Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w małej agencji reklamowej, która jest przedstawicielem kilku czasopism na rynku…

Pracuję w małej agencji reklamowej, która jest przedstawicielem kilku czasopism na rynku DACH (Niemcy, Austria, Szwajcaria). Wszystkie zamówienia (zarówno sprzedaż powierzchni reklamowej, jak i zlecane kampanie) wpisywane są do bazy danych (po wpisaniu generuje się tzw. Insertion Order, który wysyłany jest do klienta i do wydawnictwa). Bazę danych stworzył w okolicach 2005 roku Hussein - z zawodu programista, a prywatnie szwagier (brat żony) mojego szefa, po kosztach, w ramach rodzinnej przysługi. Uprawnienia administratora ma tylko Hussein, więc jakiekolwiek zmiany (dodanie kolejnego roku do kalendarza, kolejnego tytułu, z którym nawiązaliśmy współpracę, kolejnych numerów czasopism, usuwanie błędów itp.) może wprowadzać tylko on.

A że szef Janusz mu za te usługi nie płaci, Hussein nie ma na to ani czasu, ani ochoty, więc doproszenie się go o cokolwiek graniczy z cudem, a uprawnień administratora, żebyśmy prostsze rzeczy mogli zrobić sami, też nikomu nie da, upierając się, że będzie robił wszystko sam, czego jednak nie chce robić i mamy błędne koło. Dodatkową trudność w komunikacji stanowi fakt, że, mimo że to ja zajmuję się na co dzień bazą danych, ze mną jako kobietą Hussein nie będzie gadał, bo nie, komunikuje się tylko z Januszem, który obsługi swojej bazy danych za bardzo nie ogarnia i nie zawsze jest mu w stanie wytłumaczyć, na czym polega problem i czego od niego oczekujemy.

Jednym z niedociągnięć bazy danych jest problem, który pojawia się przy wpisywaniu zamówień na kampanie online. Przy wpisywaniu zamówienia trzeba wpisać dokładną datę dzienną początku i końca kampanii, w przeciwnym razie zamówienie nie będzie widoczne w żadnych zestawieniach i będzie je można zobaczyć wyłącznie wchodząc w profil, nawet nie ogólnie danego klienta, ale jego konkretnego przedstawiciela, który odpowiada za dane zamówienie. Pół biedy, jeżeli zamówienie przychodzi bezpośrednio od klienta, gdyż wtedy kontaktuje się z nami zawsze ta sama osoba (kierownik lub dyrektor marketingu, albo właściciel w przypadku małych firemek). Gorzej, jeżeli klient korzysta z agencji PR, wówczas zamówienia przychodzą od przypadkowych pracowników agencji i za każdym razem bywa to ktoś inny, więc trzeba się naszukać, żeby takie zamówienie znaleźć później w systemie.

Problem pojawia się w momencie, kiedy klient zleca kampanię na "wiosnę-lato 2022, ale nie wie jeszcze kiedy dokładnie". Oczywiście można to obejść, podając jakąkolwiek datę w momencie wpisywania zamówienia do systemu i dodając komentarz, że jest to tylko orientacyjnie, a dokładna data zostanie potwierdzona w późniejszym terminie, jednak raz na jakiś czas Janusz ma bardzo wyraźne życzenie, żeby tego nie robić. Co prowadzi do tego, średnio co 2 miesiące mamy następującą sytuację:

Jakiś klient (niech to będzie Gaggenau) planuje wypuścić nowy produkt i zleca dużą kampanię online za kilkadziesiąt tys. Euro: artykuł sponsorowany na stronie internetowej opatrzony filmikiem oraz zdjęciami w aranżacji przygotowanej przez czasopismo, banner na stronie i w newsletterze, post na FB i IG, oraz parę innych rzeczy. Zlecenie przychodzi początkiem kwietnia 2021, kampania planowana jest "jakoś na jesień", ale nie wiadomo kiedy dokładnie, może wrzesień, może grudzień, a może cos pomiędzy. Janusz każe nie wpisywać żadnej daty. Uprzedzam go, że zamówienie nie będzie wówczas widoczne w systemie i proponuję, że wpiszę 1.09.2021-31.12.2021 z komentarzem, że dokładny termin zostanie potwierdzony pod koniec lata. Janusz nalega, że nie, zostawmy na razie bez żadnej daty, żeby nie konfundować klienta ani wydawnictwa, on będzie pamiętał. Ja wiem, że nie będzie pamiętał, ale skoro się upiera, to niech będzie, jak chce.

