Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Witam wszystkich piekielnych. Akapit formalności typu czytam was od dawna, to moja…

Witam wszystkich piekielnych. Akapit formalności typu czytam was od dawna, to moja pierwsza historia, bla bla bla.

Może moja historia zapoczątkuje kolejną modę na piekielnych :)

Piekielny aktor (PA) i jego ochroniarz (O). Jakiś czas temu latając po kanałach w tv zobaczyłem scenę z pewnym polskim aktorem. Nie przepadam za nim. Pomyślałem sobie "ale w sumie dlaczego go tak nie lubię"? I sobie przypomniałem.

Działo się to około 15 lat temu, jak nie więcej. Kończyłem wtedy podstawówkę, albo zaczynałem gimnazjum. Rodzice zabrali mnie i moją siostrę na festyn czy inny wiejski event do pobliskiej miejscowości. Wystąpił między innymi zespół KASA, ale to nieistotne.
Przyszedł czas na występ PA, śpiewał on często piosenki Elvisa, tak było i tym razem (nie znałem wtedy tych piosenek, ale aktor miał strój w stylu Elvisa).

Po występie przy samochodzie PA, za sceną zebrało się kilku rodziców z małymi dziećmi, między innymi mój ojciec, ja i młodsza siostra, która chciała autograf. Co istotne, nie było nas dużo, może dziesięć osób. Czyli jakieś pięć autografów.
Rodzice proszą o autografy dla swoich dzieci. PA odpowiada że nie mają czasu i muszą jechać. Na to rodzice że to tylko chwila. PA że nie, że nie mają czasu. Rodzice: ale to nawet nie zdjęcie, tylko autograf. PA dalej swoje, O to samo. Przepychanka słowna trochę trwała, ostatecznie żaden z dzieciaków nie dostał autografu, bo PA się spieszył i odjechał.
Pomyślcie sobie normalne, człowiek ma swoje sprawy. Piekielne dla mnie i ojca było to, że przez ten czas PA zdążyłby rozdać dwa razy więcej podpisów. Zamiast tego wolał dyskutować jak to on się nie spieszy.

Gdyby kogoś mocno interesowało co to za aktor, to powiem tylko tyle, że ma pittbulla, który wygląda jak jamnik, giba się jak rezus, zachwyca się panem Kunta-Kinte, marnuje scieżkę najlepszego proszku kumplowi Czarka, a na koniec puszczasz film o facecie w łódce :)

Wiejski festyn

by Geccon
Dodaj nowy komentarz
avatar Arielka
1 1

Majewski ?

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 5

Historia przywodzi na myśl początek pasty o Jakimowiczu i katalizatorach, ale bohater twojej historii jest mniej więcej na podobnym poziomie "artystycznym" ;) Przypomniałeś mi sytuację z czasów mojej pracy w irlandzkich państwowych liniach lotniczych. Podczas lotu bodajże z Marsylii do Dublina jednym z naszych pasażerów był starszawy pan - irlandzki muzyk rockowy, legenda, znany jako organizator najsłynniejszego na świecie koncertu w latach 80 na Wembley pod hasłem "nakarmić Afrykę", ogólnie "pan charytatywny". Samoloty miały tylko klasę ekonomiczną, pierwszeństwo wsiadania na pokład miały osoby niepełnosprawne, wymagające asysty, potem rodziny z małymi dziećmi, potem reszta pasażerów. Jeżeli wsród pasażerów zdarzał się jakiś vip, czasami wpuszczało się po osobach niepełnosprawnych (ale to naprawdę w drodze wyjątku, głownie żeby uniknąć awantury; generalnie linia wyznawała zasadę, że wszyscy pasażerowie są równi i mają te same prawa, nawet zwracano nam uwagę na szkoleniu, żeby absolutnie nie faworyzować celebrytów). W każdym razie, podczas tamtego boardingu najpierw wniesiono niechodzącego pasażera, a zaraz po nim na pokład wszedł pan charytatywny, od progu robiąc karczemną awanturę, czy my w ogóle wiemy, kim on jest i jakim prawem on, chodząca legenda, do tego taki słynny dobroczyńca, nie dostał pierwszeństwa wejścia na pokład, tylko musiał czekać aż wniosą jakiegoś "fucking retard" na wózku i robił z tego powodu scenę na cały samolot. Pewien dysonans między obrazem kreowanym w mediach a rzeczywistością

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lipca 2021 o 15:41

avatar Ronniee
0 0

@Crannberry Geldof?

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

@Crannberry: Mieszkam w bardzo atrakcyjnej części UK, którą upodobało sobie również kilku artystów. Mogę powiedzieć jedno: pani z bardzo silnym głosem, która była "przy kości", a potem nagle schudła - przy bliższym spotkaniu nie jest sympatyczna. Za to panowie z boysbandu, który wylansował hit "Back for good", są autentycznie uroczy.

