Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie wiem jak tu zacząć swoją pierwszą historie aby nie było grochu…

Nie wiem jak tu zacząć swoją pierwszą historie aby nie było grochu z kapustą.
Jak każdy w bloku mam sąsiada. Mieszka z żoną i 2 dzieci. Jeździ ciekawym, aczkolwiek nastoletnim, autem. Czasami wymienialiśmy się różnymi opiniami pod blokiem. Auta zazwyczaj używał codziennie, tak teraz w większości stoi. Nie wytrzymałem i zagadałem go o powód przestoju auta.

I żeśmy się rozgadali.

Ponoć kiedyś po studiach dorabiał wraz żoną na pojedynczych zleceniach(po ekonomii oboje - wypełnianie PITów, korki), oraz korzystali z zasiłków rodzinnych czy obiadów w szkole dla dzieci. Gdy sąsiadka podłapała pracę w księgowości jednego niedużego biznesu na 1/2 etatu, a sąsiad dostał pracę na etat w jednej z firm i z czasem jego pensja urosła do miarę przyzwoitej, to utracili prawo do zasiłków rodzinnych.

Spróbuje zacytować: "Dostałem 2 stówy na rękę więcej, zabrali dofinansowanie na wyżywienie w szkole. Kolejna podwyżka o trzy stówy - minus trzy stówy od rodzinnego. Dobiłem do 2,6K na rękę, a żona do półtorej na rękę z rentą, bo żona to na rencie od urodzenia jest, no i zabrali wszystkie zasiłki. Za mieszkanie czynsz i odstępne + rachunki zapłać. Korki muszą być, bo chcemy by małe miały jakich sensowny fach. Furę utrzymywać muszę - do roboty dojechać muszę, dziewczyny na korki i treningi zawieźć trzeba, dziadków odwiedzić też trzeba. Kombinowałem podmiejskimi - wychodzi drożej jak gaz do auta. Chciałem podwyżkę, szef zaproponował aneks do umowy na czas pandemii: w zamian na cały etat dostaje 1/2 etatu z wypłatą o połowę mniejszą i drugą umowę o dzieło na resztę wypłaty, tylko bym nigdzie jej nie pokazywał, a sobie na dojazdach zaoszczędze. Robotę ogarniam z domu, do biura jadę, jak muszę ogarnąć papierologie. Szef zadowolony, kupił laptopa, drugi monitor i ma moje stanowisko pracy z głowy, a robię to samo za te same pieniądze. Na drugi etat iść nie mam ani siły, ani ochoty. Powiem ci sąsiad, ja nawet nie chciałem dużo. Nie chcę schodzić po schodach i zastanawiać się czy fura odpali i za co ja ją naprawię. Przynajmniej się na zasiłki załapaliśmy, to może tego rzęcha naprawie, bo coś altek szwankuje ostatnio i aku już 6ty rok zipie, to by się przydało wymienić."

by ~XaX
Dodaj nowy komentarz
avatar Fahren
2 2

Ale że osocho? "Panie sąsiad, zacząłem zarabiać i socjal nie chce mnie utrzymywać"?

Odpowiedz
avatar Shido
1 1

@Fahren: ja bardziej z tej historii zrozumiałem: "Kiedy ledwo zarabiałem to miałem więcej niż mam teraz zarabiając jak porządny obywatel"

Odpowiedz
avatar dayana
3 3

Czyli oni są po studiach, a nie dają sobie rady ze szkolną wiedzą, żeby zamiast wysyłać dzieci na korki to im coś potłumaczyć? A w szkole nie ma zajęć wyrównawczych przypadkiem? Wiele osób nie jest w stanie wysłać swoich dzieci na jakieś fajne zajęcia, bo ich po prostu nie stać. Sama chętnie wykupiłabym u kogoś prywatne treningi, ale mnie na to nie stać, więc ruszam się we własnym zakresie, korzystałam długo z wirtualnego trenera na nintedo wii. Co do pracy to jak ja po studiach, po których "mogę tylko uczyć w szkole" dostałabym od ręki pracę w różnych korporacjach (bo tyle, że wymagają wyższego) to wątpię, żeby po takiej ekonomii znalezienie pracy było jakimś wielkim wyzwaniem. Wiem, że różnie bywa, ale nic nie stoi na przeszkodzie poobserwować co się opłaca, doszkolić się i potem dostać awans lub pójść gdzieś indziej.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@dayana: no ale jak ktoś zamiast się uczyć to dzieci robi, to jak ma coś umieć? Z historii wynika, że państwo tuż po skończeniu studiów mieli dzieci w wieku szkolnym, w dodatku dwójkę. Czyli młodsze musiało mieć co najmniej 7 lat, starsze co najmniej 9. O ile nie więcej, bo przerabiany w szkole materiał wymagał korków. To ile musieli mieć lat, kiedy je sobie zmajstrowali? 13-15? Nic dziwnego, że na naukę nie starczyło czasu

Odpowiedz
avatar Grav
0 0

I właśnie dlatego socjal w postaci pieniędzy dawanych do ręki to bezsensowna demoralizacja obywatela i zniechęcanie do pracy. Tylko ulgi podatkowe. Skutek uzyskamy ten sam - pomoc dla najsłabiej zarabiających; koszt jest znikomy - ulga jest taka sama dla wszystkich, ale korzystają na niej najwięcej mało zarabiający; ludzie, którym nie chce się pracować nadal są zmuszani do podjęcia pracy, bo to jedyne źródło pieniędzy w portfelu. Akurat sąsiad widać, że pracować chce - i chwali mu się to - ale ile jest osób, które macha ręką, bo po co mają zasuwać 8h, skoro po odliczeniu utraconego socjalu mają z tego jakieś śmieszne 5 czy 6 stów?

Odpowiedz
Udostępnij