Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przeglądając losowe historie trafiłam na taką która mówi aby nie złościć się…

Przeglądając losowe historie trafiłam na taką która mówi aby nie złościć się na obcokrajowców nie znających języka kraju w którym mieszkają i pracują. Nie do końca się zgadzam z tamtą tezą, a w każdym razie nie w odniesieniu do jednej narodowości (trzęsienie ziemi) Ukraińców. Nie zrozumcie mnie źle nie mam nic do wielu z nich, ba paru nawet jest moimi dobry przyjaciółmi, jednak to co opiszę ma zastosowanie u 90% tych których spotykam.

Pracuję w dość dużej firmie produkcyjnej, takiej z typu multi kulti (żółci, biali, czarni i wszelkie inne odcienie tęczy). Bariery językowe występują i będą występować, no cóż takie życie, jednak gdy próbuje się porozumieć z Koreańczykiem, Chińczykiem, czy też Hindusem jak nie po angielsku to da radę na jakieś „migi”, czy też translatorem.

Jednak gdy sytuacja zawodowa zmusza mnie do kontaktu z Ukraińcem jest o wiele gorzej. Po polsku ni ponimaju, po angielsku ni ponimaju, na migi tez ni ponimaju, translator tutaj ostatnią deską ratunku. Nie chodzi tu o brak znajomości języka a o brak jakiegokolwiek zaangażowania w próbę nawiązania wymaganej przez pracodawcę wymiany informacji.

Mam wrażenie, iż takie osoby myślą, że jak będą nawijać głośniej w języku którego nie znam i nie mam obowiązku znać to zrozumiem, bądź się „odczepię”. To samo na stołówce czy magazynku roboczym. My (Polacy) mamy zrozumieć po ichniemu, że oni chcą na obiad kotleta, lub pobrać koszulkę roboczą bez jakiejkolwiek podpowiedzi (np. wskazanie palcem).

Mam wrażenie, iż jest to nowa odmiana „dej mi, mam horom curke” w wersji „ni ponimaju”.

Naprawdę nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic do Ukraińców, ale takie zachowanie jak na razie zauważyłam w tej grupie.

ni ponimaju

by ~Bati
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
5 9

Coraz głośniejsze gadanie w swoim języku wciąż jest niezwykle popularne u (polskich) kasjerek na dworcach :D

Odpowiedz
avatar Shi
2 8

@Ohboy: inna sprawa że (jak mniemam) chodzi o dworce w Polsce? Jakby nie patrzeć to jedyny język jakim mają w obowiązku mówić (nie wchodzę tu w relacje pacodawca-pracownik, po prostu chodzi o sam kraj występowania)

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 2

@Shi: Tak, ale odnoszę się do tego, że coraz głośniejsze gadanie w swoim języku jest też powszechne u Polaków.

Odpowiedz
avatar NacMacFeegle
10 10

@Ohboy: "Natychmiast się zorientował, że turysta zamierza zastosować swoją niezwykłą szkołę lingwistyczną, co oznacza, że będzie mówił we własnym języku, za to głośno i powoli." Terry Pratchett, Kolor Magii

Odpowiedz
avatar Shi
2 2

@Ohboy: w jakimś stopniu chyba u każdej narodowości tak jest (fajny przykład podał NacMacFeegle)

Odpowiedz
avatar Shi
5 7

Na studiach znajomi z grupy anglojęzycznej (wrzucali do niej też wszystkich tzw erazmusów) narzekali że Ukraińcy i tylko ukraincy rozwalaja im wszystkie wykłady, bo nie rozumieją ni w ząb po angielsku (po polsku też nie) i potrafią cały egzamin na całą salę biadolić ze nie rozumieją zadań. Nawet inni ukraincy, którzy przyjechali by się uczyć, mieli dość swoich pobratyncow, bo ponoć na laboratoriach i ćwiczeniach nie robili nic, totalnie nic, przez tych leserów, bo zakłócali cały przebieg zajęć

Odpowiedz
avatar Xintlaer
12 12

Jak to było? Firma powinna zatrudnić księgową o imieniu Maja, koniecznie tylko polskojęzyczną, nie znającą żadnych języków obcych. I ta, na koniec miesiąca pójdzie do załogi, spyta "Chcecie wypłatę", załoga odpowie "Ni, pani Maju". I problem z głowy.

Odpowiedz
avatar marudak
3 3

@Xintlaer zaj.. rewelacyjne!

Odpowiedz
avatar Xintlaer
0 0

@marudak merci :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Moja mama pracuje z Ukraińcami i niestety jest to prawda. Rzadko który chociaż próbuje się dogadać, jakoś wytłumaczyć o co chodzi. Poza tym u niej w firmie Ukraińcy mają stawkę godzinową, a moja mama pracuje na akord. Skoro mają płacone za godzinę to często pracują bardzo wolno, a jest to praca przy produkcji, gdzie trzeba się uwijać. Co innego, gdy widać, że ktoś się stara, ale mu nie idzie, a co innego, gdy ktoś ma stosunek olewczy.

