Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jest sobie nieduża wioska. Wioska typowo wiejska, ale dobrze skomunikowana z Mniejszym…

Jest sobie nieduża wioska.

Wioska typowo wiejska, ale dobrze skomunikowana z Mniejszym Miasteczkiem i Całkiem Sporym Miastem. Przy pewnej dozie dobrej woli można uznać wioskę za takie nieco odleglejsze przedmieścia - czas dojazdu samochodem to ok. 20 minut do mniejszego i 35 minut do większego miasta, zatem lokalizacja atrakcyjna.

W wiosce był sobie ciąg pól. Łąk w zasadzie, bo raczej nikt nawet tam nic nie uprawiał - ktoś próbował kiedyś jakieś ziemniaki, ktoś inny krzewy malin, ale nic z tego nie wyszło. Dlaczego?

Z jednej strony owych pól jest sobie ładna, asfaltowa droga, z drugiej - niemniej ładny, wąziutki strumyczek. Ale strumyczek średnio raz na rok lub dwa lata traci swój urok i zamienia się w rwący potok, fala potrafi sięgnąć kilku metrów i w mgnieniu oka ze strużki, którą dałoby się przeskoczyć bez większego wysiłku, robi się żywioł.

Jak się nietrudno domyślić, ta woda gdzieś się musi wylewać - i się rozlewa, właśnie na owe pola.

Tymczasem właścicielom (było ich kilku) tych pól się poumierało, dzieci wyjechały do miast, po co im były jakieś zielone skrawki - więc jak trafił się kupiec, to sprzedali.

A kupiec zwietrzył interes życia, pobudował na tych polach niewielkie jednorodzinne domki w stanie surowym i dalej, sprzedawać!

Cena była okazyjna (bo kupiec łąki kupił za marne grosze, więc nie musiał windować cen, i tak wiedział, że zarobi), lokalizacja atrakcyjna, a kupujący ewidentnie nie chcieli się zastanowić, czemu podobne domki, wybudowane w podobnej okolicy - w sąsiedniej wiosce, tylko kilka kilometrów dalej, były droższe prawie drugi raz tyle...

A teraz płacz, i zgrzytanie zębów, bo... zalewa!

Ubezpieczenie nie pokrywa szkód, bo teren zalewowy.

Rok temu, gdy potok wylał, skrzyknęli się i próbowali robić zbiórkę. Ludzie z wioski starali się im pomóc zaraz po zalaniu - przez kilka dni przynosili im i strażakom porządkującym obejścia jedzenie, dostarczyli jakieś ubrania, gmina zorganizowała kilka noclegów na sali gimnastycznej. Ale do zbiórki nikt się włączyć nie chciał - widziały gały, co brały...

tereny_zalewowe janusze_biznesu

by marcelka
Dodaj nowy komentarz
avatar JohnDoe
29 29

Ja jako kupujący powinienem się zainteresować (w teorii) dlaczego tak atrakcyjna cena. Tylko dlaczego urzędnicy w ogóle wydali pozwolenie na budowę?

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
7 23

@JohnDoe: właśnie nad tym się zastanawiam. To nie kupujący są winni, tylko urzędasy. Albo im się nie chciało sprawdzać, albo dobrze wiedzieli, co podpisują i wzięli za to solidny procent. Ja bym spróbowała podać ich do sądu - jakby im tak zasądzić solidne odszkodowania, to by im się odechciało partaczenia i kombinowania.

Odpowiedz
avatar marudak
17 21

@clockworkbeast plus odszkodowanie od dewelopera, bo sprzedający powinien mieć obowiązek o takich rzeczach informować

Odpowiedz
avatar kierofca
6 22

@JohnDoe: Pan właściciel miał życzenie wybudować dom na terenie zalewowym. Urzędnikowi nic do tego. Pan kupiec chciał kupić dom na terenie zalewowym. Urzędnikowi nic do tego. Z jednej strony ciągłe marudzenie że na wszystko trzeba mieć pozwolenie, licencję, koncesję. A jak się dokona głupiego wyboru, to czemu urzędnik pozwolił...

Odpowiedz
avatar trawiasty
5 5

@clockworkbeast: w księgach wieczystych czy opisach działek nie ma informacji o fakcie zalewania, więc żaden urzędnik nie ma wiedzy na ten temat. Podobne informacje (choć niekompletne) może mieć obrona cywilna/sztab kryzysowy, ale oni nie biorą udziału w procesie udzielania pozwoleń budowlanych. Szacowanie ryzyka takich wypadków jest po stronie dewelopera/inwestora i to jego można ewentualnie ciągnąć po sądach - choć trudno gwarantować końcowy wynik procesu, bo trzeba by mu udowodnić zatajenie tej wiedzy, czyli wprowadzenie w błąd z premedytacją...

