Piesi na chodniku.Temat rzeka.
Mam wyjazd z posesji na ulicę,który jak wiadomo przecina chodnik.
Otwieram bramkę,wyjeżdżam powoli.Luk na prawo,pusto.
Co prawda jest zywopłot ale przycięty,u sasiada trochę większy.
Luk na lewo,idzie starsza pani więc hamuję.
Kątem oka widzę po prawej matkę z wózkiem prawie wbijajaca się w karoserię.Noż kurka.
Jej miny i wzruszanie ramion świadczą o mojej głupocie.
Podjeżdżam do przodu,obydwie przechodzą.
Wyjeżdżam,wychodzę żeby zamknąć bramkę.
Widzę z daleka dwie nastepne matki z wózkami.
Zdążę wyjechać na ulicę.
No nie.Albo przyspieszyły albo ja byłam za wolna bo centralnie
wlazły mi za samochód na jezdnię.
Czy naprawdę tak trudno poczekać tę minutę?
Tylko po trupach udowadniać swoje prawa.
ulica
Czy tak trudno poczekać tę minutę? Czy lepiej próbować przejechać pieszego na chodniku?
OdpowiedzZ drogi śledzie, bo jaśnie pani jedzie.
OdpowiedzPoczekaj, żebym dobrze zrozumiał... Narzekasz na to, że piesi na chodniku nie chcą ustąpić pierwszeństwa samochodowi...? Dobrze to zrozumiałem?
Odpowiedz@ampH: Tak. Kobieta narzeka, że łaskawie musiała pieszych na chodniku puścić.
OdpowiedzA tak w ogóle, to co to takiego "luk na prawo"? Chodziło Ci o łuk (zakręt)? Czy o luk (bagażowy)?
Odpowiedz@cn77: chodzi o angielski look czyli spojrzenie
Odpowiedz@Kumbak Dziękuję za uświadomienie mnie. Mieszkam w Anglii od 10 lat ale do głowy by mi nie przyszło, żeby zaśmiecać polszczyznę pseudoangielskimi wstawkami. Już pomijam fakt, że autorka nie napisała "look", tylko "luk"...
Odpowiedzcn77, to jest już właściwie zapożyczenie (coś jak "fajnie") tylko dużo mniej popularne https://sjp.pl/luka%C4%87 Tutaj "luk" to byłaby skrócona forma od "luknięcie", spojrzenie.
OdpowiedzMoże powtórny egzamin by Ci się przydał? Jakbym była w sytuacji pieszego w tej historii, to jakbyś dotknęła mnie chociaż końcówką zderzaka, to od razu wezwałabym policję.
OdpowiedzKolesiowi z takim podejściem kiedyś dosłownie rzuciłam się na bagażnik napierdzielając pięściami bo nie reagował na krzyk matki, której dziecko w wózku przestawiał dupą auta. Na chodniku oczywiście.
OdpowiedzJak się czepiam pieszych na ulicy, tak teraz czepię się ciebie. Pan PoRD mówi, że wyjeżdżając z posesji, masz ustąpić wszystkim - tym bardziej pieszym na chodniku. Pan PoRD mówi też, że jak wyjeżdżasz, a nie widzisz, czy pieszy idzie chodnikiem, to masz sobie zapewnić pomoc przy wyjeździe. No i przede wszystkim - logika. Zanim ruszysz, to się masz upewnić, że w ogóle możesz. W tym przypadku - nie mogłaś
Odpowiedz@Fahren: Ja zrozumiałam że ustąpiła pierwszym pieszym,podjechała do przodu żeby mogły przejść a w drugim przypadku stała już na chodniku,zamknęła bramkę i już wyjeżdżała. Tylko panie nie poczekały żeby wyjechała na ulicę. To miała znów otworzyc bramkę i wjechać?
Odpowiedz@Balbina: Poczekać, aż przejdą. I w sumie cieszyć się, że nie przeszły po dachu
Odpowiedz@Fahren: Tu juz pojechałeś.A może tak z innej strony spojrzeć na te panie z wózkami? Pierwszy jedzie wózek z dzieckiem a pózniej ona I z tego co czytam to auto stało i nie pojechało a one weszły na jezdnię Czyli jezeli by w tym momencie jechaly inne auta to tez by nie czekały tylko udałyby się na jezdnię?Bo jakiś samochód śmiał wyjechać z posesji i stanąć na krótkim odcinku. A to cieszyć się że nie przeszły po aucie to takie wygimnastykowane są że i z wózkiem dałyby radę?
Odpowiedz@Balbina: Jak tak się rozdrabniamy, to pierwszy idzie but, potem stopa, łydka, kolano... i tak dalej. Nie ma to najmniejszego sensu. Dalej - miały do wyboru czekać, aż wyjedzie (a autorka pisze, że nie zdążyła), albo w 10 sekund teleportować się na drugą stronę auta. Analogiczna sytuacja - wyjeżdżasz z miejsca parkingowego pod marketem. Czekasz, aż piesi sprzed maski ci przejdą, czy wymagasz, żeby cię puścili?
Odpowiedz@Fahren: Mam na mysli to że matki pchają przed sobą wózki i tak naprawdę na pierwszy ogień idzie dziecko a nie one. Więc pewnie nie zrozumiałes bo sie rozdrobniłes z bucikami. I rozdrabniasz się przenosząc historię w zupełnie inne miejsce.Parking a opisywane przez autorkę miejsce to dwie rózne sytuacje.
