@Michail:
W życiu bym się tak nie upokorzyła! Tłumaczyć to ja się mogę przed sądem, o ile farfocel wniósłby pozew o zaprzeczenie ojcostwa. Niech to on głupa z siebie robi
@HelikopterAugusto:
Kto się nie zgadza? Autorka? Bo mnie, akurat, ten problem zupełnie nie dotyczy.
@maat_:
Im dłużej czytam twoje komentarze, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś facetem, tylko się kamuflujesz. Bo to chyba niemożliwe, żeby baba miała taką mentalność. Jeszcze chyba nigdy, w żadnej swojej wypowiedzi, nie stanęłaś po stronie kobiety.
Co znaczy "on ma płacić na słowo"? Ciekawostka, bo wychodzi na to, że wszystkie dzieci urodzone w związkach są "na słowo". Czyli, rozumiem, żeby nie było wątpliwości, każdy świeżo upieczony tatuś, tuż po przecięciu pępowiny, powinien zażądać natychmiastowych testów DNA? No bo przecież nie będzie bachora chował "na słowo". Może jest cudzy?
A może to kobieta powinna żądać tych testów, żeby swemu niuniowi jeszcze w szpitalu udowodnić, że jego dziecko jest jego? Co, oczywiście, w obu przypadkach, nie miałoby być dla niej uwłaczające.
Tak tak, koleżanko. Wszystkie baby to wiarołomne suki są. Każda tylko patrzy, jak by tu podrzucić do gniazda kukułcze jajo. Nie?
@Armagedon: Nie wiem co jest złego w tych testach. Jak dla mnie to mogłyby być robione jako standardowe badanie po urodzeniu i ani zdradzająca idiotka się nie wywinie ani idiota jak z tej historii.
@Armagedon
Nie każda, ale wg statystyk 10% (w rzeczywistości być może więcej) wychowuje nie swoje dzieci. W historii szczegółów jest mało, więc nawet zakładając jej prawdziwość, nie wiemy, na czym dokładnie jej były opiera swoje podejrzenia. Nie wiemy, na czym polegały te częste wyjścia z domu.
A tak swoją drogą jeśli ty żądasz od faceta, żeby ci zaufał i uwierzył na słowo w kwestii dziecka, to tak samo ufasz mu, że cię nie zdradza i wierzysz mu na słowo, nigdy nie próbujesz go sprawdzać, nie przeglądasz jego kontaktów czy wiadomości w telefonie ani nie sprawdzasz jego aktywności na różnych portalach.
I nie pisz mi, że to coś innego, że to nie to samo, bo z perspektywy faceta ryzyko jest dużo większe. W końcu on nie przyniesie do domu dziecka, które spłodził na boku i nie wmówi ci, że to twoje.
@Morog:
No, po tobie, akurat, żadnej innej odpowiedzi nie można się było spodziewać.
Ciekawostka, czy po porodzie kazałeś swojemu synowi zrobić test DNA od razu , czy zrobiłeś to dopiero po rozwodzie?
@pasjonatpl:
Wiesz co? PERSPEKTYWA faceta nie bardzo mnie interesuje. Obracam się w normalnym środowisku, w którym - jeśli w jakimś związku pojawia się dziecko - "potencjalny" ojciec, widząc rosnący brzuch swej ukochanej, nie siedzi i nie obgryza paznokci podejrzewając, że BYĆ MOŻE to nie on jest sprawcą owej ciąży.
Owszem, w historii mało jest szczegółów, ale większość JUŻ założyła, że chłop ma słuszne podejrzenia, bo autorka ZA CZĘSTO wychodziła z domu, choć nawet w przybliżeniu nie wiadomo co by to "za często" miało oznaczać. I w związku z tym polecają, żeby szybciutko leciała robić testy DNA - udowadniając tym samym, że nie jest wielbłądem.
Mało tego. Postulują robienie badań zaraz po urodzeniu dzieci. Tyle że w Polsce nie wykonuje się badań na potwierdzenie ojcostwa, tylko o zaprzeczenie. Chyba, że badanie robisz prywatnie. Ale to kosztuje, niestety, nawet 2000 zeta. Ponadto, zdarzają się pomyłki, więc żeby mieć wysoki procent pewności - należałoby badanie powtórzyć w innej placówce z innym zespołem badawczym.
I powiedziałam. Z mojej strony wyglądałoby to tak. "Niczego ci nie będę udowadniać i za nic nie zamierzam płacić. Występuję o alimenty na dziecko. Możesz w sądzie złożyć wniosek o zaprzeczenie ojcostwa. Jeśli sąd wyda postanowienie o wykonaniu testów - to je wykonam. A ponieważ wiem jaki będzie wynik - z góry zaznaczam, że zrobisz z siebie tylko wała i starego kutwę, który na własne dziecko kasy żałuje."
"W końcu on nie przyniesie do domu dziecka, które spłodził na boku..."
Ale spłodzić dziecko na boku zawsze może. I co wtedy? Powie "tej trzeciej", że to na pewno nie jego, bo przecież nie mieszkali razem, więc miała dużo czasu, żeby się puszczać z innymi?
I jeszcze jedno. Mówi się "nie ta matka, co urodziła, tylko ta co wychowała". Prawda. To samo dotyczy facetów. Nie ten ojciec, który spłodził, tylko ten, który wychował. Więc nawet jeśli, po latach, wychodzi na jaw, że dziecko jest "cudze", a tatuś się na nie wypina - to, moim zdaniem, w ogóle nie nadaje się na ojca i nigdy z nikim nie powinien mieć dzieci.
A na koniec. Wyobraź sobie, że masz atrakcyjną sąsiadkę. Żona widziała, jak parę razy z nią zagadałeś przy windzie, pomogłeś wnieść coś ciężkiego, przytrzymałeś drzwi... Po jakimś czasie sąsiadce zaczyna rosnąć brzuch. A żona do ciebie z pyskiem, że to n pewno twoje dziecko być musi, bo koło sąsiadki nie widzi żadnego innego faceta, a ty zdalnie pracujesz, miałeś czas. Ciekawe jak byś się tłumaczył? I czy w ogóle? A może poprosiłbyś sąsiadkę o testy DNA, żeby małżonkę przekonać?
Owszem, dokładnej analogii nie da się przeprowadzić. Ale ten przykład jest "podchodzący".
@Armagedon: To nawet koło analogi nie leżało, z bardzo prostego powodu - Żona nie będzie wychowywać ani łożyć na dziecko sąsiadki, bez względu na to, czy wyszłoby, że dzieciak jest męża, czy kogoś innego.
Z kolei jeśli żona zaliczy "strzał z boku" - Facet musi zapierdzielać. I jeszcze dodajesz, że jeśli wyjdzie, że dziecko nie jest faceta, to nie nadaje się na ojca, jeśli nie chce zapierdzielać
Czyli jak facet walczy o uczciwość, to jest tym złym.
@Armagedon: Godności i szacunku do samych siebie to nie mają te kobiety, które są na tyle niepewne swojego własnego prowadzenia, że nie zgadzają się na test.
@Fahren:
Człowieku! Przestań fanzolić, bo już mnie te demagogiczne popierdółki zaczynają niecierpliwić. Nie umiesz czytać ze zrozumieniem, czy celowo udajesz, że nie rozumiesz?
"Żona nie będzie wychowywać ani łożyć na dziecko sąsiadki..."
Pewny jesteś? Jeśli małżonek te alimenty będzie jednak musiał bulić, to sadzisz, że jej z domowego budżetu nie ubędzie? Na jej własne dzieci? Jeśli myślisz, że każda żona pogoni ślubnego, bo zmajstrował innej dziecko, to jesteś w - tak zwanym - mylnym błędzie. Większość żon poleci wybić zęby kochance, lub jej wykopać dziecko z brzucha. Ewentualnie, zarząd właśnie testu DNA.
Zresztą, powyższy akapit napisałam jedynie pro forma. Bo - generalnie - moja poprzednia wypowiedź zupełnie czegoś innego dotyczy, czego - oczywiście - wygodnie nie zauważasz. A druga (a właściwie pierwsza) odpowiedź jest taka...
"Żona nie będzie wychowywać ani łożyć na dziecko sąsiadki..."
A co ma piernik do wiatraka? Tu chodzi o powszechną akceptację męskiej podejrzliwości wobec matek ich dzieci, która to podejrzliwość obliguje ich do kontrolowania kobiet "na wszelki wypadek". Czyli - urodziłaś JAKIEŚ dziecko - to teraz twoim obowiązkiem jest UOWODNIĆ mi, że nie jesteś kurłą!
Moja "analogia" dotyczy dokładnie tego samego. Sąsiadce rośnie brzuch - to teraz udowodnij mi, że to nie ty ją bzykałeś. W OBU przypadkach rosnący brzuch miałby być namacalnym dowodem domniemanej zdrady, bo "za często z domu wychodziłaś" i "pracujesz z domu, miałeś sposobność". I w OBU przypadkach dowodem na uczciwość małżeńską miałyby być testy DNA.
"...jeśli żona zaliczy "strzał z boku" - Facet musi zapierdzielać."
Rozumiem, że gdyby zaliczyła "strzał z przodu" - to by nie musiał? Poza tym, kolego, kobiety również pracują i zarabiają, czasem więcej od mężów.
