Wyszłam na moment z domu, żeby kupić parę przydatnych drobiazgów. W powrotnej drodze dopadła mnie, no cóż, kłopotliwa przypadłość wymagająca nagłego udania się do toalety.
Do domu za daleko, na całe szczęście po drodze jest piekarnia i kawiarnia, gdzie można skorzystać (zresztą i tak miałam zamiar tam wstąpić). Udało się... prawie (oszczędzę tutaj niepotrzebnych szczegółów). W każdym razie, w myśl zasady "zostaw po sobie w takim stanie, w jakim chciałbyś zastać" zabrałam się do sprzątania ubikacji. Trwało to może minutę czy dwie, nagle - bez żadnego pukania, nic - ktoś szarpnął za klamkę, parę sekund później w jakiś sposób sforsował zamknięcie i oto w progu stanęła Ona:
- Korzysta pani z toalety? - zaczęła napastliwym tonem.
- Właśnie sprzątam, żeby po sobie brudnej nie zostawiać - próbuję babie tłumaczyć.
- Kobito, daj spokój, ja się zaraz posikam, no ożeż ty! - i tak w podobny jazgot. Co było robić - ustąpiłam jej. Wyszła totalnie zniesmaczona.
- Sama mnie pani stąd wyrzuciła - przypomniałam. Nic nie odpowiedziała.
Oczywiście, żeby nie było - dokończyłam sprzątania, kiedy wyszła :)
uslugi
Twierdzisz, że kobieta WYŁAMAŁA ZAMKNIECIE W DRZWIACH DO ZAMKNIETEJ TOALETY a ty zaczęłaś jej się tłumaczyć i jeszcze ustąpiłas miejsca??
Odpowiedz@yanka: Większość zamknięć w publicznych toaletach da się otworzyć z zewnątrz przy odrobinie wysiłku (albo posiadając proste narzędzia). Kiedyś zatrzaśniętą toaletę otworzyłam paznokciem (użytym jak śrubokręt). Wcale nie musiała wyłamywać zamknięcia. Chociaż zgadzam się, że potulność autorki zadziwia.
Odpowiedz@Koralik: A jakby baba się rzeczywiście posikała? Miałaby więcej do sprzątania...
OdpowiedzPiekielności za bardzo tu nie widzę.
Odpowiedz