Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostanio popularny jest temat tak zwanych paragonów grozy, w związku z tym…

Ostanio popularny jest temat tak zwanych paragonów grozy, w związku z tym mam pewne przemyślenia związane z wakacjami.

Od lat spędzamy, kiedyś z mężem, obecnie już w czwórkę, wakacje niemal wyłącznie w Polsce. Nigdy nie ciągnęło nas do ciepłych krajów, z dzieciakami jeździmy raczej w krótkie trasy, max. 300-400 km. Zazwyczaj wybieramy agroturystyki. Oprócz zupełnie normalnych ludzi spotykamy dwa typy wczasowiczów - dla mnie osobiście nieco irytujących, sportretuję je dwoma przykładami, które dobrze zapadły mi w pamięć.

Sympatyczna agroturystyka w nieszczególnie atrakcyjnej turystycznie miejscowości w Sudetach. Wioseczka, jak wioseczka, ale fajna baza wypadowa. Zawsze stawiamy na kombinacje tanich lub darmowych atrakcji z kilkoma wyjściami, na które trzeba się bardziej szarpnąć, typu aquapark. Raz coś ugotujemy na kwaterze, raz ognisko, raz wyjście do restauracji. Sprawdza się dobrze, bo jako dwie przeciętnie zarabiające osoby nigdy nie wracamy z poczuciem, że wakacje były za drogie lub nudne. Tak było też tym razem.

Na kwaterze poznaliśmy rodzinę 2+3. Państwo postawili na wakacje budżetowe, wszystko byle taniej. Jak rozmawialiśmy o atrakcjach w okolicy, to tu nie, bo płatny wstęp, tam nie, bo autobus tam nie dojeżdża, drałowali dziennie 4 km w tę i z powrotem do supermarketu, bo sklepik wiejski drogi. Myślałam, że przyjechali jakimś publicznym transportem, bo wszelkie atrakcje, gdzie trzeba było dojechać samochodem odpadały. Trochę zrobiło nam się ich szkoda, zaproponowaliśmy wypad nad jeziorko 20 km dalej. Mąż zaproponował, że pojedzie na 3 razy, żeby zawieźć wszystkich. Na 3 razy, bo dzieciaków w sumie 5, a foteliki w aucie 2. Państwo podziękowali, zgodzili się.

Pojechaliśmy, miło spędziliśmy dzień, żadnej rekompensaty za paliwo nie chcieliśmy, zresztą nikt nie proponował. Wieczorem usiedliśmy razem na dworze i podczas, gdy dzieciaki bawiły się razem, my sobie gawędziliśmy, do tej pory jakoś nie było okazji pogadać o przyziemnych sprawach. I tu przeżyliśmy niezły szok. Otóż państwo nie tylko mieli samochód, ale okazało się, że jest to całkiem niezły, wręcz luksusowy pojazd, który stał cały czas na parkingu ośrodka. Jeździć nie jeździli, bo szkoda benzyny. Nie rozmawialiśmy o pieniądzach, ale okazało się, że oboje państwo pracują w niezłych zawodach, nowiuteńki dom pod dużym i drogim miastem plus mieszkanko na wynajem w samym dużym mieście. Tak, ja wiem, że kluczem do bogactwa jest oszczędność, ale to już zakrawało o dziadowanie.

Drugi typ, również zapoznany na wakacjach, tym razem nad niewielkim jeziorkiem w Wielkopolsce. Małżeństwo z synem może 10-letnim. Codziennym rytuałem było, że gdy zdarzało nam się pogadać wieczorem, to zdawali nam relację z całego dnia okraszaną narzekaniem na to, ile kasy wydali. Ich dni wyglądały tak - z samego dnia podróż do miasta czy miasteczka w okolicy, śniadanie w kawiarni, bo jakoś nigdy się nie mogli wyrobić z zakupami, więc jechali wściekle głodni i wchodzili do pierwszego lepszego lokalu. Potem przejście się po lokalnych sklepach i galeriach. Następnie wyjście nad jeziorko - tam przekąski, napoje, lody - wszystko z baru przy plaży. Jak było chłodniej to aquapark albo coś w stylu parku trampolin, oczywiście też obowiązkowe przekąski, pamiątki na miejscu.

