W klimacie wakacyjnym.
Wybraliśmy się na rodzinne wakacje do niewielkiej nadmorskiej miejscowości.
1. Pierwsze wyjście na plażę. Pakujemy wózek plażowy, najmnodszy opos do środka a dwa starsze idą obok. 9.00 rano jest sporo miejsca. Kilka parawanów dzielnie czeka na swoich plażowiczów ;)
Rozkładamy się w pewnym oddaleniu od parawanu obok jakieś 2m żeby było przejście i trochę prywatności. Godziny mijają i robi się tłoczno. Przychodzi rodzina, obrzuca okiem miejsce obok nas po czym wbija parawan 10 cm od naszego koca. Może nie było by tak źle, ale Janusz rozkłada tuz przy "ściance" od nas. Byliśmy raczeni odgłosami chrapania, ataków kaszlu oraz okazjonalnie głośnych pierdów.
Przesiedzieliśmy z mężem na rogu koca.
2. Spacer po promenadzie.
Szłam sama z córką w wózku. Co ważne powoli, zaraz przy barierce bo mała oglądała mewy. Z naprzeciwka idzie baba 60+ z mężem pod rękę. Również idą przy barierkach. Jako że wózek w manewrowaniu ciężki co widać to oni musieli się trochę odsunąć byśmy się bezpiecznie wymineli. Faktycznie odsunęli się trochę ale przy mijaniu baba trąciła mnie ramieniem tak że się odbiłam od barierki. Ona się nawet nie odwróciła więc nie wierzę że nie było to celowe zachowanie.
3. Wyjście na plażę nr 2. Nauczeni doświadczeniem zabieramy parawan, choć nie jestem ich fanką. Miejsce trochę dalej od zejścia. Akurat rozkładamy się równo z dwoma innymi rodzinami i zostawiamy między parawanami 1,5 m przejścia po obu stronach. Od parawanów do mokrego może jakieś 2 m czyli standardowo dla spacerowiczów. Każdy buduję sobie przed swoim kocem jakiś tam zamek, babki itp. Dzieci biegają, bawią się, pomagają w budowlach. W samo południe jest już tłoczno. Nagle pojawia się Grażyna z Januszem i dzieckiem (niepamietam dokładnie ale takim starszym, nastoletnim). Stają z pakunkami tuż przed przejściem jakie zostawilismy dla plażowiczów z tyłu, między naszymi zamkami. Kawałek ok 3x2 m tuż przed naszym nosem. Widzę, że gotowi już się rozkładać. Podchodzę i mówię grzecznie, że tu jest przejście,ze dzieci się bawią. Grażyna - ale o co chodzi...? Oni przejście zostawią (ciekawe jak...)
Ja : proszę Pani, ale ja nie będę widzieć dzieci przez Wasz parawan, sąsiedzi obok również (a dzieci były małe 1,5 roku do 7 lat).
Grażyna pokazuje mi lukę w moim parawanie gdzie będzie widać morze i mówi żeby się w takim razie bawiły tam bo będę je wtedy widziała.
Tłumaczę grzecznie kobiecie, że mamy małe dzieci tutaj i każdy przyszedł wcześniej żeby przygotować miejsce. Że tutaj zrobiliśmy przejście, żeby innym było wygodnie do morza podejść.
Grażyna już podniesionym glosem, że to nie jest prywatna plaża i ona ma prawo się rozkładać gdzie chce, a ja to mam apartament w moim parawanie (czekaliśmy na znajomych więc miejsca było trochę więcej) i że jak ja się z moim parawanem przesunę to ona się zmieści bo oni też siedzą w dwie rodziny. Na to podeszła faktycznie Grażyna nr 2 z Januszem nr 2.
Dyskusja trwa. Ja grzecznie, Grażyna już coś pokrzykuje i mnie zaczyna obśmiewać. Szuka poparcia w sąsiadach obok ale nikt z zasłoniętego widoku dzieci zadowolony nie jest. Mój mąż popukał w zegarek i mówi że jak się chce blisko morza to trzeba wcześniej przyjść a teraz sporo miejsca jest z tyłu. Grażyna i Janusz nr 2 stwierdzili ze oni idą bo i tak w takim kwasie nie chcą siedzieć a Grażyna nr 1 jeszcze podyskutowała ale z ociąganiem się też zebrała. Widać że zależało jej żeby się rozłożyć tutaj "dla zasady" ale znajomi odpuścili. Rzuciła do nas tylko na odchodne "trochę kultury". No cóż, ja Pani również tego życzę.
Dla wszystkich przeciwników parawanów powiem tylko, że w tym roku nad morzem jest taki tłok, nawet w małych miejscowościach, że parawan stał się jedynym sposobem, żeby Ci się ktoś pod tylkiem nie rozłożył.
Cóż, prawdą jest, że to nie prywatna plaża...
OdpowiedzRaz w życiu byłam na wakacjach w Ustce, już jako osoba dorosła, za dzieciaka nie jeździłam nigdzie na wakacje. Miałam wrażenie, że wszyscy moi znajomi zachwycali się morzem głównie z powodu sentymentu z dzieciństwa, jak dla mnie to były jedne z najgorszych wakacji, w skrócie brudno, drogo, tłoczno i zimno.
