Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zaczęło się od tego, że przechodziłem chyba kryzys wieku średniego i zastanawiałem…

Zaczęło się od tego, że przechodziłem chyba kryzys wieku średniego i zastanawiałem się co zrobić z życiem.

Znalezienie sobie kochanki w wieku mojego syna odpadało, bo kocham żonę a junior chodzi jeszcze do przedszkola. Kupno czerwonego kabrioletu wysyłałoby błędny przekaz na temat proporcji mego ciała, więc ostatecznie stanęło na zmianie pracy.

Po pewnym czasie znalazłem dobrze płatna prace w innym kraju. Moja lepsza polówka, urodzona domatorka, tylko mi przyklasnęła i tak 2 lata temu wylądowałem w Niemczech. Spotkaliśmy tutaj naprawdę sporo miłych uczynnych i sympatycznych ludzi, ale to jest akurat strona o piekielnych, wiec to o nich będzie.

Zmiana wiązała się z koniecznością znalezienia odpowiedniego lokum. Oglądaliśmy parę mieszkań na wynajem, i byliśmy zainteresowani dwoma oferowanymi przez agencję NapuszoneNazwisko Immobilien.

Na zapytanie o jedno, chyba nam nawet nie odpowiedzieli. Na drugie zaprosili nas na oglądanie, ale w tym samym czasie co jakaś inną rodzinę. Na pytania odnośnie samego podpisywania umowy, odpowiadali, ze najpierw to muszą sprawdzić nasze dochody, czy możemy sobie na to pozwolić.

Słowem, czułem się tak, jakby po spojrzeniu na nas już wiedzieli, że to nie dla nas. Tu jeszcze mały wtręt - kontaktowaliśmy się z nimi jak i z innymi za pomocą strony internetowej, na której należało podać swoje dochody przed prośba o oglądanie. Czynsz to była jakaś czwarta część moich zarobków netto.

Większość innych agencji wierzy w to co piszesz na stronie, a dokumentować musisz ewentualnie przy podpisywaniu umowy. W każdym razie ostatecznie zdecydowaliśmy się na inne mieszkanie, wiec nie drążyłem, choć agentka zapadła mi trochę w pamięć.

Trochę też sobie wtedy tłumaczyłem: słuchaj PodniebnyKartoflu - może ona ma rację... może to ty nie znasz rynku, jesteś głupek i frajer i skrewiłeś przy negocjacjach z pracodawcą, bo tutaj jest tak na bogato, że byle kto ma 6-cyfrowa umowę o pracę, a ty masz przecież jeszcze 6-miesieczny okres próbny, więc wcale nie jesteś takim dobrym lokatorem, jak sobie wyobrażałeś.

Teraz przenosimy się o prawie 2 lata - tym razem uznaliśmy, że dobrze byłoby kupić tym razem coś własnego. I znów jedna z ofert która nas zainteresowała należała do agencji NapuszoneNazwisko Immobilien.

Cena taka, że 40% mógłbym pokryć od razu, a na resztę dostałbym bez problemu kredyt (wartość kredytu byłaby równa mniej więcej 1,5 roku moich zarobków brutto). Prośba o kontakt by obejrzeć - dostaje odpowiedź, ale adresowaną do jakiejś pani o węgiersko brzmiącym nazwisku, w której piszą że do wynajęcia potrzeba stałych dochodów.

No to dzwonię tam i mówię, że chyba się pomylili i że chciałbym obejrzeć dom do kupna a nie wynajmować coś tam z jakąś Węgierką. Pani obiecała mi, że makler oddzwoni.

Faktycznie oddzwonił, ale tylko by zapytać ile zarabiamy. No zdziwił mnie, nie powiem, ale odpowiadam że tyle i tyle (tym razem już ze świadomością, że to jednak jest dość dużo jak na ten region). Dodaję że żona też pracuje (co prawda na czas określony i na poł etatu, ale zawód z tych z zaufania publicznego i prestiżowych, więc zwykle dobrze brzmi, jak chcesz by inni traktowali cię poważnie, a banki na to słowo to nawet dają specjalne oferty).

No to Pan powiedział, że prześle więcej danych mailem i żebym po przeczytaniu się określił czy chcę. No to git, czytamy od razu z żoną i piszemy, że tak, chcemy to obejrzeć. Zero odpowiedzi. Po paru tygodniach oferta znika ze strony.

