześniej. Plan - dnia pierwszego docieramy do granicy Węgry / Rumunia, śpimy w namiocie na polu biwakowym na Węgrzech, dnia drugiego ruszamy dalej i docieramy na miejsce koło 22.

Moja dziewczyna przypomina sobie, że jej śpiwór po ojcu może pamiętać jeszcze czasy komuny i mówi w towarzystwie, że musi coś lepszego kupić. Nie ma problemu, rodzice kolegi B mają firmę, która szyje między innymi śpiwory, po znajomości będzie taniej a na pewno solidnie. O śpiwór i cenę dopytujemy się 2 miesiące, bez efektów. W końcu kupujemy normalny śpiwór w sklepie tydzień przed wyjazdem. Kolega walnął lekkiego focha, bo przecież jeszcze tydzień, on by ten śpiwór załatwił.

W tydzień wyjazdu - od poniedziałku przypominajki na gadu gadu, że jedziemy, dogadywanie, co by warto zabrać, itp, itd.

Środa wieczór. Skończyliśmy się pakować, któreś z nas zagadało na gg do A i B, czy gotowi na wyjazd. A - jak najbardziej. Tymczasem B:
- Tak, prawie gotowi, jeszcze tylko jutro wymienić walutę i kupić meble do małego pokoju.
- Jaka waluta? Jakie meble? Przecież jutro o 7 rano ruszamy.
- Jak to jutro? Przecież pojutrze.
- Jutro. Od 2 miesięcy o tym mówimy.
- O cholera, faktycznie... To musimy wyjechać później, my nie mamy waluty jeszcze.
- O której kantor u was otwierają?
- O 9.
- To o 9:30 jesteśmy u was.

Ostatecznie wyjechaliśmy o 10:30, bo - jak się na miejscu okazało - kolega B musiał poczekać na brata, żeby mu przekazać klucze do mieszkania.

3 i pół godziny poślizgu. Na pierwszy nocleg na biwaku na Węgrzech przy granicy z Rumunią zajeżdżamy koło północy. Rozkładamy namioty, informujemy właściciela, że wyjeżdżamy wcześnie rano i idziemy spać.

Wstajemy o 6, mycie, śniadanie, w przelocie mijamy właściciela biwaku - mówimy, że o 7 wyjeżdżamy. OK, nie ma problemu.

Spakowaliśmy manatki do samochodów, chcemy wyjechać... Szlaban na wyjeździe zamknięty. Idziemy do kantorka właściciela - pusto, zamknięte. Spotykamy kogoś z innych gości - facet mówi, że widział jak z 15 minut wcześniej właściciel wyjeżdża na zakupy. Sterczymy pod szlabanem ponad godzinę. O 8:30 facet w końcu wrócił i nas wypuścił... Szkoda było czasu na opieprzanie.

W końcu na miejscu byliśmy około 1 w nocy.

by niepodam
Dodaj nowy komentarz
avatar Znerwus
11 13

Yyyyy? Historia się zaczęła i nagle skończyła? Gdzie ja się pytam dalsza część?

Odpowiedz
avatar niepodam
1 5

@Znerwus: dalsza część przebiegła mało piekielnie, normalne wczasy. No może poza tym, że kolega B w pewnym momencie przestał się odzywać do koleżanki A i tak mu już zostało. Nie wiem, o co konkretnie poszło i czyja racja była czyjsza.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 3

W dobie płatności kartowych i niemal wszechobecnych bankomatów nie bardzo rozumiem to wymienianie waluty przed wyjazdem. Ale każdy podróżuje, jak lubi.

Odpowiedz
avatar zlomierz
0 0

@Jorn: a ja rozumiem, nieraz kurs kantorowy jest lepszy niż przeliczniki i prowizje banku, choć w takiej sytuacji to się o to dba wcześniej, ale rozumiem nastawienie się na kantor i pomyłka co do dnia wyjazdu... choć ktoś się chyba niepotrzebnie zafiksował na konkretny kantor, wymieniłoby się gdzieś po drodze

Odpowiedz
avatar niepodam
1 1

@Jorn: informacja w pierwszym zdaniu, że to było ponad 10 lat temu, gdy prowizje banku za przewalutowanie bądź wypłatę z bankomatu za granicą czyniły operację słabo opłacalną ci umknęła jak rozumiem?

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 2

@Jorn: 10 lat temu w okolicach Burgas kartą mało gdzie można było zapłacić, na miejscu pieniądze wymieniali po mega ch…owym kursie, a pobierając gotówkę z bankomatu można było od razu dzwonić do banku i blokować kartę, gdyż miałeś 99,9% szans, że w bankomacie zainstalowane było urządzenie skanujące karty

Odpowiedz
avatar niepodam
1 1

@Crannberry: plus to, już zapomniałem, że wszyscy zalecali niekorzystanie z bankomatów w Bułgarii. Dodaj do tego fakt, że złotówka jest wciąż walutą na nic nie wymienialną poza granicami naszego pięknego kraju... Pamiętam, że wieźliśmy ze sobą jakąś kwotę Lei bułgarskich plus euro, które wymienialiśmy w banku. Od skorzystania z kantoru odwiodła nas lokalna sprzedawczyni ze sklepu obok, która szepnęła nam, że "tam codziennie policja jest, bo wydają fałszywki".

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@zlomierz: Można znaleźć bank, który prowizji nie pobiera lub pobiera w akceptowalnej wysokości.

Odpowiedz
avatar GADO666
0 0

Jak można jechać 1300 km w dwie doby ? Chyba rowerami

Odpowiedz
avatar gmiacik
0 0

@GADO666: nie wiem, ja taką trasę łykam na raz bez problemu

Odpowiedz
avatar BlackJezus
3 3

Dobra dobra, co z tymi meblami do małego pokoju? Kupili w końcu czy nie?

Odpowiedz
Udostępnij