"...jeśli wyjdzie, że dziecko nie jest faceta, to nie nadaje się na ojca, jeśli nie chce zapierdzielać"
Jednak nie umiesz czytać.
"Nie ten ojciec, który spłodził, tylko ten, który WY-CHO-WAŁ. Więc nawet jeśli, PO LATACH, wychodzi na jaw, że dziecko jest "cudze", a tatuś się na nie wypina - to, moim zdaniem, w ogóle nie nadaje się na OJCA..."
Podtrzymuję. Facet, który nie nawiązuje więzi uczuciowych ze swoim potomstwem, nie interesuje go dom ani zażyłe relacje z dziećmi, nie zajmuje się nimi, nie chce być opiekuńczy i przyjacielski - a stanowią one dla niego jedynie obciążenie finansowe i powód do większego zapierdzielu - nie nadaje się na ojca.
A jeżeli uważasz, że rodzice, którzy dowiadują się nagle, że wychowują od lat kilku nie swoje dziecko, gdyż podmieniono je w szpitalu (zdarzyło się nie raz, były o tym reportaże), powinni natychmiast się go wyrzec, oddać do sierocińca, gdyż nie zamierzają dłużej na nie łożyć - to nie mam słów.
@Armagedon: Jak to ujęłaś - Fanzolisz pani.
1 - Pewny jestem o typowe małżeństwo, nie konkretne przypadki. Czyli krzyk, płacz, rozwód i wyprowadzka z dziećmi do matki. Z domowego budżetu ubędzie tyle, co facet nosił. Czyli z jej budżetu nie ubędzie nic, więc nie łoży.
2 - Facet ma pełne prawo być podejrzliwy. Kobieta jest pewna dziecka, facet tej pewności nie ma. Ogólny pomysł jest taki, że facet ufa kobicie, że dzidzia jest jego. Jeśli ma wątpliwości, powinien mieć pełne prawo to sprawdzić.
3 - "Strzał z boku" - tu już czepianie się słówek. I co mają do tego zarobki?
4 - Wiem, że pisałaś, że "perspektywa faceta cię nie obchodzi", ale uwierz - jak facet się dowiaduje, że dziecko nie jest dziełem jego lędźwi, to ma papkę zamiast mózgu. Do tego dochodzi świadomość, że kobita go na ten temat - dość istotny jednak - te kilka lat oszukiwała. I ty oczekujesz logiki i uczuć?
Podsumowanie jest w ogóle od czapy. Oboje rodzice żyli w niewiedzy, acz nie zostali intencjonalnie oszukani.
@Armagedon
Sam nie wiem, po co ci odpisuję, bo to jak gadanie do słupa. Ale ponawiam pytanie, na które nie odpowiedziałaś. Skoro facet po prostu ma ci ufać i wierzyć na słowo, że dziecko jest jego, to tak samo ty wierzysz mu na słowo, że cię nie zdradza, nie próbujesz sprawdzać jego telefonu, komputera ani nigdy go nie sprawdzasz w żaden inny sposób? Nawet jak ktoś ci powie, że go widział z jakąś kobietą i robili wrażenie, że są ze sobą blisko, to wystarczy, żeby ci powiedział, że nic między nimi nie ma, że to tylko znajoma, to po prostu uwierzysz mu na słowo.
Bo jeśli on tobie ma ufać w 100%, że dziecko jest jego i nie ma prawa mieć wątpliwości ani żądać testów, a ty za będziesz go sprawdzać, czy aby na pewno jest ci wierny, to coś tu jest mocno nie tak.
A wręcz śmiem twierdzić, że każdy ocenia innych swoją miarą i istnieje spore prawdopodobieństwo, że dziecko nie jest jego.
A teraz wyobraź sobie taką sytuację. Facet dowiaduje się, że jego kobieta jest w ciąży. Są dobraną, szczęśliwą parą, więc jest szczęśliwy, ale jak na podstawie badań dowiaduje się, kiedy doszło do zapłodnienia, to sobie przypomina, że wtedy ich związek był w kryzysie. Seks uprawiali sporadycznie, często się kłócili bądź bardzo mało ze sobą rozmawiali, ale za to do pracy czy do znajomych, do których szła sama, szła cała w skowronkach, wystrojona, umalowana. I po takim skojarzeniu faktów facet dalej ma po prostu uwierzyć na słowo i w 100% ufać, że dziecko jest jego? Zwłaszcza, że na jakąkolwiek wzmiankę o testach na potwierdzenie ojcostwa jego kobieta reaguje histerią?
@pasjonatpl: <sarkazm>No chyba oczywiste, że to tylko facetów dotyczy bo tylko oni zdradzają a wszelka podejrzliwość jest jedynie w ich głowie!</sarkazm>
Daj sobie spokój. Mam wrażenie, że w tego typu sytuacjach Armagedon chyba nie przyjmuje do wiadomości, że kobiety nie są święte. Z resztą wyżej mi napisała, że nie mam szacunku do siebie bo uważam, że testy mogłyby być zaraz po urodzeniu jako standard z innymi :D
@Fahren:
"Nie zostali intencjonalnie oszukani..."
A co to zmienia? Dowiadują się, że nie wychowują własnego potomka.
Dlatego ja pojmuję, że facet może się czuć zdruzgotany i mieć papkę z mózgu, zrozumiałabym nawet, że zrobił żonie papkę z twarzy. Ale nie rozumiem, dlaczego miałby odwrócić się od dziecka? Które karmił, kąpał, przewijał, uczył jazdy na rowerku, przytulał, które mówi do niego "tatusiu", uważa za ojca i go kocha. Chyba że, jak powiedziałam, od początku miał je w dupie.
Facet jest w stanie kochać dziecko, o którym wie, że nie jest jego. Może związać się z kobietą, która jest w ciąży z innym, lub już wychowuje samotnie malucha. Może zaakceptować "dzieło innych lędźwi" przy zapłodnieniu in vitro. Może zdecydować się na adopcję całkiem obcego dziecka. Więc jestem w stanie pojąć szok, wściekłość, poczucie krzywdy, pretensje... ale do żony. Dziecko nie jest niczemu winne.
Kompletnie nie pojmuję pierwszego akapitu. Czy mam rozumieć, że w małżeństwie budżet dzieli się na "twój" i "mój"? I że to kobieta ma ogarniać dzieci "swoim budżetem", a mąż może jej dołożyć tyle ile zechce, a resztą "swojego budżetu" rozporządzać jak zechce? Czyli, jeśli będzie płacił alimenty innej kobiecie - to żonie nic do tego, bo to NIE JEJ pieniądze? Dobrze zrozumiałam?
I dlaczego uważasz za oczywistą oczywistość, że zdradzona kobieta robi "krzyk, płacz, rozwód", po czym zbiera klamoty i się WYPROWADZA wraz z potomstwem, gnieździć się w klitce z mamusią? Taka ambitna? Bo moim zdaniem wyprowadzić powinna się strona winna. A może z góry zakładasz, że mieszkanie jest JEGO, wiec żona wraz z dziećmi przebywała tam na jego łasce?
Nie! Facet nie ma żadnego prawa być podejrzliwy. Śledzić, kontrolować, grzebać w telefonie, otwierać korespondencji i czytać maili. Jeśli to robi - jest zwykłym psycholem i należy trzymać się od niego jak najdalej. Każdy NORMALNY związek powinien opierać się na wzajemnym zaufaniu, a nie na ciągłej inwigilacji i "szukaniu dowodów zdrady".
@Armagedon: Czyli dalej uważasz, że facet jest be, a kobita cacy.
To jeszcze raz, tylko ogarnij cały obraz sytuacji. Polecam przed przeczytaniem wypić melisę, żeby niepotrzebnie się nie ekscytować.
Jeśli doszło do podmiany dzieci w szpitalu, to żadne z rodziców nie zawiniło. Sytuacja ogólnie dość trudna, ale rodzina może z niej wyjść bez większego szwanku. Ot, zaakceptują fakt innej mieszanki genów u dziecka, które wychowywali, albo zaczną szukać faktycznego dzieła miłosnych uniesień i - jeśli znajdą - odkręcą całą sytuację. Czy będą szkody dla dzieciaków? Jak najbardziej. Może je to jednak uchronić przed rozwojem chorób genetycznych, znanych we "właściwej" rodzinie. Trudno tu cokolwiek rozstrzygać.
Drugi akapit - Owszem, facet jest do tego zdolny. Różnica polega na tym, że od początku o tym wie.
Budżet - typowo jest wspólny, ale to zależy od konkretnej pary. Facet zarabia ileśtam, kobita zarabia ileśtam, wrzucają całość do jednej skarbonki i to jest budżet domowy.
Teraz eksperyment myślowy. Jesteś kobitą, jest więc pewne prawdopodobieństwo, że masz faceta, istnieje też możliwość, że mieszkacie razem. Któregoś dnia dowiadujesz się, że twój facet poszedł w tango z sąsiadką, czego efektem jest formujące się nowe pokolenie. I jest to informacja pewna, nie ma pomyłki. Co robisz?
Dalej - oczywista oczywistość bierze się z dość powszechnych założeń. Nie z konkretnego przypadku i konkretnego stanu prawnego nieruchomości. Resztę uważam za krzykactwo.
