Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o piekielnym przełożonym i korporacyjnych gierkach. Zawodowo wybrałam sobie pracę w…

Będzie o piekielnym przełożonym i korporacyjnych gierkach.

Zawodowo wybrałam sobie pracę w marketingu – konkretnie w tej analitycznej części. Przez kilka lat pracowałam w kilku agencjach, w końcu przeniosłam się do „pracy marzeń”, czyli u klienta XYZ. Międzynarodowa firma, bardzo znana i do tego produkująca „fajne” rzeczy (poziom rozpoznawalności jak Coca-Cola) – generalnie duże pole do manewru od strony marketingowej.

Jak przychodziłam do pracy w dziale był jeszcze jeden pracownik, Marcin, na moje nieszczęście gościu dość kompetentny. Wydawałoby się, że będzie nam się świetnie współpracowało – uzupełniające się doświadczenie i poziom wiedzy, z tym że Marcin rok dłużej pracował w firmie XYZ, ja zaś miałam doświadczenie z bardziej znanymi markami, więc „znałam rynek”.

W związku ze zmianami strukturalnymi, po niecałym roku odkąd dołączyłam do XYZ, Marcin został moim kierownikiem. Nie do końca mi się to podobało, zwłaszcza że był zielony w zarządzaniu, ja zaś miałam już dość spore doświadczenie w prowadzeniu własnego zespołu w poprzedniej firmie, ale wtedy sądziłam, że lepiej będzie zarządzać projektami aniżeli ludźmi. Marcin pracował rok dłużej niż ja, znał firmę lepiej, więc mimo wszystko wydawało mi się to bardziej sprawiedliwe. Warto wspomnieć, że Marcin był ulubieńcem dyrektora.

Miałam jednak dość spore obawy związane z tą zmianą, które niestety się sprawdziły.

Marcin postrzegał mnie jako zagrożenie, dlatego wprowadził taktykę „dziel i rządź”. Pierwsze co zrobił to kompletne odcięcie mnie od informacji – zaczęłam coraz mniej wiedzieć co się faktycznie dzieje w firmie, a on wybiórczo informował mnie o różnych rzeczach, często „zapominając” albo uznając daną informację za mało istotną. Oczywiście skonfrontowałam to z nim, na co stwierdził że „nie muszę wszystkiego wiedzieć”. Najważniejsze informacje przekazywał, ale z dużym opóźnieniem.

Drugą rzeczą były obowiązki. Przestałam zarządzać „poważnymi tematami”, które nadzorował sam zarząd, za to musiałam robić pewne podstawowe wyliczenia, raporty czy operacyjną pracę. Poniżej moich kompetencji i doświadczenia. Dodam, że te „poważne projekty” wykonywałam bardzo dobrze – wszyscy zaangażowani byli pod wrażeniem tego co wniosłam do firmy.

Na koniec Marcin zaczął mi się wtrącać w pracę, de facto „micromanagując” mną - przykładowo pisał mi „przypominajki” żebym odpowiedziała na danego maila. Nie, nie pracuję wolno, żeby ktoś mi dyszał w kark i decydował kiedy mam odpisać na daną wiadomość. Wręcz przeciwnie.

Wściekła zagryzałam zęby, bo bardzo zależało mi na pracy w XYZ, do tego nie chciałam tak szybko zmieniać pracy.

Apogeum wściekłości osiągnęłam kiedy pewien kontrahent (który też był swoją drogą moim dobrym kolegą z branży) przekazał mi pewną informację, którą otrzymała jego firma w związku z nami, pytając mnie o potwierdzenie. Jako że byłam odcięta od większości tego co się dzieje w firmie, napisałam w tej sprawie do Marcina. Marcin wcisnął mi kit twierdząc, że to o czym pisał kontrahent to nieprawda, w co oczywiście nie uwierzyłam. Za to za moimi plecami „w dobrej wierze” przekazał to do dyrektora, który to (sic!) zadzwonił do przełożonych mojego kolegi z pretensjami dlaczego podzielili się ze mną daną informacją. O telefonie wiem od kolegi, ani Marcin ani dyrektor nic mi nie powiedzieli.

Możecie myśleć, że to była informacja poufna, że nie powinnam o tym wiedzieć, z tym że kolega wcześniej (przed zmianą strukturalną) był w stałym kontakcie ze mną odnośnie analogicznych projektów, więc docelowo założył że jestem osobą, która jest w stanie przekazać mu to potwierdzenie. Kolega prosił, abym nie eskalowała sprawy wewnętrznie bo może mieć kłopoty, więc odpuściłam, ale od tamtej sytuacji uznałam że nie warto walczyć o pozycję w zespole.

