Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w restauracji szybkiej obsługi należącej do jednej zeznanych amerykańskich sieci. Lokal…

Pracuję w restauracji szybkiej obsługi należącej do jednej zeznanych amerykańskich sieci. Lokal mieści się w centrum miasta, dzięki czemu nie narzekamy na brak klientów.
Generalnie są uprzejmi, zamawiają na wynos lub na miejscu spokojnie jedzą.
Zdarzają się jednak piekielni. Oto kilka przykładów.
1. Ponieważ niektóre zestawy podrożały o kilka złotych spotykam się z takimi którzy mają o to pretensje. Przodują w tym głównie wielbicielki ojca Rydzyka, które jak widać na prawie rynku znają się tyle co borsuk na lataniu. Stałem pewnego dnia na kasie przychodzi starsza pani i chce zestaw. W porządku i podaje cenę ( akurat to był jeden z tych co podrożał). Na to ona jak nam nie wstyd naciągać ludzi. Jedyna moja odpowiedź - Do widzenia. Poszła obrażona.
2. Ponieważ w okolicy jest dużo lokali serwujących alkohol, często podpici przychodzili do restauracji i zachowywali się gorzej niż świnie w chlewie.
3. Przyszedł gość, zamówił, zjadł i zasnął. Z managerem chcemy go budzić, ale on nic zero reakcji. Naćpany pewnie. Wezwaliśmy ochronę, przyjechali, ale musieli wezwać posiłki w postaci dwóch goryli żeby wyszedł.
4. Ludzie którzy poganiają pakujących zamówienia, bo im się spieszy. No sory, ale my motorów zainstalowanych nie mamy.
5. Bezdomni lub żule korzystający z ubikacji. Po nich trzeba dezynfekować ubikację.

Ogólnie bardzo lubię swoją pracę, ale niektórzy tak nas traktują jakbyśmy byli ich służącymi a nie pracownikami.
.

Mińsk Mazowiecki

by ~pita678
Dodaj nowy komentarz
avatar Face15372
0 6

Postacią wysokich lotów, to autor tych wypocin nie jest. Przykra trochę sprawa.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 7

"niektórzy tak nas traktują jakbyśmy byli ich służącymi a nie pracownikami." NIEKTÓRZY mają w zwyczaju traktować tak wszystkie osoby pracujące w jakiejkolwiek obsłudze. Nie jesteście wyjątkiem. Mając taką robotę trzeba się na nich PO PROSTU uodpornić. Zaś co do opisanych klientów... 1. Drastyczne podwyżki, zwłaszcza w gastronomii, mnie również ostro wkurzają. Wszyscy ci, którzy stracili na lockdownach, radykalnie wzięli się za wyrównywanie strat, jak również próbują wyrobić nadwyżkę w przewidywaniu kolejnej "fali" i kolejnych obostrzeń. A robią to bez najmniejszego opamiętania i najmniejszych skrupułów, zwłaszcza gdy wiedzą, że klient nie ma wyboru. Przykład: Jakaś tam, byle jaka, ale przy plaży jedyna, kawiarnio-jadłodajnia nad Zalewem. Wybór "dań" - frytki, pizza, hamburger. Ceny. Hamburger z dodatkami, owszem, gruby - 40 zeta. Kawa z ekspresu z mlekiem - 18 zeta. Butelka wody mineralnej 0,5 litra - 6 złotówek. Nie jestem wielbicielką Rydzyka, na prawach rynku też się znam nieco bardziej niż borsuk na lataniu, a jednak krew mnie zalała. 2. 3. Zastanawia mnie, dlaczego nachlanych klientów, zachowujących się gorzej niż świnie w chlewie, grzecznie się obsługuje i toleruje, a człowieka, który nie jest pijany, tylko "zasnął" po posiłku - bezpardonowo bierze się za łeb i wywala na ulicę, bo na pewno zaćpał? Może dlatego, że te "świnie" zamawiają dużo i drogo, a ten "naćpany" wziął tylko frytki, lub hamburgera? Poza tym, skąd pewność, że nie zasłabł? Spytał go ktoś jak się czuje i czy nie potrzebuje pomocy? 4. Tak, tu się zgadzam. Popędzanie pakujących jest, co najmniej, niegrzeczne. Chyba że, akurat, nie ma dużego ruchu, a klient czeka na zamówienie... i czeka... i czeka, a "na kuchni" śmichy-chichy i luzik. 5. No cóż, bezdomny też człowiek i wysrać się gdzieś musi. Jeśli ma wybór - to nie dziwne, że woli kibel niż krzaki. Podetrze się papierem, może i ręce umyje...? Skoro łazienka jest ogólnodostępna, a do lokalu wstęp mają żule - to chyba należy "wliczyć w koszty" dezynfekcję sracza? Zresztą, jestem głęboko przekonana, że po "zwykłym kliencie" też przydałoby się latrynę solidnie zdezynfekować. Przynajmniej od czasu do czasu.

Odpowiedz
avatar singri
3 3

Jeśli to McDonald to cóż... Prędko mnie tam nawet wołami nie zaciągną... Byłam z córką na mieście, zgłodniała, chce HappyMaela. Raz na pół roku mogę się zgodzić, idziemy. HappyMeal - 13,90 - podrożało, ale jeszcze akceptowalnie. Chcę zamówić dla siebie jakąś kanapkę: BigMac - 15,90, McRoyal też coś koło tego. Pojedyncza kanapka, nie zestaw. Ja wszystko rozumiem, ale to już jest przesada. Oczywiście nie jestem na tyle niedorozwinięta by obwiniać obsługę, po prostu przestałam tam chodzić.

Odpowiedz
avatar PotatoQueen
1 1

Pracowałam kiedyś w McDonaldzie. Skomentować chciałabym podpunkt 4. Kiedy teraz przychodzę do któregoś zjeść, to niejednokrotnie widzę, jak pomimo dużego ruchu pracownicy snują się bez celu. U mnie czegoś takiego nie było. Dlatego, choć sama nigdy nic nie mówię, nie dziwię się poganiającym ludziom.

Odpowiedz
Udostępnij