Odpowiedz
avatar Shi
14 14

Z drugiej strony to raczej fani byli piekielni nie znając znaczenia słowa "nie". Jasne, fajnie gdy celebryta lubi swoich fanów i się z nimi, nazwijmy to, integruje. Ale nie ma takiego obowiązku. Przez swoje zachowanie straci fanów? Jego strata, ale na prawdę żaden celebryta nie ma obowiązku rozdawać autografow (nie mówię tu o eventach, gdzie jest oficjalnie wpisane w program, że taki-a-taki celebryta będzie rozdawał autografy). Tutaj jasno fani byli piekielni, bo człowiek im odmawia, śpieszy się, a ci mu nie dadzą odjechać. Gdyby zamiast być okupowanym przez fanów odmówił im, a oni by odpuscili i PA by zaraz sobie poszedł na papieroska to można by go uznać za trochę piekielnego. A nie, że ludzie człowiekowi przejść nie dadzą i jeszcze pretensje "że w tym czasie by te autografy rozdał". Wiesz, gdyby fani się nie wyklocali i dali mu odjechac to by nie było żadnego "w tym czasie" ;) Edit: dodam jeszcze, że mi strasznie ta sytuacja przypomina typowe "napraw mi komputer za darmo, dla ciebie to tylko 5 minut". Czy ktoś by mnie uznał za piekielną gdybym odmówiła? No właśnie ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lipca 2021 o 16:11

avatar Shi
8 8

@Shi: z jakiegoś powodu nie chce mi zapisać edycji, więc dopiszę: Dla mnie ta historia mogłaby brzmieć tak "Przyszedłem do znajomej, która zajmuje się naprawą komputerów by mi naprawia komputer za darmo, w końcu dla niej to 5 minut. Ona mówi mi, że już zamyka i się śpieszy, próbuje mnie wyprosic, ale ja jej tłumaczę, że przecież to nie żadna wielka naprawa, tylko 5 minut roboty. Przepychanka trwa dobre 10 minut, w końcu udaje jej się zamknąć serwis i wyjść, komputera mi nie naprawiła. Jest piekielna, bo przecież w tym czasie mogłaby naprawić dwa takie komputery! Zamiast tego wolała dyskutować, że się jej śpieszy"

Odpowiedz
avatar Crannberry
-1 7

@Shi: nie zgodzę się tak do końca. Każdy zawód ma jakieś plusy i minusy, z których trzeba sobie zdawać sprawę, decydując się na niego. W przypadku artysty estradowego takim minusem jest konieczność kontaktu z fanami. Co więcej artysta z tych fanów żyje i od tego, czy ich ma, zależy jego być albo nie być. A już zwłaszcza jeśli jest się podrzędnym grajkiem i tych fanów nie ma się dużo, można spokojnie w harmonogramie wizyty na festiwalu buraka pastewnego w Pierdziszewie Górnym uzwględnić złożenie 5 autografów. Na traktowanie fanów jak gówno mógł sobie pozwolić Axl Rose, ale i on tylko w czasach swojej największej świetności, bo już podczas reaktywacji zespołu w okolicach 2010 ten numer nie przeszedł i go obrzucono butelkami. A "gwiazdom" pokroju właśnie Milowicza trochę zbyt często wydaje się, że są Elvisem czy Mickiem Jaggerem i przeżywają bolesne zderzenie z rzeczywistością, kiedy nikt nie kupuje ich płyt ani biletów na koncerty, po czym biegną z płaczem do mediów, że nie mają z czego żyć

Odpowiedz
avatar Etincelle
8 8

@Crannberry: ale mimo wszystko to on powinien mieć prawo zdecydować, co jest dla niego bardziej opłacalne. I nie powinien być nazywany piekielnym niezależnie od decyzji, którą podejmie. Zresztą on naprawdę mógł się spieszyć. Że zajęło mu to tyle, co rozdanie autografów? Zapewne nie przewidział, że ludzie nie zrozumieją słowa "nie". Poza tym gdyby po pierwszej odmowie odwrócił się na pięcie i odszedł, pojawiłyby się zarzuty, że burak, mógł chociaż dzieciom wytłumaczyć. Jak tłumaczył - też źle. Wychodzi na to, że osoba rozpoznawalna musi robić to, czego chcą fani (zresztą tu chyba trudno mówić o fanach, raczej przypadkowe dzieci z festynu), albo zadłuży na miano piekielnego. No bez jaj. Bo jak by ta historyjka brzmiała w skrócie? Poprosiłem X o autograf, on odmówił, bo nie miał czasu. No co za piekielność, rzeczywiście!

Odpowiedz
avatar Geccon
0 0

@Shi Sęk w tym, że aktor dyskutował z rodzicami stojąc przy otwartych drzwiach do auta, więc nikt mu dostępu do auta nie blokował. Ochroniarz bez problemu mógłby odjechać, gdyby tylko obaj wsiedli do auta.