I ostatnie. Ma prawo być podejrzliwy, ale nie jest to jednoznaczne z ciągłym stalkowaniem. Rozróżnij te dwie rzeczy. Jeśli podejrzewasz, że ktoś jest pod wpływem alkoholu (czy innych substancji) to szperasz mu po kieszeniach, grzebiesz w telefonie i próbujesz ustalić, gdzie kupił, gdzie zużył i ile zapłacił? Czy jednak wolisz testy?
@Armagedon: "rodzice, którzy dowiadują się nagle, że wychowują od lat kilku nie swoje dziecko, gdyż podmieniono je w szpitalu (zdarzyło się nie raz, były o tym reportaże)"
No i właśnie dlatego standardem przy wypisie ze szpitala powinny badania DNA, czy jest zgodne z matką i ewentualnie z facetem, którego matka wskaże jako ojca. No, ale z jakiegoś powodu kobiety będące na bakier z wiernością strasznie oponują ;)
@ewel123456:
Nie miałam dotąd czasu, żeby się odnieść do tych bzdur, ale już go znalazłam.
"Zgodnie z przepisami Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego pozew o zaprzeczenie ojcostwa może wnieść:
1) MĘŻCZYZNA , który uznał ojcostwo – w terminie 6 m-cy od dnia , w którym dowiedział sie, że dziecko od niego nie pochodzi( Art 63 k.r.o), ale nie później niż do uzyskania przez dziecko pełnoletniości (Art 80 k.r.o). (Chyba nie muszę dodawać, że jeśli ojcostwa nie uznał, to wniosku nie składa. Wtedy kobieta składa pozew o USTALENIE ojcostwa.)
2) Matka dziecka w terminie 6 m-cy od urodzenia dziecka (Atr.69§i k.r.o.)
3) Dziecko po uzyskaniu pełnoletniości może również wystąpić z żądaniem zaprzeczenia ojcostwa, ale nie później niż po ukończeniu 21 roku życia. ( Art 81§1,2)
4) Prokurator, jeżeli wymaga tego dobro dziecka bądź ochrona interesu społecznego. Ingerencja prokuratora nie jest ograniczona żadnym terminem, wniosek o zaprzeczenie ojcostwa może on wnieść w każdej chwili( Art. 86 k.r.o.)."
Więc, na przyszłość, nie produkuj dezinformacji. Jak czegoś nie wiesz - to sprawdź.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
14 maja 2021 o 18:59
@Imnotarobot
Tu całkowicie się z tobą zgadzam. Obligatoryjne testy DNA. Po pierwsze, minimalne ryzyko pomyłki szpitalnej, czyli pielęgniarka się pomyliła i oddała rodzicom inne dziecko. Po drugie, to czego dotyczy ta historia. I wtedy nie ma kłótni typu "za kogo ty mnie masz" czy " jak możesz tak mi nie ufać". Każdy ma testy i tyle. Problem mają wtedy tylko niewierne kobiety. A gdyby któraś próbowała ominąć ten przepis, np przez wyjazd i rodzenie w kraju, gdzie takie testy nie są przeprowadzane, to już mamy odpowiedź.
@Imnotarobot:
Acha! Rozumiem, że dlatego, iż NIEKTÓRE kobiety nie są święte - należałoby WSZYSTKIE kontrolować obligatoryjnie, w dodatku za pieniądze podatnika, na podstawie USTAWY - bo inaczej byłoby to niemożliwe.
Tak się zastanawiam... Czy pięciomiesięczne, poronione, martwe płody - też kazałabyś przebadać? Bo przecież mąż MA PRAWO wiedzieć, czy ciąża pochodziła od niego! A może w takiej sytuacji odpuściłabyś badanie, bo skoro facet nie musi dziecka chować i na nie łożyć, to problem EWENTUALNEJ zdrady nie byłby już wtedy taki istotny?
@Fahren:
OK. Zamierzam zakończyć tę polemikę, wiec nie będę jej rozwijać spierając się z każdym kolejnym akapitem.
Zatem spróbuję podsumować.
Każdy facet ma prawo niedowierzać partnerce, bo baby, w większości, są występne i zdradzieckie. Nie wiadomo, na którą się trafiło. Nawet jeśli głównie siedzi ona w domu - też nigdy nic nie wiadomo. Przecież może się puścić nawet idąc z "recyklingiem" do kontenerów.
Jeśli baba przyjdzie i powie "jestem w ciąży" - pierwsze pytanie faceta powinno brzmieć "A Z KIM?" No bo może jest nadzieja, że się od razu przyzna. Baba nie ma prawa się obrazić, bo to normalne pytanie przecież jest.
Jeśli będzie szła w zaparte i grzecznie odpowie "no przecież z tobą misiu" - należy jej uświadomić, że zaraz po porodzie będzie zmuszona opłacić testy DNA, coby misiowi udowodnić, że dziecko jest jego. A jeszcze lepiej, gdyby od razu sama wyszła z taką inicjatywą, wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że nie kłamie. No i, oczywiście, nie ma prawa poczuć się dotknięta, bo przecież od początku powinna wiedzieć, co - tak naprawdę - misio o niej myśli. Znaczy - że jest potencjalną ścierką - dopóki nie udowodni, że jest inaczej.
Jeśli facet, w głupocie swojej, powyższych działań zaniecha, może się okazać, że chowa cudzego bachora. Jeśli ten fakt wyjdzie na jaw po 10. latach - facet powinien pogonić babę i uświadomić dobitnie dziecku, że nie jest jego "prawdziwnym" tatusiem, a jego matka to ździra. I żeby się nie spodziewało, że - od tej chwili począwszy - "tatuś" mu kupi choćby jednego loda na złamanym patyku. I - od tej chwili począwszy - ma przyjąć do wiadomości, że nie ma już tatusia, a jak chce mieć - to niech mu matka odszuka właściwego.
Jeśli facetowi zdarzy się zrobić innej babie dziecko, do którego, niestety, będzie zmuszony się przyznać - właściwie nie powinien przejmować się za bardzo. Najprawdopodobniej jego baba zrobi mu scenę, złoży papiery rozwodowe, po czym - zamiast wywalić do z chałupy na zbity pysk - sama z niej zabierze tyłek wraz z przychówkiem. A misio odzyska upragnioną wolność.
Jest też opcja, że jego baba zrobi scenę, ale bez rozwodu. Też dobrze. Będzie mógł do drugiej baby chodzić już oficjalnie, pod pretekstem odwiedzania WŁASNEGO, w końcu, dziecka - i bzykać ją do woli.
Coś pominęłam?
PS
A na zakończenie jeszcze coś ci powiem. Jeśli facet NAPRAWDĘ MUSI mieć czarno na białym, że dziecko jest jego, gdyż coś go niepokoi i ma jakieś mgliste podejrzenia - zawsze może to sprawdzić nie narażając żony na upokorzenie. SAM może pobrać dyskretnie materiał genetyczny od dziecka i od siebie, opłacić badanie i czekać na wynik. A czepiać się dopiero, gdy podejrzenia się potwierdzą. Jeśli zaś się NIE potwierdzą - zniszczyć dokument, żeby nie wpadł w ręce żony, i przenigdy nie informować jej o tym, że takie badania robił.
@Armagedon: Do komentarza wyżej, sparafrazuję - "Acha! Rozumiem, że dlatego, iż NIEKTÓRZY kierowcy nie są święci - należałoby WSZYSTKICH kontrolować obligatoryjnie, w dodatku za pieniądze podatnika, na podstawie USTAWY - bo inaczej byłoby to niemożliwe". Mam pewne przeczucie, że ponieważ do takich kontroli dochodzi - nie widzisz w nich nic złego.
Do mojego - Kompletnie nie zrozumiałaś treści, więc próba podsumowania minęła się z celem o lata świetlne.
Czym innym jest przyznanie się do zdrady jeszcze w czasie ciąży, a czym innym ukrywanie tego, dopóki facet nie połączy kropek i tej zdrady się domyśli. W obu przypadkach zakładam, że do zdrady rzeczywiście doszło, a chowane dziecko właśnie z niej pochodzi. Tłumaczyć różnicy chyba nie muszę.
Co do zdrady przez faceta - 100% kobiet, które o to zapytałem twierdzi, że najpewniej popełniłoby zbrodnię w afekcie. Czy to jest coś, czym nie powinien się przejmować - oceń sama. Z meliską
@Armagedon: Ty na to mówisz kontrola. Dla mnie to ochrona niewinnych ludzi przed kłamstwami, wypadkami i nieprzyjemnymi sytuacjami jak w tej historii. I w ogóle nie przeszkadza mi, że taki test byłby robiony jeśli to pomogłoby choćby tylko jednej osobie.
A tak się uczepiłaś tego, że to facet ma prawo wiedzieć a kompletnie pomijasz fakt, że każdy idiota jak z historii mógłby swoje błyskotliwe argumenty wsadzić w d*pę bo będzie miał czarno na białym. Problem rozwiązany zanim się w ogóle pojawił. Podobnie w przypadku jak dziecko nie do końca przypomina rodziców mimo, że jest ich (co też się przecież zdarza).
