Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie wiem sama, czy to ja jestem Piekielną Nauczycielką czy Pani Dyrektor…

Nie wiem sama, czy to ja jestem Piekielną Nauczycielką czy Pani Dyrektor jest oderwana od rzeczywistości.

Uwaga, będzie długo.

Sytuacja sprzed 2 tygodni- zaczęliśmy ćwiczyć przedstawienie z okazji Dnia Matki. Jeden chłopiec pomylił swoją kwestię, więc koledzy zaczęli go wyśmiewać- rzucił się, więc z pięściami na jednego z nich. Cóż, próbowałam ich rozdzielić, a w międzyczasie dwójka pozostałych dzieci też zaczęła się bić.

Ktoś zaczął płakać, ktoś krzyczeć, zaraz było: "Paaaniii, Tomek mnie szarpie za włosy!", "Marlenka mnie opluła!". Prosiłam kilka razy, żeby się uspokoili. Przyznaję, że puściły mi nerwy i w końcu krzyknęłam z całych sił: CISZA! KOLEJNA OSOBA, KTÓREJ ZWRÓCĘ UWAGĘ LĄDUJE W SALI OBOK! (od razu dodam, że wypraszanie dzieciaków, aby "ochłonęły" do innej grupy jest normalne, wszystkie nauczycielki tak robią).

Po 5 minutach zostaję wezwana na dywanik do Pani Dyrektor, gdzie dostałam reprymendę, że krzyczę na dzieci- a co jakby oni się poskarżyli rodzicom, że na nich krzyczę? A co jakby któryś rodzic przyszedł już odebrać dziecko, a okna są pootwierane i by to usłyszał? Ona nie chce wysłuchiwać skarg na mnie! A poza tym nie można od takich maluchów (6, 7-latki, które zaraz pójdą do szkoły) wymagać ciszy albo spokoju (bo słyszała też jakiś czas temu, jak krzyknęłam SPOKÓJ) oni maja naturalną potrzebę ruchu. Zaproponowała, abym ustaliła z nimi jakiś sygnał np. rysunek, który będzie komunikował STOP! TERAZ SŁUCHAMY PANI. Opcjonalnie mogę używać gwizdka lub dzwoneczka.

Ok, ustaliliśmy z dzieciakami, że sygnałem będzie po prostu znak STOP namalowany na kartonie, kiedyś przy okazji lekcji o ruchu drogowym. To znaczy w sumie, ja zadecydowałam, a oni się zgodzili. Ich propozycje to była m.in. babcia Granny (demon z gry komputerowej, jakby ktoś nie wiedział) albo Laleczka Chucky (bo jest straszna, to się uspokoimy, zawsze może Pani powiedzieć, że jak nie będziemy grzeczni to nas babcia Granny zabierze. Ja bym wtedy był- cytat dosłowny).

Jak to zadziałało? Nijak. Jak już znowu się rozbrykali/pobili/pokłócili, to przecież nie będą zwracać uwagi na to, co Pani trzyma w ręce i macha, przecież nawet na Panią nie patrzą. A żeby spojrzeli ponownie musiałam podnieść głos, bo ciężko jest przebić się przez 25-tkę krzyczących dzieci. Na szczęście tym razem obyło się bez interwencji Pani Dyrektor.

Zaczęłam, więc używać dzwoneczka. W miarę działało, ale ponownie pojawił się problem- Pani Dyrektor stwierdziła, że z tym dzwonkiem to też przesadzam i to jest dobra metoda na trenowanie psa, a nie na wychowanie dzieci. Plus, klasycznie- a jak rodzice usłyszą, to co sobie o nas pomyślą? Ok, czyli dajemy im czas, żeby się sami uspokoili (co zresztą było jej nową sugestią), co z tego, ze może to potrwać dłuuugooo. Interweniujemy dopiero, gdy mogą sobie zrobić krzywdę, a wtedy tylko tłumaczymy, najlepiej szeptem, dlaczego tak nie wolno np. kopać kolegi (jej sugestie).