Odpowiedz@helgenn: W dorosłym życiu nad polskim morzem byłam raz i w pełni się z tobą zgodzę. Drogo, brudno, zimno i buracko. Rok temu wypoczywalam kilka dni z drugiej strony Bałtyku i niby tylko 6 godzin promem, a zupełnie inny świat. Nie ma parawaniarstwa (W sensie wydzielania sobie prywatnej linii brzegowej o metrażu M4), obnośnego handlu, nikt nie włazi drugiemu na kark, nie słucha głośnej muzyki, nie smrodzi papierochami, dzieci nie biegają samopas, sypiąc ludziom piaskiem w oczy, bo rodzice organizują im zabawę. Cisza, spokój, szum morza i śpiew ptaków
Odpowiedz@helgenn: mieszkam nad morzem cale zycie, bywam tylko jak trzeba je gosciom pokazac...
Odpowiedz@helgenn: Mnie polskie morze zachwyca zimą, mimo że za dzieciaka jeździłam nad Bałtyk wielokrotnie na wakacje. Dziś, do pojechania tam latem nikt mnie nie przekona - w cenie tygodniowego urlopu nad Bałtykiem mam 10 dni z przelotem w Grecji, Tunezji czy Turcji, o apartamentach z dojazdem własnym już nawet nie wspominając. Dla mnie 30 stopni jest zawsze lepsze niż 18 i deszcz, a ciepłe morze jest zawsze lepsze niż zimne. No ale co kto lubi ^^
Odpowiedz@bazienka Ja bywam poza sezonem na spacer i wschody słońca, inaczej sie nie da.
OdpowiedzTrafił swój na swego jak nic...
Odpowiedz@Face15372: tez o tym pomyslalam:)
OdpowiedzW tym roku pierwszy raz od dziewięciu lat znowu byliśmy nad morzem (z czego te 9 lat temu to byliśmy we wrześniu i nie mieliśmy jeszcze dzieci, więc głównie spacerowaliśmy i zwiedzaliśmy). Albo mieliśmy przez ten tydzień wielkie szczęście albo kwestia miejscowości (Niechorze) ale żadnego dnia nie mieliśmy problemów ze znalezieniem miejsca na plaży. Owszem, ludzie byli ale nie każdy miał parawan (powiedzialabym nawet, że ci w z parawanami byli w mniejszości) i tylko raz zdarzyło się, że chociaż wokół było mega dużo miejsca to jakaś rodzina zdecydowała rozbić się dosłownie centymetry od naszego koca. To było dziwne ale akurat nasze dzieci zdecydowały pomóc budować wielki zamek innym dzieciom kawałek od nas, więc po prostu przenieśliśmy się bliżej nich). Najwcześniej o której zdarzyło nam się przyjść na plażę to chyba o 10 a najpóźniej po obiedzie kolo 14-15 i luz - można się rozkładać w każdej odległości od morza od jakiej tylko chce chce i to jeszcze co chwilę zmieniać miejsce. Więc jeżeli ktoś woli spokój to polecam bardzo Niechorze a dokładniej schodzić na plażę dokładnie na granicy Rewala i Niechorza (bo schodząc głównym deptakiem w Rewalu faktycznie jest sporo ludzi i przy latarni w Niechorzu tak samo. Za to na granicy tych dwóch miejscowości luzik totalny.
OdpowiedzWart Pac pałaca, że tak powiem.
OdpowiedzMadka z bombelkami alert. Może trzeba było kupić bardziej zwrotny wózek, albo wżenić się w rodzinę królewską - wtedy każdy z drogi by schodził...
OdpowiedzJestem obecnie w Gdyni i uwazam, ze sie czepiasz. Zwin parawan i spojrz dalej niz na czubek swojego nosa. Tu jest mnostwo ludzi i naprawde da sie bez zadnego problemu znalezc miejsce...
Odpowiedz@wazka: ja byłam w trójmieście w tym roku, w środku sezonu i idąc z Sopotu do Gdańska plażą była masa miejsca wszędzie, a pogoda gorąca, idealna by w morzu się moczyć i godziny popołudniowe, więc też niby "szczyt". Na Helu to samo - mimo za były kolonie, były rodziny to praktycznie nikt patawanu nie miał i nawet kilka kroków od morza można było obserwować ludzi w wodzie bez problemu. Czy będąc w wodzie mieć na oku rzeczy zostawione na plaży. miejsce na ręcznik, mimo popołudniowych godzin, spokojnie się znalazło. Mam wrażenie, że właśnie na plażach przy większych miastach jest większa kultura niż gdy się jedzie do małego miasteczka. Bo byłam kiedyś i w małym miasteczku i tam parawanow było dużo i ludzie nawet na noc je zostawiali, a w trójmieście parawan na plaży był rzadkością. Może to fart, a może w tych droższych miejscach ciężej o "cebulę"?
Odpowiedz1. Pojedź nad polskie morze, które słynie z buractwa i parawaniarstwa. 2. Narzekaj na buractwo i parawaniarstwo.
Odpowiedzno w sumie trochę racji miała - to nie prywatna plaża; mi tam by przeszkadzało leżakowanie na śledzia między dwoma rodzinnymi parawanami, ale skoro jej nie, to miała prawo się rozłożyć a dzieci/widoczność dzieci to sprawa rodziców dzieci, nie innych plażowiczów
OdpowiedzPrawda jest taka Grazynko, ze to ze masz swoje bombelki nie upowaznia cie do zawlaszczania przestrzeni
Odpowiedzoprócz zwykłego parawanu postawiła jeszce dużo większy mentalny parawan.
OdpowiedzMuszę się na ten Bałtyk wybrać celem obaczenia tych słynnych parawanów... Od xy lat tylko włoski Adriatyk i tam po prostu kładzie się ręcznik kąpielowy na piachu (albo wynajmuje leżak z parasolem). ]:-)
Odpowiedz