Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak dawno nic nie dodawałam :) Ale mam potrzebę, żeby się wygadać…

Tak dawno nic nie dodawałam :)
Ale mam potrzebę, żeby się wygadać anonimowo...i spojrzeć na sprawę z perspektywy innych ludzi.
Mamy z mężem "dobrych" znajomych, którzy są również chrzestnymi od naszych pociech.
Znamy się wiele lat...i kontakt jak i koleżeństwo zaczyna upadać przez ostatnie wydarzenia.
Były u nas czasy, że mieliśmy naprawdę ciężko w życiu, mieszkanie w jednym ciasnym pokoiku, słabe zarobki i ogólny rozrys - nie było nic wesołego ani dobrego poza naszymi promyczkami.
Z naszymi znajomymi : kobieta "A" i facet "B" znamy się od najmłodszych lat, poznali się dzięki nam.
I jakiś czas temu los zaczął się pomalutku do nas uśmiechać, lepsze zarobki, odłożyliśmy trochę grosza i mamy wymarzone mieszkanie. Nie jest malutkie i wszystko mamy nowe, wszystko sami zrobiliśmy w tym mieszkaniu...a było w stanie fatalnym, kupione do generalnego remontu. Gdy kolega "B" dowiedział się, że mamy własne mieszkanie (nie przechwalamy się tym absultnie nigdzie, generalnie to rzadko udzielamy się w internecie i nie czuliśmy też presji żeby chwalić się każdemu) to stwierdził od razu , że on też już szuka swojego mieszkania i że będzie miał większe niż my i od razu wyremontowane, od razu do wprowadzenia się a za 10lat jak spłaci kredyt to buduje dom na 200m. Ok. I że jego narzeczona absolutnie nic nie będzie musiała tam robić, bo kobieta jest od tego, żeby jej zapewnić wygodę a nie żeby sobie rączki niszczyła od remontu. No trochę słaby tekst, aluzja do nas.
I tak sobie czas mijał, zanim kupił ON swoje mieszkanie to co jakiś czas były imprezy u nas (dzieci u babci) a często też od tak przyjeżdżali na kawę i plotki. Trochę takich przykrych tekstów jeszcze rzucił, ale nie przywiązywałam do tego wagi, bo przecież chrzestni naszych dzieci. Nie wypada się kłócić o głupoty.
W końcu nastał moment, że kupił mieszkanie. Narzeczonej nie wpisał jako właścicielki oczywiście i kredyt jest również tylko na niego. Kłócili się jak pies z kotem, bo jednak też remont musieli jakiś zrobić - chociaż skończyło się to u nich jedynie na malowaniu ścian i skręcaniu mebli przez pół roku...i wszystko generalnie robiła koleżanka "A" (narzeczona jego) , bo on ciągle w pracy...no kredyt i materiały kosztują a dziewczyna bezrobotna od kilku lat.
W końcu remont skończyli,w którym też parę razy im pomogliśmy (sprzątać, skręcać meble) i zrobili pierwszą parapetówkę. Od tamtego czasu są śmiertelnie zarobienia i nie mają dla nas w ogóle czasu (ok 4 miesiące)...i jak kolega "B" dzwonił ostatnio do mojego męża to padł kolejny złośliwy komentarz " bo wiesz my mamy takie luksusowe mieszkanie,nie to co wy i czujemy, że żyjemy. Poza tym jest większe no i ładniejsze... I wiesz, mamy więcej kasy nie to co wy, tacy biedni jesteście..." I cała rozmowa w tym tonie aż mąż się rozłączył,bo nie dało się tego słuchać. A teraz fakty : mamy mieszkanie o kilkanaście metrów większe od ich "apartamentu" , zarobki większe niż oni, wszystko zrobione w naprawdę solidnej półce cenowej ...a u nich? Stare 20letnie kafelki z marketów w łazience, zardzewiała obdarta wanna i nawet maleńkie stare lusterko. Przedpokój w boazeri PRL. Panele dziurawe, kafelki z resztą też. Elektryka jest do wymiany, już raz się coś paliło i dostali wytyczne ze spółdzielni z nakazem zrobienia nowej instalacji, co kompletnie olali. Kuchnia w podobnym tonie co łazienka.
Przepraszam, że tak chłodno wymieniam tutaj te fakty, bo na codzień nie zwracam uwagi kto i w jakich żyje warunkach, bo każdy jest kowalem swojego losu...ale kurde to boli, jak ktoś na każdym kroku wyzywa cię od żebraków, chociaż nim nie jesteś a sam ma mniej niż ty.
Sedno? Chcą żeby mąż został świadkiem na ślubie. I tak, odezwali sie dopiero teraz z zapytaniem kiedy mogą wpaść żeby dać zaproszenie na ślub. I już każdy termin im pasuje...

