Piekielność z polskich supermarketów.
Przez lata mieszkałam w UK i często kupowałam tam drobne owoce, typu truskawki, maliny, borówki. Tylko 1 raz zdarzyło mi się trafić na spleśniałe owoce. Poinformowałam o tym panią z obsługi i od razu zajęła się tym problemem.
W Polsce, kompletnie spleśniałe owoce na półce w supermarkecie to niemalże standard. Rozumiem, że czasem można nie zauważyć jednego dnia, że coś już się zepsuło, ale te owoce leżą tam po kilka dni i obrastają pleśnią coraz bardziej. Kiedyś nawet próbowałam zwrócić uwagę pani z obsługi, ale poza przytaknięciem nie kiwnęła palcem, żeby coś z tym zrobić. Następnego dnia owoce dalej stały na półce.
Kompletnie nie rozumiem dlaczego nikt z tym nic nie robi. Przecież żaden klient i tak nie kupi zepsutych owoców. No chyba, że ma słaby wzrok - jest wtedy narażany na zatrucie pokarmowe. Czy żadne służby tego nie kontrolują?
supermarkety
No niestety, nie kontrolują.
OdpowiedzTo zależy na jaki się trafi. Chociaż w sumie to nawet w najgorzej przeze mnie ocenianym Tesco takie niespodzianki nie kwitły dłużej niż 1 dzień.
OdpowiedzMieszkam w ponoć wysoce rozwiniętym i bogatym kraju, ale już od dawna nie kupuję malin w markecie, bo to kompletna ruletka. Za to przynajmniej imbir jest z reguły w dobrym stanie. Jak przyjeżdżam do Polski, to potrafię obejść kilka marketów i w każdym znaleźć tylko taki z futerkiem...
OdpowiedzPo prostu za mało personelu zeby wszystko ogarnąć. W iednym sklepie czekałam 10 min na pana który by przekroił arbuza bo na jego barkach był cały warzywniak do dokładania towaru i się miotał od magazynu do stoisk. Obok mnie w Biedronce z obsługi kas latały do dokładania towaru. Jak się kolejka skończyła to do pomidorów dokładania. Sklep za rogiem(polski właściciel) personel ma obowiązek co parę dni wyciągać towar,sprawdzać terminy ważności i przekładać wedle kolejności.Myjąc półki przy okazji. Spokojnie,bez nerwów. Ale oni mają mało klientów a w takim hipermarkecie jest olbrzymi przemiał ludzi i te parę osób osługi się poprostu nie wyrabia. Co nie zmienia faktu że oni maja juz straty wliczone w koszta. Nas serce boli bo w siatce mandarynek jest jedna zgniła a oni wyrzucą całą siatkę bez pardonu.
OdpowiedzSpotkałem się z czymś takim przy kupowaniu pakowanych truskawek w Lidlu. Kilka paczek leżało, a w każdej przynajmniej jedna truskawka pokryta pleśnią. Z innymi owocami i z warzywami ani w innych sklepach nie widziałem. Nie sądzę żeby robili to celowo, tylko jak jak zauważył jeden z przedmówców, mają za mało ludzi i za dużo roboty.
OdpowiedzJa pracuje w biedronce, zajmuje się głównie warzywniakiem, i uwierz, że potrafię przebierać towar który dopiero co przyjechał z dostawą.. Truskawki przygniecione ziemniakami, potem one szybciej się psują. Wydaje mi się że to też przez to, że na magazynach warzywa są trzymane w chłodzie,a na sklepach często jest gorąco, i po jednym dniu warzywko ma futerko,albo jest zgnile. Ja potrafiłam ogórki gruntowe wyrzucać całymi kartkami i to dzień po dostawie
OdpowiedzKupiłam kiedyś pieczarki pakowane w plastikowe pudełko. Pudełko nieprzezroczyste, owinięte folią i etykietą tak, że nie za bardzo było widać środek. W domu otwieram opakowanie i wita mnie cała delegacja różnych kolorów pleśni. Kiedy wróciłam do sklepu po zwrot pieniędzy, pani z obsługi klienta próbowała mi wmówić, że pieczarki spleśniały, bo trzymałam je w domu dwie godziny poza lodówką. Na koniec jeszcze ostentacyjnie "zadzwoniła" do kierownika, żeby się upewnić, czy na pewno może mi zwrócić pieniądze. Carrefour.
