Historia od mojego znajomego z Litwy.
Jego ojciec, pracujący gdzieś w okolicach branży inżynieryjnej (dokładnej gałęzi nie znam) dostał ofertę pracy od innej firmy.
Gdy odpisał, poinformował ich, że może przyjechać na rozmowę o pracę, ale żąda jednak dość sporo większej sumy niż ta, którą obecnie zarabia. W obecnej pracy mu dobrze, a żeby nie było jednak ze względu na wykształcenie, wysokie kwalifikacje i ponad 20 lat doświadczenia ma do tego pełne prawo. Dogadano się co do terminu, oferent powiedział że jego wymagania rozumie i jakoś się dogadają.
Ojciec znajomego dotarł do siedziby firmy i na sam koniec rozmowy gdy zapytał o pensję, poinformowano go że mogą mu zaoferować... 20 euro na MIESIĄC więcej niż zarabiał do tej pory. Ojciec znajomego chwycił rekrutera za fraki i ostatkiem sił się powstrzymał żeby nie doszło do rękoczynów.
Musiał wziąć wolny dzień a także jechać na drugi koniec kraju (o tyle dobrze że na Litwie to oznacza tak +- 150 km) tylko po to, by się dowiedzieć że kompletnie go zmarnował bo firma-cebula najwyraźniej albo jest głucha albo ma gdzieś czyjeś wymagania.
Cóż, jak widać wszelakie Januszexy to nie tylko domena Polski.
Litwa
Nie wiem na ile to jest piekielne w sytuacji, kiedy średnia stawka na Litwie to ok 800-900 Euro, a przy ich różnicach w kosztach utrzymania to 20 euro w innym rejonie może de facto oznaczać 30% więcej w kieszeni. Bo to trochę jak z Warszawą i dajmy na to Pcimiem. Stawka może być nawet taka sama, ale różnica w kosztach utrzymania (mieszkanie) będzie działa na korzyść Pcimia. A wiem, że na Litwie różnice ogromne pomiędzy poszczególnymi miastami. Dla specjalistów to bardzo perspektywiczny rynek mimo wszystko.
Odpowiedz@Puszczyk: No to tam akurat nie było 800-900 Euro, tylko coś bardziej w okolicach 2000 albo więcej, więc marnowanie całego dnia na rozmowę na której mają gdzieś Twoje wymagania i oferują Ci mniej niż 1% więcej to jest wielka piekielność. Zresztą, nawet na polskie realia to gdybym miał pracę w której bym zarabiał tak ze 4500 zł, to oferowanie mi niecałej 100 zł więcej za porzucenie pracy w której mi dobrze i w której długo pracuję byłoby dla mnie czystą kpiną.
Odpowiedz@GrumpyMatt: tam są ogromne różnice w kosztach utrzymania. Realnie, to zarobki nawet na tym samym poziomie, ale te 100km dalej dają ci 2x większy zarobek netto, bo tyle wcina. To problem ma twój znajomy, skoro z łapami leci z byle powodu, a nawet podstawowej kwestii nie jest w stanie ustalić przez telefon.
Odpowiedz@Puszczyk: Ale Ty zdajesz sobie sprawę, że OJCIEC mojego znajomego będzie miał takie same koszty utrzymania bo nie będzie specjalnie sprzedawał swojego domu i kupował/budował/wynajmował drugiego 100 km dalej z powodu pracy?
OdpowiedzMoże niech pan inżynier idzie się leczyć, skoro gdy coś idzie nie po jego myśli to "bierze frajera za fraki" i "ostatkiem sił powstrzymuje się od rękoczynów". Zachowanie raczej spod budki z piwem, a mie wśród wykształconych specjalistów branży inżynieryjnej.
Odpowiedz@xpert17: Pomiędzy - nie idzie po myśli - a marnowaniem komuś całego dnia przy jasno ustalonych kryteriach to jednak jest różnica.
Odpowiedz@xpert17 Szczerze? Czasami żałuję, że sam nie mam takiego podejścia jak ten inżynier i ciężko mnie sprowokować do fizycznego starcia. Jakby taki Janusz kilka razy dostał w dziób, to może by się nauczył szanować ludzi, a zwłaszcza pracowników. Szczerze wątpię, żeby inne metody w tym zakresie zadziałały.
Odpowiedz@xpert17: Ale gawiedz sie cieszy, ze Januszex dostal w ryj, bo mu sie nalezy he he he. Taki z niego inzynier...
OdpowiedzHmmmm, no mam trochę mieszane uczucia, bo pan inżynier te swoje wymagania określił dość nieprecyzyjnie. Powiedział, że chce więcej, to zaproponowali więcej. Kwota śmieszna, ale załóżmy, że obecnie zarabia 2000, do zmiany pracy przekona go 1000 więcej. Moim zdaniem należy powiedzieć, że więcej oznacza pewne widełki, bo jeśli domagałby się 1000 więcej, to i 200 więcej byłoby dla niego marnowaniem czasu, a jest już raczej konkretnym pieniądzem. Także ten. Obaj piekielni.
