Znajomy ma psa. Wielkie bydlę (to o psie a nie znajomym) - 50kg. Charakter - uosobienie miłości i spokoju.
Wyszli sobie na spacerek na podmiejskie tereny zielone. Piesek sobie dostojnie człapie kilka metrów od właściciela. Nagle znikąd pojawia się drugi piesek, ale nieco odmienny, typu hałaśliwy szczurek i podlatuje ujadając to tej góry mięsa. Olbrzym nawet się nie oglądając poniósł gicz i najszczał (bo ten strumień sikaniem nazwać nie sposób) na ujadacza.
Na to się materializuje Karyna i z mordą na właściciela. Ten na to spokojnie: "Jak chcesz, to ja mogę ciebie też".
I tak opuścił Karynę, która została z gębą roztwartą jak kontener na śmieci.
Psiarze
Kiedyś u mnie na osiedlu była podobna sytuacja. Sąsiad miał takiego małego denerwującego szczura, z którym wychodził bez smyczy, a czasem puszczał po prostu samopas po osiedlu. Kundel oprócz obszczekiwania wszystkich był agresywny i kilka osób zostało pogryzionych. Były to lata 90, więc pójście nie policję nie wchodziło w grę (mieli wywalone na takie sprawy), tak też kundel terroryzował całe osiedle. Pewnego razu rzucił się do prowadzonego na smyczy jakiegoś wielkiego psa jednej z tak zwanych groźnych ras, a właściciel nie zdążył zareagować. Nie widziałem tego, ale podobno tamten chapnął tylko raz. Całe osiedle odetchnęło z ulgą.
OdpowiedzNapisane tak, ze myślałam, iż to Szemborek stworzył :)
OdpowiedzBiAnQ, nie no, przecież składnie napisane, nawet przecinki są. Szembor by to o połowę skrócił :-P
OdpowiedzA zza krzaków wyszedł smok...
Odpowiedz@justjoan: i zaczął klaskać
OdpowiedzTeż mam psa ponad 50kg i ma takie samo pogardliwe podejście do małych szczekaczy. To już chyba idzie w komplecie z rozmiarem
Odpowiedz