Jestem pewien że nie chodziło o pieniądze, ani nawet o ekskluzywność firmy (reklamuje się na wózkach sklepowych lokalnego Lidla i na parkingu obok Arbeitsamt-u).

I w związku z tym po odrzuceniu wszystkiego jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że trafiłem na firmę aryjskość mocno, chów wsobny 100% i AfD forever i że nie spodobało im się moje polskie nazwisko.

zagranica

by PodniebnyKartofel
Dodaj nowy komentarz
avatar Crannberry
9 9

Castingi mieszkaniowe brzmią zupełnie jak Monachium, a aryjskość forever i chów wsobny też mocno trącą Bawarią ;) Chociaż w Monachium na casting zaproszonych byłoby jednoczenie 10 innych rodzin…

Odpowiedz
avatar PodniebnyKartofel
3 3

@Crannberry: Kraj Saary, ale rynek nieruchomosci troche wypaczony przez bliskosc do Luksemburga. W kazdym razie tutaj raczej nie spotkalem sie z zapraszaniem wielu na te sama godzine.

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 3

@Crannberry: Chyba nie tylko w Niemczech tak jest ;) Mieszkam w Anglii i tak się trafiło z pracą, że zadomowiliśmy się w regionie mocno brytyjskim i konserwatywnym. Pierwsze poszukiwania mieszkania do wynajęcia były komiczne, bo pomimo niezłych zarobków, umów o pracę i dobrej historii wynajmu, miejscowe agencje nie chciały z nami gadać :P Jaja były jak berety, mój angielski ojczym musiał przyjechać na jedno ze spotkań (jak już udzielono nam audiencji) i w żołnierskich słowach wytłumaczyć im, że nie jesteśmy żadnymi menelami na zasiłkach i on za nas ręczy. No cóż, dosyć hermetyczna społeczność.

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 5

@Bryanka: takie coś pamiętam z pierwszych lat pobytu w Irlandii, kiedy landlord czy agencja widzieli polskie nazwisko i wyrażali wątpliwości, czy będziesz płacić. W Niemczech w niektórych miastach (Monachium, Düsseldorf, bodajże Stuttgart i teraz widzę, że również kraj Saary, co ma sens przez bliskośc Luksemburga) rynek nieruchomości jest dość patologiczny. Popyt znacznie większy od podaży, co generuje ceny z kosmosu i właśnie takie castingi mieszkaniowe, gdzie na oglądanie przychodzi kilkanaście osób i właściciel bądź makler wybiera sobie, kto mu najbardziej pasuje. Poza argumentami finansowymi, sytuacją zawodową (wielu właścicieli nie wynajmuje osobom na własnej działalności)czy rodzinną (najłatwiej ma bezdzietna para - rodzinę z dzieckiem trudniej jest wywalić, singiel może stracić pracę, a samotna matka łączy obydwa ryzyka), można odpaść przez nieodpowiednią narodowość, strój czy nawet z twarzy się właścicielowi nie podobać

Odpowiedz
avatar berlin
0 0

@Crannberry: w Berlinie rynek mieszkaniowy wyglada podobnie.

Odpowiedz
avatar kKKKK
1 1

Ja bym tu winiła raczej niskie stopy procentowe i to, że ludzie przez to masowo w nieruchomości inwestują. To brzmi podobnie do moich przygód z kupowaniem mieszkania w Polsce - szukaliśmy mieszkania do miliona złotych, uważam, że to naprawdę duża suma - a biura sprzedaży deweloperów traktowały nas jak klientów, których z łaski obsługują pomiędzy inwestorami którzy kupują od razu po kilka-kilkanaście mieszkań ( no nie wierzyłabym że ludzie tak kupują gdyby nie to że w biurach sprzedaży mi się zdarzało czekać na spotkanie i mimochodem podsłuchać co ludzie rezerwują). Czasem musieliśmy się po parę tygodni prosić i przypominać żeby nam wysłali ceny konkretnych mieszkań ;)

