Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

"Dobry zwyczaj - nie pożyczaj". Moja dziewczyna pożyczyła znajomemu pod koniec ubiegłego…

"Dobry zwyczaj - nie pożyczaj".

Moja dziewczyna pożyczyła znajomemu pod koniec ubiegłego roku 5 tysięcy złotych. Zarzekał się, że odda w przeciągu miesiąca. Minął miesiąc, dwa, trzeci się zaczął. Aga zadzwoniła do niego i przypomniała mu o długu. Zaczął przepraszać, i obiecywać, że w przeciągu 2 tygodni odda co do grosza i jeszcze dobre wino dorzuci za zwłokę. Aga odczekała 3 tygodnie i ponownie się przypomniała. Znajomy zaczął przepraszać, że miał niespodziewane wydatki, że jak tylko będzie miał to odda, ale nie jest w stanie powiedzieć kiedy to nastąpi.

Aga odpuściła na chwilę, jednak wpadła jej niespodziewanie większa ilość gotówki, więc pomyślała, że dorzuci do tego te 5 tys. i zrobi w końcu wymarzony remont kuchni. Zadzwoniła do dłużnika, że pilnie potrzebuje tych pieniędzy. Oczywiście znowu usłyszała serię usprawiedliwień i obiecanek. Powiedziała, że nie obchodzi jej już nic, bo i tak jest dawno po umówionym terminie, i że do końca tygodnia ma oddać kasę. Tak się nie stało.

Później przestał odbierać od niej telefony i odpisywać na SMSy. Raz Aga zebrała się na podstęp i zadzwoniła z mojego numeru. Jacuś odebrał, a kiedy usłyszał głos Agnieszki, to "udał głupa", że niby nie wie kto dzwoni i rzucił do słuchawki "Przepraszam panią, nie mogę teraz rozmawiać, oddzwonię później" i szybko się rozłączył. Późniejszych połączeń z mojego numeru już oczywiście nie odbierał.
Agnieszkę mocno to wkurzyło. Zapytałem tylko, czy chce, abym jej pomógł te pieniądze odzyskać. Zapytała jak zamierzam to zrobić. Powiedziałem, że złożę mu wizytę w miejscu pracy, a jak to nie poskutkuje to będę kombinował dalej. Powiedziała, że to chyba nie na miejscu nachodzić go w miejscu pracy. Odpowiedziałem: "A czy to co on robi jest na miejscu?". Dla wszystkiego spróbowała jeszcze raz się dodzwonić (oczywiście bezskutecznie) i napisała mu SMS "Cześć. Na jutro przygotuj pieniądze".

Następnego dnia zajechałem pod jego miejsce pracy (pracuje w salonie samochodowym). Z groźną miną nr 5 wszedłem do środka, a Jacuś gdy tylko mnie zobaczył to pobladł (co ciekawe - widział mnie raz w życiu przez minutę czy dwie, a od razu poznał). Wstał od biurka i zdenerwowany wydukał:
- Cześć! Chodź na zewnątrz pogadamy.
- Ja nie przyjechałem tu na plotki. (pokiwałem na niego palcem) Kasa!
- Ale jaka kasa? (udawał bezczelnie głupiego)
- Ta którą jesteś winien mojej kobiecie. 5 tysięcy. Wczoraj Ci pisała, żebyś na dziś przyszykował. Wyskakuj z kasy!
Jacek widząc ciekawskie spojrzenia współpracowników zaczął znowu nalegać, abyśmy wyszli na zewnątrz, nerwowo spoglądając wokół.
- Nigdzie nie będziemy wychodzić! Niech twoi koledzy posłuchają. Może któryś z nich też pożyczył ci pieniądze, oszuście!
- Jaki oszuście! Uważaj co mówisz! Przecież mówiłem, że na razie nie mam, i jak tylko będę miał to oddam! (Jacuś strasznie się obruszył na tego "oszusta").
- Miałeś oddać jakieś pół roku temu! Od tego czasu ciągle wymyślasz kolejne wymówki, a ostatnio nawet telefonów nie odbierasz i na SMSy nie odpisujesz!
- Telefon mi się popsuł!

Tak waliło to ściemą, że aż nie mogłem się powstrzymać i wyciągnąłem swój telefon, i ku przerażeniu Jacka zacząłem wybierać numer do niego. W tym momencie przyszła jednak pani kierownik Jacka, i zapytała co się tu wyprawia. Po krótkim nakreśleniu sprawy powiedziała do mnie, żebym wyszedł i sprawy prywatne załatwiał z Jackiem poza godzinami jego pracy. Na odchodne rzuciłem:

- Dobrze, już wychodzę. Chciałbym jednak panią ostrzec, aby pani miała ograniczone zaufanie do swojego pracownika, bo to oszust. A Ty (odwróciłem się do Jacusia) po pracy masz w zębach Adze przywieźć pieniądze! Całą kwotę! Nic nas nie obchodzi skąd weźmiesz!

Jacek wieczorem przywiózł Agnieszce pieniądze. Oczywiście z wielkim fochem i pretensjami, że narobiłem mu wstydu, i że tak się nie robi. Kiedy zapytała go, czy robi się tak, że odwleka się pół roku oddanie długu, a potem przestaje się odbierać telefony, to odjechał bez słowa pożegnania. Obiecanego wcześniej wina oczywiście nie dostała - ba, nawet lizaka czy czekolady. Nawet "dziękuję" czy "przepraszam" nie usłyszała.