Zaczęłam angażować się w projekty z innych zespołów, nadal robiąc przymusowo operacyjną robotę zleconą przez Marcina. Aby wiedzieć co się dzieje w firmie, nawiązałam dużo znajomości, w tym załapałam świetny kontakt z pewną kierowniczką. Generalnie wyrobiłam sobie renomę jako osoba od trudnych projektów, niestety nie było miejsca, aby przenieść się do na stałe do zespołu tej menadżerki.

Obecnie skupiłam się trochę bardziej na życiu prywatnym, zaś zawodowo staram się iść na dwa tory, ale mam coraz mniej siły na to. Mam duże poczucie krzywdy w związku ze zmianą strukturalną, zwłaszcza że nie mam możliwości rozwoju, istny szklany sufit. Jestem na tyle doświadczonym pracownikiem, że pracę powinnam znaleźć dość łatwo, ale mam ochotę jeszcze powalczyć o miejsce w XYZ, zwłaszcza że płacą bardzo dobrze. Podwójnie boli, że to miała być praca marzeń (na tyle na ile się da oczywiście bo nie ma ideałów), a wszystko jest pod przykrywką korporacyjnej atmosfery obłudy, czyli "lubimy się".

Wydaje mi się, że zrobiłam co się dało w obecnej sytuacji, poza odejściem z firmy. Może ktoś miał podobną sytuację i zna jakieś sposoby, żeby z tego wybrnąć?

by pixdrzwi
Dodaj nowy komentarz
avatar Peppone
14 16

Chyba jedyne wyjście, to wsadzić szefa na minę. Można to zrobić w oparciu o niedoinformowanie "no przecież nie powiedziałeś mi o tym czy o owym".

Odpowiedz
avatar pixdrzwi
0 4

@Peppone: To jest jakiś pomysł. Problem jest, że taka sytuacja wyszłaby raczej na szkodę XYZ, co byłoby nieprofesjonalne. Muszę pomyśleć czy jest pole do manewru. :)

Odpowiedz
avatar MissPurrfect
8 8

@Peppone byle wszystko mailowo, żeby był dupochron.

Odpowiedz
avatar Peppone
6 6

@pixdrzwi: miej plan naprawczy w zanadrzu - do akceptacji decydentów nad M.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
10 12

Zbieraj skrupulatnie dowody, to nosi znamiona mobbingu.

Odpowiedz
avatar pixdrzwi
7 7

@Monomotapa: Zbieram, ale chyba to można podpiąć tym, że jestem "za nisko" w strukturze. Jeżeli będzie przegięcie, to wtedy pokażę HRom wszystko.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
9 9

Wyjścia widzę 2. Albo znaleźć sposób, żeby uwalić twojego przełożonego albo odejść.

Odpowiedz
avatar pixdrzwi
6 6

@pasjonatpl: Tak właśnie myślałam. Próbuję zmienić zespół, ale jest trudno, plus obowiązki by trochę odbiegały od tego co robię (więcej koordynacji i zarządzania, mniej specjalistycznej roboty, więc sama nie jestem do końca przekonana czy iść w tę stronę). Dałam sobie czas do końca tego roku na decyzję i ew. działania.

Odpowiedz
avatar iks
7 7

1. Zgłoś mobbing, każde korpo ma wewnętrzną służbę na to. 2. Jeśli masz kontakty to ich użyj.

Odpowiedz
avatar pixdrzwi
1 3

@iks: Obawiam się, że mam za mało materiałów obciążających na mobbing, przyczajam się jak coś większego wyjdzie... :D Chodzi ci o kontakty w firmie?

Odpowiedz
avatar iks
5 5

@pixdrzwi: Tak, kontakty w centrali mogą wiele ;) Sam parę razy musiałem użyć.

Odpowiedz
avatar Handlisz
2 2

@iks: Musiałbym znać więcej szczegółów, ale na podstawie tych informacji i takich dowodów, sprawa nie do wygrania.

