Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Może śmieszne, może piekielne. Z której strony? Oceńcie sami. Koleżanka ma konia…

Może śmieszne, może piekielne. Z której strony? Oceńcie sami.
Koleżanka ma konia w pensjonacie na wsi. W okolicy jest pełno łąk i niewielkie osiedle domków jednorodzinnych, do których doprowadzony jest dojazd płytami jumbo. Podczas spacerów konnych po okolicy zdarzyły się jej ostatnio dwie ciekawe sytuacje związane z odchodami konia.
Sytuacja 1.
Koń koleżanki załatwił się przy ostatnim domu. Dom niezamieszkały, ciągle w budowie, ale właściciele podobno niemal codziennie go odwiedzają z dzieckiem i sami tam dłubią. Kupa była zlokalizowana daleko od bramy wjazdowej. Pech chciał, że koleżanka po spacerze doznała urazu, w wyniku którego następnego dnia jechała do szpitala z powodu podejrzenia uszkodzenia kości. Kości miała jednak całe, dostała zalecenie chodzenia przez tydzień o kulach i oszczędzania się. Z tego powodu trzy dni nie było jej w stajni.
W tym czasie do stajni dwa razy przyjeżdżał właściciel budowanego domu, z (o dziwo uprzejmą) prośbą o uprzątnięcie odchodów konia. Koleżanka przekazała do stajni, żeby inne pensjonariuszki wyjaśniły facetowi, jaka jest sytuacja. Podobno Pan, chociaż wyprowadził się na wieś, gdzie chodzą różne zwierzęta, obawiał się, że jego kilkuletnie dziecko będzie bawiło się kupą konia :D Koleżanka więc, będąc o kulach, sprzątała już niemal nieistniejące po deszczach gówienko leżące na poboczu na końcu działki Pana.
Sytuacja 2.
Również rozchodzi się o gówno. Tym razem koń załatwił się na skraju drogi z płyt Jumbo. Koleżanka zgarnęła kupę na pobliską łąkę od razu, na płycie została tylko mokra plama. Sąsiad pracujący przy swoim domu uśmiechnął się tylko i nic nie powiedział. Koleżanka poszła z koniem dalej. Zza płotu odezwała się do niej sąsiadka (S) mieszkająca dwa domy dalej.
S: Dzień dobry!
K(ucieszona, że sąsiedzi są mili): Dzień dobry.
I tu sąsiadka zaczęła kazanie.
- Pani wie, że po koniach się sprząta?
Koleżanka mocno się zdziwiła.
- Przecież jest posprzątane.
- Nieprawda! Ja zadzwonię po straż miejską! Dostanie pani mandat 500 złotych! Za zanieczyszczenie drogi gminnej!
Koleżanka się zirytowała. Baba gadała głupoty, zwłaszcza wyleciała z tą strażą miejską na wsi, ale odpowiedzieć coś wypadało.
- Proszę sobie zobaczyć, kupę posprzątałam od razu. Lizać płyty nie będę. Niech pani sobie dzwoni gdzie chce. Do widzenia.
Baba się zapowietrzyła (może nie miała argumentów) i koleżanka poszła dalej. Po spacerze zasięgnęła języka w stajni i dowiedziała się, że baba z dużego miasta wyprowadziła się na wieś i zaczepia wszystkich, również najbliższych sąsiadów. Problemem dla niej jest między innymi to, że z pobliskich działek na jej idealny trawniczek przesiewają się niechciane roślinki. Do stajni miała pretensje, że nie może w każdej chwili wchodzić ze swoimi gośćmi do koników i ich karmić. W odwecie dzwoni w nocy do właścicieli stajni i skarży się na głośne zwierzęta i smród, chociaż wprowadziła się jak stajnia już była.
Ciekawa jestem, czy ta baba też się tak zapowietrza i ściga psiarzy, których w okolicy jest mnóstwo i też nie sprzątają kup z okolicznych dróżek. Koleżanka stwierdziła, że nie będzie więcej chodziła tam na spacery z koniem, bo nie ma ochoty na przepychanki z durnymi ludźmi.