Obiad codziennie w restauracji. Na kolację pizza z dowozem. A pod koniec dnia "Znowu nam dzisiaj tyle kasy poszło, paaaanieeee, taka dziura, a wszystko takie drogie". Nic mi do tego, kto ile kasy wydaje - sama chciałabym czasem pożyć luksusowo i korzystać z wszystkich wygód bez zastanawiania się, czy to rozsądny wydatek. Ale skoro tak, to po co potem biadolić, ile to pieniędzy wyszło, zamiast zastanowić się nad tańszymi alternatywami.

Odnośnie obecnych narzekań - czy naprawdę nadal ludzie jadąc na wakacje nie wiedzą, że apartament przy plaży w turystycznej miejscowości to luksus dla bogatszych ludzi? Albo, że kupowanie pamiątek na deptaku to droga i niepraktyczna zachcianka? Wszystko jest dla ludzi, tylko po co potem wrzucać paragony do internetu i załamywać ręce?

wczasy pod gruszą

by ~seniora
Dodaj nowy komentarz
avatar Ophelie
5 21

Szczerze, to nie ma w tym nic piekielnego. Poza oczywiscie pojechaniem nad jezioro na Wasz koszt, kiedy mieli swoj samochod. Jedna grupa wolala oszczedne wakacje bez wiekszych, drozszych atrakcji, a druga uzbierala na tyle pieniedzy, zeby przez ten tydzien czy dwa, zyc ponad stan. A ze narzekali? Wszyscy narzekaja. Ty na przyklad na dwie, zupelnie nieznane Ci rodziny, bo wybrali inny sposob spedzania wakacji niz Ty. Owszem, apartament przy plazy to luksus ale pamiatki dla dzieci na deptaku to droga i niepraktyczna zachcianka? Wlasnie o to chodzi "paragonowcom", ze nie powinno byc tak drogo. Problem w tym, ze za cene wakacji w atrakcyjnej miejscowosci w Polsce, mozna juz smialo pojechac zagranice, co nie powinno miec miejsca, patrzac na realia zarobkowe w Polsce. Oczywiscie, mozna pojechac do Pipidowki Mniejszej w Sudetach, ktora nazywasz "wioseczka, jak wioseczka", ale nie kazdemu to pasuje, bo po co? Mozna tez w ogole nie jechac na wakacje. Miejscowosci turystyczne sa turystyczne, bo sa atrakcyjne. Ja nie lubie agroturystyki ale kocham morze, ktos inny chce ladnej pogody i upalow, a inny - oszczedza caly rok, zeby zwiedzic pol swiata i chociaz ten tydzien po ciezkiej pracy zyc ponad stan. Dla kazdego, co kto lubi. I nie, Twoj wybor nie jest najlepszy

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2021 o 7:32

avatar Error505
2 12

@Ophelie: 1. A dlaczego nie powinno by tak drogo? Ceny powinien regulować wolny rynek. 2. Twierdzenie,że ceny w Polsce są wyższe to nadużycie. Ja porówna się takie same standardy to się okazuje, że Polska tańsza.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 13

@Ophelie Spora część "paragonowców" chcialaby, żeby w barze czy restauracji obowiązywaly ceny z "Biedronki". Niektórym zawsze będzie za drogo, nawet kawa za 5zł.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
5 5

@Error505: Te ceny reguluje wolny rynek oraz prawo popytu i podarzy. Bo znajdują się chętni do zapłacenia takich cen za takie, a nie inne zakupy. Gdyby nie było wystarczająco chętnych to ceny poszły by w dół. Piekielną pozostaje jedynie kwestia, czy ceny zostały znane klientowi przed dokonaniem zakupów (ewentualnie podawane w trakcie) lub dopiero podczas płacenia rachunku/paragonu.

Odpowiedz
avatar Ophelie
3 5

@cn77: Ale ja paragonowcow nie bronie. Nie ma popytu, nie ma podazy to jasne. Moznaby tez mowic, ze to glupie kupowac rybe, gdzie podana jest cena za 100 gram, lub jesc rybe z pierwszej lepszej knajpy, ktora wali na kilometr starym tluszczem. Nie zmienia to faktu, ze ludzie i tak beda marudzic, bo tacy sa a to w przykladach autorki nikomu nie szkodzi.

