Kolega pracował parę lat temu jako kierownik warsztatu na zajezdni MPK. Średnia wieku załogi 60+, posłuch miał słaby jako "gnojek co przyszedł i się rządzi".
Któregoś dnia zobaczył, że autobus który stał na stanowisku "do przeglądu" znaczy teren. Mechanika ni widu ni słychu - kolega podszedł więc, otworzył klapę silnika. Zobaczył, że silnik jest cały uwalany olejem - ewidentny wyciek. Zostawił więc otwartą klapę i poszedł zająć się czym innym.
Niedługo później patrzy - ten sam autobus stoi na stanowisku do wyjazdu, teren znaczy nadal. Znalazł mechanika. Pyta:
- Zrobił pan przegląd temu autobusowi?
- No zrobiłem.
- A nie zauważył pan czegoś dziwnego?
- Klapa od silnika była otwarta.
- No i?
- No i zamknąłem.
Łódzkie MPK ma swoją SKP, która klepie przeglądy tych strucli. Praktycznie w ciemno można by odebrać uprawnienia wszystkich diagnostów, których to SKP zatrudnia, a jak by się zaczęli odwoływać, to wyrywkowo wzywać autobusy, które klepnęli w ostatnim roku i brać je w ciemno na materiał dowodowy. Kiedyś policja razem z ITD zrobiła akcję na krańcówce na Retkini. Absolutnie KAŻDY autobus, który tam zjechał, miał zatrzymany za coś dowód. Następnego dnia wszystkie były z powrotem w ruchu.
Odpowiedz@Grav: Cóż, widocznie ci diagności "klepią" nie tylko strucle z MPK, skoro nikt dalej wątku nie pociągnął.
Odpowiedz