Odpowiedz
avatar ameoth86
3 3

@clockworkbeast: Wszystko ma Ci urzędnik sprawdzić, a za chwilę będziesz płakać, bo wymagają od ciebie jakieś niepotrzebne świstki. Tutaj wina jest ewidentnie po stronie sprzedającego i kupujących. Sorry, ale trzeba brać odpowiedzialność za swoje decyzje, zwłaszcze te głupie. Myśląc tak jak Ty to za chwilę będzie potrzebne pozwolenie od urzędnika, żeby się napić kawy, bo przecież jak się oparzysz to nie przez swoją głupotę tylko, przez to że urzędnik Ci nie zabronił pić gorącej kawy

Odpowiedz
avatar Etincelle
18 18

Ja już kiedyś pod inną historią pisałam: w kilku wioskach obok miasta, w którym mieszkam, jest to samo. Zbiórek już nawet (chyba) nikt nie zakłada, ale czasem mam wrażenie, że ludzie wprowadzili się tam tylko po to, by regularnie mieć pretekst do wrzucania dramatycznych postów na fejsa. No zalewa, nie da się ukryć. Ale zalewało też 20 lat temu, kiedy domów było o połowę mniej. Jak się chciało zaoszczędzić, kupując "tanią działkę blisko miasta", to trzeba oddać z nawiązką w remontach.

Odpowiedz
avatar 2night
3 3

Coś takiego chyba się dzieje pod Trójmiastem, w Baninie

Odpowiedz
avatar Face15372
-1 17

1. Przeczytaj historię o pociągach, które hałasują i mieszkańcy się skarżą 2. Przeczytaj też komentarze, gdzie mowa też o terenach zalewowych 3. Naklep parę zdań z ogólnikami, jak "jest sobie gdzieś wioska" 4. Profit, +1 na głównej dla "niebieskiego nicka", pomysł "przyszedł sam"

Odpowiedz
avatar jass
5 7

@Face15372: Profit? Naprawdę uważasz historię na głównej na Piekielnych za wielkie osiągnięcie? xD

Odpowiedz
avatar Face15372
0 0

@jass: ja nie, ale niektórzy autorzy, piszący dziesiątki historii owszem.

Odpowiedz
avatar gmiacik
-5 11

wiecie kto jest winny? nie ten co sprzedał, nie ten co kupił, ale ten co wydał warunki zabudowy itd. ten powinien beknąć. skąd szary kowalski, najlepiej nie będący z okolicy, ma wiedzieć, że to jest teren zalewowy? ma robić badania przez 5 lat przed kupnem? o takich rzeczach powinna być informacja z urzędu/starostwa w momencie wydawania dokumentów do sprzedaży itd

Odpowiedz
avatar trawiasty
7 7

@gmiacik: a skąd urząd ma wiedzieć o fakcie zalewania tych terenów? Po pierwsze, nie ma takiego obowiązku przypisanego do żadnego urzędu. Podobne informacje gromadzi jedynie obrona cywilna/sztaby kryzysowe, ale w odniesieniu do terenów zamieszkałych lub ważnych z jakichś przyczyn (np.komunikacyjnych - drogi). Zalewaniem łąk nikt się nie przejmuje... Po drugie, urzędnik może odmówić wydania pozwolenia tylko w przypadkach ustalonych rozporządzeniami. Jeśli ktoś chce wydać własne pieniądze na budowę czegokolwiek na terenach sporadycznie zalewanych, to mu tego urzędnik nie może zabronić. I dlatego większość szarych Kowalskich przykłada więcej wagi do spraw, na które wydają dużą kasę - dowiadują się, sprawdzają, itp. Sam kupując nieruchomość w mieście dotkniętym powodzią z 1997 roku jeździłem i pytałem się "tubylców" z okolic wypatrzonego lokalu, jak to wyglądało w tamtym czasie. Nie mówiąc o kilku eskapadach w celu oszacowania wieczornego poziomu hałasu z obwodnicy autostradowej czy pobliskiej linii kolejowej...

Odpowiedz
avatar ciska
3 3

@trawiasty wejdź sobie na tę stronę https://polska.e-mapa.net/mobile/, możesz spokojnie prześwietlić całą działkę, jest masa publicznych stron, na których też są te dane (tyle, że porozrzucane) z tego się po prostu najwygodniej korzysta. Oczywiście strony internetowe nawet te rządowe nie są oficjalną informacją, ale można to łatwo potwierdzić w odpowiednich urzędach (Wody Polskie w tym przypadku), jak urzędnik nie ma takiej wiedzy to szkoda, że marnuje pieniądze z naszych podatków, ja gdy zajmowałam się zawodowo sprawdzaniem działek pod fotowoltaike byłam w stanie zidentyfikować najpoważniejsze zagrożenia w kilka minut bez opłat po samym numerze działki. Wielu urzędników jest w naszym kraju całkiem kompetentny, po prostu żadne prawo nie zabrania stawiać domków na terenach zalewowych.

