Historia ze środków transportu publicznego.
Gwoli wyjaśnienia: nienawidzę stania w autobusie, bo mam zaburzenie równowagi i ustanie dla mnie to jest męka. A jestem młoda - mam obecnie 18 lat - więc nikt normalny mi nie będzie ustępował miejsca.
Pewnego dnia wsiadłam do autubusu drzwiami tuż przy kierowcy, bo musiałam podbiec. Usiadłam więc tam gdzie siedzą wszystkie babcie, z tą różnicą, że tyłem do kierunku jazdy, bo większość babć musi, ale to musi jechać przodem do kierunku. W pewnym momencie do busa wsiadła babcia i stanęła obok mnie. Ja się oczywiście nie ruszam. I wtedy babcia siedząca naprzeciwko mnie:
- Taka młoda, a się rozsiadła! Babcia obok stoi, a to się rozsiadło!
Wstałam dla świętego spokoju, bo baba była głośna. W dodatku do mojego przystanku było jeszcze daleko. Uczepiłam się więc rączki i jakoś stoję. Po drugiej stronie przejścia jakaś babcia przygląda mi się uważnie i widząc, że ciężko mi jest stać, mówi do mnie:
- Chodź tu, usiadź koło mnie.
ja:
-Ale tamtej pani to przeszkadza.
- Chodź, przecież widzę, że ledwo stoisz. A nią się nie przejmuj.
Usiadłam.
Babcia spod okna:
- Taka młoda, rozsiadła się znowu!!! Nogi masz młode, stój!!!
Cóż, odwróciłam głowę i siedziałam dalej.
:)
Transport publiczny
To teraz nawet na wolnym miejscu usiasc nie mozna?!:| Niedlugo chyba trzeba bedzie biec za tym autobusem..
Odpowiedzpytanie, skąd wszyscy otaczający Cię ludzie mają wiedzieć, że masz problem z równowagą?
OdpowiedzWiem, że nikt nie wie. Temu od tamtej sytuacji nigdy już nie wsiadam pierwszymi drzwiami, tylko ostatnimi. A jeśli muszę tymi feralnymi, to idę na koniec. :)
OdpowiedzA niby czemu mają wiedzieć? Dziewczyna zapłaciła za bilet, ma prawo usiąść bez tłumaczenia się. Ustępowanie miejsca to nie jest obowiązek.
OdpowiedzSkoro jedna z pań potrafiła zauważyć, że dziewczyna ledwo trzyma się na nogach to chyba widać.
OdpowiedzA myślałam, że tylko ja mam zaburzenie równowagi... Miło mi, że nie jestem sama. Jako, że znam te wszystkie spojrzenia pełne wyrzutu, łączę się bólem z Tobą.
OdpowiedzNiefajnie, kiedyś brałem gentamycynę i zaburzenie równowagi to nie zbyt ciekawa sprawa, a ze słuchem wszystko w porządku masz ? Szpilki pewnie odpadają ;-)
OdpowiedzNo, ze słuchem też nie jest dobrze. A szpilki to nałożę najwyżej jak będę chciała się zabić. :P
OdpowiedzHeh, no widzisz, najgorsza jest ignorancja ludzi wobec takich przypadków, dlatego bycie piekielnym w niektórych sytuacjach jest konieczne i to polecam Tobie :). Ja z tego, że brałem tą gentamycyne straciłem trochę słuchu i to spowodowało, że musiałem nabrać tej piekielnej pewności siebie i stawić czoło wielu ciężkim sytuacjom :P inaczej z niektórymi, zdrowymi ludziskami żyć się nie da - od czasu do czasu co poniektórym trzeba udzielić korepetycji z pokory.
Odpowiedznajlepszy tekst, który gasi takie babcie "chce pani zniżkę w zakładzie pogrzebowym? bo widzę, że pani się sypie :)"
OdpowiedzTeż tak miałam ostatnio. No, może nie aż tak. Wracałam ze szpitala z moją mamą i jak tylko zrobiły się 2 wolne miejsca (tuż za mną) po prostu na nie opadłam nie czekając nawet az wysiądą te osoby, które tam do tej pory siedziały. Zajęłam msc mojej mamie i widząc zawistne spojrzenia tych wszystkich kobiet, które na nie polowały powiedziałam nie najciszej do mamy cos w stylu: Jak jestem zdrowa, to zawsze ustępuję miejsca starszym. Teraz nie mam na to siły. I spokojnie siedziałyśmy aż do konca trasy. O dziwo- żadnej autobusowej awantury z tego nie było ;) Prawda jest taka,że płacę za bilet i jeżeli jest taka konieczność- korzystam z miejsc siedzących.
OdpowiedzA mnie dziwi, że większość osób woli albo ustąpić "na siłę" albo udawać słup soli, zamiast na takie zaczepki po prostu grzecznie odpowiedzieć "Przepraszam, jestem chory/a, nie mogę stać" i koniec dyskusji. Jak babcia zaczyna dyskutować to tylko grzecznie i spokojnie wytłumaczyć, że to Twoja prywatna sprawa na co chorujesz i pełna ignorancja. Często wracam autobusem osłabiony po oddawaniu krwi i nie mam skrupułów na "babulinki" - zawsze w okolicy jest ktoś inny, zapewne zdrowy, kto może je poratować.
OdpowiedzTeż zauważyłem, że ludzie coraz częściej starają się "dać coś do zrozumienia" zamiast coś po prostu powiedzieć. Taki wstyd powiedzieć, "jestem chora" albo "źle się czuję i muszę siedzieć"? To lepiej potem ledwo stać i czekać na zaproszenie od innej babci? Wtedy wcale nie rzucasz się w oczy...
Odpowiedz