Odpowiedz
avatar treonik
2 4

@Ophelie Zapoznany, znaczy tyle co zapomniany…., jak się z kimś zapoznało, to on jest poznany

Odpowiedz
avatar Michail
-1 5

@Error505: We wrześniu 2020 porównywałem cany noclegów nad bałtykiem z Costa Brava w Hiszpanii - wychodziło u nas 2 do 4x drożej za ten sam standard. Nie były to jakieś mega badania, ale robi wrażenie - korzystałem z booking.com. Nie wiem czy knajpki i wydatki 'na miejscu' są w Hiszpanii na tyle duże aby stwierdzić, że Polska jest tańsza.

Odpowiedz
avatar Error505
2 2

@rodzynek2: Dokładnie tak.

Odpowiedz
avatar Error505
5 5

@Michail: Nie jestem pewien czy rok 2020 nadaje się dobrzy do porównań. Moje porównanie to Mobile homy we Włoszech gdzie cena €100 jest dość atrakcyjna z domkami drewnianymi (standard wyższy) w PL za ok.300PLN

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@Ophelie: Coś mi się zdaje, że nie do końca rozumiesz sens tej historii. Można się oczywiście kłócić o to, czy narzekanie na konsekwencje własnych wyborów jest piekielne (no akurat dla mnie to taka letnia piekielność), ale dopowiedziałaś sobie kilka rzeczy, których ja w tej historii nie wyczytałam. Przecież autorka nie rozlicza nikogo z tego, ile i na co wydał twierdząc, że samo wydawanie czy niewydawanie jest piekielne. I też nigdzie nie napisała, że jej sposób spędzania wakacji jest najlepszy, tylko napisala, że spędzają wakacje w sposób, który im pasuje i czują się po nich dobrze. Nie wiem, czy to samo można powiedzieć o ludziach, którzy wydają kasę na byle co, a potem cały rok płaczą, jakie wakacje drogie albo o tych, którzy na wszystkim oszczędzają i biedzą, że nic ciekawego nie przeżyli. "ale pamiatki dla dzieci na deptaku to droga i niepraktyczna zachcianka?" - szczególnie te dla dzieci to droga i niepraktyczna zachcianka. O ile są pamiątki, które są faktyczne ładne i mogą być pamiątkami na lata, tak przy głównych hotspotach sprzedaje się głównie drogi badziew. Ostatnio zapłaciłam na Rynku we Wrocławiu 15zł za balonik na patyku, i o to tylko dlatego, że nim się obejrzałam dzieciak już go sobie wziął, a cenę podano mi dopiero przy kasie. Przecież te sklepiki tam są nastawione typowo na spełnianie chwilowych zachcianek. To jest drogie i niepraktyczne - co nie znaczy, że samo kupowanie czy żądanie takiej a nie innej kwoty jest złe. Tylko jak szkoda komuś na to pieniędzy to naprawdę z takich pierdół można zrezygnować. "Problem w tym, ze za cene wakacji w atrakcyjnej miejscowosci w Polsce, mozna juz smialo pojechac zagranice, co nie powinno miec miejsca, patrzac na realia zarobkowe w Polsce." - a czy zastanawiałaś się dlaczego zagranicą jest taniej? Między innymi dlatego, że ludzie jarają się krajami z cieplejszym klimatem, które są generalnie biedniejsze i dużo większy procent PKB pochodzi z turystyki. Zapewniam Cię, że żaden Chorwat, Bułgar czy Egipcjanin żyjący "tam" nie powie Ci, że w ichniejszych kurortach jest dla niego tanio i przystępnie. Nie ma takich cudów, że standard życia codziennego lepszy, ale wakacje tańsze. W Europie Zachodniej wakacje zagraniczne w biedniejszych regiony jak np. południowo-wschodnia Europa to synonim wakacji tanich. Nikt tam się nie burzy o to, że jak pojedzie do swojskich hotspotów to zapłaci więcej niż u uboższych sąsiadów. Egzotyczne kierunku to już w ogóle kwestia znalezienia taniego połącznia lotniczego.

Odpowiedz
avatar Michail
-2 4

@Error505: I u nas i w Hiszpani był w tym czasie syf. Fakt loty drogie, ale tego nie biorę pod uwagę.