Niestety, ale największymi oponentami tych testów są kobiety, które mają za uszami. Człowiek niewinny nie musi się obawiać, a tym bardziej robić scen, że w dokumentacji medycznej dziecka, wśród wielu innych danych, będzie również wynik tegoż testu.
No ale spoko, niech ktoś cierpi, bo Ty się boisz "kontroli".
@pasjonatpl: No dokładnie. Autorka zrobiłaby test i nie tylko facetowi udowadnia, że jest idiotą, ale ma też niezbity dowód na to, że może od niego brać alimenty. Dla niej to wygrana sytuacja a nie jakieś upokorzenia. Wiadomo, nie jest miło być oskarżaną o takie rzeczy, ale chyba nie ma nic bardziej satysfakcjonującego niż udowodnienie takiemu człowiekowi, że nie ma racji.
I tak uważam, że najwięcej przeciwko tym testom krzyczą właśnie niewierne baby, albo takie co tę niewierność planują. Bo skoro ten test by komuś pomógł, a im w żaden sposób nie szkodził - to dlaczego ktoś miałby się im sprzeciwiać?
Ja rozumiem po trochu obie strony tej dyskusji, ale jednak no żądanie takiego testu to insynuacja że partnerka zdradziła i takie oskarżenia SĄ krzywdzące. Jakoś nie wyobrażam sobie żeby mój chłop przyjechał do mnie a ja do niego "No to teraz dawaj komórke, lapka i co tam jeszcze bo muszę sprawdzić czy jesteś wierny" no i oczywiście powinien się zgodzić być tak kontrolowany dla świetego spokoju i bedzie miał dowód że nie zdradza? No sorry dla mnie to uwłaczające, jak jest związek to ludzie powinni sobie ufać w jakimś stopnu już pomijając że kontrolowanie wierności w taki sposób jest dla mnie chore. Jakby te testy były robione po prostu zawsze to by nie niosły faktycznie takiego przesłania. Ale no kurde powiedzmy chce założyć z typem rodzinę noszę jego dziecko a on "Ty ale ni chu.. ci nie ufam i myślę że mnie zdradzasz" dla mnie dealbreaker a ja nawet nie chce mieć dzieci XD
Tylko że to już jej ex. Czyli już i tak nie są razem, zaufanie się załamało itd. Jakby mnie mój facet oskarżył o zdradę i kazał robić test to by mi było przykro, niewątpliwie. Ale test bym zrobiła, chociażby żeby mu udowodnić że się myli. Wysoce prawdopodobne że wraz z wynikiem powiedziałabym mu od razu pa pa. Co nie zmienia faktu, że nie ma nic upokarzającego w samym zrobienie testu. Co jest upokarzające to posądzenie o zdradę. Nie test sam w sobie. Według mnie Armagedon stanowczo przesadza z reakcją.
@Armagedon: Jestem kobietą i uważam, że takie testy powinny być standardem. Ja nie mam niczego do ukrycia, a naprawdę nie wyobrażam sobie być w sytuacji, że okazuje się, że dzieciak nie jest mój. Ze względów biologicznych mnie to nie dotyczy, ale nie można się zamykać tylko w sprawach, które mnie dotyczą. Statystyki przecież nie kłamią i jest sporo mężczyzn, którzy wychowują cudze dzieci.
Z serii "Zbyt absurdalne, by robić o tym historię":
Ojciec mojej córki powiedział mi, że nie jest ona jego dzieckiem, bo raz mu się przyśniło, że go zdradziłam.
@Ohboy: Skąd wiesz na jakim etapie się rozstali? Skąd wiesz, że facet nie odszedł jeszcze przed porodem, przekonany o zdradzie? SKąd wiesz jak często i gdzie autorka wychodziła? Mamy dosłownie jedno zdanie o sytuacji.
@Ohboy: Nawet jeśli wątpliwości są dopiero po rozstaniu, co z tego? Powodem rozstania często jest zdrada, albo okoliczności mogące sugerować oprócz rozpadu związku także zdradę.
@iks: Aktorka test powinna zrobić, żeby udowodnić byłemu ze jest bucem. Ale wklejanie wyników tutaj, a już tym bardziej wymaganie wklejenia ich to zdecydowanie przesada. Co ty, ten były, ze tak bardzo chcesz to zobaczyć?
Niektóre samce (bo mężczyznami tego nie nazwę) chciałyby pozamykać "swoje kobiety" w domach jak w skrajnie konserwatywnym islamie. Te same samce, które pod biało-czerwonymi kolorami krzyczą o "wartościach chrześcijańskich". Takie obserwacje mi się skojarzyły.
@Lucka: Dlatego mnie zawsze zastanawia dlaczego oni mają taki ból tyłka o islam. Przecież wystarczy, że zmienią religię i wyjadą do skrajnie muzułmańskiego kraju. Będą mieli tam dokładnie to co chcieli tylko pod inną nazwą (No... może z wyjątkiem alkoholu). Chyba łatwiej niż próbować zrobić reformę na skalę krajową.
@Lucka: Niektóre samice, bo kobietami tego nie nazwę, chciałyby się szlajać i puszczać gdziekolwiek, z kimkolwiek, ale żeby mężczyzna niczego nie kwestionował i za wszystko płacił. To te same samice które nawołują do aborcji z przyczyn ekonomicznych na protestach, no bo wg nich facet ma obowiązek bulić alimenty, ale ich żadna odpowiedzialność nie powinna dotyczyć. Taki postęp, że się rzygać chce.
argument "za często wychodziła z domu" jest tak absurdalny, że nawet nie ma sensu komentować
jak ktoś chce zdradzać, to i 5 minut wykorzysta, jak ktoś nie chce, to nie zdradzi, choćby tabun nagich kobiet/mężczyzn się przewijało przez pokój i mówiło "bierz mnie" ;)
natomiast co do testu - chce, niech zapłaci, i niech zrobi
to były partner - więc o jakimś zaufaniu, uczuciach raczej nie ma już mowy (gdyby związek nadal trwał, to trochę inna sprawa)
Ech... jakbym mojego byłego słyszała. Najchętniej zamknął by mnie w domu i pozwolił kontaktować się tylko z babami z kółka różańcowego. Wyjście do kina ze znajomymi (mieszane damsko-męskie towarzystwo, nie sami faceci) uważał za niegodne matki. Jego szlajanie się po barach do rana było ok.
Jak się w końcu wyniosłam, to też podejrzewał, że mam faceta, najpewniej Araba, a może i kilku. I też się napalał na testy na ojcostwo. Córki mają po nim oczy, włosy i ulubione dania, których ja nie znoszę. A jak teściowa raz widziała nietypowo uformowane paznokcie u nóg dziewczyn, to mówiła: ooo, takie same jak u nas w rodzinie! Ale pan hrabia chce testy, które podobno miałyby kosztować kilkaset euro od dziecka. Powiedziałam, że jak najbardziej się zgadzam, ale niech sobie sam za nie płaci. Strasznie się dziwił, że nie chcę się do tego dokładać lub wręcz kompletnie pokryć kosztów, bo to przecież niespotykana łaska z jego strony, że tak mi się pozwala oczyścić z zarzutów.
Jeśli wyskoczył z tym pomysłem juz po rozstaniu, to że tak powiem, klasyk. Nie on pierwszy, nie ostatni w momencie pojawienia sie widma płacenia alimentów przestał się czuć ojcem. Tyle tylko dobrego, że dziecko to niemowlę, które nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi jego ojciec, a nie nastolatek, któremu po takiej akcji zawali sie świat
To może test genetyczny, który rozwieje wątpliwości?
Odpowiedz@Michail: W życiu bym się tak nie upokorzyła! Tłumaczyć to ja się mogę przed sądem, o ile farfocel wniósłby pozew o zaprzeczenie ojcostwa. Niech to on głupa z siebie robi
Odpowiedz@Armagedon: jak kobieta nie zgadza się na test na ojcostwo, to tym bardziej jest to sygnał, że trzeba go zrobić.
Odpowiedz@Armagedon: ale on ma płacić na słowo? W życiu bym nie płaciła alimentów na slowo
Odpowiedz@HelikopterAugusto: Kto się nie zgadza? Autorka? Bo mnie, akurat, ten problem zupełnie nie dotyczy. @maat_: Im dłużej czytam twoje komentarze, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś facetem, tylko się kamuflujesz. Bo to chyba niemożliwe, żeby baba miała taką mentalność. Jeszcze chyba nigdy, w żadnej swojej wypowiedzi, nie stanęłaś po stronie kobiety. Co znaczy "on ma płacić na słowo"? Ciekawostka, bo wychodzi na to, że wszystkie dzieci urodzone w związkach są "na słowo". Czyli, rozumiem, żeby nie było wątpliwości, każdy świeżo upieczony tatuś, tuż po przecięciu pępowiny, powinien zażądać natychmiastowych testów DNA? No bo przecież nie będzie bachora chował "na słowo". Może jest cudzy? A może to kobieta powinna żądać tych testów, żeby swemu niuniowi jeszcze w szpitalu udowodnić, że jego dziecko jest jego? Co, oczywiście, w obu przypadkach, nie miałoby być dla niej uwłaczające. Tak tak, koleżanko. Wszystkie baby to wiarołomne suki są. Każda tylko patrzy, jak by tu podrzucić do gniazda kukułcze jajo. Nie?