Dzisiaj wreszcie wystawiliśmy przedstawienie (a raczej nagraliśmy, żeby potem wysłać rodzicom). Pani Dyrektor stwierdziła, że po najstarszej grupie spodziewała się czegoś więcej. Przyznałam więc, że faktycznie plan był bardziej ambitny, jednak nie udało się go zrealizować, ponieważ np. próba 5 minutowej scenki przedłużała się do 2 godzin, bo dawałam im czas na samodzielne uspokojenie się.
Nie uzyskałam odpowiedzi, ale coś czuję, że czas rozglądać się za nową pracą.

PS. Nie pracuję tam od miesiąca, wcześniej też zdarzyło mi się na nich krzyknąć, nie wiem skąd ta nagła afera. Moje współpracownice twierdzą, że Pani Dyrektor faktycznie musiała dostać skargę od któregoś z rodziców. One też czasem krzyczą, a ja jestem w najgorszej sytuacji, bo mam salę tuż obok gabinetu Dyrekcji.

PSS. Dzieciaki się mnie nie boją i ogólnie do tej pory nie sądziłam, że mogę być Przedszkolanką z Piekła Rodem, po której będą mieli jakieś traumy.

Update: Dzisiaj znowu zostałam wezwana do Pani Dyrektor. Przeczytała mi maila, w którym jeden z ojców, w imieniu Rady Rodziców, poprosił o interwencję w mojej sprawie, bo "stosuję przemoc werbalną" i "wywołuję u dzieci traumę". Pani Dyrektor kazała mi się zastanowić nad sobą i dała ostatnią szansę.

Spotkanie zakończyła komentarzem, "że tak się kończy zatrudnianie niedoświadczonych gówniar".

przedszkole

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
8 12

Nie przejmuj się.Dyrektorki maja to do siebie że co chwila wymyślają coś innego.Według nich sa wtedy "kreatywne" a i dupę chronią jak by jakiś nawiedzony rodzic się czepiał. Moja córka pracuje też w przedszkolu.Jest z tych co nie pozwalają sobie na głowę wchodzić. Jej grupy zawsze były zdyscyplinowane,początki były trudne ale z każdym kolejnym dniem,miesiącem i rokiem dzieci wiedziały jak się zachować.Instruktorzy np z rytmiki lubili z jej grupami robić zajęcia bo przynajmniej nie tracili czasu na przepychanki. Rób swoje.A za pracą i tak się możesz rozglądnąć. Moja pracowała w takim toksycznym przedszkolu wiele lat. Z przyzwyczajenia.Jak już nie dała radę psychicznie to się zwolniła.Teraz pracuje za duzo większą kasę i ze spokojem idzie do pracy.

Odpowiedz
avatar digi51
16 16

Aż mi się przypomniało to wysyłanie do innej grupy w zerówce, najgorsza żenada pukać do sali obok mówiąc "pani Ewa mnie przysłała, bo byłam niegrzeczna" :D

Odpowiedz
avatar didja
13 33

Podnoszenie głosu, zwłaszcza przez kobietę, która z natury ma ten głos wyższy, wywołuje jedynie wrażenie histerii, a nie opanowania. Szept też jest do bani, bo szept to dźwięk jak najdalszy od dominacji. Pomijając, że niszczysz sobie struny głosowe. Jak chcesz zapanować nad grupą, to obniż głos i przesuń artykulację bardziej w stronę gardła (oczywiście, lekko go podnieś w znaczeniu głośności, ale artykulację obniż i "utylnij"). Czysty atawizm. U dzieci już szkolnych można też głos sciszać, nie przerywając mówienia. Wtedy dzieciaki same nawzajem zaczynają się uspokajać, bo nie słyszą, co mówisz, a nie wiedzą, czy to nie coś ważnego. Dzwoneczek sprawdza się tak sobie, bo ma na tyle nieprzyjemny dźwięk, że może wywołać dyskomfort audytywny, a niekiedy wręcz ból, a to dzieciaków nie uspokoi, tylko pobudzi, jednocześnie zaś jest zbyt cichy, żeby zrobić wrażenie. Popatrz na wuefistów, oni używają gwizdków :). Dalej nieprzyjemny dźwięk, ale trudno go nie usłyszeć. Zamiast znaku STOP, użyj słowa hasła, które ma znaczenie dla każdego. Na przykład wygospodaruj sobie trochę czasu dla dzieciaków, omów z nimi zasady funkcjonowania i reakcji na różne sytuacji, ale uwaga! nie jednostronnie, zróbcie negocjacje. I np. uzgodnijcie ustalenie, że kiedy robi się za głośno, to słowem hasłem jest głośne STOP, wtedy np. każdy przestaje krzyczeć i staje w miejscu. Ale w negocjacjach muszą też być nagrody i przywileje dzieci. Potem spiszcie kontrakt, oczywiście, zapisz go prostym językiem, może nawet trochę obrazkowo, każde dziecko niech np. "podpisze" odciskiem palca umaczanego w farbie i kontrakt niech wisi w jakimś ważnym miejscu. Ale pamiętaj, że i Ciebie on obowiązuje. W przypadku trudnych sytuacji przypominasz tylko krótko o kontrakcie. Aczkolwiek uprzedzam, że to się sprawdzało u już szkolnych dzieci, nie testowałam tego na przedszkolakach. A druga rzecz - jak masz taką dyrektorkę, to faktycznie zmień pracę, bo będzie tylko gorzej. Dyrektor to szef, ma umieć zapanować nad sytuacją, a nie histeryzować ze strachu przed klientem. Jeżeli ona zachowuje się przy takiej błahej sprawie, to co zrobi, jak pojawi się coś naprawdę poważnego?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