Odpowiedz
avatar Ophelie
-4 6

@digi51: Ja to widze inaczej. Na poczatku historii autorka pochwalila swoj sposob spedzania wakacji, a pozniej nazwala piekielnymi (nie doslownie ale to w koncu piekielni.pl) osoby, ktore oszczedzaly - co (poza korzystaniem z benzyny autorki) nie bylo piekielne. Rodzina tez nie marudzila, po prostu nie wydawali pieniedzy. Druga rodzina chciala zyc ponad stan i to tez ich prawo. I tu mozemy sie klocic czy narzekanie jest piekielne, czy nie. Wedlug mnie - nie jest. Przynajmniej nie w tej historii. Sama duzo sobie dopowiedzialas, mowiac ze placza caly rok, ze wakacje drogie, a juz na pewno nigdzie nie bylo narzekania, ze nic ciekawego nie przezyli. Pamiatki sa niepraktyczne, co nie zabrania Ci ich kupowac. I tu wlasnie potwierdzasz to co powiedzialam - ze nie powinny byc tak drogie. I mozna zrezygnowac, ale nie trzeba. Bo czemu sobie nie zrobic przyjemnosci, jesli w portfelu te 15 zl jest? I nie widze nic zlego w powiedzeniu pozniej znajomej "jezu zloty co za cena!". To, ze mnie na cos stac nie znaczy, ze powinnam byc zadowolona z kazdej zaproponowanej ceny. Nie zdazylo Ci sie nigdy kupic czekoladek i powiedziec, ze droga? A przeciez to niepraktyczna zachcianka. Co do porownania cen - przyznaje, ze brak mi doswiadczenia w polskich wakacjach, zebym mogla kontrargumentowac.

Odpowiedz
avatar digi51
5 5

@Ophelie: Autorka napisała, że nie podobało jej się dziadowanie, a nie oszczędny sposób spędzania wakacji. Bo to było dziadowanie, skoro na propycję wycieczki nie przyznali, że mają własny samochód, ktorym mogą pojechać, tylko z zadowoleniem dali sobie wozić tyłek. Myślę, że gdyby nie ta sytuacja może historia wcale autorce nie zapadła by tak w pamięć. A ja nie napisałam, że ci konkretni ludzie płaczą potem, że wakacje spędzili nie tak, jakby chcieli, tylko, że znalezienie sposobu na to, aby spędzić wakacje i na nich wypocząć jest lepsze niż skrajności, po których ludzi wracają do domu niezadowoleni. No to właśnie o tym piszę - rozrywki w ogóle są niepraktyczne i albo się z nich korzysta i płaci albo nie, przymusu nie ma. Ale już korzystanie, a potem zadręczanie obcych ludzi swoimi żalami i wylewanie płaczów w internetach jest no nie wiem... durne? Jasne, że zdarzyło mi się za coś świadomie przepłacić. Wręcz przeciwnie - ja bardzo lubię takie zachcianeczki. Tylko, że nigdy ich nie podliczam ze łzami w oczach, a już na pewno nie obwieszczam tego obcym ludziom ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 6

@Ophelie: w przypadku pierwszej pary piekielne było nie tyle dziadowanie, bo o ile robią to własnym kosztem, to ich sprawa (chociaż może szkoda w tym dzieci, pozbawionych rozrywek przez skąpstwo rodziców), ile wyłudzanie i naciąganie obcych ludzi, udając gorszą sytuację materialną niż ma się w rzeczywistości. W drugim przypadku, dorosły człowiek powinien być w stanie zorientować się, ile co kosztuje oraz umieć dodawać, i jeśli podejmie świadomą decyzję, żeby przepierdzielić jakąś kwotę na bzdety, to konwekwencje swojej decyzji powinien ponosić sam, a nie obarczać nimi otoczenie, jęcząc naookoło, ile wydał i jak wszędzie drogo.