Odpowiedz@Armagedon: Nie wiem co jest złego w tych testach. Jak dla mnie to mogłyby być robione jako standardowe badanie po urodzeniu i ani zdradzająca idiotka się nie wywinie ani idiota jak z tej historii.
Odpowiedz@Armagedon Nie każda, ale wg statystyk 10% (w rzeczywistości być może więcej) wychowuje nie swoje dzieci. W historii szczegółów jest mało, więc nawet zakładając jej prawdziwość, nie wiemy, na czym dokładnie jej były opiera swoje podejrzenia. Nie wiemy, na czym polegały te częste wyjścia z domu. A tak swoją drogą jeśli ty żądasz od faceta, żeby ci zaufał i uwierzył na słowo w kwestii dziecka, to tak samo ufasz mu, że cię nie zdradza i wierzysz mu na słowo, nigdy nie próbujesz go sprawdzać, nie przeglądasz jego kontaktów czy wiadomości w telefonie ani nie sprawdzasz jego aktywności na różnych portalach. I nie pisz mi, że to coś innego, że to nie to samo, bo z perspektywy faceta ryzyko jest dużo większe. W końcu on nie przyniesie do domu dziecka, które spłodził na boku i nie wmówi ci, że to twoje.
Odpowiedz@Armagedon: Testy DNA powinny być robione standardowo w szpitalu po urodzeniu dziecka
Odpowiedz@Imnotarobot: Nigdy nie myślałam, że kobieta może nie mieć godności i szacunku do siebie aż do tego stopnia. Szok!
Odpowiedz@Morog: No, po tobie, akurat, żadnej innej odpowiedzi nie można się było spodziewać. Ciekawostka, czy po porodzie kazałeś swojemu synowi zrobić test DNA od razu , czy zrobiłeś to dopiero po rozwodzie?
Odpowiedz@pasjonatpl: Wiesz co? PERSPEKTYWA faceta nie bardzo mnie interesuje. Obracam się w normalnym środowisku, w którym - jeśli w jakimś związku pojawia się dziecko - "potencjalny" ojciec, widząc rosnący brzuch swej ukochanej, nie siedzi i nie obgryza paznokci podejrzewając, że BYĆ MOŻE to nie on jest sprawcą owej ciąży. Owszem, w historii mało jest szczegółów, ale większość JUŻ założyła, że chłop ma słuszne podejrzenia, bo autorka ZA CZĘSTO wychodziła z domu, choć nawet w przybliżeniu nie wiadomo co by to "za często" miało oznaczać. I w związku z tym polecają, żeby szybciutko leciała robić testy DNA - udowadniając tym samym, że nie jest wielbłądem. Mało tego. Postulują robienie badań zaraz po urodzeniu dzieci. Tyle że w Polsce nie wykonuje się badań na potwierdzenie ojcostwa, tylko o zaprzeczenie. Chyba, że badanie robisz prywatnie. Ale to kosztuje, niestety, nawet 2000 zeta. Ponadto, zdarzają się pomyłki, więc żeby mieć wysoki procent pewności - należałoby badanie powtórzyć w innej placówce z innym zespołem badawczym. I powiedziałam. Z mojej strony wyglądałoby to tak. "Niczego ci nie będę udowadniać i za nic nie zamierzam płacić. Występuję o alimenty na dziecko. Możesz w sądzie złożyć wniosek o zaprzeczenie ojcostwa. Jeśli sąd wyda postanowienie o wykonaniu testów - to je wykonam. A ponieważ wiem jaki będzie wynik - z góry zaznaczam, że zrobisz z siebie tylko wała i starego kutwę, który na własne dziecko kasy żałuje." "W końcu on nie przyniesie do domu dziecka, które spłodził na boku..." Ale spłodzić dziecko na boku zawsze może. I co wtedy? Powie "tej trzeciej", że to na pewno nie jego, bo przecież nie mieszkali razem, więc miała dużo czasu, żeby się puszczać z innymi? I jeszcze jedno. Mówi się "nie ta matka, co urodziła, tylko ta co wychowała". Prawda. To samo dotyczy facetów. Nie ten ojciec, który spłodził, tylko ten, który wychował. Więc nawet jeśli, po latach, wychodzi na jaw, że dziecko jest "cudze", a tatuś się na nie wypina - to, moim zdaniem, w ogóle nie nadaje się na ojca i nigdy z nikim nie powinien mieć dzieci. A na koniec. Wyobraź sobie, że masz atrakcyjną sąsiadkę. Żona widziała, jak parę razy z nią zagadałeś przy windzie, pomogłeś wnieść coś ciężkiego, przytrzymałeś drzwi... Po jakimś czasie sąsiadce zaczyna rosnąć brzuch. A żona do ciebie z pyskiem, że to n pewno twoje dziecko być musi, bo koło sąsiadki nie widzi żadnego innego faceta, a ty zdalnie pracujesz, miałeś czas. Ciekawe jak byś się tłumaczył? I czy w ogóle? A może poprosiłbyś sąsiadkę o testy DNA, żeby małżonkę przekonać? Owszem, dokładnej analogii nie da się przeprowadzić. Ale ten przykład jest "podchodzący".
Odpowiedz@Morog: ależ mogą być robione, tylko sobie zapłać, to nie majątek
Odpowiedz@Armagedon: To nawet koło analogi nie leżało, z bardzo prostego powodu - Żona nie będzie wychowywać ani łożyć na dziecko sąsiadki, bez względu na to, czy wyszłoby, że dzieciak jest męża, czy kogoś innego. Z kolei jeśli żona zaliczy "strzał z boku" - Facet musi zapierdzielać. I jeszcze dodajesz, że jeśli wyjdzie, że dziecko nie jest faceta, to nie nadaje się na ojca, jeśli nie chce zapierdzielać Czyli jak facet walczy o uczciwość, to jest tym złym.
Odpowiedz@Armagedon: Godności i szacunku do samych siebie to nie mają te kobiety, które są na tyle niepewne swojego własnego prowadzenia, że nie zgadzają się na test.
Odpowiedz@Armagedon Tylko, że on nie może w sądzie złożyć wniosku o zaprzeczenie ojcostwa. Ona już tak.
Odpowiedz@Fahren: Człowieku! Przestań fanzolić, bo już mnie te demagogiczne popierdółki zaczynają niecierpliwić. Nie umiesz czytać ze zrozumieniem, czy celowo udajesz, że nie rozumiesz? "Żona nie będzie wychowywać ani łożyć na dziecko sąsiadki..." Pewny jesteś? Jeśli małżonek te alimenty będzie jednak musiał bulić, to sadzisz, że jej z domowego budżetu nie ubędzie? Na jej własne dzieci? Jeśli myślisz, że każda żona pogoni ślubnego, bo zmajstrował innej dziecko, to jesteś w - tak zwanym - mylnym błędzie. Większość żon poleci wybić zęby kochance, lub jej wykopać dziecko z brzucha. Ewentualnie, zarząd właśnie testu DNA. Zresztą, powyższy akapit napisałam jedynie pro forma. Bo - generalnie - moja poprzednia wypowiedź zupełnie czegoś innego dotyczy, czego - oczywiście - wygodnie nie zauważasz. A druga (a właściwie pierwsza) odpowiedź jest taka... "Żona nie będzie wychowywać ani łożyć na dziecko sąsiadki..." A co ma piernik do wiatraka? Tu chodzi o powszechną akceptację męskiej podejrzliwości wobec matek ich dzieci, która to podejrzliwość obliguje ich do kontrolowania kobiet "na wszelki wypadek". Czyli - urodziłaś JAKIEŚ dziecko - to teraz twoim obowiązkiem jest UOWODNIĆ mi, że nie jesteś kurłą! Moja "analogia" dotyczy dokładnie tego samego. Sąsiadce rośnie brzuch - to teraz udowodnij mi, że to nie ty ją bzykałeś. W OBU przypadkach rosnący brzuch miałby być namacalnym dowodem domniemanej zdrady, bo "za często z domu wychodziłaś" i "pracujesz z domu, miałeś sposobność". I w OBU przypadkach dowodem na uczciwość małżeńską miałyby być testy DNA. "...jeśli żona zaliczy "strzał z boku" - Facet musi zapierdzielać." Rozumiem, że gdyby zaliczyła "strzał z przodu" - to by nie musiał? Poza tym, kolego, kobiety również pracują i zarabiają, czasem więcej od mężów. "...jeśli wyjdzie, że dziecko nie jest faceta, to nie nadaje się na ojca, jeśli nie chce zapierdzielać" Jednak nie umiesz czytać. "Nie ten ojciec, który spłodził, tylko ten, który WY-CHO-WAŁ. Więc nawet jeśli, PO LATACH, wychodzi na jaw, że dziecko jest "cudze", a tatuś się na nie wypina - to, moim zdaniem, w ogóle nie nadaje się na OJCA..." Podtrzymuję. Facet, który nie nawiązuje więzi uczuciowych ze swoim potomstwem, nie interesuje go dom ani zażyłe relacje z dziećmi, nie zajmuje się nimi, nie chce być opiekuńczy i przyjacielski - a stanowią one dla niego jedynie obciążenie finansowe i powód do większego zapierdzielu - nie nadaje się na ojca. A jeżeli uważasz, że rodzice, którzy dowiadują się nagle, że wychowują od lat kilku nie swoje dziecko, gdyż podmieniono je w szpitalu (zdarzyło się nie raz, były o tym reportaże), powinni natychmiast się go wyrzec, oddać do sierocińca, gdyż nie zamierzają dłużej na nie łożyć - to nie mam słów.