Odpowiedz@Balbina: Jakby to ująć... kobita z wózkiem to jak zespół pojazdów. Można krzyczeć, że przyczepa z przodu auta jest bezpieczniejsza, bo w razie czego oberwie towar, nie ludzie, ale jednak jest, jak jest. Matka pchając wózek kontroluje, co się z dzieckiem dzieje, kierowca, ciągnąc przyczepę ma lepszą widoczność z przodu. Te z historii najwyraźniej uznały, że bezpiecznie z wózkiem obejdą auto autorki. I skoro im się udało - miały rację
OdpowiedzCo byś nie zrobiła to i tak źle według komentujących.
Odpowiedz@krzychum4 Według Prawa o Ruchu Drogowym, nie tylko według komentujących.
OdpowiedzPiesi na chodniku temat rzeka? Pierwsze słyszę :D jeszcze nie widziałam tu historii o tym jak piekielne jest to, że pieszy idzie po chodniku, ale cóż muszą być i tacy ludzie :D
Odpowiedz@digi51: Pekap przecie pisał swego czasu, że pociągi na przejazdach przeszkadzają :P
Odpowiedz@digi51: A to ty nie wiesz, że - od dłuższego już czasu - pieszy na chodniku to jest persona non grata? Przecież po chodniku ma prawo poruszać się każdy możliwy pojazd, a pieszy tylko wtedy, jak mu łaskawie pozwolą... Ale bywają takie bezczele, które na pozwoleństwo nie czekają, tylko pchają się na chodnik bez opamiętania żadnego. No to i temat-rzeka się z tego zrobił.
OdpowiedzLudzie, albo nie rozumiecie tej historii albo chcecie sie przypieprzac dla sportu. W obu przypadkach jak spogladala to nie bylo nikogo. Przypadek 1, matka mogla wyjsc z domu obok, zza rogu, skadkolwiek, jak patrzyla to jej tam nie bylo. Przypadek 2 jak wyjezdzala to babek tez nie bylo, wysiadla, juz szly, to co? Miala wjezdzac spowrotem? To, ze pieszy ma tu akurat pierwszenstwo nie oznacza, ze na sile musi sie pchac pod kola. Niestety, wspolzycie spoleczne w Polsce jest na nagannym poziomie. Wszyscy maja racje i o wszystko sie przekrzykuja bo moja racja wieksza od Twojej. Smutne.
Odpowiedz@Nasher Może gdyby ta historia była napisana poprawnym językiem, to byśmy ją lepiej zrozumieli.
Odpowiedz@Nasher: Ano,wszyscy tacy prawilni. Czytanie po łepkach sie kłania,prawda?
Odpowiedz@Nasher: Prawda jest taka, że zarówno piesi jak i kierowca mogli po prostu poczekać. Nie w tym rzecz, że miała wjechać z powrotem na posesję, bo ktoś tam pojawił się na horyzoncie. Natomiast to, że piesi jednak postanowili przejść (ej no sorry, ale osobiście jako kierowca po prostu bym poczekała, aż pieszy przejdzie, jako pieszy pewnie wolałabym poczekać, aż auto odjedzie). De facto pachnie to nieporozumieniem drogowym, a nie żadną piekielnością. Ale prawda jest taka, że historia jest tak napisana, że 1. nie do końca rozumiem, co w niej chodzi b. wygląda jakby autorka była obrażona na cały świat, że ktoś śmie poruszać się po tej samej drodze, co ona.
Odpowiedz@digi51: Raczej to, że "ludzie nie widzo, że ja jade, nawet, jak ich nie widze"
Odpowiedz@cn77 nikt nie zwrocil uwagi, ze historia jest slabo napisana i trzeba sie domyslac co autor mial na mysli. Ja problemu ze zrozumieniem nie mialem i jakos potrafie wejsc w buty autorki. Sytuacja tak naprawde powoduje zdenerwowanie u obu stron. Aczkolwiek ja jakbym pchal wozek to bym wolal chwile poczekac. No ale mozliwe, ze to przez to, ze nie mieszkam w PL i u mnie to normalne, ze ludzie siebie puszczaja, klakson to rzadkosc a uprzejmosc jest na porzadku dziennym.
Odpowiedz@Nasher: Ooo, skoro Ty nie masz problemu ze zrozumieniem to może odpiszesz na mój komentarz poniżej? O co chodzi z włażeniem za samochód na jezdnię?
OdpowiedzAbstrahując od tego, kto ma rację, chyba musisz mi to narysować. Jak to włazy za samochód na jezdnię? Ty już się włączyłaś do ruchu, a one zlazły z chodnika, żeby trochę potuptać jezdnią (równoległą do chodnika) za Twoim samochodem?
OdpowiedzKoparkaApokalipsy, ja to rozumiem tak. Samochód wyjechał z posesji, stał w poprzek chodnika, autorka w tym czasie zamykała bramę. Te osoby nie mogły przejść chodnikiem, bo widocznie między bramą a samochodem nie było dość miejsca na wózek, więc weszły na ulicę. Z punktu widzenia autorki były za samochodem - czyli po przeciwnej jego stronie względem jej położenia. Wydaje mi się, że autorce chodzi z tymi trupami o to, że te babki wolały narazić dzieci na niebezpieczeństwo, wchodząc na ulicę i udowadniając, że one mogą iść i mają pierwszeństwo, zamiast poczekać chwilę, aż autorka zamknie bramę, odjedzie i będą mogły bezpiecznie przejechać tymi wózkami po chodniku. W tym wypadku radzenie jej, że mogła ona poczekać jest bez sensu - wtedy blokowałaby chodnik dłużej, bo już się na nim znajdowała.
Odpowiedz