Przyjaciele...

by ~Poorpeople
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
28 28

Narzeczonej nie wpisał jako właścicielki oczywiście i kredyt jest również tylko na niego.- to z jakiej racji miałby wpisać kogoś innego skoro całe koszty są po jego stronie? Na całą historię mam tylko jedną uwagę- jeśli kogoś nie lubisz, nie odpowiada ci jego zachowanie, to nie utrzymuj z nim kontaktu. Proste.

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
18 18

Znajdźcie sobie innych przyjaciół. Nie żeby z tymi starymi zaraz zrywać kontakty, ale przyda wam się kontakt z normalnymi, optymistycznymi ludźmi. Bo na razie to sama jesteś sobie winna: zapraszasz ich (lub akceptujesz ich wpraszanie się), mimo że jesteś z tego powodu nieszczęśliwa. Więc albo przestań zapraszać, albo przestań się nad sobą użalać i zwracać uwagę na ich przytyki (skoro i tak już zauważyłaś, że są bezpodstane). To drugie będzie dla ciebie łatwiejsze, jeśli wyjdziesz do ludzi.

Odpowiedz
avatar Meliana
20 22

@KlonowyLisc: No i co z tego? Skoro dla nich "bycie chrzestnymi" nie jest na tyle zobowiązujące, by zachowywać się poprawnie, to dlaczego autorka za wszelką cenę ma zagryzać zęby? Żeby prezent na komunię był? No bez przesady... Ja z moim chrzestnym nie utrzymuję kontaktu od lat, mimo że to bardzo bliska rodzina. I nie zauważyłam, żeby wywołało to jakiś straszliwy skandal towarzyski.

Odpowiedz
avatar babubabu89
8 8

@KlonowyLisc: ja swoich chrzestnych widziałem ostatni raz na swojej pierwszej komunii czyli jakieś 25 lat temu i jakoś nikomu się krzywda nie dzieje.

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
1 1

@KlonowyLisc: faktycznie nie sprecyzowałam: z tym "przestań zapraszać" chodziło mi o kawkę i ciasto, obiad czy inne takie luźne spotkania, jakie się robi z grzeczności i dla podtrzymania kontaktu. Jeśli są chrzestnymi, to oficjalnych spotkań typu komunia raczej nie unikną, ale pozostałe okazje można ograniczyć do minimum. Po co sobie nerwy psuć? Na ich ślub też bym poszła, ale trzymała się z daleka. Będzie na pewno mnóstwo innych gości i będą zajęci. Ślub w kościele przetrzymasz, a na początku wesela wspomnieć, że trochę mnie dziś migrena męczy. Będzie dobra podkładka, w razie jakby zaczęli od nowa w tym temacie. Można się wtedy zawinąć z wesela pod pozorem bólu głowy.

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
2 2

@Meliana: U mnie podobnie. Chrzestnym jest brat mojego ojca. Miły człowiek, lekarz. Problem w tym, że zawsze mieszkaliśmy w 2 różnych krajach. Jak byłam mała, miałam okazję się z nim widzieć 2-3 dni w roku na święta, obecnie nie widziałam człowieka od paru lat. "Pomoc rodzicom w wychowaniu dziecka w duchu religii" (czy jakoś tak), LOL!