Odpowiedz
avatar Shi
2 2

@Crannberry: wiesz co, jeśli się ma serwis to on też się utrzymuje z klientów, prawda? I można powiedzieć, że dobry kontakt z klientem jest wpisany w zawód, zwłaszcza jeśli ktoś ma serwis w małym miasteczku. Jednak nikt nie nazwie serwisanta piekielnym, bo nie chce po pracy zostać i robić za free, nie ważne czy to serwis w wielkim mieście, który ma masę klientów czy ktoś naprawia komputery sąsiadom w komórce pod schodami w Pipidówie Mniejszej. To jest wręcz przykre jak się nie szanuje czasu i prywatności artystów - nie ważne czy ktoś jest piosenkarzem, aktorem czy kręci filmiki do internetu zabiera mu się prawo do prywatności i odmowy. Nie w tym przypadku, ale czasem to dochodzi do takiej skali, że gdyby nie ochrona to można by sytuację przyrównać do zgwalcenia prostytutki. W końcu to jej zawód, więc nie może powiedzieć "nie". Edit: w dodatku imo bardziej piekielne jest odrzucenie kogoś butelkami (!) niż bycie burakiem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lipca 2021 o 19:05

avatar Crannberry
-2 4

@Shi: porównanie z serwisem komputerowym mało trafne. Do serwisu idzie się kiedy ma się konkretą potrzebę, poza tym na drzwiach wyraźnie napisane są godziny otwarcia. Jeżeli zepsuje mi się komputer, a jest to jedyny serwis w okolicy, to muszę iśc tam, choćby właściciel był największym bucem pod słońcem, natomiast jeśli mój komputer jest sprawny, to nie mam potrzeby iść do serwisu, nawet gdyby właścicielem był chodzący anioł. Z artystami sprawa ma się inaczej. Wszystko robija się o sympatię fanów - grajek jest niemiły, to traci sympatię i znika z przestrzeni publicznej. Tak jak zniknął chociażby Milowicz. Sytuacja z butalkami na koncercie GnR to klasyczne "nie pochwalam, ale rozumiem". Koncert rozpoczął się z prawie 2-godzinnym opóźnieniem, bo Axl nie miał humorku (albo przyćpał, kto wie), wyszedł na scenę, zagrali jedną piosenkę, po czym zaczął wulgarnie obrażać już wk..wioną publiczność. Na reakcję nie trzeba było długo czekać, został wygwizdany, a na scenę poleciały plastikowe butelki (puste). Axl się obraził i opuścił scenę, a ludzie opuścili salę koncertową i zażądali zwrotu kasy za bilety. Podobno po godzinie wrócił na scenę, ale już nie bardzo mieli dla kogo grać. @Etincelle: Oczywiście, ma prawo sam zdecydować, ale tak samo fani mają prawo sami decydować, czy w związku z tym nadal sa jego fanami i chcą płacić za bilety na jego koncerty.

Odpowiedz
avatar Kaleb
3 3

@Crannberry W trakcie podpisywania mogły zacząć się pojawiać kolejne osoby i jakby jednym podpisał, a innym nie to dopiero by został nazwany piekielnym ;) Może ten artysta normalnie rozdaje autografy, a kto może wiedzieć co spowodowało, że się spieszył? Jeszcze grzecznie tłumaczył ludziom i nie zamknął im drzwi przed nosem, jak dla mnie grzeczne i kulturalne zachowanie.

Odpowiedz
avatar Geccon
0 0

@Shi To nie tak, że rodzice uniemożliwiali mu dostęp do samochodu. Aktor stał przy otwartych drzwiach i bez problemu mógł wsiąść. Zamiast tego dyskutował z rodzicami jak to on się nie spieszy. Ochroniarz też nie miałby problemu żeby ruszyć autem

Odpowiedz
avatar Shi
0 0

@Geccon: jak napisał/a Kaleb, gdyby facet zamiast tłumaczyć to trzasnął by drzwiami i odjechał to dopiero byłby "piekielny"* *w cudzysłowie, bo wg mnie by nie był, ale skoro ktoś może mieć pretensje o to, że ktoś inny kulturalnie odmówił i wytłumaczył czemu nie chce spełniać zachcianek innych w danym momencie to co by było gdyby PA po prostu trzasnął drzewami i odjechał...

Odpowiedz
avatar ramos4
0 0

Bolec taki nie kulturalny?

Odpowiedz
avatar Barbaska
1 1

Moim zdaniem piekielni byli w tej sytuacji rodzice. Człowiek kilka razy mowi nue, a oni dalej swoje. Argument, że to kilka osób i chwila - gdyby inni uczestnicy festynu zobaczyliby, że ktis rozdaje autografy to z małej grupki zrobiłaby się większa i potem znowu musiałby się bronić na argumenty typu " a tamci dostali " - być może, kiedyś znalazł się w podobnej sytuacji i tym razem postanowił być nieugięty. Może nie miał humoru, a moze zwyczajnie miał sraczke i spieszył się do toalety:)

Odpowiedz
Udostępnij