Odpowiedz@Armagedon: Jak to ujęłaś - Fanzolisz pani. 1 - Pewny jestem o typowe małżeństwo, nie konkretne przypadki. Czyli krzyk, płacz, rozwód i wyprowadzka z dziećmi do matki. Z domowego budżetu ubędzie tyle, co facet nosił. Czyli z jej budżetu nie ubędzie nic, więc nie łoży. 2 - Facet ma pełne prawo być podejrzliwy. Kobieta jest pewna dziecka, facet tej pewności nie ma. Ogólny pomysł jest taki, że facet ufa kobicie, że dzidzia jest jego. Jeśli ma wątpliwości, powinien mieć pełne prawo to sprawdzić. 3 - "Strzał z boku" - tu już czepianie się słówek. I co mają do tego zarobki? 4 - Wiem, że pisałaś, że "perspektywa faceta cię nie obchodzi", ale uwierz - jak facet się dowiaduje, że dziecko nie jest dziełem jego lędźwi, to ma papkę zamiast mózgu. Do tego dochodzi świadomość, że kobita go na ten temat - dość istotny jednak - te kilka lat oszukiwała. I ty oczekujesz logiki i uczuć? Podsumowanie jest w ogóle od czapy. Oboje rodzice żyli w niewiedzy, acz nie zostali intencjonalnie oszukani.
Odpowiedz@Armagedon Sam nie wiem, po co ci odpisuję, bo to jak gadanie do słupa. Ale ponawiam pytanie, na które nie odpowiedziałaś. Skoro facet po prostu ma ci ufać i wierzyć na słowo, że dziecko jest jego, to tak samo ty wierzysz mu na słowo, że cię nie zdradza, nie próbujesz sprawdzać jego telefonu, komputera ani nigdy go nie sprawdzasz w żaden inny sposób? Nawet jak ktoś ci powie, że go widział z jakąś kobietą i robili wrażenie, że są ze sobą blisko, to wystarczy, żeby ci powiedział, że nic między nimi nie ma, że to tylko znajoma, to po prostu uwierzysz mu na słowo. Bo jeśli on tobie ma ufać w 100%, że dziecko jest jego i nie ma prawa mieć wątpliwości ani żądać testów, a ty za będziesz go sprawdzać, czy aby na pewno jest ci wierny, to coś tu jest mocno nie tak. A wręcz śmiem twierdzić, że każdy ocenia innych swoją miarą i istnieje spore prawdopodobieństwo, że dziecko nie jest jego. A teraz wyobraź sobie taką sytuację. Facet dowiaduje się, że jego kobieta jest w ciąży. Są dobraną, szczęśliwą parą, więc jest szczęśliwy, ale jak na podstawie badań dowiaduje się, kiedy doszło do zapłodnienia, to sobie przypomina, że wtedy ich związek był w kryzysie. Seks uprawiali sporadycznie, często się kłócili bądź bardzo mało ze sobą rozmawiali, ale za to do pracy czy do znajomych, do których szła sama, szła cała w skowronkach, wystrojona, umalowana. I po takim skojarzeniu faktów facet dalej ma po prostu uwierzyć na słowo i w 100% ufać, że dziecko jest jego? Zwłaszcza, że na jakąkolwiek wzmiankę o testach na potwierdzenie ojcostwa jego kobieta reaguje histerią?
Odpowiedz@pasjonatpl: <sarkazm>No chyba oczywiste, że to tylko facetów dotyczy bo tylko oni zdradzają a wszelka podejrzliwość jest jedynie w ich głowie!</sarkazm> Daj sobie spokój. Mam wrażenie, że w tego typu sytuacjach Armagedon chyba nie przyjmuje do wiadomości, że kobiety nie są święte. Z resztą wyżej mi napisała, że nie mam szacunku do siebie bo uważam, że testy mogłyby być zaraz po urodzeniu jako standard z innymi :D
Odpowiedz@Fahren: "Nie zostali intencjonalnie oszukani..." A co to zmienia? Dowiadują się, że nie wychowują własnego potomka. Dlatego ja pojmuję, że facet może się czuć zdruzgotany i mieć papkę z mózgu, zrozumiałabym nawet, że zrobił żonie papkę z twarzy. Ale nie rozumiem, dlaczego miałby odwrócić się od dziecka? Które karmił, kąpał, przewijał, uczył jazdy na rowerku, przytulał, które mówi do niego "tatusiu", uważa za ojca i go kocha. Chyba że, jak powiedziałam, od początku miał je w dupie. Facet jest w stanie kochać dziecko, o którym wie, że nie jest jego. Może związać się z kobietą, która jest w ciąży z innym, lub już wychowuje samotnie malucha. Może zaakceptować "dzieło innych lędźwi" przy zapłodnieniu in vitro. Może zdecydować się na adopcję całkiem obcego dziecka. Więc jestem w stanie pojąć szok, wściekłość, poczucie krzywdy, pretensje... ale do żony. Dziecko nie jest niczemu winne. Kompletnie nie pojmuję pierwszego akapitu. Czy mam rozumieć, że w małżeństwie budżet dzieli się na "twój" i "mój"? I że to kobieta ma ogarniać dzieci "swoim budżetem", a mąż może jej dołożyć tyle ile zechce, a resztą "swojego budżetu" rozporządzać jak zechce? Czyli, jeśli będzie płacił alimenty innej kobiecie - to żonie nic do tego, bo to NIE JEJ pieniądze? Dobrze zrozumiałam? I dlaczego uważasz za oczywistą oczywistość, że zdradzona kobieta robi "krzyk, płacz, rozwód", po czym zbiera klamoty i się WYPROWADZA wraz z potomstwem, gnieździć się w klitce z mamusią? Taka ambitna? Bo moim zdaniem wyprowadzić powinna się strona winna. A może z góry zakładasz, że mieszkanie jest JEGO, wiec żona wraz z dziećmi przebywała tam na jego łasce? Nie! Facet nie ma żadnego prawa być podejrzliwy. Śledzić, kontrolować, grzebać w telefonie, otwierać korespondencji i czytać maili. Jeśli to robi - jest zwykłym psycholem i należy trzymać się od niego jak najdalej. Każdy NORMALNY związek powinien opierać się na wzajemnym zaufaniu, a nie na ciągłej inwigilacji i "szukaniu dowodów zdrady".
Odpowiedz@Armagedon: Czyli dalej uważasz, że facet jest be, a kobita cacy. To jeszcze raz, tylko ogarnij cały obraz sytuacji. Polecam przed przeczytaniem wypić melisę, żeby niepotrzebnie się nie ekscytować. Jeśli doszło do podmiany dzieci w szpitalu, to żadne z rodziców nie zawiniło. Sytuacja ogólnie dość trudna, ale rodzina może z niej wyjść bez większego szwanku. Ot, zaakceptują fakt innej mieszanki genów u dziecka, które wychowywali, albo zaczną szukać faktycznego dzieła miłosnych uniesień i - jeśli znajdą - odkręcą całą sytuację. Czy będą szkody dla dzieciaków? Jak najbardziej. Może je to jednak uchronić przed rozwojem chorób genetycznych, znanych we "właściwej" rodzinie. Trudno tu cokolwiek rozstrzygać. Drugi akapit - Owszem, facet jest do tego zdolny. Różnica polega na tym, że od początku o tym wie. Budżet - typowo jest wspólny, ale to zależy od konkretnej pary. Facet zarabia ileśtam, kobita zarabia ileśtam, wrzucają całość do jednej skarbonki i to jest budżet domowy. Teraz eksperyment myślowy. Jesteś kobitą, jest więc pewne prawdopodobieństwo, że masz faceta, istnieje też możliwość, że mieszkacie razem. Któregoś dnia dowiadujesz się, że twój facet poszedł w tango z sąsiadką, czego efektem jest formujące się nowe pokolenie. I jest to informacja pewna, nie ma pomyłki. Co robisz? Dalej - oczywista oczywistość bierze się z dość powszechnych założeń. Nie z konkretnego przypadku i konkretnego stanu prawnego nieruchomości. Resztę uważam za krzykactwo. I ostatnie. Ma prawo być podejrzliwy, ale nie jest to jednoznaczne z ciągłym stalkowaniem. Rozróżnij te dwie rzeczy. Jeśli podejrzewasz, że ktoś jest pod wpływem alkoholu (czy innych substancji) to szperasz mu po kieszeniach, grzebiesz w telefonie i próbujesz ustalić, gdzie kupił, gdzie zużył i ile zapłacił? Czy jednak wolisz testy?
