Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Albert Einstein powiedział: "Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych…

Albert Einstein powiedział: "Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.". Te słowa przypominają mi się rok rocznie latem, jak widzę na portalach internetowych nagłówki w stylu: "Jak zobaczył ceny gofrów w Juracie, to zdefekował na miejscu!", "Taki rachunek dostali za obiad w nadmorskim kurorcie. Te ceny wy***bią Was z butów!".

Co roku narzekanie jaka to drożyzna jest nad polskim morzem, i co roku tłumy. Wynajmuje się każda, nawet najbardziej obskurna kwatera. Każda smażalnia ryb, nawet taka o wątpliwej reputacji, w porze obiadowej ma zajęte wszystkie stoliki. I skąd to zdziwienie, że ceny są takie, a nie inne? Cenę kształtuje rynek. Skoro jest kolejka chętnych do gofrów po 16 złotych, to czemu ktoś miałby je sprzedawać po 12? Gdyby nie było chętnych, to sukcesywnie musieli by zmniejszać ceny, aż doszły by one do optymalnego pułapu. No ale po co to robić, skoro "polaczki" i tak przyjadą, zapłacą, zjedzą (i to każde gunwo). I co to kogoś obchodzi, że potem będą płakać w oba rękawy?

Dla mnie sprawa jest prosta - nie stać Cię, albo uważasz, że cena jest nieadekwatna do tego, co otrzymujesz? To po co się tam pchasz? Żeby potem płakać nad swoją głupotą? Czy może żeby wrzucić fotki na fb i insta, i pochwalić się przed znajomymi, że nie jesteś gorszy, bo też byłeś w Trójmieście na wczasach?

by ~zirytowany
Dodaj nowy komentarz
avatar Fahren
14 14

Tu problem jest dwojaki A) - "Bo w cenniku jest za rybę w cieście, a tej ryby tam było ledwo co, oszukujo" B) - Doliczanie na paragonie rzeczy, które powinny być w cenie (np +3,99 za talerzyk, +2,99 za widelec, +10,99 za miejsce siedzące) i niepoinformowanie o tym klienta - do czasu wydruku rachunku

Odpowiedz
avatar Grav
11 11

@Fahren: Zatrzymujesz menu, które podał kelner, po zjedzeniu - jeśli rachunek się nie zgadza z menu - odmawiasz zapłacenia za rzeczy, które nie były wycenione przy zamówieniu i w przypadku dalszych prób naciągania, po prostu wzywasz policję. Co do jakości potrawy - jeśli budzi wątpliwości, należy je zgłosić ZANIM się zje ;)

Odpowiedz
avatar didja
11 11

@Grav: Znam taką osobę, co mówi tak: - Ale to niedobre! (bierze kęs), jakie przypalone (nieprawda, ale bierze drugi kęs), o, tutaj jest to i śmo, my tak nie jemy (kolejny kęs)... W efekcie marudzi kwardrans i miesza z błotem potrawę i mnie, tę potrawę przygotowującą, ale wpierdziela całą porcję, a jeśli to na zbiorowym półmisku, to większość półmiska ;).

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@didja: to po co gdziekolwiek ja zapraszasz?

Odpowiedz
avatar didja
1 1

@bazienka: Bo to jest moja matka i czasami nie da się jej uniknąć, np. na świątecznych spotkaniach :D.

Odpowiedz
avatar dayana
10 10

Po prostu niektórzy muszą. Przecież nikt nie broni na plażę wziąć jakiegoś suchego prowiantu a ciepły posiłek zjeść dalej od plaży. Ja to w ogóle nie rozumiem po co się tam pchać - piach gorący, woda brudna, ludzi od cholery, głośno i co to za atrakcja leżenie plackiem? To można zrobić wszędzie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 6

Jestem jednym z tych, co nie jeżdżą nad Bałtyk. Chyba najbardziej zniechęcają mnie smażalnie ryb. Jest tyle sposobów na przyrządzenie naprawdę smacznej ryby, ale nad Bałtykiem króluje ryba smażona na oleju i pewnie w panierce z mąki. Na południu jadłem pieczone ryby i są super. Jeszcze mi ślinka cieknie. A cena chyba podobna (ok €15 za całą rybę) i naprawdę się najadłem. Także z tego powodu i paru innych Bałtyk omijam z daleka i jadę na południe.