@didja: Dziękuję za te wszystkie informacje, niby powinnam się tego dowiedzieć na zajęciach z emisji głosu na studiach, a zdążyliśmy omówić tylko budowę strun głosowych, echh.. Obawiam się, że przy gwizdku ponownie może pojawić się argument, że to tresura dla psa. Mamy kontrakt, ale dzieciaki nic sobie z niego nie robią- przywilejem jest na przykład dłuższy czas na dworze albo wyjście 2 razy w ciągu dnia albo wyciagnięcie ze "specjalnej szafki" nowej zabawki. I jeżeli faktycznie reagują na moje STOP, wcześniej samo, teraz połączone ze znakiem- wywiązuję się z umowy. Ale w 90% przypadków występuje brak jakiejkolwiek reakcji. Gorzej, jeżeli np. przypominam o zasadach, bo je złamali- zaczynają się wrzaski i histerie, oni zapomnieli o zasadach, oni chcą drugą (albo kolejną) szansę, doszło nawet do tego, że jedna z dziewczynek rzuciła się na mnie z pięściami, bo ona wie, że tam w tej szafce są nowe zabawki i mam je dać teraz! Negocjacje tez kończą się krzykami, piskami, usłyszałam też propozycje, że mam im płacić (!) jak chcę żeby mnie słuchali. No i potem przychodzi moja koleżanka, z która dzielę wychowawstwo, a która ma tę grupę dłużej niż ja pracuję w zawodzie. Zapytana, jak sobie poradzić odpowiada, że trudno, my nic nie zrobimy, tu byłaby potrzebna praca rodziców, a rodzice nie stosują podobnych zasad w domu. W rezultacie ona pozwala im na więcej. A że przychodzi tylko na 2-3 godziny dziennie (nie pytajcie mnie jak to ma zapisane w umowie, bo nie mam pojęcia) i to w godzinach popołudniowych, kiedy nie musi już realizować z nimi chociażby dni tematycznych czy nauki pisania, bo połowa dzieci zdążył już iść do domów, to może im w zasadzie pozwalać na swobodne harce. A ja wychodzę na tę złą.

Odpowiedz
avatar ButySzatana
7 7

@didja nie rozumiem, dlaczego ten komentarz na tyle minusów. Jedyny naprawdę rzeczowy i wnoszący coś do dyskusji

Odpowiedz
avatar vezdohan
4 6

@castiel666: Obawiam się, że przy gwizdku ponownie może pojawić się argument, że to tresura dla psa. Aż mi się spodobało. Trzeba kupić gwizdek dla psa. Dzieci słyszą wysokie dźwięki może i ten gwizdek zadziała. A dla dyrekcji będzie cicho :)

Odpowiedz
avatar Puszczyk
5 5

@ButySzatana: bo to norma tutaj. Jak pojawia się rozsądek lub konstruktywna krytyka zamiast oczekiwanego przytakiwania, to z reguły lecą minusy.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
1 15

Dzikusy, nie dzieci. Oto efekty bezstresowego wychowania.

Odpowiedz
avatar arokub
3 3

@HelikopterAugusto bo teraz dzieciom się wmawia, że są pępkiem świata, co powoduje hodowlę egoistów co nie liczą się z innymi.