Odpowiedz@digi51: I wg mnie on to powiedział dokładnie jakie ma oczekiwania. To, że autor nie określił dokładnie kwoty, jest bez znaczenia.
OdpowiedzZgadza się, Januszexy to domena całego dawnego bloku wschodniego. Lata komuny zrobiły swoje.
Odpowiedz@cn77: Nie tylko bloku wschodniego i nie tylko januszexy. Wielki, szanujący się koncern w zachodniej Europie też potrafi wyciąć taki numer, że werbuje pracownika z innej firmy, przystaje na oczekiwania finansowe, a po zakończeniu całej procedury rekrutacyjnej daje do podpisania umowę, na której widnieje zupełnie inna kwota. Bo „oj tam oj tam, budżet źle skalkulowali, no ale jak to tak zrezygnować tuż przed podpisaniem umowy i to jeszcze z pracy w tak prestiżowej firmie, pani jest niepoważna i zmarnowała nasz czas”
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 maja 2021 o 17:34
@Crannberry: Od 10 lat mieszkam i pracuję w zachodniej Europie, ale nie spotkałem się ze zjawiskiem opisanym przez Ciebie. Jakiej narodowości była osoba odpowiedzialna za rekrutację do wspomnianego przez Ciebie koncernu? Polak? Niemiec z dawnego NRD?
Odpowiedz@cn77: Niemcem, po nazwisku i akcencie wnioskuję, że z Bawarczykiem. Osoba decyzyjna mogła być jednak z Japonii, ale tego nie wiem. Mieszkam w zachodniej Europie od 16 lat i zapewniam, że Janusze są wszędzie. Oczywiście w pewnych nacjach jest ich więcej niż w innych, ale to nie znaczy, że w tych innych nie występują.
Odpowiedz@Crannberry Jednym słowem, miałem szczęście :) Może to kwestia branży? W IT widocznie jest mniej januszexów niż np. w budowlance
Odpowiedz@Crannberry: mój znajomy tak miał w niemieckim BASF. na dodatek am chodziło o przeprowadzkę z innego kraju do niemiec. jak już wszystko było dogadane, uzgodnione, przeprowadzka załatwiona, mieszkania powynajmowane- to basf podsunął mu do podpisania umowę na inną kwotę i na nieco inny zakres obowiązków.
Odpowiedz@hulakula: ja pierdzielę... No ale widocznie uznali właśnie, że jeśli ktoś już powziął tyle konkretnych kroków, żeby się przeprowadzić, to na pewno nie będzie mu się opłacało wycofać, więc mogą przyoszczędzić. Ale dobrze, że mówisz, bo mój mąż się napala na tę firmę. Mojej kumpeli kilka lat temu podobnie zrobił Amazon. Na szczęście bez przeprowadzki, ale też miała już ugadane zarobki i po bodajże dziewiątym etapie rekrutacji kwota uległa zmianie. Liczyli na to, że skoro doszła tak daleko, to będzie jej żal rezygnować. Że o praktykach Ryanair nie wspomnę, bo to już jest skrajna patologia...
Odpowiedz@hulakula: to zależy od stanowiska również. Mój znajomy przerabiał. Kilka tygodni negocjacji (ustalenia mailowe), a do podpisania dali mu co innego. Po krótkim procesie zaproponowano ugodę: 2 lata mu płacili regularną stawkę (kontrakt 5letni). Sama podstawa bez dodatków i bonusów.
Odpowiedz@Crannberry: no właśnie o Amazonie miałam napisać, jak się w Polsce otwierał z założeniem, że znajdzie tu muły do pracy za g8wnopensję, tylko nie przemyślał faktu, że pod Wrocławiem to trochę nie tereny na takie akcje ;).
Odpowiedz@Crannberry: to mnie nauczylo, ze fajnie, fajnie, ale jakiekolwiek akcje z przeprowadzka itp to sie robi dopiero jak ma sie podpisane papiery. koles zostal tam na kilka miesiecy, i zaraz uciekl,no bo wiadomo, jak sie budzet nie spina,no to halko.
Odpowiedz@Crannberry Potwierdzam niestety. Mój partner pracuje właśnie w takim Januszexie. Tydzień temu negocjował nowe warunki umowy. Powiedzmy, że zaproponowali mu 60k. Dzisiaj pocztą przyszła umowa z kwota o 10k niższą.
Odpowiedz@cn77 zapewniam Cię, że w IT tez są Januszexy.
Odpowiedz