Odpowiedz
avatar trawiasty
1 1

@ciska: nie znałem tego portalu, do tej pory korzystałem raczej z Systemu Informacji Przestrzennej Wrocławia (https://geoportal.wroclaw.pl/), a tu proszę, od 2007 takie coś działa. Z ciekawości sprawdziłem dane Wód Polskich dotyczące powodzi i niestety, nie są kompletne. Znalazłem obszary nie oznaczone ryzykiem zalania (p.Nyski, gm.Nysa, ob.Śródmieście, nr 46/8 & 67/2 & 67/3 ), które kilkukrotnie były zalewane. Teren ten jest objęty jedynie ryzykiem niszczenia budowli spiętrzających wodę, być może dlatego, że w czasie powodzi 1997 został zniszczony most na ulicy Prudnickiej przecinającej te działki... Poniekąd potwierdza to przypuszczenie, o którym pisałem, że w systemie raczej nie widać będzie terenów objętych ryzykiem zalania, a znajdujących w miejscach, gdzie dotychczas nie zgłaszano szkód finansowych wywołanych zalaniem... Natomiast zgadzam się całkowicie z ostatnim zdaniem Twojej wypowiedzi, że nie można komuś zabronić budowania na terenach zalewowych... urzędnik mógł co najwyżej powiadomić inwestora o tym fakcie, a poza pracą urządzić kampanię szemraną o kolejnej głupocie budowlanej. Bo po oficjalnym ogłoszeniu tego gdziekolwiek, urzędnik byłby od razu pozwany przed sąd przez inwestora. I być może jakiś urzędnik z misją by na to poszedł, ale w obecnych czasach, przy rozwlekłości spraw sądowych - wątpię, by się taki znalazł...

Odpowiedz
avatar gmiacik
2 2

@trawiasty: grunt to nie samochód, że robisz se umowę, sprzedajesz i wszystko w temacie. pole najpierw trzeba 'przerobić' na działkę budowlaną (żeby potem móc taką sprzedać pod budowę, lub samemu coś postawić), a to się znowu wiążę z papierami, urzędami i innymi pierdołami. i w tym momencie jeśli urząd nie wie to powinien się dowiedzieć czy to jest teren zalewowy cyz nie, czy może jest tam jeszcze coś innego niepozwalającego na budową a nie po prostu klepać jak leci. kolejna sprawa warunki zabudowy/plan zagospodarowania przestrzennego. tutaj też zanim coś takiego zostanie wydane to dany urzędas powinien się zorientować co to jest za teren. skoro kowalski widzi,że dla danego terenu jest przykładowo 10MN i wszystkie warunki zabudowy wydane to chyba logiczne, że można się budować i teren temu sprzyja. to tak jakby na przeglądzie diagnosta podbił dowód, że auto jest ok a nie byłoby o czym kowalski nie musi wiedzieć (po to jedzie do diagnosty)

Odpowiedz
avatar kierofca
1 1

@gmiacik: Można teren podnieść, co się robi i co zapewne skończy się kiedyś solidnym zdziwieniem gdy rzeczka nie będzie mogła się rozlać na łące, więc rozleje się poniżej na ulice i ogródki wsi/miasta. Można zrobić wał. Można posadowić dom na palach (u nas niepopularny, ale da się). itd itp. Jak właściciel terenu chce na nim dom, las, uprawę ananasów to urzędnik powinien tylko sprawdzić czy nie będzie to nadto uciążliwe dla sąsiadów.

Odpowiedz
avatar GrumpyMatt
1 1

Zawsze mnie zastanawiała ta głupota ludzi osiedlających się na terenach zalewowych. Polak: Dawaj Halyna, bierzemy te działkę koło rzeki, tanio jest grzech nie brać! Co, że zalać może? No przecież jaka jest szansa że będzie taka powódź żeby aż do nas tam dotarło? Powódź taka że aż do Janusza dotarło: Bonjour. Polak: Jezu ludzie pomóżta! Zalało! *jakiś czas później* Co, że przenieść się? A daj spokój, a jaka jest szansa żeby znowu była taka powódź stulecia żeby nas znowu zalało? Nawet jak będzie to nie dożyjemy! *mija parę lat* Powódź taka że aż do Janusza dotarło: Bonjour ponownie! "Nową przypowieść Polak sobie kupi: Że przed szkodą i po szkodzie głupi."

Odpowiedz
Udostępnij