Odpowiedz
avatar kKKKK
-3 7

Nie obraź się, bo nie piszę tego, żeby Ci sprawić przykrość, ale Ty chyba dzieci średnio lubisz i na pewno nie rozumiesz. Mam wśród bliskich zaskakująco dużo nauczycieli i trochę wiem, jak to działa ;) ja bym radziła albo poszukać zajęcia, które lubisz, albo troszkę się podokształcać w temacie - wygląda jakbyś nie znała „jak mówić żeby dzieci nas słuchały”, „pozytywnej dyscypliny” i „self reg” a to takie raczej absolutne podstawy...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@kKKKK: Oczywiście, przecież do pracy w przedszkolu nie potrzeba wykształcenia, przyjmują ludzi z ulicy. Niestety w tej grupie naprawdę nic nie działa, bo w 90% przypadków w domach lub z drugą Panią mogą robić co im się żywnie podoba, ja przejęłam tę grupę dopiero od stycznia i trudno od nowa nauczyć ich dyscypliny. A i zaocznie robię inny kierunek, tak aby mieć alternatywę. Nie chcę do końca życia za najniższą krajową wysłuchiwać oskarżeń. Trochę ponarzekałam, teraz poproszę o może jakąś poradę? Skoro mam do czynienia, z kimś lepiej wykształconym ;-)

Odpowiedz
avatar kKKKK
-3 7

@castiel666: Nie jestem wykształcona lepiej ani gorzej, pracuję zupełnie gdzie indziej ale mam w rodzinie pracowników przedszkola i sama mam dzieci, więc chętnie korzystałam z książek polecanych przez te osoby ;) proszę się nie obruszać, przekazuję te tytuły bo mi je polecono jako niosące podstawy wiedzy pedagogicznej i sama uważam je za wartościowe ;) Myślę, że w każdej grupie przedszkolnej są dzieci z problemami... nie ma co się obrażać na rzeczywistość i to, że dzieci są dziećmi, trzeba szukać sposobów na zrozumienie, co takie dziecko ma w głowie i jak można mu pomóc ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

@kKKKK: Przepraszam jeżeli mój poprzedni komentarz był niemiły, po prostu często spotykam się z zarzutami, że np. nie znam się na swojej pracy, bo jestem za młoda, albo dlatego, że nie mam własnych dzieci i to boli kiedy jest się zawsze traktowanym z góry. Ja naprawdę się staram, chociaż z mojej historii może wynikać inaczej. Ale naprawdę- te poradniki są świetne, ale bardziej dla rodziców niż nauczycieli. Byłyby idealne dla mniejszej grupy i jeżeli zasady byłyby stosowane zarówno w domu, jak i przedszkolu i to od początku. Co z tego, że rozumiem, co takie dziecko ma w głowie i próbuję przeprowadzić z nim rozmowę o uczuciach i jakoś pomóc, jeżeli za to samo zachowanie od rodziców dostanie albo klapsa/karę na telefon i komputer lub wręcz przeciwnie: dobra, to masz tablet tylko się ucisz. A w czasie rozmowy z jednym dzieckiem muszę przerywać co 20 sekund i lecieć na drugi koniec sali, bo grupka okłada się pięściami, ktoś inny płacze, a kiedy dopytuję, co się stało, to zostaję np. opluta (masz zadzwonić do mojej mamy i ona ma mnie odebrać, bo ja chcę do domu!), a w międzyczasie jeszcze ktoś inny próbuje wskoczyć mi na plecy albo zaczyna ciągnąć za włosy, bo teraz mam poświęcać im uwagę. Kiedy wreszcie próbuję wrócić do rozmowy z pierwszym dzieckiem, najczęściej słyszę: Co mnie Pani męczy, ja już chce iść się bawić. Ostatnio popularne stało się także: Dobra, dobra, to niech mi Pani da karę - nie wiem pójde se do kąta. Żeby była jasność- nigdy nie stawiałam ich do konta za karę, musieli wynieść to z domów. Nie chcę się wybielać, bo wiem, że nie powinnam na nich krzyczeć i wiem, że jestem Piekielna i prawdopodobnie nie nadaję się do tej pracy, ale staram się jak mogę. Na koniec przekażę tylko słowa, z jakimi przywitały mnie inne przedszkolanki (ale może to tylko moja placówka jest tak toksyczna, całkiem możliwe): Po pierwsze: Jesteś młoda, przekwalifikuj się jak tylko możesz, albo szukaj bogatego męża i uciekaj na L4 ciążowe. Po drugie: Zapomnij o wszystkim czego nauczyłaś się na studiach, bo to nie jest debata czy lepsza Montessori czy Waldorf- to jest walka o przetrwanie.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 0