Najgorsze jest jednak to, że Jacuś teraz po wspólnych znajomych opowiada, jacy to z Agnieszką jesteśmy źli i jak to przez nas musi nowej pracy szukać, bo do obecnej teraz wstydzi się chodzić. Robi z siebie ofiarę, ale oczywiście nie mówi tego, jak długo zwlekał z oddaniem długu, ani o tym, że przestał odbierać telefony. Opowiada jedynie, że przez niespodziewane wydatki nie mógł w terminie oddać kasy, a my byliśmy tak bardzo niewyrozumiali.

I zanim ktoś zacznie bronić Jacka w stylu "A może on na prawdę miał ciężką sytuację finansową?". Miałem już w swoim życiu do czynienia z dłużnikami. Ci w porządku przychodzili do mnie i mówili "Przepraszam, krucho u mnie z kasą. Możemy zrobić tak, że połowę oddam ci teraz, a drugą połowę za miesiąc?" albo "Czy mógłbyś poczekać jeszcze tydzień/dwa/ miesiąc? Jak nie to spoko, oddam teraz, jakoś sobie poradzę.", a cwaniaczki odwracały się na ulicy, udając, że mnie nie widzą.

by ~vinda
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kt13
4 4

Też mnie wkurzają ludzie, którzy zwodzą zamiast powiedzieć prawdę ale na takie rzeczy istnieje przedsądowe wezwanie do zapłaty

Odpowiedz
avatar Balam
14 16

Jak już ma się miękkie serce i się pożycza, należy pod to spisać umowę. Dłużnik nie oddaje, wykręca się, unika i nie odbiera telefonu? Komornik ma zdecydowanie mniej miękkie serce.

Odpowiedz
avatar kt13
1 1

@Balam: nawet nie trzeba mieć umowy, przelew na kwotę ze słowem pożyczka i ma się dowód na zawarcie umowy ustnej. Można z takim długiem spokojnie iść do sądu i doczekać działań komornika :)

Odpowiedz
avatar Meliana
19 19

@Morog: A w której to linijce przeczytałeś taką rewelację?

Odpowiedz
avatar ramos4
9 9

Każda kwotę powyżej 1000zl spisuj umowę nawet na zwykłej kartce z zeszytu i jak ktoś leci w kulki to sąd

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 10

@ramos4: Umowa ustna to wciąż umowa i można z nią iść do sądu. Potwierdzenie przelewu czy wiadomości wymieniane z dłużnikiem ułatwiają sprawę. Piszę o tym, bo ludzie bezmyślnie powtarzają, że umowa musi być na papierze, a tak nie jest.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@Ohboy: Umowa ustna jest ważna, ale nie ma wartości dowodowej. Jeśli pożyczka była wypłacona w gotówce bez świadków, trudno może być ją udowodnić.

Odpowiedz
avatar Gelata
9 9

W ogóle żeście się do tego źle zabrali. Pierwsze primo: Kto pożycza taką kasę na gębę? Drugie primo: dopóki jeszcze odbierał i obiecał, że odda, trzeba to było nagrać I po trzecie secundo: Mam nadzieję, że nie pozwolicie mu zrobić z siebie tych złych

Odpowiedz
avatar mesing
2 6

@Gelata: Nie powinno być: I po trzecie, primo ultimo :)

Odpowiedz
avatar NacMacFeegle
-4 6

@mesing właściwie to chyba powinno być primo, secondo, terzo. "primo" znaczy pierwsze, więc Gelata napisała "pierwsze pierwsze, drugie pierwsze i trzecie drugie"

Odpowiedz
avatar Gelata
4 4

Wybaczcie, ten tekst przerobiony lata po mojej rodzinie i tak się mi przyjęło

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
9 9

Jakbym miał komuś pożyczyć większy hajs to tylko i wyłącznie na umowę. Jak ma czyste sumienie i zamiar oddać, to nie będzie miał nic przeciwko.

Odpowiedz
avatar m_m_m
8 8

Najlepszy przy takich pożyczkach jest weksel - wystarczy kartka papieru i chwilę poczytać w necie co i jak tam napisać. Egzekucja bezproblemowa i szybka, ćwiczyłem na jednym kanciarzu.

Odpowiedz
avatar voytek
0 0

Jak to pożyczyła? Tak bez umowy, bez świadków, bez zastawu.. chyba jakaś nienormalna ;)

Odpowiedz
avatar pmol
-1 1

Dobry zwyczaj - nie pożyczaj, jeszcze lepszy - nie oddawaj ;-)

Odpowiedz
avatar TheDoctor
1 1

Ech, nie wiem. Mnie nauczyli (i sam się też douczyłem, bo święty nie byłem, ale stracone znajomości zabolały), że pożyczam od kogoś tylko jak wiem, że będę miał jak oddać. Jak sytuacja jest niepewna, nie pożyczam. Dalej oczywiście można się dogadywać w/g potrzeb i okoliczności, ale podstawą musi być (z mojej strony) szczera możliwość zwrotu w/g oryginalnej deklaracji. Czyli zasadniczo: pożyczam tylko w sytuacji, w której wiem, że mógłbym tę samą sumę zwyczajnie odłożyć w terminie spłaty. A i tak staram się tego nie robić, bo naprawdę nie lubię wydawać pieniędzy, których "w ręku" nie mam. Moja matka to uwielbiała, i widziałem wręcz "klatka po klatce" jak się to kończyło. Trudno, nie będę miał najnowszego RTXa (gdyby był dostępny), nie skończę remontu korytarza. Za to nikt mnie o nic nie ściga, żadnych wezwań do zapłaty nie dostaję, i wobec siebie i innych jestem "czysty".

Odpowiedz
Udostępnij