Odpowiedz
avatar arokub
2 2

@pasjonatpl: trzeba szukać odpowiednich miejsc, np Przystań w Sopocie: przystawki, zupy, ryby smażone, ryby pieczone. Jest w czym wybierać.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@arokub Pewnie można takie znaleźć, ale to tylko jedna z przyczyn. Inna jest taka, że lubię góry, skały, a na południu Europy można znaleźć sporo skalistego wybrzeża. No i nie lubię tłumów. Na południe nie jeżdżę w środku lata, bo jest za gorąco, a poza sezonem aż takich tłumów nie ma. Nad Bałtykiem dobra pogoda może być prawie że tylko w sezonie, a tłumy są straszne. Poza tym tam bardziej podoba mi się klimat, atmosfera. Oczywiście poza kurortami.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
1 11

A skąd przekonanie, że tanie cliclbaity odzwierciedlają prawdziwe ludzkie problemy? Jak przeczytasz o celebrytce, co nie chciała jechać do Pizy bo nie było oferty bez glutenu to tez walniesz historię o tym jakie turystki są głupie i jak to ludzie nie umieją czytać opisów w przewodniku?

Odpowiedz
avatar TomX
4 6

Tu są dwa aspekty tego prolemu. Po pierwsze, tak jak napisałeś, dopóki są chętni, to sprzedawca byłby głupcem obniżając ceny. Skoro Wszyscy dookoła wiedzą, że nad bałtykiem jest niebywała drożyzna, a jakość jedzeia pozostawia wiele do życzenia, a mimo to stoją w kolejce i zamawiają, to znaczy że podaż nie nadąża za popytem. Wolny rynek. Po drugie jednak, obiektywnie patrząc, ceny nad Polskim morzem naprawdę są zupełnie irracjonalne. W większości przypadków zamawiając rybę, dostaje się jakiś podły, rozmrażany filecik z niewiadomo czego (bo na pewno nie z bałtyckiego dorsza), oblepiony grubo ciastem nasączonym jak gąbka najpodlejszą, przesmażoną fryturą. O świeżości surówek nie wspomnę. Ja, jak już raz na parę lat skuszę się na wyjazd nad Bałtyk, świadomie rezygnuję z jedzenia ryb. Paradoksalnie, dużo lepszej jakości i dużo tańsze dania rybne mogę sobie zjeść na rynku w Krakowie.

Odpowiedz
avatar TakaTamSobie
8 8

W takich miejscowościach najlepiej jest zawsze zapytać stałych mieszkańców o polecenie dobrego jedzenia. Ostatnio w Międzyzdrojach tak przepyszne placki ziemniaczane z sosem kurkowym i pierogi mięsne dorwałam, że aż mnie z klapek wywaliło, takie dobre i solidne porcje (kuchnia virgo na placu neptuna). A wuja z ciotką w tym czasie wybrał smażalnię przy molo, bo wakacje, to "rypka świeża prosto z kutra" musi być zjedzona.. Zapłacił 4x tyle co ja z mamą i tylko narzekał do końca dnia, że mało i mułem waliło :D Tacy ludzie sami się proszą o to, co im rok w rok serwują takie miejsca.

Odpowiedz
avatar Azja
3 5

"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów?" A myślałem że to się nazywa trening ;)

Odpowiedz
avatar kt13
0 2

Bo ma się często 20 dni urlopu i jak się już gdzieś pojedzie z rodziną i z dziećmi to nie po to by się pakować i wracać "bo drogo" tylko jednak się człowiek trochę wkurza, ale zostaje i korzysta, najwyżej po powrocie nastuka się nadgodzin? Na inne wakacje najczęściej ludzi nie stać

Odpowiedz
avatar TheDoctor
0 2

Pewno trochę moja chora wyobraźnia, ale... nie byłbym zdziwiony, gdyby ci prywaciarze lokalni sobie nie ustalali między sobą "minimalnej stawki" poniżej której żodyn nie zejdzie. No bo ma to sens - masz gwarancję (no, jak każdy inny z tej gawiedzi...), że cena będzie najniżej minimalna ustalona. W efekcie tego nikomu się nie opłaca schodzić z ceną nawet, gdyby popyt był minimalny - bo jak jeden zjedzie, to zacznie się wojna cenowa... A tak? Gwarantowany przychód, bo gdzie nie pójdziesz - ceny takie same, więc możesz równie dobrze zjeść i tu. Podkreślam: moja wyobraźnia. Ale na logikę - ma to sens? Bo dla mnie ma. A miasta sezonowe właśnie z tych sezonów żyją, więc motywacji do tego typu układów jest, moim zdaniem, aż nadto. Taki może dwumiesięczny sezon musi przecież zapewnić funkcjonowanie na pozostałe 10 miesięcy. Samo się nie urodzi.

Odpowiedz
Udostępnij