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@babubabu89: @Meliana: Po przeczytaniu waszych komentarzy zacząłem się zastanawiać, kto jest moimi chrzestnymi. Nie pamiętam:)

Odpowiedz
avatar Balbina
-5 13

Myslę ze branie na chrzesnych znajomych nie jest dobrym pomysłem. (no chyba że nie ma się nikogo z rodziny) Cżęsto takie zdarzenia powodują że zrywamy znajomości i cierpią na tym dzieci. Lata lecą i ludzie się zmieniają. Coś co nam kiedyś pasowało,teraz może drażnić. Kiedyś było nic nieznaczącym incydentem a dziś zastanawiamy się jak dorosły człowiek tak może się zachowywac. Zgadzając na bycie swiadkiem wiążecie się jeszcze bardziej z nimi. Zastanów się czy to wam pasuje i czy chcecie w to brnąć.

Odpowiedz
avatar katem
23 25

Każdy ma takich znajomych na jakich zasługuje. Wyliczanka, co u autorki jest lepsze, jak to ma lepiej zarabia świadczy, że nie odbiega poziomem od swoich „przyjaciół”. To, że to chrzestni jej dzieci, o niczym nie świadczy. Widocznie znajomość się przeżyła i nie należałoby jej kontynuować. No, ale CHRZESTNI. I co z tego?

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 4

@katem: Tu masz rację. Mimo wszystko uważam, że przykra jest sytuacja, gdy z jakimiś ludźmi masz bardzo dobry kontakt póki u Ciebie jest gorzej niż u nich. Normalny człowiek cieszyłby się, że ich znajomi wychodzą z dołka a nie zaczynał jakiegoś "wyścigu zbrojeń" byleby być lepszym.

Odpowiedz
avatar Italiana666
1 1

@katem: Mi sie wydaje, ze autorka chciala zwyczajnie przedstawic sytuacje. Znajomi na sile staraja sie udowodnic, ze sa lepsi co nie ma pokrycia w rzeczywistosci. To nie jest licytacja kto ma lepiej. To jest rzeczowe przestawienie faktow. Sama znam przypadki zrywania kontaktow, poniewaz ktos ma lepsza prace czy bogatego meza.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 2

@Italiana666: Może mnie to trochę kłuje bo spotkałam się też z zachowaniem, że jak komuś sytuacja się poprawia to im to nagle uderzyło do głowy i zaczynają zwracać uwagę na rzeczy jak kafelki z marketu. Może i prawda, że autorka tylko przedstawia fakty, albo po prostu jej już żyłka pękła przez ludzi, którzy usiłują po niej deptać. Mimo wszystko jakoś ta wyliczanka mi nie podeszła, bardzo prawdopodobne, że przez moje osobiste doświadczenia.

Odpowiedz
avatar PsychopathicCountess
0 0

@Imnotarobot: Nie koniecznie. Nie mam takich doświadczeń, a też mnie ta wyliczanka lekko zniesmaczyła...

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
6 8

Facet ma jakieś kompleksy i obwinia cały świat za to, co mu się w życiu nie udało. Można próbować wytłumaczyć, żeby przestał, bo wiecie że jego mieszkanie jest skromniejsze, ale to zrozumiałe, bo miał mniej czasu, i nie ma co porównywać. Zrozumie to zrozumie - a jak nie zrozumie, to może warto poluzować kontakty.

Odpowiedz
avatar gawronek
21 21

Twój znajomy punktuje tobie czemu jest lepszy od was, a ty punktujesz nam czemu jesteś lepsza od niego. No cóż, on przynajmniej robi to otwarcie ;)

Odpowiedz
avatar majkaf
4 4

@gawronek: idealnie powiedziane.

Odpowiedz
avatar zupak
-4 14

To tylko potwierdza, że kobiety mają problem z rozpoznaniem ironii. Gość z przymróżeniem oka was komplementuje. Ale oczywiście trzeba to odebrać dosłownie. Może wytłumaczę: on dobrze wie, że mieszkanie ma mniejsze, zarabia mniej itd. I specjalnie mówi, że "jam pan i w ogóle", żeby z humorem jakoś wybrnąć z sytuacji, kiedy naturalnie dochodzi do porównywania się z waszmościami. Też bym tak mówił, kiedy najbliżsi znajomi mieli by więcej i lepiej ode mnie. Oczywiście, o ile to rzeczywiście byłaby przyjaźń (bo przyjaźń takie rzeczy rozumie).