Odpowiedz
avatar Ophelie
-1 1

@digi51: Przyznalam od poczatku, ze skorzystanie z samochodu autorki bylo piekielne. A dla mnie to o czym mowisz, nie jest lepsze - po prostu kazdy wybiera cos co mu pasuje. Przy czym ciezko stwierdzic, ze rodziny z historii byly niezadowolone. To, ze ktos marudzi, ze wydal za duzo w restauracji nie znaczy, ze byl niezadowolony z wakacji @digi51 @Crannberry: Rozumiem, ze Wam sie nigdy nie zdarzylo narzekac na ceny. No mi sie zdarzylo. Po prostu. Bez plakania, ze nie starczy mi do pierwszego i w ogole wyjscie jest do d**, bo wydalam pieniadze. I to tez nie znaczy, ze wydalam pieniadze, ktorych nie mialam - po prostu, cena byla wyzsza niz sie spodziewalam lub jakosc (np jedzenia) nie byla adekwatna. Ja sie odnosze tylko do par w historii a nie do paragonowcow.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Ophelie: Jeeeenyyy, a Ty dalej swoje. Na ja akurat zakładam, że jeżeli ktoś codziennie truje dupę swoimi żalami na tematy stricte związane z danymi wakacjami to można założyć, że jest z nich niezadowoleny. Nienawidzę narzekania dla narzekania. Jeśli już narzekam na cenę, którą i tak finalnie płacę to dzielę się takimi uwagami wyłącznie z towarzyszami wojaży, ewentualnie opowiadając komuś o takich wakacjach dodałabym, że np. jedzenie na mieście było bardzo drogie. W życiu nie wpadłabym na to, aby obcym ludziom spowiadać się z tego, gdzie i ile pieniędzy wydałam. CODZIENNIE. Albo typ, który zdechnie jak codziennie nie ponarzeka sobie pół godziny dla zasady albo typ, który próbuje pośrednio pochwalić się tym, ile to ma pieniędzy do wydania. A co do pierwszej sytuacji - więc sama przyznajesz, że została w niej opisana PIEKIELNA sytuacja. Reszta to tylko dopełnienie obrazu. Więc czego się czepiasz właściwie? Tego, że autorka śmiała opisać jak ona spędza wakacje, żeby pokazać, że da się bez narzekania i wydawania milionów monet? Ok, może i się pochwaliła - masz prawo tak to widzieć. Ale sensem historii nie jest pokazanie, że jest lepsza, bo inaczej spędza wakacje, tylko, że piekielne jest dziadowanie połączone z żerowaniem na innych i zadręczanie obcych ludzi swoimi januszowskim narzekaniem.

Odpowiedz
avatar Ophelie
-1 1

@digi51: Haha no bo sie z Toba nie zgadzam. Moim zdaniem sensem historii bylo wlasnie pokazanie, ze sposob autorki jest najlepszy. Zauwaz, ze w drugiej historii, caly akapit mowi o tym jak para spedza wakacje i pojawia sie tylko mala wzmianka o tym, ze rozmowa byla "okraszona" narzekaniem. Dla mnie nie znaczy to, ze para "narzekala dla narzekania", "spowiadala sie z wydatkow", "zdechnie jak nie ponarzeka" lub chwali sie pieniedzmi. Dla mnie historia nie jest piekielna a autorka uznala, ze obca jej para za duzo wydala i przez to nawet nie wolno im sie poskarzyc na ceny. Przyznalam, ze ten element historii o skapej parze jest piekielny. Ale i tu wiekszosc historii to: "jak rozmawialiśmy o atrakcjach w okolicy, to tu nie, bo płatny wstęp, tam nie, bo autobus tam nie dojeżdża, drałowali dziennie 4 km w tę i z powrotem do supermarketu, bo sklepik wiejski drogi". Az by sie chcialo zapytac, a co Cie kurcze obchodzi ze dralowali 4 km. Ale spoko, nie musimy sie zgadzac, jesli widzisz ta historie inaczej ;)

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Ophelie: Dla mnie ma jednak sens opisanie tego, jak spędzali czas, skoro potem się na to skarżyli. Dlatego, że jest różnica między wydaniem kupy hajsu na jeden skromny posiłek dziennie w knajpie, a nie szczędzeniem sobie niczego, a potem żaleniem się, że drogo wyszło. Ciekawe. W tej historii widzisz, to co chcesz widzieć. Bo dla Ciebie autorka ocenia i krytykuje sposób spędzania przez kogoś wakacji, bo go opisała. Jednocześnie uważasz, że opowiadanie komuś obcemu ze szczegółami o swoich wakacyjnych wydatkach i narzekanie na na wydane sumy, nie jest ani spowiadaniem się z wydatków, narzekaniem dla narzekania ani wrodzoną potrzebą ponarzekania sobie. Coś podejrzewam, że sama jesteś taką osobą, która uwielbia we wszystkim znaleźć sobie powód do wygłoszenia jakiegoś "narzekającego" komentarza, skoro podobają Ci się wypowiadane automatycznie narzekania na cenę. Klimat na zasadzie ile to kosztuje i czemu tak drogo. Dla mnie januszerka. Nie lubię. Nawet nie chciałoby mi się tego słuchać, a znajomej, która w moim towarzystwie przy każdym zakupie wygłaszałaby taki komentarz kazałabym pewnie za którymś razem zamknać dziób ;)