Nadchodzi połowa maja i zgodnie z moimi przewidywaniami pada pytanie:
- Cran? Dlaczego kampanii Gaggenau nie ma w systemie? Jak mogłaś zapomnieć wpisać tak ważne zamówienie?
- (W głowie Grzegorz Halama "Ja wiedziałem, że tak będzie") Kampania jest w systemie, tylko ci się nie wyświetla, bo jest wpisana bez daty. Wejdź w profil pana Schmidta, to ją zobaczysz.
- A dlaczego jest bez daty?
- Bo klient nie znał dokładnej daty kampanii.
- A dlaczego nie wpisałaś jakiejkolwiek?
- Bo kazałeś mi tego nie robić
- Aha… A dlaczego tak kazałem?
- A skąd ja mam to wiedzieć? Tak chciałeś…
- Dobra, nieważne… A dlaczego kampania bez daty nie wyświetla się w systemie?
- Bo tak jest zaprojektowana baza danych
- A kto ją tak zaprojektował?
- Twój szwagier Hussein
- Aha… A dlaczego tak zrobił?
- Nie wiem, tak się z nim widocznie umówiłeś wiele lat temu
- Możliwe… A ty nie możesz tego zmienić?
- Nie mogę. Nie mam uprawnień, poza tym podejrzewam, że żeby wprowadzić taką zmianę, trzeba by zmienić kod, a ja nie umiem programować. Musisz rozmawiać z Husseinem.
- A nie mogłabyś się nauczyć?
- Nie bardzo. Poza tym, wiesz, że programiści pracują za zupełnie inne pieniądze?
- A no tak… Dobrze.. To porozmawiam z Husseinem.
- To może ja w międzyczasie wpisze jakieś orientacyjne daty w tej kampanii?
- Nie, zostaw tak jak jest. Ja będę pamiętał.

Nadchodzi początek lipca.
- Cran? Dlaczego kampanii Gaggenau nie ma w systemie?

I tak od 4 lat średnio co 2 miesiące…

praca

by Crannberry
Dodaj nowy komentarz
avatar Grav
19 19

Nagraj. Odtwórz. Zrób zdjęcie miny Janusza i nam tu wrzuć.

Odpowiedz
avatar Balbina
11 15

@Honkastonka: Dwa miesiące na piekielnych a juz z daleka i po pierwszym zdaniu wiesz kto,co i jak bajdurzy. Jezeli nawet bajdurzy to lekie pióro posiada o jakim ty mozesz tylko pomarzyć. Do dzieła kobieto,pokaż na co cie stać,ale nie jeden raz.....

Odpowiedz
avatar Crannberry
14 18

@Balbina: nie zniechęcaj jej, bo zrezygnuje, a specjalnie dla mnie konto założyła. Daj mi się nacieszyć psychofanką ;)

Odpowiedz
avatar Balbina
8 10

@Crannberry: Oki,bedę jej sekundować.Proszęęęęęęęęęęęęęęęęęęę.Mogę?

Odpowiedz
avatar babubabu89
5 5

A nie możesz dodać komentarza "Daty nie ma bo szef tak chciał" ?

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 7

@babubabu89: jest komentarz w stylu „kampania planowana na wtedy i wtedy. Dokładną datę klient poda końcem sierpnia”. Ale żeby go zobaczyć, trzeba najpierw znaleźć kampanię w systemie, a potem wejść w szczegóły. A to już niestety przekracza zdolności informatyczne Janusza. Co ma ten plus, że gwarantuje mi bezpieczną posadkę ;)

Odpowiedz
avatar Nasher
-1 5

Zastanawiam sie, co Ty jeszcze w tym grajdolku robisz? Krytykujesz w innej historii kogos, ze przyszedl w Polsce do pracy bez podpisanej umowy, a sama wykonujesz polecenia swojego Janusza biznesu na przyslowiowy ryj. Jak ta firma funkconuje majac takiego szefa i pracownikow to ja nie wiem.

Odpowiedz
avatar Crannberry
7 7

@Nasher: ja się sama zastanawiam, jakim cudem mu to jeszcze nie je*ło, ale przy całym jego nieogarnięciu, trzeba mu przyznać, że na tej branży już „zęby zjadł” i jest w tym naprawdę dobry. Typ faceta, który sprzedałby śnieg Eskimosowi, do tego ma jakiś taki, nie wiem jak to nazwać (spryt?), że co by się nie działo, zawsze spadnie na 4 łapy. Ma 50 pomysłów na minutę, z czego 40 zapomni, 9 będzie kretyńskich, ale ten jeden, który zrealizuje będzie tak dobry, że przyniesie mu ogromny zysk. Z niektórych jego zachowań możemy się pośmiać, inne irytują, ale, z ręką na sercu, tam się naprawdę dobrze pracuje (oczywiscie nie jest to praca do emerytury, zdaję sobie sprawę, że w pewnym momencie dotrę do ściany i będę szukać czegoś nowego). Facet zatrudnia 4 pracowników, każdy ma swoją działkę i robi to, co do niego należy, nie depcząc nikomu po piętach i nie wchodząc w kompetencje. Każdy ma też poczucie stabilności zatrudnienia i że nie zostanie zwolniony pod byle pretekstem. Do tego zarobki porównywalne z korpo, a nie ma nawet 1/10 stresów, które się ma w korpo

Odpowiedz
avatar jan_usz
5 5

@Nasher: Ty chyba nie chodziłeś do żadnej pracy. W każdej pracy czy to przy łopacie czy w korpo, jak przełożony karze robić coś niezgodnego z logiką to pracownik ma to zrobić. No i teraz mogą stać się dwie sytuacje. Nie stanie się nic, i przełożony podniesie swój skill na zdolności zarządzania, albo sprawa wypłynie i wtedy przełożony będzie się domagać wyjaśnień, dlaczego ktoś coś zrobił nielogicznie.