Odpowiedz
avatar marcelka
8 8

może ja w jakimś innym świecie żyję, ale zrobienie tematu rozmowy z porównywania kto ma lepiej/kto ma gorzej jest co najmniej dziwne, takie licytowanki to może w piaskownicy u 3-latków, typu "a mój tata...", a i to jest słabe. albo Autorka przerysowuje sytuację i słyszy aluzje tam, gdzie ich może nie ma, albo znajomy buc do potęgi - co też możliwe, jak się komuś zaczyna powodzić, to czasem w ludzi wychodzi bucowatość... jedyne co jest wg mnie ok to to, że mieszkanie jest na niego - skoro on pracuje, on spłaca kredyt, to raczej dziwne, że współwłaścicielką miałaby być narzeczona. Nawet w sensie prawnym/podatkowym to byłoby kosztowne

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 2

@marcelka: Niesmak u mnie wywołuje to jak autorka sama zaczyna wyliczać ich niepowodzenia (choć z drugiej strony, gdyby tego nie podała to byśmy pewnie pytali a w czym ona jest lepsza? ale mogła to mniej uszczypliwie opisać). Natomiast jestem w pełni gotowa uwierzyć w taką bucowatość ich znajomych bo sama z takimi ludźmi miałam do czynienia. Kontakt bardzo dobry póki moja sytuacja była znacznie gorsza od ich - jak zaczęła się poprawiać to zaczęły się w moją stronę mniej lub bardziej niegrzeczne uwagi. A ja głupia, czasem nawet przez 5-10 lat, sądziłam, że mój i ich status materialny nie ma znaczenia...

Odpowiedz
avatar Italiana666
0 0

@Imnotarobot: moja dobra kolezanka zerwala ze mna kontakt po tym jak wyszla za maz. Zreszta ze wszystkimi znajomymi zerwala kontakt. W tym przypadku to kolezanka pomyslala, ze ona jest lepsza od innych. Niestety tak bywa. Moze to tez z mojej strony niesmaczne, ale teraz wyrzucam sobie, ze pomagalam jej przy przeprowadzce, podlewalam kwietki w jej mieszkaniu jak byla na urlopie czy kupilam na jej slub ta sukienke, ktora ona chciala.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
0 0

@Italiana666: Ha. Miałam taką koleżankę. W sumie było nas 5 dziewczyn w grupie i trzymałyśmy się dość blisko mimo tego, że pojawiali się chłopacy i później mężowie. Ta jedna znalazła sobie chłopaka i w ciągu paru miesięcy zerwała kontakt w zasadzie ze wszystkimi. I nie żeby jej facet zabraniał, nie. Ten chłopak w sumie całkiem spoko był. Chyba nie zapomnę jak kilka lat później spotkałam jej najlepszą przyjaciółkę, z którą znała się od dziecka. Ta przyjaciółka się nie spytała czy ja wiem co u niej, bo ona się w sumie do niej w ogóle odzywa... Byli ze sobą prawie 10 lat, aż on ją rzucił. Zgadnij kto się odezwał do nas jakiś czas po zerwaniu? Nie wiem na co liczyła, ale nikt nie miał ochoty się z nią spotkać...

Odpowiedz
avatar Italiana666
1 1

@Imnotarobot: ta moja kolezanka juz drugi raz wyszla za maz. Mam przeczucie, ze i w tym przypadku to malzenstwo sie nie uda. Wydaje mi sie, ze w takim przypadku i moja kolezanka odezwie sie do mnie. Najwyrazniej jest pelno takich ludzi na swiecie skoro nasze kolezanki podobnie sie zachowaly.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

Oni: "bo wiesz my mamy takie luksusowe mieszkanie, nie to co wy." Wy: "mamy mieszkanie zrobione w naprawdę solidnej półce cenowej, a u nich stare 20 letnie kafelki z marketów w łazience, zardzewiała obdarta wanna, przedpokój w boazerii z PRL." Podsumowując: jesteście siebie warci. Jesteście dokładnie tacy sami jak oni i idealnie do siebie pasujecie.