Odpowiedz
avatar katem
0 0

@Michail: Niestety, koszt dojazdu do Costa brava powoduje, że jednak wakacje nad Bałtykiem robią się tańsze.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Ophelie: Aha, apropos pierwszej rodziny, to też uważam, że opis tego jak spędzali wakacje ma znaczenie dla samej piekielności, czyli sytuacji z autem. Bo wygląda na to, że to było powodem, dla którego w ogóle propozycja zawiezienia ich na wycieczkę się pojawiła. Jakby to wyglądało inaczej? "była sobie taka rodzina, zaproponowaliśmy im podwiezenie nad jezioro, a oni się zgodzili chociaż mieli własne auto". Wtedy sama bym napisała, że historia bez sensu, no bo po co proponowaliście? W tym kontekście ma to więcej sensu, bo zaproponowali zakładając na podstawie dziaderskiego zachowania tej pary, że są ubodzy i nie mają auta. Bez kontekstu nie ma w tym żadnej piekielności.

Odpowiedz
avatar Ophelie
-1 1

@digi51: Nie, nie jestem taka osoba, przynajmniej jesli chodzi o pieniadze, bo o pieniadzach po prostu nie rozmawiam. Ale nie szukam wszedzie piekielnosci i jesli ktos w moim otoczeniu, cytat: okrasi opowiesc o wczorajszym wieczorze, ze bylo drogo i "o jezu jak te ceny rosna", to nie widze w tym nic piekielnego. I to powiedzialam w pierwszym komentarzu. Mowisz, ze opis pierwszej rodziny bylo potrzebny, byc moze ale tez nie widze tam "dziaderskiego" zachowania - chca dymac 4 km, to niech dymaja. Chamstwem jest za to zmuszac niejako meza autorki do jezdzenia 3 razy, zeby zabrac ich szanowna rodzinke. I to wszystko. "Jednocześnie uważasz, że opowiadanie komuś obcemu ze szczegółami o swoich wakacyjnych wydatkach i narzekanie na na wydane sumy, nie jest ani spowiadaniem się z wydatków, narzekaniem dla narzekania ani wrodzoną potrzebą ponarzekania sobie. " Zdajesz sobie sprawe, ze nikt w historii nie wspomnial o spowiadaniu sie ze swoich wydatkow? Widzisz, ja cala historie odbieram tak i takie mialam odczucie po jej przeczytaniu. Jesli Ty mialas inne i opisalabys to podobnie to ok.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 2

@Ophelie: moim zdaniem opis, jak która rodzina spędzała wakacje był potrzebny dla przedstawienia kontekstu sytuacji i nie widzę tu chwalenia się, że "moje najlepsze". Narzekanie na ceny jest uzasadnione w sytuacjach, kiedy albo z ceny nie zdawaliśmy sobie sprawy (np. w momencie płacenia rachunku w restauracji okazuje się, że dolicza sobie ona jakąś zaporową kwotę za "skorzystanie ze sztućców", co wcześniej albo nie jest nigdzie podane, albo gdzieś drobnym drukiem w lokalnym języku), albo jeśli nie ma alternaywy (np. jedyna jadłodalnia w okolicy albo obowiązkowy test na covid zrobiony w tym konkretnym pukcie za zaporową cenę). Natomiast jeżeli ktoś ma wybór i świadomie decyduje się korzystać z najdroższych opcji, to sam jest sobie winien i nie powinien obciążać otoczenia narzekaniem. O ile w pełni rozumiem jednorazowy komentarz po powrocie np. z objazdówki po Norwegii, że tam jest drogo, wtedy pokiwa się ze zrozumieniem głową, o tyle, jeżeli ktoś jedzie ze mną na taką objazdówkę, wiedząc doskonale, dokąd jedzie i ile coś tam kosztuje i psuje wyjazd całej grupie, jęcząc 24 na dobę, że mu drogo, to takiego ma się ochotę solidnym kopem w zad strącić z klifu już po dwóch dniach. Coś takiego przeżyłam raz podczas wyjazdu na długi weekend do jednej z europejskich stolic. Pozwoliłyśmy z koleżanką dołączyć do nas jeszcze jednej znajomej (sama o to prosiła). Znajoma na długo przed wyjazdem została poinformowana, co będziemy zwiedzać, gdzie spać, gdzie jeść, z których atrakcji korzystać, do których muzeów wchodzić i ile to wszystko będzie kosztować, z wyszczególnieniem: tyle na wstępy, tyle na jedzenie, tyle na transport itd. Wszystko jej pasowało, a na miejscu dezorganizowała pobyt, jęcząc, że drogo i próbując wymusić zmianę planów. Szału można było dostać.