Odpowiedz@Armagedon: "rodzice, którzy dowiadują się nagle, że wychowują od lat kilku nie swoje dziecko, gdyż podmieniono je w szpitalu (zdarzyło się nie raz, były o tym reportaże)" No i właśnie dlatego standardem przy wypisie ze szpitala powinny badania DNA, czy jest zgodne z matką i ewentualnie z facetem, którego matka wskaże jako ojca. No, ale z jakiegoś powodu kobiety będące na bakier z wiernością strasznie oponują ;)
Odpowiedz@HelikopterAugusto: jeśli uważasz że powinny to je sobie zrób, tylko za swoje pieniążki, a nie "dej podatniku"
Odpowiedz@ewel123456: Nie miałam dotąd czasu, żeby się odnieść do tych bzdur, ale już go znalazłam. "Zgodnie z przepisami Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego pozew o zaprzeczenie ojcostwa może wnieść: 1) MĘŻCZYZNA , który uznał ojcostwo – w terminie 6 m-cy od dnia , w którym dowiedział sie, że dziecko od niego nie pochodzi( Art 63 k.r.o), ale nie później niż do uzyskania przez dziecko pełnoletniości (Art 80 k.r.o). (Chyba nie muszę dodawać, że jeśli ojcostwa nie uznał, to wniosku nie składa. Wtedy kobieta składa pozew o USTALENIE ojcostwa.) 2) Matka dziecka w terminie 6 m-cy od urodzenia dziecka (Atr.69§i k.r.o.) 3) Dziecko po uzyskaniu pełnoletniości może również wystąpić z żądaniem zaprzeczenia ojcostwa, ale nie później niż po ukończeniu 21 roku życia. ( Art 81§1,2) 4) Prokurator, jeżeli wymaga tego dobro dziecka bądź ochrona interesu społecznego. Ingerencja prokuratora nie jest ograniczona żadnym terminem, wniosek o zaprzeczenie ojcostwa może on wnieść w każdej chwili( Art. 86 k.r.o.)." Więc, na przyszłość, nie produkuj dezinformacji. Jak czegoś nie wiesz - to sprawdź.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 maja 2021 o 18:59
@Imnotarobot Tu całkowicie się z tobą zgadzam. Obligatoryjne testy DNA. Po pierwsze, minimalne ryzyko pomyłki szpitalnej, czyli pielęgniarka się pomyliła i oddała rodzicom inne dziecko. Po drugie, to czego dotyczy ta historia. I wtedy nie ma kłótni typu "za kogo ty mnie masz" czy " jak możesz tak mi nie ufać". Każdy ma testy i tyle. Problem mają wtedy tylko niewierne kobiety. A gdyby któraś próbowała ominąć ten przepis, np przez wyjazd i rodzenie w kraju, gdzie takie testy nie są przeprowadzane, to już mamy odpowiedź.
Odpowiedz@Imnotarobot: Acha! Rozumiem, że dlatego, iż NIEKTÓRE kobiety nie są święte - należałoby WSZYSTKIE kontrolować obligatoryjnie, w dodatku za pieniądze podatnika, na podstawie USTAWY - bo inaczej byłoby to niemożliwe. Tak się zastanawiam... Czy pięciomiesięczne, poronione, martwe płody - też kazałabyś przebadać? Bo przecież mąż MA PRAWO wiedzieć, czy ciąża pochodziła od niego! A może w takiej sytuacji odpuściłabyś badanie, bo skoro facet nie musi dziecka chować i na nie łożyć, to problem EWENTUALNEJ zdrady nie byłby już wtedy taki istotny?
Odpowiedz@Fahren: OK. Zamierzam zakończyć tę polemikę, wiec nie będę jej rozwijać spierając się z każdym kolejnym akapitem. Zatem spróbuję podsumować. Każdy facet ma prawo niedowierzać partnerce, bo baby, w większości, są występne i zdradzieckie. Nie wiadomo, na którą się trafiło. Nawet jeśli głównie siedzi ona w domu - też nigdy nic nie wiadomo. Przecież może się puścić nawet idąc z "recyklingiem" do kontenerów. Jeśli baba przyjdzie i powie "jestem w ciąży" - pierwsze pytanie faceta powinno brzmieć "A Z KIM?" No bo może jest nadzieja, że się od razu przyzna. Baba nie ma prawa się obrazić, bo to normalne pytanie przecież jest. Jeśli będzie szła w zaparte i grzecznie odpowie "no przecież z tobą misiu" - należy jej uświadomić, że zaraz po porodzie będzie zmuszona opłacić testy DNA, coby misiowi udowodnić, że dziecko jest jego. A jeszcze lepiej, gdyby od razu sama wyszła z taką inicjatywą, wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że nie kłamie. No i, oczywiście, nie ma prawa poczuć się dotknięta, bo przecież od początku powinna wiedzieć, co - tak naprawdę - misio o niej myśli. Znaczy - że jest potencjalną ścierką - dopóki nie udowodni, że jest inaczej. Jeśli facet, w głupocie swojej, powyższych działań zaniecha, może się okazać, że chowa cudzego bachora. Jeśli ten fakt wyjdzie na jaw po 10. latach - facet powinien pogonić babę i uświadomić dobitnie dziecku, że nie jest jego "prawdziwnym" tatusiem, a jego matka to ździra. I żeby się nie spodziewało, że - od tej chwili począwszy - "tatuś" mu kupi choćby jednego loda na złamanym patyku. I - od tej chwili począwszy - ma przyjąć do wiadomości, że nie ma już tatusia, a jak chce mieć - to niech mu matka odszuka właściwego. Jeśli facetowi zdarzy się zrobić innej babie dziecko, do którego, niestety, będzie zmuszony się przyznać - właściwie nie powinien przejmować się za bardzo. Najprawdopodobniej jego baba zrobi mu scenę, złoży papiery rozwodowe, po czym - zamiast wywalić do z chałupy na zbity pysk - sama z niej zabierze tyłek wraz z przychówkiem. A misio odzyska upragnioną wolność. Jest też opcja, że jego baba zrobi scenę, ale bez rozwodu. Też dobrze. Będzie mógł do drugiej baby chodzić już oficjalnie, pod pretekstem odwiedzania WŁASNEGO, w końcu, dziecka - i bzykać ją do woli. Coś pominęłam? PS A na zakończenie jeszcze coś ci powiem. Jeśli facet NAPRAWDĘ MUSI mieć czarno na białym, że dziecko jest jego, gdyż coś go niepokoi i ma jakieś mgliste podejrzenia - zawsze może to sprawdzić nie narażając żony na upokorzenie. SAM może pobrać dyskretnie materiał genetyczny od dziecka i od siebie, opłacić badanie i czekać na wynik. A czepiać się dopiero, gdy podejrzenia się potwierdzą. Jeśli zaś się NIE potwierdzą - zniszczyć dokument, żeby nie wpadł w ręce żony, i przenigdy nie informować jej o tym, że takie badania robił.
Odpowiedz@Armagedon: Do komentarza wyżej, sparafrazuję - "Acha! Rozumiem, że dlatego, iż NIEKTÓRZY kierowcy nie są święci - należałoby WSZYSTKICH kontrolować obligatoryjnie, w dodatku za pieniądze podatnika, na podstawie USTAWY - bo inaczej byłoby to niemożliwe". Mam pewne przeczucie, że ponieważ do takich kontroli dochodzi - nie widzisz w nich nic złego. Do mojego - Kompletnie nie zrozumiałaś treści, więc próba podsumowania minęła się z celem o lata świetlne. Czym innym jest przyznanie się do zdrady jeszcze w czasie ciąży, a czym innym ukrywanie tego, dopóki facet nie połączy kropek i tej zdrady się domyśli. W obu przypadkach zakładam, że do zdrady rzeczywiście doszło, a chowane dziecko właśnie z niej pochodzi. Tłumaczyć różnicy chyba nie muszę. Co do zdrady przez faceta - 100% kobiet, które o to zapytałem twierdzi, że najpewniej popełniłoby zbrodnię w afekcie. Czy to jest coś, czym nie powinien się przejmować - oceń sama. Z meliską
Odpowiedz@Armagedon: Ty na to mówisz kontrola. Dla mnie to ochrona niewinnych ludzi przed kłamstwami, wypadkami i nieprzyjemnymi sytuacjami jak w tej historii. I w ogóle nie przeszkadza mi, że taki test byłby robiony jeśli to pomogłoby choćby tylko jednej osobie. A tak się uczepiłaś tego, że to facet ma prawo wiedzieć a kompletnie pomijasz fakt, że każdy idiota jak z historii mógłby swoje błyskotliwe argumenty wsadzić w d*pę bo będzie miał czarno na białym. Problem rozwiązany zanim się w ogóle pojawił. Podobnie w przypadku jak dziecko nie do końca przypomina rodziców mimo, że jest ich (co też się przecież zdarza). Niestety, ale największymi oponentami tych testów są kobiety, które mają za uszami. Człowiek niewinny nie musi się obawiać, a tym bardziej robić scen, że w dokumentacji medycznej dziecka, wśród wielu innych danych, będzie również wynik tegoż testu. No ale spoko, niech ktoś cierpi, bo Ty się boisz "kontroli".