Odpowiedz
avatar Nasher
0 0

@jan_usz No i tutaj sie mylisz. Nie jest tak w kazdej pracy. Pracowalem w Polsce w firmach, w ktorych bylo jak piszesz (krotkie epizody), ale pracowalem tez 13 lat w prywatnej hurtownii gdzie zaczynalem od magazynu a skonczylem na przygotowywaniu ofert na przetargi. Nie bylo opcji zebym wyslal jakakolwiek oferte bez mailowej akceptacji szefa. Nie bylem na tyle glupi zeby ryzykowac swoja premia bo on stwierdzil, ze gdzies mozemy zanizyc ceny bo wie, ze tego produktu na pewno klient nie zamowi. Teraz tez sobie nie wyobrazam zeby naprawic jakas linie moj manager kazal mi wymontowac czesc z innej lini. Nie da mi tego na pismie to ja tego po prostu nie wykonam bo to ja bede odpowiadal przed glownym managerem a nie manager zmiany. Wiec jak widzisz sa firmy i sa ludzie, ktorzy nie kiwna palcem bez potwierdzenia.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@Nasher: to jeszcze zależy od szefa. Tu akurat jest na tyle spoko, że on się nigdy nie wycofuje ze swoich słów, tylko nie pamięta, że coś powiedział, ale jak się mu przypomni, jest ok. Maili, które wysłał tez nie pamięta i trzeba mu przypomnieć, więc nie ma różnicy czy coś zlecił ustnie, czy pisemnie. Miałam kiedyś szefową, od której faktycznie wszystkie polecenia trzeba było brać na piśmie, bo inaczej zmarnowałeś czas, gdyż potrafiła stwierdzić, że o nic takiego nie prosiła, najwyżej tylko głośno myślała. Ale zaliczyłam tez szefa-psychola (na szczęście przez krótki czas), który dawał polecenia na piśmie, a potem twierdził, że on tych maili nie wysłał i oskarżał pracowników o włamywanie mu się na skrzynkę. Tak więc można i tak…

Odpowiedz
avatar kojot__pedziwiatr
-2 4

Jeśli ktoś ma chwilę czasu lub się nudzi, to niech zrobi podsumowanie gdzie Crannberry pracuje, bo z tych historii wynika, że ma z 10 etatów jednocześnie...

Odpowiedz
avatar Balbina
2 4

@kojot__pedziwiatr: Cały czas u Janusza

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 3

@kojot__pedziwiatr: wiem, ze trollujesz, ale tak z czystej ciekawości przeleciałam wzrokiem moje służbowe historie. Wyglądają one tak: 1. Rozsyłanie egzemplarzy czasopism do klientów i Janusz zmieniający zdanie, kto ma sie tym zajmować 2. Janusz zmieniający zdanie i wydający sprzeczne polecenia 3. Junior, syn Janusza, idzie na studia 4. Podnajem powierzchni biurowej, gdzie Janusz nie ogarnia dzielenia przez 4 5. Junior nie dostal sie na studia, więc Janusz pozywa uczelnię 6. Klientka nie ogarnia, że zmieniłam nazwisko 7. Piekielny szef produkcji współpracującego wydawnictwa 8. Przeprowadzka firmy Janusza do nowego biura 9. Inne wydawnictwo robi cyrk z fakturami 10. Problem z bazą danych stworzoną przez szwagra Janusza Gdzie ty tu widzisz 10 różnych etatów? Wszystko jest wręcz na jedno kopyto. Jedną mam z innej firmy, ale jest tam zaznaczone, że akcja dzieje się 10 lat temu

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@kojot__pedziwiatr akurat to dosc latwo sprawdzic bo Cranberry podala tyle szczegolow odkad zaczala pisac, że bez problemu mozna wszystko ustalic :)

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 0

@nursetka: widzę, że już mnie na LinkedIn znalazłaś ;)

Odpowiedz
avatar Nasher
0 0

@kojot__pedziwiatr po prostu jest osoba od wszystkiego, zrobi to co Janusz powie. A agencja reklamowa zajmuje sie praktycznie wszystkim. Czego sobie klient zapragnie. Ale chyba najczesciej sie tu przejawiaja kampanie reklamowe w czasopismach. Tu akurat nie mam nkc autorce do zarzucenia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Crannberry: znalazłam już dawno i to nie na Linkedin :)

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 0

@nursetka: wiem wiem, już mi zwróciłaś uwagę dawno temu, że zdradziłam za dużo szczegółów i ma się mnie na talerzu. Wczoraj mi się wyświetliło na LinkedIn, że weszłaś na mój profil, stąd mój komentarz :)

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

nagraj to kiedys i mu pusc :)

Odpowiedz
Udostępnij