Odpowiedz
avatar Ophelie
-1 1

@Crannberry: Twoja historia jest inna. Kolezanka dezorganizowala pobyt jeczac i, co gorsza, probujac wymusic zmiane planow. To jest zdecydowanie piekielne. Twoj opis tez rozni sie od tego w historii. Ja do uzasadnionego narzekania dodalabym jeszcze sytuacje, w ktorej cena nie odpowiada jakosci. " Jakoś nigdy się nie mogli wyrobić z zakupami, więc jechali wściekle głodni i wchodzili do pierwszego lepszego lokalu" - dla mnie to jawny przyklad takiej mozliwosci. I jeszcze jedna mozliwosc, o ktorej wspomniala autorka: "taka dziura, a wszystko takie drogie". Uznajemy, ze panstwo wybrali budzetowa wersje wakacji, pojechali do Pipidowki w Sudetach, a tam i tak wszystkie restauracje drogie. I tak, mozna nie jesc w restauracjach ale tym razem cytat z Digi51: "ja bardzo lubię takie zachcianeczki", bo jestes na wakacjach i na to kurcze zasluzylas. Piekielne byloby marudzenie jesli w jednej restauracji jest drogo a w drugiej tanio i dobrze (pojecie wzgledne) a mimo to wybraliby ta droga. Ale takich informacji nie mamy a autorka wspomina tylko ich slowa, ze "wszystko takie drogie". Wybaczcie Dziewczyny, dla mnie autorka chciala pooceniac kogos nieznajomego, a w podanych przykladach nie widze piekielnosci (poza samochodem) i tyle.

Odpowiedz
avatar digi51
0 0

@Ophelie: A ja w przypadku pierwszej rodziny widzę dziadowanie - samo zapieprzanie 4km czy rezygnacja z samochodu na czas wakacji można by jeszcze powiedzieć, że chcą się przejść czy cokolwiek, może pokazać dzieciom jak się żyje bez luksusów. Ale sytuacja z samochodem to w moich oczach niemalże dowód na to, że po prostu chcieli podziadować. Oczywiście, to moja opinia, tylko i wyłącznie. Natomiast w drugiej historii oczywiście, że jest spowiadanie się z wydatków! To nie była jednorazowa sytuacja, jak próbujesz to zakwalifikować, tylko codzienny "raport", nie wiadomo czy padały tam konkretne kwoty, ale codziennie był opis dnia + narzekanie, że drogo. No sorry, dla mnie to jest piekielne. Może nie na tyle, że zawracałabym sobie tyłek pisaniem o tym historii, ale myślę, że na miejscu autorki byłabym zirytowana. Proszę, nie pisz, że pojechali na budżetowe wakacje i byli rozczarowani, że jednak jest drogo. Jak ktoś jedzie na budżetowe wakacje to nie jada 3 razy dziennie jedzenia z restauracji czy pizzerii. Albo januszerka na zasadzie "pojadę na wieś, bo tam tanio. co? Jednak nie tak tanio? A to urwy, złodzieje!" albo typ "narzekacza" - co by nie było zawsze będzie ględził, że mu źle. Zresztą podobnie jak @Cranberry spędzałam kiedyś wakacje z niezwykle irytującą osobą. Kasy w opór, ale nie wyda dla zasady, bo za drogo, a potem marudzi, że nudno. Naprawdę, spędzanie czasu na wakacjach z kimś takim jest męczące. Poza tym skoro uważasz, że w spełnaniu zachcianek, a potem marudzeniu, że to wszystko takie drogie nie ma nic złego, to jak to się ma do tego, że uważasz, że wakacje (zakwaterowanie, lokale, sklepy) nie powinny być takie drogie? Zdajesz sobie sprawę, że gdyby ludzie nie kupowali maskotek na deptaku za 100zł albo płacili po 600-700zł za noc za apartament nad morzem to te ceny by takie nie były?