Odpowiedz@Gelata: W Carreforze w mojej okolicy to niestety też norma, i również nie tylko z owocami i warzywami - zdarzyło mi się kupić kurki które wyglądały zupełnie w porządku, a po jednym dniu w lodówce wyszła pleśń. Mam to szczęście że mieszkam niedaleko targowiska miejskiego, więc poza paroma bardziej egzotycznymi produktami zaczęłam w zeszłym roku wszystko kupować tam. Tak samo z wędlinami i mięsem - wolę zapłacić nieco więcej w sklepie mięsnym, ale mieć pewność, że produkty są dobrej jakości i nie zepsują się po dwóch dniach. I sama się sobie dziwię, że tak dużo czasu zajęło mi "odkrycie" tych miejsc ze świeżymi produktami (jednak kupowanie wszystkiego za jednym zamachem w supermarkecie było po prostu wygodne, chyba dlatego tak długo się zbierałam ze zmianą przyzwyczajeń). W każdym razie naprawdę warto się rozejrzeć za miejscami, gdzie produkty świeże będą faktycznie świeże.
OdpowiedzPieczarki nie koniecznie muszą mieć cały czas chłodno. To nie jogurt czy mięso że musi być zachowany ciąg chłodniczy. U mnie pieczarki są normalnie na stoisku, gdzie jest temperatura pokojowa, po kilku dniach zaczyna się coś z nimi dziać. Pani po prostu chciała wine zwalić na Ciebie ;)
OdpowiedzZdjęcie robisz. Dodajesz w google mapa danego sklepu.
Odpowiedz@plokijuty: I myślisz, że ktoś się tym przejmie? W Biedronce koło mnie jest syf, kiła i mogiła, a przemiał ludzi dalej taki, jakby za darmo towar dawali. Niestety markety widzą, że mogą sobie pozwolić na syf, bo większość i tak przyjdzie, bo tanio, to co się będą przejmować.
Odpowiedz@szafa: Bo inne produkty mają w świetnych cenach, więc ludzie pewnie machają ręką na problem ze świeżością owoców i warzyw. Sama produkty sypkie, nabiał, chemię itd., kupuję w Biedronce i Carrefourze, bo i wybór jest niezły i ceny. Przestałam tam natomiast kupować produkty świeże.
OdpowiedzJak jeszcze mieszkałem w Polsce, to miałem podobny problem z mięsem mielonym. Jak było chłodno, to było ok, ale jak przychodziły cieplejsze dni, to mogłem kupić tylko wieprzowe na wagę (innego na wagę nie było). Paczkowane zawsze śmierdzało. W końcu doszło do tego, że jak potrzebowałem mięso mielone drobiowe czy wołowe to kupowałem kawał mięsa i je mieliłem, oczywiście po usunięciu wszelkich chrząstek czy kości.
Odpowiedzostatnio są takie braki kadrowe, do tej niewdzięcznej i ciężkiej roboty, że priorytetem, jest towar wystawić i ogarnąć aby kolejek na kasach nie było "za długich" no cóż trzeba uważać, i daty ważności też lepiej sprawdzać.
OdpowiedzBo u nas nie ma jeszcze w sklepach stanowisk "odzyskiwania" takich owoców. W UK takie owoce się rozpakowuje, spleśniałe wyrzuca a pozostałe używa w pudełkach z "owocowym posiłkiem do szkoły/pracy" za funciaka. Dla tych co nie widzieli - to małe plastikowe pudełko zawierające w środku mix obranych owoców lub owoców i warzyw, czasami do tego mała plastikowa łyżeczka lub widelczyk. Podobnie robią z kurczakami, którym wychodzi termin ważności - zazwyczaj trafiają na rożen i są sprzedawane jako pieczone. Rzeczy, których nie da się przetworzyć lub jest to nieopłacalne zazwyczaj wystwiają w specjalnej ladzie na towary z krótkim terminem przydatności i odpowiednią ceną - 50% lub 25% poprzedniej.
Odpowiedz@trawiasty: to znaczy kiedyś były "takie stanowiska" i z nimi walczono; chodził kiedyś kawał o pięciu życiach kurczaka w supermarkecie... a teraz już walczyć nie trzeba, ludzka praca która trzeba by w to włożyć, jest za droga. A jednocześnie pół-maszynowa produkcja żywności i dóbr szybkozbywalnych jest tania. Tak ogólnie to dobrze, bo więcej można kupić w tzw. koszyku za minimalna pensje, ale to sprawia też że producent ma głodowe marż i eksport nie przynosi zysków. Jak i można sobie w imię opłacalności pozwalać na marnotrawstwo. bo utylizacja jest tańsza niż przetwarzanie lub transport.
Odpowiedz