Odpowiedz
avatar ninag2703
1 1

Jesli nie rozumieja po polsku to co zrobia jak bedzie pozar czy inna sytuacja wymagajaca ewakuacji? Albo jak bedzie w sytuacji zagrozenia zycia? Wszyscy w okolo beda krzyczec zeby sie odsuneli a oni? - ni ponimaju?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@ninag2703 Wymogiem przy przyjmowaniu ich do pracy powinien być komunikatywny polski albo angielski, o ile chociaż część Polaków w tym zakładzie zna angielski. Jeśli nie wszyscy, to niech chociaż kilku Ukraińców na każdej zmianie spełnia ten wymóg, a reszta podpisuje papier, że zobowiązuje się do nauki polskiego albo angielskiego. A kto nie wykazuje postępów po pół roku, do widzenia.

Odpowiedz
avatar Gerrrciu
1 1

Znany temat. Mnie próbowali nauczyć gadać po ichniemu bo im się po polsku nie chciało. A jeśli chodzi o ich pracę to może i robili szybko ale strasznie na odpierdziel. Na wiadomość, że coś jest źle zrobione słyszeliśmy "taa poprawim" przez jakieś 2 miechy i i tak trzeba było to poprawiać samemu. I nie ważne gdzie jechaliśmy na robotę.. Czy do lasu czy na budowę czy trzeba na rusztowanie wejść to wszędzie w laczkach chodzili

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Mieszkam we Wrocku, gdzie jest zatrzęsienie Ukraińców, większość naszej załogi to Ukraińcy, mniej więcej co trzeci, czwarty klient też i muszę przyznać, że większość się bardzo intensywnie uczy polskiego. Największe problemy komunikacyjne mamy z czarnoskórymi klientami.

Odpowiedz
avatar Aquarius
2 2

Wszystko zależy od człowieka - mam okazję pracować z kilkoma Ukraińcami i naprawdę świetni ludzie, choć może to też trochę specyfika branży (IT). Ale miałem też historię, że jadąc autostradą A1 zjechałem na jeden z MOPów, nad którym królowało wielkie żółte M z zamiarem zakupienia lodów z polewą truskawkową. Zamówiłem na terminalu samoobsługowym, odbieram - a tu polewa czekoladowa. Problem, bo jedno dziecko uczulone na czekoladę, a drugie jak czekoladę lubi, to takiej polewy na lodach już nie. Pokazuję paragon i tłumaczę - a pani do mnie z uśmiechem i wyraźnym wschodnim akcentem "Nje... mówjem polskowo". OK, to ja też uśmiech i proponuję rozmowę po rosyjsku - z doświadczenia z "moimi" Ukraińcami wiem, że dla wielu z nich to jest tak naprawdę język pierwszego wyboru. Na co pani... robi obrażoną minę i odchodzi od lady. Po chwili zjawia się manager zmiany i z zakłopotaniem przeprasza, ale na zmianie tylko on i jedna osoba mówią po polsku, a reszta nie umie albo nie chce inaczej niż po ukraińsku. Zachowania kobiety nie potrafił wytłumaczyć - choć to było krótko po aneksji Krymu i może uraziłem jej dumę narodową? Nie wiem.

Odpowiedz
avatar Glikol
0 0

@Aquarius: Ukraińcy w tej kwestii są specyficzni. Mieszkający do Zbruczy mają bardzo nacjonalistyczne podejście. Między Zbruczą, a Dnieprem ludzie są inni i często dwujęzyczni. Na między Dnieprem, a Donem najczęściej językiem ojczystym jest rosyjski, mimo ukraińskiej tożsamości. Zdarzyło mi się pracować w zespole, gdzie jeden Ukrainiec był z Lwowa, drugi z Charkowa, nie rozmawiali ze sobą, aż się polskiego nauczyli.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Zgadzam się, to samo było w firmie której pracuje. 7 nowych ukrainców wpadło do roboty i zaczęli do mnie coś mówić po swoim języku. Ja im na to, że nie rozumiem i że tutaj jest Polska i tu się po polsku mówi, to się zdenerwowali a księgowa zwyzywała mnie od rasistów :D Rasistą nie jestem, nie mam nic do ukrainców, ale my Polacy jak wyjeżdzamy na zarobek to mówimy np w UK po angielsku, żaden Polak nie mówi do Anglika po polsku, bo by od razu z pracy wyleciał. Polacy - nie pozwalajcie sobie na takie traktowanie. Nie zna Polskiego to niech się uczy. Taki mają obowiązek.

Odpowiedz
Udostępnij