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 10

No niestety w korpo tak już jest, że nawet w tych o światowej renomie czasami bardzoej niż kompetencje liczy się kogo znasz, jakie masz ukłądy i z kim chodzisz na wódkę, a praca marzeń potrafi stać się koszmarem przez jednego przełożonego. Pójście na udry z przełożonym jest ryzykowne, gdyż nie wiesz, z kim on na tę wódkę chodzi, kto za nim stoi i czy sytuacja nie obróci się przeciwko Tobie, w dodatku dając Tobie łatkę osoby konfliktowej. Po co kopać się z koniem. Co prawda nie znam szczegółów ani realiów w Twojej firmie, ale jedyne, co mi przychodzi do głowy, jeśli nie chcesz szukać sobie nowej pracy, to może spróbuj aplikować wewnętrznie na inne stanowisko w ramach firmy i przeczekać sytuację w innym dziale, gdzie nie będziesz musiała z typem pracować. Jeżeli ruch wewnętrzny nie jest możliwy, można spróbować zagrać vabanque - poszukać sobie innej pracy,a podczas exit interview powiedzieć wprost, jaki jest powód Twojego odejścia. Jeżeli firma ceni Ciebie jako pracownika, zrobią co się da, żeby Ciebie zatrzymać (to działa,sama spróbowałam 3 razy i się udało - w jednej firmie nagle znalazła się stała umowa, o którą wcześniej nie mogłam się doprosić, w innej stanowisko, które było do tej pory powyżej szklanego sufitu, a w trzeciej magicznie zmaterializowały się fundusze na podwyżkę). Może jednak też tak być, że się nie uda i trzeba się będzie zastanowić, czy praca w takich warunkach na pewno jest pracą marzeń i czy jest warta stresu, na który jesteśmy w niej narażeni. Sama odeszłam z mojej poprzedniej pracy właśnie z powodu przełożonego. Na papierze była praca marzeń, wymarzone stanowisko, ciekawe projekty, wyzwania, możliwość rozwoju i świetna pensja, tymczasem po 4 miesiącach przed wyjściem do biura wymiotowałam z nerwów, a po 6 zwiałam stamtąd z krzykiem (szefem z piekła rodem był niestety prezes firmy, którego bali się wszyscy łącznie z dyrektorem HR i szefową rady zakładowej, więc dużej możliwości manewru nie było). Żal mi było strasznie, gryzie mnie to do tej pory, ale zdrowie i spokój psychiczny są jednak ważniejsze

Odpowiedz
avatar pixdrzwi
7 9

@Crannberry: Dzięki za pocieszenie i rady. Jak najbardziej zgadzam się z tym co mówisz, wszędzie tylko układy i układziki. Jest jakaś opcja zmiany, związana ze "zmianą w bok", czyli więcej w koordynacji i zarządzania projektami, mniej obowiązków specjalistycznych i cały czas biję się z myślami czy iść w tę stronę. :) Z Exit interview... nie pomyślałam o tym. Na pewno rozważę, dzięki. I chyba zrobię tak jak mówisz (dałam sobie czas na decyzję do końca roku) - albo zmiana działu albo zmiana pracy po prostu, bo ten stres nie jest tego warty. Współczuję, że miałaś taką przykrą sytuację.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
10 10

@T3TRU53K: tyle, że w tej historii to ten koleżka tak właśnie knuł, żeby uwalić kogoś lepszego od siebie. Wygląda na urażone męskie ego, że baba może być w czymś lepsza :>

Odpowiedz
avatar Matteo87
7 9

A ja Ci odpowiem inaczej niż wszyscy. Na pierwszy rzut oka wyglada, ze rzeczywiście twój obecny szef i jego szef to niezła menda, ale jest jedno ale. Ja z kolei w różnych korpo pracuje od 12 lat. Miałem podobna sytuacje, gdzie okazało się ze osoba trzecia ciagle na mnie donosiła do innych (zupełnie bezpodstawnie), ze olewam prace, ze ciagle powtarzam wszystkim ze ta praca jest głupia itd. A jak to wyszło? Po prostu szczerze zapytałem szefowa co się dzieje, bo kompletnie nie rozumiem jej ani innych kolegów z zespołu zachowania w stosunku do mnie. Toksyczna osobę przeniesiono do innego zespołu, a u nas wszystko zaczęło super grać. Nie mówię, ze tak jest u Ciebie. To co chce powiedzieć, to to że może warto szczerze usiąść i porozmawiać jak się czujesz obecnie z tym, dlaczego on się zachowuje tak - ale bez pretensji, bez krzyków itd. Jak to nic nie da, nie będzie żadnego wyjaśnienia albo żadnej reakcji tylko zlanie tematu, to wtedy warto pójść do HR. Warto może tez mu powiedzieć, ze nie polujesz na jego stanowisko, chcesz jedynie aby się wszystkim wygodnie pracowało i zespół był efektywny. Może ma jakichś toksycznych kolegów, co go podburzają przeciw Tobie. Po prostu warto rozmawiać. I nie odbieraj tego, ze go bronię. Nie, to co robi jest niedopuszczalne. Ale idąc na wojnę, rzadko którakolwiek ze stron wychodzi z niej zwycięsko.