Wieś i gówienka

by Malina989
Dodaj nowy komentarz
avatar kt13
3 9

Twoja koleżanka jest faktycznie piekielna jeśli to chciałaś przedstawić. Samo posiadanie domu na wsi nie oznacza że czyjeś psy, konie czy krowy mogą ci srać pod płotem " Koleżanka stwierdziła, że nie będzie więcej chodziła tam na spacery z koniem, bo nie ma ochoty na przepychanki z durnymi ludźmi." I bardzo dobrze, bo sąsiedzi pewnie też nie mają ochoty na przepychanki z durnymi ludźmi. Niech sobie koleżanka wyprowadza konia na własnej posesji jak jej się nie chce sprzątać gówna

Odpowiedz
avatar kt13
2 6

Baba gadała głupoty, zwłaszcza wyleciała z tą strażą miejską na wsi, ale odpowiedzieć coś wypadało. - Proszę sobie zobaczyć, kupę posprzątałam od razu. Btw. straż miejska często podejmuje interwencje na wsi, bo działa w obrębie gminy a nie miasteczka, ewentualnie można wzywać policję I koleżanka nie posprzątała kupy tylko zrzuciła ją na pobocze i to widoczne z okolicznych domów, a to oznacza że zostawiła gówno sąsiadom prawie pod płotem. Brawo...

Odpowiedz
avatar majkaf
13 13

Akurat w 1 sytuacji wcale się nie dziwię, że facet życzył sobie, żeby było posprzątane. Koleżanka uszkodziła się jednak na drugi dzień, więc gdyby od razu sprzątnęła po koniu to nie byłoby problemu.

Odpowiedz
avatar Malina989
-1 1

Doznała urazu po spacerze

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Malina989: mogła posprzątać podczas spaceru.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@Pattwor: Ewentualnie w tak awaryjnej sytuacji koledzy mogli posprzątać za nią.

Odpowiedz
avatar Papaik
9 11

Mieszkam na wsi całe życie i pierwsze słyszę, że po swoim zwierzaku się nie sprząta.... chyba, że na prywatnym terenie to już każdego osobiste podejście do spraw porządku

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 4

Mnie ostatnio sąsiadka poprosiła, żebym przyszła do jej ogrodu z jednym z koni, bo jej nawóz potrzebny :D

Odpowiedz
avatar Nieswiadoma
10 12

Sorry ale ja tu widzę tylko koleżanki piekielnosc. Z tego co wiem jakiekolwiek odchody zwierząt na drodze publicznej należy uprzątnąć, zgarnąć i wyrzucić a nie tylko zgarnąć na bok. Co innego jakby pan się martwił że dzieciak pójdzie na łąki, pastwiska i tam wdepnie. To już bardziej zrozumiałe że zostało i 'uzyznia' glebę. Tym bardziej że ktoś przeprowadził się z miasta i jest wyczulony na zapach kupy pod bramą wjazdową. Rozumiem że koleżanka nie wychodzi na spacerek z koniem i wiaderkiem na odchody ale rozwiązać jakoś by to wypadało.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
7 11

"Koleżanka zgarnęła kupę na pobliską łąkę" wow... Jakby ona tak w pierwszej sytuacji posprzątała to ja dziękuję... Ciekawe czy ta koleżanka w swoim domu wszystkie brudy zamiata pod dywan albo w róg pokoju i uważa, że jest posprzątane.

Odpowiedz
avatar Iras
2 2

Zarówno w pierwszej, jak i drugiej sytuacji to twoja koleżanka wykazała sie piekielnością, nie biorąc odpowiedzialności za to, że jej kon na drogę nasrał. 1. Nasrane na drodze, doszlo do urazu - ok, nie była w stanie od razu sprzątnąć - ona może i nie, jednak w takiej sytuacji powinna była o to posprzątanie kogoś poprosić, a w razie czego za to zapłacić. 2. zgarnięcie na bok to nie posprzątanie. nie ma znaczenia, czy gówno leżało na środku drogi, na poboczu, czy na łące metr od drogi. Śmierdzi tak samo, tak samo ściaga muchy i tak samo da się w nie wdpenąć. Swoją drogą - gówno nie rozpuszcza sie w ciagu trzech dni. Na rozkład materiałów organicznych pod postacią konskich odchodów potrzeba okolo dwoch tygodni - uwzględniając tu, że pogoda jest ciepla, są obecne owady oraz że odpowiednio też popada (czyt. warunki sprzyjające)

Odpowiedz
Udostępnij