Odpowiedz
avatar RP73
2 2

Main Taunus Kreis, dokladniej Bad Soden. W drodze do i z pracy naliczam srednio ponad 10 Cayenne czy innych Carrer, a ludzie nawet sporo mniejsi ode mnie trzymaja nos gdzies 2m nad moja glowa. Mieszkania szukalismy prawie 3 miesiace. Przez ten czas pracodawca placil za moj hotel, ale ja juz i tak chcialem rzucic wszystko w diably. Finalnie znalazlem super mieszkanie, nawet wzglednie niedrogie. A sukces moge odtrabic tylko dlatego, ze podczas ogladania tego mieszkania pojawila sie corka wlascicielki, ktora zlapala ze mna dobry kontakt tylko dlatego, ze skomplementowalem jej punkowy wyglad , samemu bedac troche “w temacie”. Reasumujac - sa w DE rejony, gdzie z racji nazwiska czy ogolnie pochodzenia mialbym wieksze szanse zostania Miss Germany anizeli znalezienia mieszkania

Odpowiedz
avatar RP73
0 0

@RP73: a dopisze jeszcze, ze taka tam ciekawa spolecznosc jest, ze aby moc sie oficjalnie zameldowac, zmuszeni bylismy przedstawic akt slubu, oficjalnie poswiadczony na niemiecki...

Odpowiedz
avatar PodniebnyKartofel
0 0

@RP73: Wymog aktu slubu jest chyba wszedzie (chodzi chyba o to by w przypadku klopotow obie strony w zwiazku mialy takie same prawa do mieszkania). Co najwyzej dziwne jest to, ze tlumaczony i poswiadczany. Wydaje mi sie, ze normalnie potrzeba tylko poprosic w Polsce o wydanie aktu skroconego w formacie europejskim i w Niemczech to powinno przejsc.

Odpowiedz
avatar RP73
0 0

@PodniebnyKartofel: to moje trzecie miejsce zamieszkania tutaj, a aktu slubu zazadali po raz pierwszy. Noni rzeczywiscie musial byc po niemiecku i poswiadczony. Ale jako rzeklem - tutejsza spolecznosc to jakas dziwna sekta jest

Odpowiedz
avatar bzik13
1 1

Tak po prawdzie, większość tych prawdziwych aryjczyków ma procent genów rosyjskich. Pamiątka po pobycie sąsiadów ze wschodu w 1945 roku. Jeśli nie po niemiecku, można popełnić do nich maila w cyrylicy. Powinno pomóc.

Odpowiedz
avatar Yucca
0 0

Mieszkam w Niemczech i mam takie oto spostrzeżenia: - mowie świetnie po niemiecku (uczyłam się tego języka od dzieciństwa) i wszyscy biorą mnie z tego powodu za Niemkę, mimo że jestem Polka z dziada pradziada :) Szczególnie bawią mnie sytuacje we wszelkich urzędach i innych instytucjach, gdzie pada prośbą o okazanie dokumentu albo podanie obywatelstwa. Do tego momentu wszystko fajnie, bo biorą mnie za swoja, a potem gdy zobaczą mój polski dowód, to doznają dysonansu poznawczego i atmosfera trochę siada... Jednakże mimo wszystko udaje mi się zazwyczaj więcej załatwić czy uzyskać niż moim polskim znajomym, mówiącym trochę gorzej po niemiecku. Niestety Niemcy bardzo zwracają uwagę na to, jaki masz kraj obywatelstwa. -gorsi od prawdziwych Niemców są jednak tzw. "polscy Niemcy"(„polnische Deutsche” – jak sami Niemcy sarkastycznie ich nazywają). Są to ludzie z Polski (głównie z Opolskiego i Śląska), którzy wyjechali 20,30 lat temu na pochodzenie niemieckie po przodkach. Udają wielkich Niemców, a do tej pory nie nauczyli się nawet dobrze języka, i traktują Polaków (tych bez paszportu niemieckiego) z góry. Moja sąsiadka nie może do tej pory znieść faktu, iż mowie duzo lepiej po niemiecku i mam prace w biurze, a ona sprząta mimo iż „jest prawdziwa Niemka z papierami, a ja tylko zwykła Polka” ;D. Najlepsze jest to, że ci „czyści” Niemcy przychodzą do mnie z prośbą o tłumaczenie dokumentów, napisanie pisma czy załatwienie sprawy w urzędzie ;DDDD

Odpowiedz
Udostępnij