Odpowiedz
avatar Ophelie
0 0

@digi51: mam wrażenie, że nie rozumiesz celu mojego pierwszego komentarza. Tak uwazam, że historia nie jest piekielna i tak, uważam że historia Crannberry i być może Twoja nią jest ale umówiłyśmy sie, że tam nikt nie mowil, że się nudzi. Celem mojego komentarza było pokazanie, że, moim zdaniem, nie jej sprawa jak ktoś spędza wakacje tak jak i nie nasza ile ktoś płaci za maskotkę. Tak możemy iść dalej, że gdyby ludzie nie wyjeżdżali na wakacje to by wszystkie nadmorskie miasteczka splajtowaly. Jeśli ktoś chce płacić nawet milion za kwaterę to jego święte prawo, a komentowanie tego uważam za zazdrość. Ale jeżeli ktoś jedzie na wakacje i nie spodziewał się że Pcim Morski jest taki drogi a tańszych restauracji po prostu nie ma, to nie uważam za piekielne się na to poskarżyć znajomym.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 1

@Ophelie: ależ rozumiem sens Twojego pierwszego komentarza - "mam prawo spełniać swoje zachcianki na wakacjach i nikomu nic do tego" - "nie powinno być tak drogo, bo Polacy zarabiają mało". Czyli obniżcie ceny, bo ja uważam, że są za wysokie, no ale zapłacę, bo na wakacjach mam sobie żałować? Oj, Grażyna, Grażyna...

Odpowiedz
avatar Ophelie
0 0

@digi51: No nie, nie rozumiesz. Ludzie mają prawo zydzic na wakacjach lub spełniać swoje zachcianki i tak, nikomu nic do tego. Paragonowcy narzekają bo wakacje w Polsce są drogie. Jeżeli według Ciebie, jeżeli mnie stać to mam nawet nie patrzeć na ceny tylko brać co chce, to spoko. Bardzo lubisz konfabulowac i dopowiadac coś, czego nigdy nie powiedzialam. Jest popyt, jest podaz, nigdzie nie powiedziałam, że macie mi tu zmniejszyć ceny. Od lat nie mieszkam w Polsce i nie spędzam tam wakacji, co z resztą przyznałam, mówiąc że faktycznie nie bardzo orientuje się w polskich wakacjach. Jeżeli niechęć do ludzi, którzy oceniają fundusze i wydatki obcych, poznanych dzień wcześniej na podstawie kilku rozmow i obsmarowuja ich w internecie czyni ze mnie Grazyne, to ja mogę nawet zacząć się tak podpisywać.

Odpowiedz
avatar Ata11
5 5

W drugim przypadku piekielne jest dla mnie narzekanie. Wydaję sporo pieniędzy, bo tak chcę, to po co narzekać? Skoro ma się wybór? To się wybiera i nie narzeka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Paragony grozy? Lipiec Chorwacja 2021, 1 woda 1l 1 frytki, surówka, nuggetsy 70zl w maleńkiej miejscowości, kompletne nic

Odpowiedz
avatar madxx
0 0

zawsze się zastanawiam czy ludzie od paragonów grozy nie patrzą wcześniej na cennik/menu, że ten paragon jest dla nich takim zaskoczeniem? nawet jak masz rybę z ceną za 100gram to prosisz np o taką ważącą ok. 300gram i wiesz ile zapłacisz mniej więcej, nigdy nie dali mi większej niż prosiłam. a jak ktoś nie mówi konkretnie to wiadomo, że wcisną jak największą :)

Odpowiedz
Udostępnij