Odpowiedz
avatar Italiana666
0 0

@cn77: a jak ty bys zareagowal na taka sytuacje? Nie zdziwil bys sie, ze ktos kometuje twoje mieszkanie w ten sposob i nie szukal bys kontrargumentow?

Odpowiedz
avatar Aniela
-1 5

Ja bym na miejscu narzeczonej uciekała póki mogę od takiego typa. Za kilka lat wyrzuci ją z mieszkanie bo w końcu jest jego i tyle, a dziewczyna bez żadnej pracy i doświadczenia będzie płakać co teraz. Zrobisz oczywiście jak uważasz, ale dawno się przekonałam, że szkoda życia na toksyczne znajomości. Odcinam się bez żalu od takich ludzi, nie lubie tzw" drama queen". Świadkowania bym odmówiła i z głowy. Cieszcie się tym co macie, na co zapracowaliście i olejcie ich. Miałam takich znajomych. Zaczynaliśmy mozna powiedzieć na tym samym poziomie, w pewnym momencie my szybciej kupiliśmy mieszkanie, fajnie je zrobiliśmy pod siebie ale jeszcze dużo trzeba było dokończyć a ze strony kolegi słyszeliśmy ciągle teksty typu: " no my też kupimy mieszkanie niedługo ale na pewno WIĘKSZE prawda kochanie? Te 3 pokoje to zdecydowanie za mało dla nas, no i raczej nie tak jak u was tylko stan deweloperski" i ciągle w ten sam deseń :D Co się widywaliśmy zaczynał swój monolog o kasie, ile zarabia, ile oszczędza, ile wydaje, ile na co wydał. Męczący, smutny człowiek.

Odpowiedz
avatar marcelka
1 3

@Aniela: co do sytuacji narzeczonej - zakładam, że typ nie broni jej iść do pracy, więc to jest jej decyzja, a jak się kiedyś skończy tak jak piszesz - to będą konsekwencje tej decyzji - JEJ decyzji. co do reszty - 100% zgody

Odpowiedz
avatar Aniela
0 0

@marcelka: Jak nie broni i to jest jej decyzja to cóż... będzie kiedyś płakać i tak :)

Odpowiedz
avatar alergianaglupich
0 0

@Aniela chyba że ktoś jej podpowie. Jest taki przepis, że jak są małżeństwem i on zarabia więcej, to ona może sądownie wywalczyć by jego pracodawca, przelewał na jej konto cześć wypłaty, w imię wspólnoty małżeńskiej.

Odpowiedz
avatar Face15372
2 2

Wyczuwam ból dupy, ciekawe jakby wyglądała relacja drugiej strony.

Odpowiedz
avatar Puszczyk
1 1

@Face15372: sądząc po tej wyliczance, to obstawiam, że dokładnie tak samo.

Odpowiedz
avatar Fahren
3 3

Będę prąciem i się czepnę - "Ok. I że jego narzeczona absolutnie nic nie będzie musiała tam robić, bo kobieta jest od tego, żeby jej zapewnić wygodę a nie żeby sobie rączki niszczyła od remontu. No trochę słaby tekst, aluzja do nas". To nie aluzja, to wychowanie na babski podnóżek. "nastał moment, że kupił mieszkanie. Narzeczonej nie wpisał jako właścicielki oczywiście i kredyt jest również tylko na niego" - A z jakiej paki by miał? On zarabia, on spłaca, ona (jak rozumiem) nie wniosła do mieszkania nic. Czemu więc miałby jej za te nic oddać połowę mieszkania? "nie przechwalamy się tym absultnie nigdzie, generalnie to rzadko udzielamy się w internecie " - Jak dobrze, że Piekielni są w wersji papierowej! Wyliczanka pod koniec mówi, że jesteście siebie warci. Podajesz szczegóły, mimo "na codzień nie zwracam uwagi kto i w jakich żyje warunkach". Czyli zwracasz, ale chcesz wyjść na tą grzeczną. I teraz końcówka - Jak myślisz, dlaczego chcą męża na świadka ich ślubu?

Odpowiedz
Udostępnij