idealistka oderwana od rzeczywistości

Odpowiedz
avatar Wilczyca
3 3

Niezła dzicz. Nie miałam pojęcia, że tak wygląda obecnie rzeczywistość przedszkolna. Nie wyobrażam sobie pracować z kimkolwiek, kto na mnie wrzeszczy, pluje czy szarpie za włosy, nawet jeśli to "tylko dzieci"

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@Wilczyca: Moja córka(przedszkolanka )w grupie równoległej ma chłopca który ma wszystko w dupie. Przerywa zajęcia,szarpie dzieci,rzuca się na podłogę z uśmiechem i inne kwiatki.Normalny,nie z jakimiś dysfunkcjami. Po prostu jemu to sprawia radość. Próba rozmowy z matką skończyła sie jej tekstem. Ja byłam taka sama w dzieciństwie a teraz jestem prawnikiem więc nie bede mojego syna ograniczała. "I teraz czytaj sobie przedszkolanko mądre ksiązki jak jego utemperować" według rady kKKKK

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 czerwca 2021 o 11:50

avatar GrumpyMatt
3 3

Ach to klasyczne "Bo co jak rodzicom powiedzo?!" Gdy byłem na praktykach miałem taka jedną klasę - 8ma, więc dzieci w wieku 14-15, jeden nawet 16 bo raz nie zdał. Uznali, że skoro jest praktykant to sobie można porobić jaja i celowo czytali i robili zadania jak niedorozwinięci umysłowo i udawali kretynów (choć jak tak myślę to co po niektórzy może nie udawali) czytając np: "Yyy e nooo, ejem gonig to tyhe bicz hehehe", śmichy chichy itd. No to co, całą lekcję przepisywanie zdań. Jak zapytali dlaczego tak mają przepisywać, odpowiedziałem krótko: Jak ktoś udaje debila to go traktuję jak debila, a debil przepisuje materiał całą lekcję dla utrwalenia. Potem do Pani Dyrektor, bo jak ja tak mogłem powiedzieć, bo co jak się poskarżą rodzicom itd itp. Ale gdy zwykli nauczyciele mówią do dzieci, mniejszych i po prostu czegoś nie umiejących a nie wydurniajacych się epitety pokroju "ty imbecylu, idioto, kretynie" i całą paletę innych to jest spoko. Aż chyba kiedyś napiszę więcej o tej szkole bo na razie tylko liznąłem temat moimi postami.

Odpowiedz
avatar arokub
0 0

@kKKKK pierdu pierdu ;)

Odpowiedz
avatar arokub
-2 2

Za moich czasów (nie myślałem, że kiedyś tak napiszę), nauczyciel potrafił zdzielić ucznia dziennikiem po głowie, a potem kazać pozbierać mu rozsypane kartki. A uczniowie go szanowali, bo był sprawiedliwy, choć surowy. Stanowczość i hierarchia z poszanowaniem uczniów to droga do szacunku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@arokub: Sprawiedliwy słowo klucz. Jeżeli nauczyciel będzie surowy, ale nie sprawiedliwy, to nie będą go szanować. A co do historii, to współczuję autorce, ale także dzieciakom, bo potem dowiedzą się, że np. szef nie zatrudni kogoś, kto dla zabawy odstawia cyrki. Albo kobieta nie wyjdzie za mężczyznę, który drze się na nią bez powodu.

Odpowiedz
avatar kaede
1 1

Zmień zawód. Nie patrz na to w kategoriach - 'czy ze mną jest problem', tylko 'czy moje zdrowie jest warte tej pracy'. Zdrowie masz jedno i szkoda je marnować na dzieci, rodziców, przełożonego który zamiast cię wesprzeć to.. szkoda gadać. Sama też się przebranżowi łam i to była dobra decyzja.

Odpowiedz
Udostępnij