Odpowiedz
avatar pixdrzwi
2 2

@Matteo87: Bardzo wartościowa rada. Rozmawiałam z Marcinem już kilkukrotnie, na samym początku kilka razy, ale nic to nie dało na dłuższą metę. Ostatnio na ocenie rocznej też powiedziałam co myślę o takich obowiązkach - miało się to zmienić. Jest prawie sierpień i nadal jest jak jest. Raczej nie będę robiła afery, tylko na spokojnie poobserwuję sytuację, do końca roku pewnie spróbuję się przenieść do innego działu, a jak to nie pomoże to zmienię pracę albo przejdę "na swoje", jako że od czasu do czasu robię też jako freelancer.

Odpowiedz
avatar Matteo87
3 3

@pixdrzwi heh, no to wyglada ze trafiłaś na niereformowalny model. Trzeba pójść wyżej, bo to co robi Tobie będzie robił kolejnym osobom. F

Odpowiedz
avatar Badziong
1 1

Co za kuktas obrzezany. Trzymam kciuki, aby Ci się udało skopać Marcinka

Odpowiedz
avatar Handlisz
5 5

Mobbing można chyba udowadniać materiałami zdobytymi w sposób nielegalny, czyli dyktafon w chodzi w grę. Pierwszy problem gość działa na szaro, nie jest to jednoznaczny atak i nie da się tego łatwo udowodnić. Pytanie, czy to jest jego plan, czy ktoś (kolega dyro) mu doradza. Jeśli jest nieoczytany w dziedzinie mobbingu i do tego porywczy, wtedy można próbować go wsypać z dyktafonem, ale to wymaga silnych nerwów i panowania nad emocjami. Byłem w podobnej sytuacji i wolałem zmienić pracę, szkoda było mi nerwów, a wszelkie próby podkładania min to zły pomysł. Ostatecznie wybroni się i pojedzie na plecach "u góry", a stracisz na tym tylko Ty. Miałem okazję widzieć jak się rozgrywa idealny plan spalenia tyłka szefowi-szuji (bardzo sensowny plan, dodam) i wszyscy, którzy się za to wzięli, zostali spaleni na stosie przez owego kierownika.

Odpowiedz
avatar decPL
2 2

A ja naprawdę nie rozumiem, czemu większość komentujących w historii o szefie grającym w głupie gierki sugeruje granie w głupie gierki. Dla mnie temat prosty - pójść, pogadać z przełożonym. Powiedzieć jak to wygląda z Twojej strony, że nie chcesz w ten sposób współpracować i zaproponować zmiany. Jak się zgodzi, ale oleje - albo od razu powie, że nie ma opcji, umówić się na spotkanie z jego szefem, powiedzieć uczciwie to co trafiło na piekielnych (można nawet, IMHO, grzecznie zwrócić uwagę, że wiesz, że się prywatnie lubią, ale chciałabyś go poprosić o obiektywne spojrzenie na sytuację). Jak pomoże - wygrałaś, nie pomoże - w życiu bym się w żadne gierki, podchody nie bawił - tylko szykował CV. Bo sama zwracasz uwagę, że takie zabawy Ci się nie podobają/są nieprofesjonalne (pełna zgoda), więc nie ma co wchodzić samemu w takie bagno i zrobić precedens, że tak ma dział funkcjonować.

Odpowiedz
avatar timka
0 0

@decPL: teraz to już chyba po ptokach bo to historia z lipca..

Odpowiedz
avatar decPL
0 0

@timka: faktycznie. To ja już nie ogarniam jak ten portal działa...

Odpowiedz
avatar gmiacik
-1 1

nie znam się kompletnie na marketingu, nie wiem co robicie, jak to wygląda ogólnie i w tej firmie, ALE... przyznaję, że niektóre zachowania tego Marcina są niezbyt ok, to jednak ja sam na jego miejscu też bym zachowywał się podobnie. TO ZNACZY, skoro jest ktoś kto może i chce zagrozić mojej pracy i mojemu stanowisku i jest to mój podwładny też bym to kontrolował. Skoro jest kierownikiem to kierownik decyduje jakie informacje przekazuje przełożonym, nie musi mówić o wszystkim. Skoro jest kierownikiem to on też wyznacza i zleca pracę, obowiązki i zadania. Przyznaje, że 'przypominajki' czy dyszenie w kark to trochę przeginka, ale skoro o czymś nie masz wiedzieć z drugiej strony to nie masz o tym wiedzieć. Rozumiem, że Tobie by pasowało podp13rd0lić Marcina, 'zabłyśnąć' w taki czy inny sposób i przejąć jego stanowisko?

Odpowiedz
Udostępnij