Odpowiedz@pasjonatpl: No dokładnie. Autorka zrobiłaby test i nie tylko facetowi udowadnia, że jest idiotą, ale ma też niezbity dowód na to, że może od niego brać alimenty. Dla niej to wygrana sytuacja a nie jakieś upokorzenia. Wiadomo, nie jest miło być oskarżaną o takie rzeczy, ale chyba nie ma nic bardziej satysfakcjonującego niż udowodnienie takiemu człowiekowi, że nie ma racji. I tak uważam, że najwięcej przeciwko tym testom krzyczą właśnie niewierne baby, albo takie co tę niewierność planują. Bo skoro ten test by komuś pomógł, a im w żaden sposób nie szkodził - to dlaczego ktoś miałby się im sprzeciwiać?
OdpowiedzJa rozumiem po trochu obie strony tej dyskusji, ale jednak no żądanie takiego testu to insynuacja że partnerka zdradziła i takie oskarżenia SĄ krzywdzące. Jakoś nie wyobrażam sobie żeby mój chłop przyjechał do mnie a ja do niego "No to teraz dawaj komórke, lapka i co tam jeszcze bo muszę sprawdzić czy jesteś wierny" no i oczywiście powinien się zgodzić być tak kontrolowany dla świetego spokoju i bedzie miał dowód że nie zdradza? No sorry dla mnie to uwłaczające, jak jest związek to ludzie powinni sobie ufać w jakimś stopnu już pomijając że kontrolowanie wierności w taki sposób jest dla mnie chore. Jakby te testy były robione po prostu zawsze to by nie niosły faktycznie takiego przesłania. Ale no kurde powiedzmy chce założyć z typem rodzinę noszę jego dziecko a on "Ty ale ni chu.. ci nie ufam i myślę że mnie zdradzasz" dla mnie dealbreaker a ja nawet nie chce mieć dzieci XD
Odpowiedz@Armagedon: nie zesraj się
OdpowiedzTylko że to już jej ex. Czyli już i tak nie są razem, zaufanie się załamało itd. Jakby mnie mój facet oskarżył o zdradę i kazał robić test to by mi było przykro, niewątpliwie. Ale test bym zrobiła, chociażby żeby mu udowodnić że się myli. Wysoce prawdopodobne że wraz z wynikiem powiedziałabym mu od razu pa pa. Co nie zmienia faktu, że nie ma nic upokarzającego w samym zrobienie testu. Co jest upokarzające to posądzenie o zdradę. Nie test sam w sobie. Według mnie Armagedon stanowczo przesadza z reakcją.
Odpowiedz@Armagedon: Jestem kobietą i uważam, że takie testy powinny być standardem. Ja nie mam niczego do ukrycia, a naprawdę nie wyobrażam sobie być w sytuacji, że okazuje się, że dzieciak nie jest mój. Ze względów biologicznych mnie to nie dotyczy, ale nie można się zamykać tylko w sprawach, które mnie dotyczą. Statystyki przecież nie kłamią i jest sporo mężczyzn, którzy wychowują cudze dzieci.
OdpowiedzZawsze możesz być oskarżana o codzienne zdrady siedząc i pracując w domu - bo on w domu wtedy nie był.
OdpowiedzZ serii "Zbyt absurdalne, by robić o tym historię": Ojciec mojej córki powiedział mi, że nie jest ona jego dzieckiem, bo raz mu się przyśniło, że go zdradziłam.
Odpowiedz@singri: Słaba przeróbka klasycznego mema: "Dziewczyna rano wstaje i z wyrzutem do chłopaka: Przeproś! Śniło mi się że mnie zdradziłeś!".
Odpowiedz@iks: Pierwsze słyszę o tym memie. Ale co tam, chcesz to wierz.
OdpowiedzJesli znikalas na cale noce to moze miec watpliwosci.
Odpowiedz@nursetka: Ale dopiero po rozstaniu, gdy trzeba płacić alimenty.
Odpowiedz@Ohboy: Skąd wiesz na jakim etapie się rozstali? Skąd wiesz, że facet nie odszedł jeszcze przed porodem, przekonany o zdradzie? SKąd wiesz jak często i gdzie autorka wychodziła? Mamy dosłownie jedno zdanie o sytuacji.
Odpowiedz@nursetka: bo wiadomo, że jak seks to tylko w nocy! ;)
Odpowiedz@voodoodoll: masz racje :) po napisaniu do komentarza przypomnialo mi sie, że seks mozna upraeiac takze przy swietle dziennym :)
Odpowiedz@voodoodoll: Raczej, że jak w nocy to na tylko na sex. ;)
Odpowiedz@Ohboy: Nawet jeśli wątpliwości są dopiero po rozstaniu, co z tego? Powodem rozstania często jest zdrada, albo okoliczności mogące sugerować oprócz rozpadu związku także zdradę.
OdpowiedzA jest jego?
Odpowiedz@Fahren: Według autorki tak. "że jego córka"
OdpowiedzMamy rozumieć, że jakby co, to nie będziesz protestować przeciwko testowi DNA?
OdpowiedzZgódź się na testy i wklej nam tutaj wyniki :)
Odpowiedz@iks: Pewnie. Nie ma co robić, tylko akurat tobie coś udowadniać.
Odpowiedz@Armagedon: Skoro wrzuca takie coś jako historię to najwyraźniej owszem, nie ma co robić.
Odpowiedz@iks: Aktorka test powinna zrobić, żeby udowodnić byłemu ze jest bucem. Ale wklejanie wyników tutaj, a już tym bardziej wymaganie wklejenia ich to zdecydowanie przesada. Co ty, ten były, ze tak bardzo chcesz to zobaczyć?
OdpowiedzNiektóre samce (bo mężczyznami tego nie nazwę) chciałyby pozamykać "swoje kobiety" w domach jak w skrajnie konserwatywnym islamie. Te same samce, które pod biało-czerwonymi kolorami krzyczą o "wartościach chrześcijańskich". Takie obserwacje mi się skojarzyły.
Odpowiedz@Lucka: Dlatego mnie zawsze zastanawia dlaczego oni mają taki ból tyłka o islam. Przecież wystarczy, że zmienią religię i wyjadą do skrajnie muzułmańskiego kraju. Będą mieli tam dokładnie to co chcieli tylko pod inną nazwą (No... może z wyjątkiem alkoholu). Chyba łatwiej niż próbować zrobić reformę na skalę krajową.
Odpowiedz@Lucka: Co rozumiesz przez "wartości chrześcijańskie"? Jeśli treść biblii, to wszystko się zgadza, nie ma żadnej sprzeczności
Odpowiedz@Lucka: Niektóre samice, bo kobietami tego nie nazwę, chciałyby się szlajać i puszczać gdziekolwiek, z kimkolwiek, ale żeby mężczyzna niczego nie kwestionował i za wszystko płacił. To te same samice które nawołują do aborcji z przyczyn ekonomicznych na protestach, no bo wg nich facet ma obowiązek bulić alimenty, ale ich żadna odpowiedzialność nie powinna dotyczyć. Taki postęp, że się rzygać chce.
Odpowiedzargument "za często wychodziła z domu" jest tak absurdalny, że nawet nie ma sensu komentować jak ktoś chce zdradzać, to i 5 minut wykorzysta, jak ktoś nie chce, to nie zdradzi, choćby tabun nagich kobiet/mężczyzn się przewijało przez pokój i mówiło "bierz mnie" ;) natomiast co do testu - chce, niech zapłaci, i niech zrobi to były partner - więc o jakimś zaufaniu, uczuciach raczej nie ma już mowy (gdyby związek nadal trwał, to trochę inna sprawa)
OdpowiedzEch... jakbym mojego byłego słyszała. Najchętniej zamknął by mnie w domu i pozwolił kontaktować się tylko z babami z kółka różańcowego. Wyjście do kina ze znajomymi (mieszane damsko-męskie towarzystwo, nie sami faceci) uważał za niegodne matki. Jego szlajanie się po barach do rana było ok. Jak się w końcu wyniosłam, to też podejrzewał, że mam faceta, najpewniej Araba, a może i kilku. I też się napalał na testy na ojcostwo. Córki mają po nim oczy, włosy i ulubione dania, których ja nie znoszę. A jak teściowa raz widziała nietypowo uformowane paznokcie u nóg dziewczyn, to mówiła: ooo, takie same jak u nas w rodzinie! Ale pan hrabia chce testy, które podobno miałyby kosztować kilkaset euro od dziecka. Powiedziałam, że jak najbardziej się zgadzam, ale niech sobie sam za nie płaci. Strasznie się dziwił, że nie chcę się do tego dokładać lub wręcz kompletnie pokryć kosztów, bo to przecież niespotykana łaska z jego strony, że tak mi się pozwala oczyścić z zarzutów.
Odpowiedz@clockworkbeast Testy prywatnie kosztują od ok 500 zł. Nie jest to kwota zaporowa. Takie które trudniej podważyć w sądzie są, oczywiście, droższe...
OdpowiedzKopnij idiotę w d...dę i won za drzwi.
OdpowiedzJeśli wyskoczył z tym pomysłem juz po rozstaniu, to że tak powiem, klasyk. Nie on pierwszy, nie ostatni w momencie pojawienia sie widma płacenia alimentów przestał się czuć ojcem. Tyle tylko dobrego, że dziecko to niemowlę, które nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi jego ojciec, a nie nastolatek, któremu po takiej akcji zawali sie świat
Odpowiedz